Ostatni raz był w Elblągu w 1945 roku. Miał wtedy osiem lat, a wczoraj powrócił w swoje rodzinne strony. Z dawnego Elbląga zapamiętał niewiele, jednak myśl o powrocie do rodzinnego miasta pozostała. Po raz pierwszy od czasów wojny przekroczył próg domu swojego dzieciństwa.
Gdy zobaczył swój rodziny dom, Hans Joachim Kobusch przypomniał sobie więcej szczegółów ze swojego dzieciństwa, a my mieliśmy przyjemność towarzyszyć mu w tej sentymentalnej podróży. Po tym jak napisał do naszej redakcji list z prośbą o pomoc w odnalezieniu dawnego domu, pojechaliśmy pod wskazany adres, przesłaliśmy mu zdjęcie domu a wczoraj zawieźliśmy na ulicę Metalowców, kiedyś Dietrich-Eckart-Strasse. Nasz niemiecki gość nie krył wzruszenia, a mieszkańcy jego rodzinnego domu zdziwienia. Zaproszeni do środka, ucięliśmy z nimi krótką pogawędkę, a w mieszkaniu, jak się okazało, niewiele się zmieniło.
O jego dawnych mieszkańcach przypominały stare drewniane schody, stare poniemieckie drzwi i framugi. - Tutaj za tymi przybudówkami były pszczoły – opowiada Hans Joachim Kobusch. - Gdy chodziłem tam jako mały chłopiec, leciały do mnie. Pamiętam, że czułem je we włosach. A tam dalej za ogrodem były łąki. Zbieraliśmy tam grzyby, a niedaleko jeździł tramwaj – przypomina sobie. - A moja starsza siostra uczyła się w Elblągu na nauczycielkę. Tyle wiem.
Dziś Joachim Hans Kobusch, z zawodu pracownik administracji przedsiębiorstwa górniczego, mieszka w małej miejscowości pod Poczdamem, zupełnie sam, rok temu stracił żonę. Dzieci nie ma, rodzeństwo już nie żyje, więc obecnie nie ma żadnych krewnych. - Chyba niedługo będę musiał sprzedać swój dom i wynajmę jakieś mieszkanko lub zamieszkam w domu spokojnej starości – mówi ze smutkiem.
Do Elbląga zawitał razem z wycieczką, jutro rusza na dalsze zwiedzanie, a my pokazaliśmy mu jeszcze Bażantarnię, jadąc wzdłuż linii tramwajowej, którą z dzieciństwa również zapamiętał, ponieważ dojeżdżał tramwajem do szkoły. Jaka to była szkoła, niestety nie udało się ustalić.