W 1989 roku wielu dzisiejszych kibiców na stojąco wchodziło pod stół, a na chleb mówiło “bep”. Wtedy też zniesiono kartki na benzynę, talony na samochody i kwity na węgiel. Mistrzem Polski w piłce nożnej został Ruch Chorzów, występujący obecnie na czwartym poziomie rozgrywkowym. Przez 30 lat wydarzyło się jeszcze więcej, ale nie udało się powtórzyć największego sukcesu w historii juniorskiej piłki Olimpii Elbląg. 22 lipca 1989 roku juniorzy starsi żółto-biało-niebieskich zostali wicemistrzami Polski.
- Pozostała ogromna satysfakcja, że udało się zebrać tak charakternych chłopaków. Kluczem do sukcesu były odpowiednie poszukiwania, dzisiaj należy powiedzieć skauting - opowiada trener wicemistrzów Polski Lech Strembski. - Wracamy do dawnych, innych czasów. Wyszukując zawodników należało podróżować, namawiać, porozmawiać z rodzicami i przekonać ich, że synowie będą pod opieką. Dla wielu była to szansa, niewymierna szansa - dodaje. - Przykładowo Marek Kwiatkowski grał później w ekstraklasie, zaś Jarek Talik i Grzesiek Łukasik otrzymywali powoływania do kadry Polski, z którą w roku 1990 zdobyli brązowe medale na Mistrzostwach Europy U-16 w NRD. Grali w jednej drużynie m.in. Arkadiuszem Onyszko i Krzysztofem Ratajczykiem trenowanej przez Wiktora Stasiuka.
Talik i Łukasik byli najmłodszymi w drużynie Olimpii. Co jeszcze ciekawsze obaj urodzili się w sierpniu, zatem w momencie zdobywania wicemistrzostwa nie mieli jeszcze 16 lat. Od kolegów byli młodsi o trzy lata.
“Reprezentacja województwa”
Wiele klubów do dziś nie jest przekonanych, że warto inwestować w skauting. Obecnie bliższym rzeczywistości będzie określenie o “siatce menadżerów”. Wówczas praca trenera Strembskiego i jego asystenta Bogusława Kołodziejskiego opierała się na skrupulatnej penetracji rynku. Wspominamy czasy kiedy nie istniał InStat, Transfermarkt, czy YouTube, zatem należało wyszukiwać perełek po osobistych obserwacjach i podróżach na różne stadiony.
Tym samym o sile drużyny nie decydowali tylko elblążanie. Z Nogatu Malbork pozyskano Dariusza i Andrzeja Misarko, Grzegorza Łukasika oraz Mariusza Wrońskiego. Z Żuław Nowy Dwór Gdański przeszedł Jarosław Talik i Adam Braca, z Powiśla Dzierzgoń: Sławomir Erber i Andrzej Nowogrodzki, z Gromu Nowy Staw: Marek Kwiatkowski, a z Zatoki Braniewo: Jacek Ptak.
- Ściągaliśmy najlepszych chłopaków z ówczesnego województwa elbląskiego, żeby stworzyć na tyle silną drużynę, by móc z powodzeniem rywalizować w makroregionie Pomorze, czyli lidze pięciu województw: gdańskiego, słupskiego, elbląskiego, toruńskiego i bydgoskiego. - przypomina trener Strembski, dodając: - Oczywiście, ważna była umiejętność poprowadzenia drużyny. Zastosowaliśmy na przykład takie nowatorskie rozwiązanie, na ówczesne czasy, że zimą graliśmy sparingi tylko z seniorami - opowiada Lech Strembski.
“Bobo” Kaczmarek szczerze pogratulował
"Nie potrzebuję w klubie piłkarzy i ich menedżerów, którzy doją klub jak tę krowę z reklamy Milki" - to jeden z wielu cytatów barwnego trenera Bogusława Kaczmarka, znanego kibicom w całym kraju, asystenta Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski. W 1989 roku prowadził juniorów Lechii Gdańsk, markę znaną i niezwykle wymagającą.
18 czerwca 1989 r. Olimpia grała na starym stadionie Lechii przy ul. Traugutta. Końcówka sezonu była niezwykle ciekawa. W przedostatniej kolejce Olimpia niespodziewanie zremisowała z Jantarem Ustka, ale Lechia wygrała z Zawiszą Bydgoszcz. W tabeli żółto-biało-niebiescy nadal liderowali, Zawisza był drugi. Żeby marzyć o mistrzostwie, niezbędna była wygrana w Gdańsku. - Graliśmy fantastycznie, prezentowaliśmy dyspozycję nieosiągalną dla przeciwnika. Czuliśmy się nabuzowani i wychodziło mam niemal wszystko. Wygraliśmy 4:1, a po meczu sportową klasę docenili przeciwnicy i trener Kaczmarek, którzy pogratulowali i przyznali, że są pod wrażeniem naszego występu - zrelacjonował trener Strembski.
Wygrana liga makroregionu była przepustką do rywalizacji z pozostałymi siedmioma najlepszymi drużynami w Polsce. Nadchodziły półfinały.
“Kolorowe ogórki”
Zespoły podzielono na dwie grupy: “warszawską” i “radomską”. Na inaugurację mecz z gospodarzami Drukarzem Warszawa wygrany 1:0 (Wojciech Łojek). W drugim spotkaniu wygrana z Zagłębiem Lubin 2:1 po bramkach Dariusza Misarko i Marka Kwiatkowskiego. W ostatnim meczu remis 2:2 z Hutnikiem Kraków (dwa gole Leszka Bielińskiego) i w konsekwencji pierwsze miejsce w grupie.
- Do półfinałowego turnieju przygotowywaliśmy się na krótkim zgrupowaniu w Kartuzach. Hotelik malutki, ale z dostępem do pełnowymiarowego boiska, gdzie doskonaliliśmy grę w formacjach, stałe fragmenty, sporo teorii, zagraliśmy sparing z Cartusią, był też czas na skorzystanie z uroków pobliskich jezior. - dodał trener Lech Strembski. - Nie traktowano nas poważnie. Lekceważono i szydzono. Każda ekipa ubrana w dresy klubowe, a my… “cywilki”. Jeden w dżinsach, inny w dresach. Ktoś w koszulce, inny w swetrze. Było nam wstyd, ale kompleksy schowaliśmy w kieszenie tych dżinsów i na boisku udowodniliśm, o co chodziło w tej zabawie - z uśmiechem wspomina trener.
Finał
Często mecze finałowe pod względem przyjemności to brak fajerwerków. W tym przypadku było zupełnie inaczej. W wielkim finale Olimpia zagrała z Górnikiem Zabrze. - W jednej z relacji pomeczowej stwierdzono, że awans uzyskaliśmy dzięki wątpliwym rzutom karnym podyktowany w ostatnim meczu z Hutnikiem i że sprzyjał nam sędzia z Gdańska. Ewidentnie nadal bagatelizowano nasz sukces. Dodam, że arbiter mógł podyktować trzecią jedenastkę, która ewidentnie się nam należała. Na finał zapracowaliśmy czysto piłkarsko - wspomina Lech Strembski.
Pierwszy mecz rozegrano w Zabrzu, 15 lipca 1989 r. Olimpia zagrała zbyt usztywniona. Górnik dominował i wygrał przekonywująco aż 5:0. - Przed meczem wysluchalem różnych podpowiedzi. Nie mieliśmy żadnego rozeznania co do gry Górnika. Pamiętam, że upierałem się przy ofensywnym ustawieniu. Rozsądek nakazywała głęboką defensywę, tym bardziej że graliśmy w Zabrzu. Kontrowersją było ustawienie Marka Kwiatkowskiego na lewej obronie, którego asekurował Andrzej Nowogrodzki. Ten element nie był jednak wytrenowany i sądzę, że wprowadziłem swoimi decyzjami trochę bałaganu - ze skruchą opowiadał Lech Strembski.
Rewanż przypadł na 22 lipca 1989 r. Ok. 3. tysięcy kibiców nie liczyło na cud, ale po 22 minutach pojawiła się nadzieja. Konsternacja po stronie zabrzan. Katowicki „Dziennik Zachodni” relacjonował: „W 4 minucie napastnik Olimpii Jacek Ptak po akcji Marka Kwiatkowskiego przejął piłkę i w zamieszaniu podbramkowym zdobył gola. To jeszcze bardziej zmobilizowało gospodarzy. Nie schodząc prawie z połowy Górnika jakby uskrzydleni parli do przodu. W 12. minucie Marek Kwiatkowski zdecydował się na indywidualny rajd, strzelił ostro z bliskiej odległości, bramkarz Górnika Michał Stebnicki zdołał wybić piłkę, ale ta wróciła do Kwiatkowskiego, który minął obrońców zabrzan i zdezorientowanego bramkarza zdobywając dla Olimpii drugiego gola. Szał radości na trybunach i mimo wszystko pewne oznaki zdenerwowania w obozie gości”.
- Mieliśmy jeszcze stuprocentową sytuację na 3:0. Teraz modne jest określenie, że decydują detale, na pewno to prawda, ale pozostało gdybanie, jednak nie ulega wątpliwości, że Górnik był po prostu lepszy. - dodaje trener Strembski.
Sprawdziło się powiedzenie o mszczących się niewykorzystanych sytuacjach. Zamiast 3:0, zrobiło się 2:3. Potem wyrównał Kwiatkowski, ale jeszcze przed przerwą trafił Bałuszyński. W drugiej połowie dwukrotnie Agafon dla Górnika, a wynik na 4:6 ustalił Ptak.
- Pomimo porażki na A8 napływały słowa z gratulacjami. Pamiętam, że zadzwonił m.in. były trener drużyny seniorskiej Eugeniusz Różański. Praktycznie wszyscy kibice, którzy odwiedzili stadion podczas rewanżu, zostali po meczu i długo nas oklaskiwali. Czułem szczere gratulacje od Krzysztofa Łupińskiego, Andrzeja Zająca i mojego taty (Bogusław Strembski wieloletni i honorowy prezes ZKS Olimpia Elbląg - dop. qba) - dodaje trener wicemistrzów Polski.
Historia zatoczyła koło
Mija 30 lat, a Olimpia nie zbliżyła się do tamtego osiągnięcia. Wicemistrzostwo Polski potwierdza tezę, że droga do sukcesu zawsze wiąże się z ciężką pracą.
W roku 2015 Olimpia wprowadziła rewolucję. Postawiono na autorski system, wciąż ewoluujący, ale przynoszący pierwsze efekty w postaci awansów do CLJ czy rozwój konkretnych zawodników. Niedawno postanowiono, że trener Strembski będzie się zajmował wyławianiem zdolnych chłopców z regionu, tak jak to zrobił 30 lat temu. Rozwój oparty na pasji, profesjonalizmie i doświadczeniu, podparty konkretnym planem, z eliminacją błędów ma rozwijać akademię, doprowadzając drużyny do CLJ, a także pomóc rozwoju zawodników dla potrzeb pierwszej drużyny. Miejmy nadzieję, że za 30 lat będziemy mogli wspominać inne sukcesy Olimpii Elbląg.
15 lipca 1989 r.
Górnik Zabrze - Olimpia Elbląg 5:0 (3:0)
Talik - Wroński, A. Misarko, Kwiatkowski, Łukasik, Nowogrodzki, D. Misarko (50’ Erber), Bieliński, W. Łojek (65’ Sieńczak), Ptak (65’ M. Grudziński), Brac
22 lipca 1989 r.
Olimpia Elbląg - Górnik Zabrze 4:6 (3:4)
Ptak 3, Kwiatkowski
Talik - Sieńczak (35’ Wroński), A. Misarko, Erber (41’ Łukasik), Nowogrodzki, Zatówka, Bieliński, W. Łojek (70’ M. Grudziński), Ptak, Brac, Kwiatkowski
Skład wicemistrzów Polski:
Lech Strembski - I trener, Bogusław Kołodziejski - II trener, Lech Rakoczy - kierownik, Leszek Bieliński; Jarosław Talik, Sławomir Erber, Andrzej Misarko, Grzegorz Łukasik, Andrzej Nowogrodzki, Dariusz Misarko, Wojciech Łojek, Marek Kwiatkowski, Adam Brac, Jacek Ptak, Marek Grudziński, Mariusz Wroński, Marcin Zatówka, Mariusz Malinowski, Sławomir Topiłko, Piotr Sieńczak, Robert Czurakowski
Patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl
Talik i Łukasik byli najmłodszymi w drużynie Olimpii. Co jeszcze ciekawsze obaj urodzili się w sierpniu, zatem w momencie zdobywania wicemistrzostwa nie mieli jeszcze 16 lat. Od kolegów byli młodsi o trzy lata.
“Reprezentacja województwa”
Wiele klubów do dziś nie jest przekonanych, że warto inwestować w skauting. Obecnie bliższym rzeczywistości będzie określenie o “siatce menadżerów”. Wówczas praca trenera Strembskiego i jego asystenta Bogusława Kołodziejskiego opierała się na skrupulatnej penetracji rynku. Wspominamy czasy kiedy nie istniał InStat, Transfermarkt, czy YouTube, zatem należało wyszukiwać perełek po osobistych obserwacjach i podróżach na różne stadiony.
Tym samym o sile drużyny nie decydowali tylko elblążanie. Z Nogatu Malbork pozyskano Dariusza i Andrzeja Misarko, Grzegorza Łukasika oraz Mariusza Wrońskiego. Z Żuław Nowy Dwór Gdański przeszedł Jarosław Talik i Adam Braca, z Powiśla Dzierzgoń: Sławomir Erber i Andrzej Nowogrodzki, z Gromu Nowy Staw: Marek Kwiatkowski, a z Zatoki Braniewo: Jacek Ptak.
- Ściągaliśmy najlepszych chłopaków z ówczesnego województwa elbląskiego, żeby stworzyć na tyle silną drużynę, by móc z powodzeniem rywalizować w makroregionie Pomorze, czyli lidze pięciu województw: gdańskiego, słupskiego, elbląskiego, toruńskiego i bydgoskiego. - przypomina trener Strembski, dodając: - Oczywiście, ważna była umiejętność poprowadzenia drużyny. Zastosowaliśmy na przykład takie nowatorskie rozwiązanie, na ówczesne czasy, że zimą graliśmy sparingi tylko z seniorami - opowiada Lech Strembski.
“Bobo” Kaczmarek szczerze pogratulował
"Nie potrzebuję w klubie piłkarzy i ich menedżerów, którzy doją klub jak tę krowę z reklamy Milki" - to jeden z wielu cytatów barwnego trenera Bogusława Kaczmarka, znanego kibicom w całym kraju, asystenta Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski. W 1989 roku prowadził juniorów Lechii Gdańsk, markę znaną i niezwykle wymagającą.
18 czerwca 1989 r. Olimpia grała na starym stadionie Lechii przy ul. Traugutta. Końcówka sezonu była niezwykle ciekawa. W przedostatniej kolejce Olimpia niespodziewanie zremisowała z Jantarem Ustka, ale Lechia wygrała z Zawiszą Bydgoszcz. W tabeli żółto-biało-niebiescy nadal liderowali, Zawisza był drugi. Żeby marzyć o mistrzostwie, niezbędna była wygrana w Gdańsku. - Graliśmy fantastycznie, prezentowaliśmy dyspozycję nieosiągalną dla przeciwnika. Czuliśmy się nabuzowani i wychodziło mam niemal wszystko. Wygraliśmy 4:1, a po meczu sportową klasę docenili przeciwnicy i trener Kaczmarek, którzy pogratulowali i przyznali, że są pod wrażeniem naszego występu - zrelacjonował trener Strembski.
Wygrana liga makroregionu była przepustką do rywalizacji z pozostałymi siedmioma najlepszymi drużynami w Polsce. Nadchodziły półfinały.
“Kolorowe ogórki”
Zespoły podzielono na dwie grupy: “warszawską” i “radomską”. Na inaugurację mecz z gospodarzami Drukarzem Warszawa wygrany 1:0 (Wojciech Łojek). W drugim spotkaniu wygrana z Zagłębiem Lubin 2:1 po bramkach Dariusza Misarko i Marka Kwiatkowskiego. W ostatnim meczu remis 2:2 z Hutnikiem Kraków (dwa gole Leszka Bielińskiego) i w konsekwencji pierwsze miejsce w grupie.
- Do półfinałowego turnieju przygotowywaliśmy się na krótkim zgrupowaniu w Kartuzach. Hotelik malutki, ale z dostępem do pełnowymiarowego boiska, gdzie doskonaliliśmy grę w formacjach, stałe fragmenty, sporo teorii, zagraliśmy sparing z Cartusią, był też czas na skorzystanie z uroków pobliskich jezior. - dodał trener Lech Strembski. - Nie traktowano nas poważnie. Lekceważono i szydzono. Każda ekipa ubrana w dresy klubowe, a my… “cywilki”. Jeden w dżinsach, inny w dresach. Ktoś w koszulce, inny w swetrze. Było nam wstyd, ale kompleksy schowaliśmy w kieszenie tych dżinsów i na boisku udowodniliśm, o co chodziło w tej zabawie - z uśmiechem wspomina trener.
Finał
Często mecze finałowe pod względem przyjemności to brak fajerwerków. W tym przypadku było zupełnie inaczej. W wielkim finale Olimpia zagrała z Górnikiem Zabrze. - W jednej z relacji pomeczowej stwierdzono, że awans uzyskaliśmy dzięki wątpliwym rzutom karnym podyktowany w ostatnim meczu z Hutnikiem i że sprzyjał nam sędzia z Gdańska. Ewidentnie nadal bagatelizowano nasz sukces. Dodam, że arbiter mógł podyktować trzecią jedenastkę, która ewidentnie się nam należała. Na finał zapracowaliśmy czysto piłkarsko - wspomina Lech Strembski.
Pierwszy mecz rozegrano w Zabrzu, 15 lipca 1989 r. Olimpia zagrała zbyt usztywniona. Górnik dominował i wygrał przekonywująco aż 5:0. - Przed meczem wysluchalem różnych podpowiedzi. Nie mieliśmy żadnego rozeznania co do gry Górnika. Pamiętam, że upierałem się przy ofensywnym ustawieniu. Rozsądek nakazywała głęboką defensywę, tym bardziej że graliśmy w Zabrzu. Kontrowersją było ustawienie Marka Kwiatkowskiego na lewej obronie, którego asekurował Andrzej Nowogrodzki. Ten element nie był jednak wytrenowany i sądzę, że wprowadziłem swoimi decyzjami trochę bałaganu - ze skruchą opowiadał Lech Strembski.
Rewanż przypadł na 22 lipca 1989 r. Ok. 3. tysięcy kibiców nie liczyło na cud, ale po 22 minutach pojawiła się nadzieja. Konsternacja po stronie zabrzan. Katowicki „Dziennik Zachodni” relacjonował: „W 4 minucie napastnik Olimpii Jacek Ptak po akcji Marka Kwiatkowskiego przejął piłkę i w zamieszaniu podbramkowym zdobył gola. To jeszcze bardziej zmobilizowało gospodarzy. Nie schodząc prawie z połowy Górnika jakby uskrzydleni parli do przodu. W 12. minucie Marek Kwiatkowski zdecydował się na indywidualny rajd, strzelił ostro z bliskiej odległości, bramkarz Górnika Michał Stebnicki zdołał wybić piłkę, ale ta wróciła do Kwiatkowskiego, który minął obrońców zabrzan i zdezorientowanego bramkarza zdobywając dla Olimpii drugiego gola. Szał radości na trybunach i mimo wszystko pewne oznaki zdenerwowania w obozie gości”.
- Mieliśmy jeszcze stuprocentową sytuację na 3:0. Teraz modne jest określenie, że decydują detale, na pewno to prawda, ale pozostało gdybanie, jednak nie ulega wątpliwości, że Górnik był po prostu lepszy. - dodaje trener Strembski.
Sprawdziło się powiedzenie o mszczących się niewykorzystanych sytuacjach. Zamiast 3:0, zrobiło się 2:3. Potem wyrównał Kwiatkowski, ale jeszcze przed przerwą trafił Bałuszyński. W drugiej połowie dwukrotnie Agafon dla Górnika, a wynik na 4:6 ustalił Ptak.
- Pomimo porażki na A8 napływały słowa z gratulacjami. Pamiętam, że zadzwonił m.in. były trener drużyny seniorskiej Eugeniusz Różański. Praktycznie wszyscy kibice, którzy odwiedzili stadion podczas rewanżu, zostali po meczu i długo nas oklaskiwali. Czułem szczere gratulacje od Krzysztofa Łupińskiego, Andrzeja Zająca i mojego taty (Bogusław Strembski wieloletni i honorowy prezes ZKS Olimpia Elbląg - dop. qba) - dodaje trener wicemistrzów Polski.
Historia zatoczyła koło
Mija 30 lat, a Olimpia nie zbliżyła się do tamtego osiągnięcia. Wicemistrzostwo Polski potwierdza tezę, że droga do sukcesu zawsze wiąże się z ciężką pracą.
W roku 2015 Olimpia wprowadziła rewolucję. Postawiono na autorski system, wciąż ewoluujący, ale przynoszący pierwsze efekty w postaci awansów do CLJ czy rozwój konkretnych zawodników. Niedawno postanowiono, że trener Strembski będzie się zajmował wyławianiem zdolnych chłopców z regionu, tak jak to zrobił 30 lat temu. Rozwój oparty na pasji, profesjonalizmie i doświadczeniu, podparty konkretnym planem, z eliminacją błędów ma rozwijać akademię, doprowadzając drużyny do CLJ, a także pomóc rozwoju zawodników dla potrzeb pierwszej drużyny. Miejmy nadzieję, że za 30 lat będziemy mogli wspominać inne sukcesy Olimpii Elbląg.
15 lipca 1989 r.
Górnik Zabrze - Olimpia Elbląg 5:0 (3:0)
Talik - Wroński, A. Misarko, Kwiatkowski, Łukasik, Nowogrodzki, D. Misarko (50’ Erber), Bieliński, W. Łojek (65’ Sieńczak), Ptak (65’ M. Grudziński), Brac
22 lipca 1989 r.
Olimpia Elbląg - Górnik Zabrze 4:6 (3:4)
Ptak 3, Kwiatkowski
Talik - Sieńczak (35’ Wroński), A. Misarko, Erber (41’ Łukasik), Nowogrodzki, Zatówka, Bieliński, W. Łojek (70’ M. Grudziński), Ptak, Brac, Kwiatkowski
Skład wicemistrzów Polski:
Lech Strembski - I trener, Bogusław Kołodziejski - II trener, Lech Rakoczy - kierownik, Leszek Bieliński; Jarosław Talik, Sławomir Erber, Andrzej Misarko, Grzegorz Łukasik, Andrzej Nowogrodzki, Dariusz Misarko, Wojciech Łojek, Marek Kwiatkowski, Adam Brac, Jacek Ptak, Marek Grudziński, Mariusz Wroński, Marcin Zatówka, Mariusz Malinowski, Sławomir Topiłko, Piotr Sieńczak, Robert Czurakowski
Patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl
qba