Warsztaty taneczne, dla dzieci i dorosłych, oparte na muzyce tradycyjnej i dawnych zabawach. Do tego etnoilustracje stworzone przez mieszkańców miasta i nie tylko. A na finał potańcówka z wodzirejem, która odbyła się na dziedzińcu Galerii El. Atrakcją sobotniego (1 września) wieczoru, który był zwieńczeniem projektu "Historia Muzyką Pisana", były nie tylko tańce ludowe, ale i muzyka grana na żywo. Zobacz więcej zdjęć.
- Zajmując się działaniami kulturalnymi szukam inspiracji, sprawdzam, co się dzieje w Polsce i za granicą. Zauważyłam, że ludzie bawią się i wspólnie śpiewają, właśnie w stylu ludowym. Chciałam pokazać elblążanom, że u nas też tak można – mówiła Urszula Zajko - Olejniczak z CSE Światowid, pomysłodawczyni oraz koordynatorka projektu.
Podczas potańcówki wystąpiły kapele współczesnego pokolenia, specjalizujące się w muzyce tradycyjnej i ludowej: Czarne Motyle z Warszawy, Kapela Niwińskich z Mińska Mazowieckiego oraz Kapela Mażurki z Kajn.
Tę ostatnią współtworzy Maciej Żurek, skrzypek oraz socjolog, badacz oraz praktyk polskiej muzyki tradycyjnej, lider stowarzyszenia Tratwa z Olsztyna.
- Uczyłem się grania u Jana Gacy z Przystałowic Małych. To słynny skrzypek z mikroregionu Kajoków, tak mówią na miejsce położone pomiędzy Radomiem a Opocznem, na północ od Przysuchy. W 1999 r., razem z moim kolegą, zaczęliśmy szukać żywej muzyki w Polsce z takim przekonaniem, że ona niekoniecznie jeszcze istnieje. Były zespoły pieśni i tańca, folklorystyczne, folkowe, a myśmy szukali takich praktyków, którzy na wsi grali do tańca – opowiadał o swoich początkach. - Mój nauczyciel zmarł w 2013 r., ale ten proces nie został przerwany. Oprócz tego, że uczymy się grania, to przywracamy tej muzyce jej społeczną funkcję. Ona była niegdyś grana do tańca, "pod nogę", służyła wspólnym śpiewom, spotkaniom. W latach 80. to gdzieś umarło, powstała bardzo dziwna dziura. Jakby ludzie na wsi, w pogoni za nowoczesnym, o tym swoim starym graniu zapomnieli i trochę go nie chcieli, bo "niemodne i starodawne". Wspólnie z miejscowymi zaczęliśmy do tego wracać, do tradycji spotykania się na zabawach w remizie. To się udało. Polecam Wiejskie Kluby Tańca, jest takie samorodne zjawisko w centralnej w Polsce, organizowane przez koła gospodyń wiejskich i aktywnych sołtysów. Można przyjechać i wziąć udział.
Jak wyjaśnia Maciej Żurek ludzie żyjący na terenie Warmii i Mazur mają znacznie trudniej niż ci, którzy mieszkają np. w okolicach Radomia, Lublina czy na Kurpiach.
- Są to miejsca, w których zachowała się pamięć kulturowa. Tam wspólnie pamięta się stare zabawy, wystarczy przestać się wstydzić, przywołać je w pamięci i wszyscy wiedzą, co zrobić z mazurkami i oberkami. My takiej wspólnej pamięci kulturowej nie mamy, procesy historyczne nie doprowadziły do tygla kultur, raczej spowodowały zamknięcie – wyjaśniał Maciej Żurek. - Mamy trudniej, ale, jak widać, udaje się. Myślę, że jest w nas głęboko zakorzeniona potrzeba uczestniczenia w sytuacji "żywej". Chodzi już nie tylko o to, żeby oglądać koncert, ale aby brać w tym udział w sposób czynny, wspólnie śpiewać czy wziąć udział w tańcach.
Tych można się było nauczyć podczas potańcówki, ponadto każdy, kto chciał, mógł zabrać ze sobą na pamiątkę śpiewnik. Ozdobiły go prace, które powstały podczas warsztatów tworzenia etnoilustracji.
- Przyszli na nie elblążanie, ale nie tylko, w różnym wieku, od kilkulatków po osoby w wieku "60 plus" – wspominała Urszula Olejniczak. - Do poniedziałku można również oglądać wystawę etnoilustracji, umieszczoną na moście Wysokim.
Patronem medialnym wydarzenia była Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl