
Najpierw torebki, portfele, telefony komórkowe trafiły pod klucz. Dalej kontrola osobista i wizyta w magazynie odzieży. A dalej? Cóż, prosto do celi, niedużej, z żelaznym łóżkiem piętrowym i małym oknem. I współlokatorem, którego z czasem nie da się lubić. Trzaska zamek i zasuwy w drzwiach. Stąd będą mogli wyjść tylko na spacerniak, pod prysznic, a za dobre sprawowanie, kto wie, może i do świetlicy albo na widzenie z bliskimi. Nic złego nie zrobili, a i tak trafili za kraty. Na szczęście tylko na trzy godziny.
Zaczęło się "na bramce". Wszystkie metalowe przedmioty należało wyjąć z kieszeni, a rzeczy osobiste oddać do depozytu. Szczególny nacisk kładzie się tu na telefony komórkowe oraz nośniki pamięci. Wszystko idzie pod klucz.
Dalej poczekalnia.
- Tu trafiają dorośli mężczyźni - tymczasowo aresztowani oraz skazani – wyjaśniał mł. chor. Tomasz Czaplicki.
Dalej sala widzeń. Tu można porozmawiać siedząc twarzą w twarz z osobą bliską. Tu przychodzą matki z dziećmi więc jest też miejsce do zabawy dla najmłodszych. Jednak takie widzenie, gdy siedzi się przy jednym stole, to przywilej. Mniej komfortowy kontakt to "rozmowa przez szybę", przez telefon, której przysłuchuje się funkcjonariusz służby więziennej. - To niezbyt fajne, nie można się dotknąć, a nawet swobodnie porozmawiać – przyznali uczniowie.
Dalej pokój kontroli osobistej.
- Tu osadzony sprawdzany jest od czubka głowy aż po stopy - kontynuował mł. chor. Czaplicki. - Czy nie chowa czegoś pod językiem, między palcami, czy nie ma "wszywki" pod skórą, sprawdzana jest też odzież, nawet szlufki od spodni. Wszystko po to, by zapobiec wniesieniu na teren aresztu np. narkotyków.
Dalej jest dział ewidencji i przychodzi czas na higienę osobistą.
- A z tą jest różnie – przyznał mł. chor. Tomasz Czaplicki. - Trafiają do nas panowie np. ze śmietników, tacy, którzy koczują w różnych miejscach, konieczny jest więc – po pierwsze – prysznic. Po drugie, bada ich lekarz i decyduje, czy konieczne są inne zabiegi, bo np. pan ma wszy lub choroby skóry. Wówczas ubrania również są wymieniane. Następnie osadzony trafia do celi przejściowej. Maksymalnie może w niej spędzić 14 dni.
W celi
Idziemy dalej. Na młodych wrażenie robi cela zabezpieczająca. Nieduża, z gołą podłogą, obok łóżko z pasami.
- Ta cela traktowana jest jako środek przymusu bezpośredniego – mówił do nieco zaskoczonych uczniów mł. chor. Czaplicki. - Można tu trafić, jeśli zagraża się sobie, innym osadzonym, nie wykonuje poleceń funkcjonariuszy. Cela jest rzadko używana – przyznał – trzeba naprawdę "bardzo chcieć" się tu znaleźć. Ale jeśli już się tu trafi, by przemyśleć swoje zachowanie, to na osadzonego "oko" ma kamera monitoringu, jeśli jest konieczność można go przypiąć pasami do łóżka bądź skuć. W zależności od potrzeb osadzonego odwiedza terapeuta lub wychowawca.
Cela zwykła. No, luksusów tu nie ma - zauważyła młodzież. Nieduże pomieszczenie z niedużym, zakratowanym oknem, łóżkiem piętrowym, stolikiem. W niektórych jest telewizor, bo taki sprzęt osadzeni posiadać mogą – jeśli zasłużą i jeśli rodzina im go dostarczy.
Spacerniak. Ten, na który wchodzimy, również nieduży. Jak przyznają funkcjonariusze, w kółko może tu chodzić maksymalnie 20 osób. Tu również można palić papierosy. Idziemy po schodach w górę. Na korytarzu unosi się zapach przygotowywanego obiadu. Osadzeni sami gotują, podobno nawet smacznie, dostosowując się do diet – można zjeść posiłek bezmięsny, jest też coś dla cukrzyków.
Dalej świetlica, w której odbywają się zajęcia kulturalne. Tu można poczytać prasę, zagrać w tenisa stołowego, obejrzeć telewizję. Tu również odbywają się spektakle teatralne czy pogadanki. A taką przygotował dla uczniów mjr Artur Buyko. Mówił m.in. o tym, że areszt to nie hotel, nie ma tu wygód "z gwiazdkami", życie toczy się w 2-, 3-, 4-, a nawet 9-osobowych celach, do których kwaterowani są mężczyźni według określonych zasad. - Palący do palących, osobno młodociani, a także ci, którzy trafiają tu po raz pierwszy i recydywa – wyjaśniał. - Nie może ten, który nie zapłacił mandatu siedzieć razem z zabójcą. Osadzeni dobierani są również pod względem osobowości – kontynuował wychowawca z 20-letni stażem w pracy w więziennictwie. - Ale wiadomo, w warunkach izolacji może być potem różnie.
To nie "highlife"
- Areszt śledczy to nie serial "Detektywi", to pozbawienie wolności i ograniczone pole manewru – dodała kom. Alina Zając z KMP w Elblągu. - To nie jest "highlife". Obowiązuje regulamin, to konieczność podporządkowania się. Poza tym, nie będziecie tu chodzić w markowych ciuchach czy w ulubionych bluzach z kapturem. Obowiązują uniformy, no, za dobre sprawowanie na widzenie można wyjść w swoich ubraniach - dodała.
- Życie zaczyna się o godzinie 6 rano, apelem – mówił mjr Buyko. - W międzyczasie osadzeni wykonują prace na terenie aresztu, sami przygotowują posiłki. Niektórzy biorą też udział w terapii, bo mamy oddział dla uzależnionych.

Cisza nocna obowiązuje od godz. 22. Gasną światła, cele zamykane są na głucho. Na dwie zasuwy i na zamek. Nie ma możliwości otworzenia ich od wewnątrz. Nie oznacza to jednak spokojnego snu. W każdej chwili osadzeni mogą być poddani kontroli – gdy zajdzie podejrzenie, ale również prewencyjnie.
- Nie wszystkie miejsca w budynku są bowiem monitorowane więc trzeba być czujnym – mówili funkcjonariusze.
W areszcie obowiązuje system kar i nagród.
- Za dobre sprawowanie można uzyskać dodatkowe lub dłuższe widzenie, z kolei za złe można zostać pozbawionym paczki od rodziny, można trafić do celi izolacyjnej - wskazywał mjr Buyko. Przyznał też, że wychowawca w areszcie jest jak matka, spowiednik i terapeuta w jednym. Osadzeni zwierzają się z różnych spraw – a to rozwód, a to choroba dziecka.
- Oni są tu, ale życie na zewnątrz toczy się dalej – podkreślał.
Narkotyki to nie zabawa "w sam raz na jeden raz"
Do aresztu trafiają także osoby uzależnione np. od środków odurzających. Z nimi pracuje Katarzyna Wojtyna. Wczoraj mówiła młodzieży o narkotykach, ale i o dopalaczach. O tym, że mitem jest, że branie imprezowe, okazjonalne jest nieszkodliwe. Mitem jest również to, że od tzw. miękkich narkotyków nie można się uzależnić. Wszystkie środki tego typu wpływają na psychikę i uzależniają – mówiła terapeutka. - A pieniądze szybko się kończą – zauważyła. - Wówczas dochodzi do przestępstw.
Uczniowie ZST byli pierwsza grupą, która wzięła udział w projekcie profilaktycznym. Do wizyty w areszcie przygotowują się ich koledzy i koleżanki z innych klas, a także z innych szkół ponadgimnazjalnych.