
Ja, kot szarobury z kitą zadartą do góry, z myślą zapytania proszę o pozwolenie posprzątania - taką poezję recytowało młode wojsko w 13. Pułku Przeciwlotniczym w Elblągu. Pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku w elbląskiej jednostce służył Jan Kuśmierek. Były przeciwlotnik szuka teraz pamiątek związanych z nieistniejącą już jednostką.
Były takie czasy (jeszcze nie tak dawno), kiedy do wojska szli wszyscy (no, prawie wszyscy) mężczyźni w odpowiednim wieku. Były też takie czasy, kiedy w Elblągu wojska było co niemiara. Jedną z jednostek stacjonujących w naszym mieście był 13. Pułk Przeciwlotniczy. To właśnie do trzeciej baterii ogniowej pod dowództwo porucznika Mariana Roszmana trafił jesienią 1985 r. Jan Kuśmierek ze Szczecina. - Nie unikałem służby, natomiast obawiałem się ze to będzie stracony czas – mówi po latach Jan Kuśmierek.
Pierwsze miesiące były ciężkie: nowe środowisko, nowe obowiązki. Nowy żołnierz trafił do działonu obsługującego armatę przeciwlotniczą S – 60. Była to armata strzelająca pociskami kalibru 57 mm, obsługiwana przez działon lub automatycznie przez wóz transmisyjny, ciągnięta przez ciężarówkę. Janowi Kuśmierkowi przypadła funkcja celownikowego.
- Zapamiętałem ciekawą tablicę nad bramą „Witamy Was-Mamy Was”. Potem na korytarzu czekanie w długiej kolejce na przydział mobilizacyjny do sekcji kierowca, obsługa działa, łączność etc. Po wydaniu umundurowania koszarowego (moro) przypisano po nazwiskach do baterii ogniowych – wspomina były żołnierz 13. pułku.
Potem przyszedł czas na szkolenie. - Bywało ciężko: tzw. "małpi gaj" czyli ścieżka ćwiczeń na przyrządach, czołganie skoki, podskoki, pady, umiejętne upadanie, wciąganie na linie – mówi Jan Kuśmierek.
Standardowy dzień żołnierza w koszarach przy ulicy Armii Czerwonej (obecnie ul. Królewiecka), gdzie służył Jan Kuśmierek zaczynał się od pobudki o szóstej rano. Potem toaleta poranna, sprzątanie i śniadanie. Do 14.30 trwało szkolenie wojskowe, obiad i kadra szła do domu. A na jednostce trwała „fala”.
- Wieczne pobudki po nocach i nadterminowe, regulaminowe ponoć, sprzątanie korytarza, WC, gabinetów szefa i dowódcy skrobanie kafelków żyletką "czyszczenie" muszli WC szczoteczką do zębów, pastowanie tzw. brudników czyli bocznych czarnych części kafelków korytarza, robienie herbaty starszym służbą, mówienie wierszyków starszym służbą pochwalanie ich na ich "rozkaz" robienie znacznych ilości pompek – wspomina były żołnierz 13. pułku.
Życie młodego żołnierza łatwe nie było. „Kocenie” trwało sześć miesięcy i kończyło się tzw. obcinką.
- Ok godz 20-21.00 na kompanii zbierają się młodzi rocznikiem chcący (nie było konieczności) obciąć kitę. Stare wojsko uderza raczej mocno namoczonymi pasami parcianymi w tyłek młodego żołnierza i to dość sporo było uderzeń. Po czym ciągną po ryflowanej posadzce korytarza skręcając do łaźni i wrzucają do koryta umywalkowego aby "ostudzić" i to koniec – wspomina Jan Kuśmierek. - Bywało że na koniec mówiło się „Dziękuje starej fali co kitę ucięła i w karczycho dobrze wali”.
Nowych młodych żołnierzy mogli kocić wicerezerwiści – żołnierze po roku służby. Mieli też nieformalne przywileje polegające np. na możliwości leżenia na łóżku w ciągu dnia. „Wszystko” mogli dopiero „prawdziwi” rezerwiści – ci którym do końca służby zostało pół roku.
Wojskowy dzień kończył się capstrzykiem o 22. Wcześniej „żelaznym punktem” dnia było oglądanie Dziennika Telewizyjnego o 19.30. - Zawsze w pozycji siedzącej na krześle nogi złączone jak kobiety (to męka dla mężczyzny) i ręce na kolanach – wspomina Jan Kuśmierek.
Pewnym urozmaiceniem służby wojskowej były wyjazdy na poligony. - To był fajny okres: w pełni luz, starsi nie czepiali młodych, każdy był sobie kolegą. Jedzenie fantastyczne, mega duże porcje. Zimą, gdy byłem było minus 32 stopnie nad morzem w Wicko-Morskie – wspomina były żołnierz.
Służba wojskowa Jana Kuśmierka nie była jednak typowa. Już po trzech miesiącach żołnierz wygrał konkurs „Szukamy młodych talentów” i został... perkusistą w zespole wojskowym. - Graliśmy głównie pop i biesiadę oraz muzykę weselną. W kasynach wojskowych, na ich weselach, na zabawach, wieczorkach, także dzieciom i seniorom. Skład amatorski, ale dawaliśmy radę. Graliśmy główne covery: „O Ela” Chłopców z placu broni, „Zaopiekuj się mną” Rezerwatu, „Karuzelę” Bajmu i co tam podpadło – wspomina perkusista.
Przejście do zespołu muzycznego oznaczało też zwolnienie z większości zajęć wojskowych, oznaczało to np. koniec wyjazdów na poligony. Sześć miesięcy przed końcem zasadniczej służby wojskowej Jana Kuśmierka rozwiązano oddział armat S – 60 i żołnierz trafił do... plutonu ochrony i regulacji ruchem. W 1987 roku wyszedł do cywila.
31 grudnia 2011 r. 13. Elbląski Pułk Przeciwlotniczy został rozformowany. Po jednostce został tylko 2 Elbląski Dywizjon Przeciwlotniczy i wspomnienia żołnierzy. - Wspaniałe wspomnienia, zawsze najciekawsze, najlepsze, zapomina się o "katowaniu i poniżaniu" na unitarce. Wojsko to był dla mnie najpiękniejszy czas: grałem dla innych i innym przynosiłem radość – wspomina Jan Kuśmierek, który szuka pamiątek po nieistniejącej już jednostce. Osoby, które chcą pomóc panu Janowi, proszone są o kontakt mailowy.
Pierwsze miesiące były ciężkie: nowe środowisko, nowe obowiązki. Nowy żołnierz trafił do działonu obsługującego armatę przeciwlotniczą S – 60. Była to armata strzelająca pociskami kalibru 57 mm, obsługiwana przez działon lub automatycznie przez wóz transmisyjny, ciągnięta przez ciężarówkę. Janowi Kuśmierkowi przypadła funkcja celownikowego.
- Zapamiętałem ciekawą tablicę nad bramą „Witamy Was-Mamy Was”. Potem na korytarzu czekanie w długiej kolejce na przydział mobilizacyjny do sekcji kierowca, obsługa działa, łączność etc. Po wydaniu umundurowania koszarowego (moro) przypisano po nazwiskach do baterii ogniowych – wspomina były żołnierz 13. pułku.
Potem przyszedł czas na szkolenie. - Bywało ciężko: tzw. "małpi gaj" czyli ścieżka ćwiczeń na przyrządach, czołganie skoki, podskoki, pady, umiejętne upadanie, wciąganie na linie – mówi Jan Kuśmierek.
Standardowy dzień żołnierza w koszarach przy ulicy Armii Czerwonej (obecnie ul. Królewiecka), gdzie służył Jan Kuśmierek zaczynał się od pobudki o szóstej rano. Potem toaleta poranna, sprzątanie i śniadanie. Do 14.30 trwało szkolenie wojskowe, obiad i kadra szła do domu. A na jednostce trwała „fala”.
- Wieczne pobudki po nocach i nadterminowe, regulaminowe ponoć, sprzątanie korytarza, WC, gabinetów szefa i dowódcy skrobanie kafelków żyletką "czyszczenie" muszli WC szczoteczką do zębów, pastowanie tzw. brudników czyli bocznych czarnych części kafelków korytarza, robienie herbaty starszym służbą, mówienie wierszyków starszym służbą pochwalanie ich na ich "rozkaz" robienie znacznych ilości pompek – wspomina były żołnierz 13. pułku.
Życie młodego żołnierza łatwe nie było. „Kocenie” trwało sześć miesięcy i kończyło się tzw. obcinką.
- Ok godz 20-21.00 na kompanii zbierają się młodzi rocznikiem chcący (nie było konieczności) obciąć kitę. Stare wojsko uderza raczej mocno namoczonymi pasami parcianymi w tyłek młodego żołnierza i to dość sporo było uderzeń. Po czym ciągną po ryflowanej posadzce korytarza skręcając do łaźni i wrzucają do koryta umywalkowego aby "ostudzić" i to koniec – wspomina Jan Kuśmierek. - Bywało że na koniec mówiło się „Dziękuje starej fali co kitę ucięła i w karczycho dobrze wali”.
Nowych młodych żołnierzy mogli kocić wicerezerwiści – żołnierze po roku służby. Mieli też nieformalne przywileje polegające np. na możliwości leżenia na łóżku w ciągu dnia. „Wszystko” mogli dopiero „prawdziwi” rezerwiści – ci którym do końca służby zostało pół roku.
Wojskowy dzień kończył się capstrzykiem o 22. Wcześniej „żelaznym punktem” dnia było oglądanie Dziennika Telewizyjnego o 19.30. - Zawsze w pozycji siedzącej na krześle nogi złączone jak kobiety (to męka dla mężczyzny) i ręce na kolanach – wspomina Jan Kuśmierek.
Pewnym urozmaiceniem służby wojskowej były wyjazdy na poligony. - To był fajny okres: w pełni luz, starsi nie czepiali młodych, każdy był sobie kolegą. Jedzenie fantastyczne, mega duże porcje. Zimą, gdy byłem było minus 32 stopnie nad morzem w Wicko-Morskie – wspomina były żołnierz.
Służba wojskowa Jana Kuśmierka nie była jednak typowa. Już po trzech miesiącach żołnierz wygrał konkurs „Szukamy młodych talentów” i został... perkusistą w zespole wojskowym. - Graliśmy głównie pop i biesiadę oraz muzykę weselną. W kasynach wojskowych, na ich weselach, na zabawach, wieczorkach, także dzieciom i seniorom. Skład amatorski, ale dawaliśmy radę. Graliśmy główne covery: „O Ela” Chłopców z placu broni, „Zaopiekuj się mną” Rezerwatu, „Karuzelę” Bajmu i co tam podpadło – wspomina perkusista.
Przejście do zespołu muzycznego oznaczało też zwolnienie z większości zajęć wojskowych, oznaczało to np. koniec wyjazdów na poligony. Sześć miesięcy przed końcem zasadniczej służby wojskowej Jana Kuśmierka rozwiązano oddział armat S – 60 i żołnierz trafił do... plutonu ochrony i regulacji ruchem. W 1987 roku wyszedł do cywila.
31 grudnia 2011 r. 13. Elbląski Pułk Przeciwlotniczy został rozformowany. Po jednostce został tylko 2 Elbląski Dywizjon Przeciwlotniczy i wspomnienia żołnierzy. - Wspaniałe wspomnienia, zawsze najciekawsze, najlepsze, zapomina się o "katowaniu i poniżaniu" na unitarce. Wojsko to był dla mnie najpiękniejszy czas: grałem dla innych i innym przynosiłem radość – wspomina Jan Kuśmierek, który szuka pamiątek po nieistniejącej już jednostce. Osoby, które chcą pomóc panu Janowi, proszone są o kontakt mailowy.
Sebastian Malicki