Przekonać społeczeństwo, że polityczny wybór nie musi ograniczać się do głosowania na „neoliberałów lub zamordystów”, że mieszkańcy małych miejscowości nie muszą „stać na peronie i patrzeć, jak pociąg szybkiego wzrostu gospodarczego odjeżdża” - tak cele swojej podróży określił Adrian Zandberg, lider partii Razem, który dziś (10 czerwca) w Elblągu zakończył swój rajd po Warmii i Mazurach.
W wyborach parlamentarnych w 2015 Partia Razem po raz pierwszy wystawiła swoich kandydatów. Do Sejmu nie weszła, zdobywając 3,62 proc. głosów. Jednak broni nie składa i buduje kapitał polityczny. Lider Razem, Adrian Zandberg odwiedza miasta powiatowe, a dziś (10 czerwca) w Elblągu zakończył swój rajd po Warmii i Mazurach.
- Po pierwsze, diagnozujemy problemy, a po drugie szukamy pomysłów na zniwelowanie podziałów na: z jednej strony wielkie metropolie, a z drugiej Polskę „poza”, która stoi na peronie i patrzy, jak pociąg szybkiego wzrostu gospodarczego odjeżdża – mówił Adrian Zandberg na spotkaniu z dziennikarzami.
Nie ukrywał, że chce przekonywać społeczeństwo, a szczególnie tych, którzy do urn wyborczych chodzą niechętnie, do spojrzenia na Razem.
- Jesteśmy przekonani o tym, że bardzo wielu Polaków ma dosyć obłędnego wyboru: jeżeli chcemy mieć demokrację i praworządność mamy głosować na liberałów, którzy chcą zmniejszać bezpieczeństwo socjalne i redukować usługi publiczne, a jeśli ktoś chce polityki socjalnej, polityki większej odpowiedzialności to ma w ofercie skrajnych konserwatystów, wrogów praw kobiet, ludzi, którym przeszkadzają prawa mniejszości – głosił lider i wskazywał rozwiązanie: - Nie jesteśmy skazani na ten wybór neoliberałów lub zamordystów. Istnieje trzecia możliwość, konsekwentnie socjalna i demokratyczna, która ma szansę w następnych wyborach zawalczyć o władzę.
Adrian Zandberg podkreślał, że ważne jest odbudowanie wiary społeczeństwa w politykę.
- Zwykli ludzie uważają, że polityka nie jest dla nich, a efekt? - pytał. - Mamy politykę, która jest słaba intelektualnie, która jest często niezbyt uczciwa, uwikłana w gry interesów z dużym biznesem. Politykę, która nie jest pod społeczną kontrolą, a ta jest możliwa wtedy, gdy ludzie się w nią angażują - przekonywał.
Podczas dzisiejszego spotkania poruszone zostały także tematy lokalne, m.in. dotyczące reaktywowania kolei nadzalewowej. Członkowie Razem uważają, że samorząd elbląski powinien partycypować w kosztach jej utrzymania, a to koszt ok. 40 tys. zł. Chcieliby także publicznej debaty nad ustawą dekomunizacyjną i pomysłem zmiany nazw niektórych ulic w mieście. - Zmiany niosą za sobą koszta, na które zostaną narażeni mieszkańcy; często są to duże kwoty pieniędzy związane z wymianą dokumentów. A czy naprawdę zmiany wymagają takie nazwy, jak: Obrońców Pokoju, Armii Ludowej czy Diaczenki - zastanawiał się przedstawiciel partii Razem w Elblągu. - Ustawa ustawą, ale od samorządu oczekujemy zdrowego rozsądku.
- Po pierwsze, diagnozujemy problemy, a po drugie szukamy pomysłów na zniwelowanie podziałów na: z jednej strony wielkie metropolie, a z drugiej Polskę „poza”, która stoi na peronie i patrzy, jak pociąg szybkiego wzrostu gospodarczego odjeżdża – mówił Adrian Zandberg na spotkaniu z dziennikarzami.
Nie ukrywał, że chce przekonywać społeczeństwo, a szczególnie tych, którzy do urn wyborczych chodzą niechętnie, do spojrzenia na Razem.
- Jesteśmy przekonani o tym, że bardzo wielu Polaków ma dosyć obłędnego wyboru: jeżeli chcemy mieć demokrację i praworządność mamy głosować na liberałów, którzy chcą zmniejszać bezpieczeństwo socjalne i redukować usługi publiczne, a jeśli ktoś chce polityki socjalnej, polityki większej odpowiedzialności to ma w ofercie skrajnych konserwatystów, wrogów praw kobiet, ludzi, którym przeszkadzają prawa mniejszości – głosił lider i wskazywał rozwiązanie: - Nie jesteśmy skazani na ten wybór neoliberałów lub zamordystów. Istnieje trzecia możliwość, konsekwentnie socjalna i demokratyczna, która ma szansę w następnych wyborach zawalczyć o władzę.
Adrian Zandberg podkreślał, że ważne jest odbudowanie wiary społeczeństwa w politykę.
- Zwykli ludzie uważają, że polityka nie jest dla nich, a efekt? - pytał. - Mamy politykę, która jest słaba intelektualnie, która jest często niezbyt uczciwa, uwikłana w gry interesów z dużym biznesem. Politykę, która nie jest pod społeczną kontrolą, a ta jest możliwa wtedy, gdy ludzie się w nią angażują - przekonywał.
Podczas dzisiejszego spotkania poruszone zostały także tematy lokalne, m.in. dotyczące reaktywowania kolei nadzalewowej. Członkowie Razem uważają, że samorząd elbląski powinien partycypować w kosztach jej utrzymania, a to koszt ok. 40 tys. zł. Chcieliby także publicznej debaty nad ustawą dekomunizacyjną i pomysłem zmiany nazw niektórych ulic w mieście. - Zmiany niosą za sobą koszta, na które zostaną narażeni mieszkańcy; często są to duże kwoty pieniędzy związane z wymianą dokumentów. A czy naprawdę zmiany wymagają takie nazwy, jak: Obrońców Pokoju, Armii Ludowej czy Diaczenki - zastanawiał się przedstawiciel partii Razem w Elblągu. - Ustawa ustawą, ale od samorządu oczekujemy zdrowego rozsądku.
A