10 tys. zł kosztował proces pomiędzy gminą miasto Elbląg a radnym Piotrem Opaczewskim w sprawie telewizyjnego programu „Alarm”. Sąd Apelacyjny w Gdańsku oddalił apelację samorządu. Ten wyrok prawdopodobnie zamyka sprawę programu wyemitowanego przez TVP przed wyborami samorządowymi.
Przypomnijmy: 25 października (przed II turą wyborów samorządowych) TVP 1 wyemitowała program „Alarm”, w którym zasugerowano, że wiadukt na elbląskie Zatorze jest wybudowany niezgodnie ze sztuką budowlaną.
- Robota została wykonana niezgodnie z projektem budowlanym, użyto materiałów niezgodnych z projektem. Jeżeli jest zagrożenie i ryzyko katastrofy budowlanej, ten ruch [na wiadukcie – przyp. red.] powinien zostać wstrzymany i powinna powstać bardzo szybko komisja, która te wątpliwości rozwieje – mówił wówczas Piotr Opaczewski, nowo wybrany radny w programie „Alarm”.
Między innymi za te słowa prezydent Witold Wróblewski w imieniu miasta Elbląg wytoczył radnemu proces cywilny. 25 kwietnia 2019 r. Sąd Okręgowy w Elblągu odrzucił pozew miasta.
- W ocenie sądu jeśli w ogóle mówić o naruszeniu dóbr osobistych strony powodowej, to można by mówić tylko wtedy, gdyby rozpatrywać program „Alarm” w całości. Pozwany jest tylko elementem tego programu. Mam wrażenie, że stał się w pewnym sensie narzędziem dla wyprodukowania tego programu – mówiła w ustnym uzasadnieniu sędzia Dorota Zientara w kwietniu 2019 r.
Z takim rozstrzygnięciem nie zgodził się prezydent Elbląga i wniósł apelację do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Ten, 6 września, oddalił apelację i zmienił treść zaskarżonego wyroku.
- W ten sposób, że zasądza od powódki [gminy miasto Elbląg – przyp. red.] na rzecz pozwanego [Piotra Opaczewskiego – przyp. red.] kwotę 4100 zł tytułem zwrotu kosztów procesu oraz zasądza od powódki na rzecz pozwanego kwotę 3240 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania apelacyjnego oraz 491 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania zażaleniowego - mówił dziś radny Piotr Opaczewski na konferencji prasowej. - Zasądził też na rzecz strony wygranej koszty postępowania okręgowego, co oznacza, że włącznie z kosztami, które miasto musiało zapłacić przy składaniu obu pozwów, to działanie kosztowało budżet miasta ponad 10 tys. zł.
Wyrok się już uprawomocnił i prawdopodobnie kończy spór sądowy pomiędzy prezydentem a radnym.