Jeśli uważasz, że możesz kupić w hipermarkecie każdy produkt w dowolnej ilości, jesteś w błędzie! To tylko jeden z wielu absurdów, o których zapewne… nawet nie wiesz.
Psychologia sklepu
Prawie każdemu z nas zdarza się być oszukanym podczas robienia zwykłych zakupów.
O tym, jak wiele podstępów czeka na każdego klienta w każdym dużym sklepie, przekonałem się na własnej skórze. Przykładem może być fakt, że aby kupić chleb (jeden z najpotrzebniejszych produktów), trzeba przejść przez cały budynek, by to zrobić. Zanim dojdziemy do półki z pieczywem, zobaczymy mnóstwo wystaw z promocjami i polecanymi artykułami.
Tydzień temu w jednym z naszych hipermarketów kupiłem dwa paluchy dyniowe, które były objęte promocją dnia. Na plakietce z nazwą produktu widniała cena: 1,10 zł Kiedy podszedłem do kasy, postanowiłem przypomnieć kasjerce o tej promocji. Niestety, na paragonie znalazłem nową cenę - 1,55 zł. Sprzedawczyni stwierdziła, że nie ma innych kodów, z których mogłaby skorzystać, i uznała, że muszę udać się do punktu obsługi klienta. Pomyślałem, że warto poinformować (być może nieświadomych) pracowników o pomyłce, a także odzyskać swoje pieniądze. Po kilku minutach czekania otrzymałem swoje dziewięćdziesiąt groszy. Co ciekawe, pracownica sklepu nie raczyła mnie nawet przeprosić. Po okazaniu jej swojego niezadowolenia, udało mi się „wymusić” przeprosiny.
Sytuacja ta pokazała, że zawsze trzeba sprawdzać ceny i być bardzo czujnym. Dodam, że paluchy, które kupiłem, były ostatnimi do kupienia, więc poprzedni klienci zapewne zostali oszukani. Aby było śmieszniej, w tym tygodniu ten sam sklep zapomniał położyć plakietki z ceną paluchów dyniowych. Teraz nie ma już żadnej ceny. Zresztą może to i dobrze, w końcu i tak kwota podana przez sklep różni się od tej, którą zobaczymy przy kasie. A może po prostu paluchy dyniowe będą teraz za darmo?
Cukru w Polsce mało?
Kolejną atrakcją, jaką można napotkać we wspomnianym hipermarkecie, jest limit na zakup…cukru! Zakazy takie jak niesprzedawanie alkoholu młodocianym są zrozumiałe i nie są żadną nowością. Jak wielkie zdziwienie mnie ogarnęło, kiedy czytałem ogłoszenie znajdujące się obok ogromnej sterty cukru. „Informujemy, że limit na zakup cukru wynosi 10 kg”. W punkcie obsługi klienta utwierdzono mnie w przekonaniu, że nie jest to żaden żart i naprawdę możemy kupić tylko dziesięć paczek cukru. Dlaczego? Pracownik odpowiedział, że sam nie wie, dlaczego. Można tylko pocieszyć się faktem, że jeszcze nie musimy przychodzić do sklepu z kartkami na cukier.
Miej oczy dookoła głowy!
Klienci powinni naprawdę uważać na wszystkie sztuczki marketingowe, które czyhają, jak widać, na każdym kroku. Robiąc zakupy podczas wyprzedaży, również trzeba kierować się rozsądkiem, bo często „promocje” wcale nimi nie są. Czy wielkie napisy, plakaty wywieszone na oknach sklepów zawsze są odzwierciedleniem tego, co znajdujemy na sklepowych półkach?
Życzę wszystkim wielu sił, bo umiejętne robienie zakupów to wielka sztuka, którą tylko nieliczni mogą się pochwalić. Dlaczego nie wszyscy właściciele sklepów znają przysłowie „klient - nasz pan”? Może jesteśmy naiwni, nie potrafimy egzekwować naszych praw? Może ich po prostu dobrze nie znamy?
Może jednak moje zdziwienie jest trochę… nieuzasadnione. Nie sposób zapomnieć, że jeszcze kilkanaście lat temu zwykły klient nie miał praktycznie żadnej oferty produktów i miał niewiele do powiedzenia. Jednak czasy się zmieniły i teraz warto chociaż próbować walczyć o swoje prawa!
Prawie każdemu z nas zdarza się być oszukanym podczas robienia zwykłych zakupów.
O tym, jak wiele podstępów czeka na każdego klienta w każdym dużym sklepie, przekonałem się na własnej skórze. Przykładem może być fakt, że aby kupić chleb (jeden z najpotrzebniejszych produktów), trzeba przejść przez cały budynek, by to zrobić. Zanim dojdziemy do półki z pieczywem, zobaczymy mnóstwo wystaw z promocjami i polecanymi artykułami.
Tydzień temu w jednym z naszych hipermarketów kupiłem dwa paluchy dyniowe, które były objęte promocją dnia. Na plakietce z nazwą produktu widniała cena: 1,10 zł Kiedy podszedłem do kasy, postanowiłem przypomnieć kasjerce o tej promocji. Niestety, na paragonie znalazłem nową cenę - 1,55 zł. Sprzedawczyni stwierdziła, że nie ma innych kodów, z których mogłaby skorzystać, i uznała, że muszę udać się do punktu obsługi klienta. Pomyślałem, że warto poinformować (być może nieświadomych) pracowników o pomyłce, a także odzyskać swoje pieniądze. Po kilku minutach czekania otrzymałem swoje dziewięćdziesiąt groszy. Co ciekawe, pracownica sklepu nie raczyła mnie nawet przeprosić. Po okazaniu jej swojego niezadowolenia, udało mi się „wymusić” przeprosiny.
Sytuacja ta pokazała, że zawsze trzeba sprawdzać ceny i być bardzo czujnym. Dodam, że paluchy, które kupiłem, były ostatnimi do kupienia, więc poprzedni klienci zapewne zostali oszukani. Aby było śmieszniej, w tym tygodniu ten sam sklep zapomniał położyć plakietki z ceną paluchów dyniowych. Teraz nie ma już żadnej ceny. Zresztą może to i dobrze, w końcu i tak kwota podana przez sklep różni się od tej, którą zobaczymy przy kasie. A może po prostu paluchy dyniowe będą teraz za darmo?
Cukru w Polsce mało?
Kolejną atrakcją, jaką można napotkać we wspomnianym hipermarkecie, jest limit na zakup…cukru! Zakazy takie jak niesprzedawanie alkoholu młodocianym są zrozumiałe i nie są żadną nowością. Jak wielkie zdziwienie mnie ogarnęło, kiedy czytałem ogłoszenie znajdujące się obok ogromnej sterty cukru. „Informujemy, że limit na zakup cukru wynosi 10 kg”. W punkcie obsługi klienta utwierdzono mnie w przekonaniu, że nie jest to żaden żart i naprawdę możemy kupić tylko dziesięć paczek cukru. Dlaczego? Pracownik odpowiedział, że sam nie wie, dlaczego. Można tylko pocieszyć się faktem, że jeszcze nie musimy przychodzić do sklepu z kartkami na cukier.
Miej oczy dookoła głowy!
Klienci powinni naprawdę uważać na wszystkie sztuczki marketingowe, które czyhają, jak widać, na każdym kroku. Robiąc zakupy podczas wyprzedaży, również trzeba kierować się rozsądkiem, bo często „promocje” wcale nimi nie są. Czy wielkie napisy, plakaty wywieszone na oknach sklepów zawsze są odzwierciedleniem tego, co znajdujemy na sklepowych półkach?
Życzę wszystkim wielu sił, bo umiejętne robienie zakupów to wielka sztuka, którą tylko nieliczni mogą się pochwalić. Dlaczego nie wszyscy właściciele sklepów znają przysłowie „klient - nasz pan”? Może jesteśmy naiwni, nie potrafimy egzekwować naszych praw? Może ich po prostu dobrze nie znamy?
Może jednak moje zdziwienie jest trochę… nieuzasadnione. Nie sposób zapomnieć, że jeszcze kilkanaście lat temu zwykły klient nie miał praktycznie żadnej oferty produktów i miał niewiele do powiedzenia. Jednak czasy się zmieniły i teraz warto chociaż próbować walczyć o swoje prawa!