Ostatnio w jednym z serwisów informacyjnych tv usłyszałem, że w kolejnym polskim mieście zlikwidowano straż miejską. Generowała stosunkowo wysokie koszty, a pożytku z niej nie było wcale. Wypisz wymaluj jak w Elblągu!
Konia z rzędem temu, kto widział funkcjonariuszy tej formacji w akcji innej niż wypisywanie mandatów parkującym nieprawidłowo na Starówce! Nigdy ich nie ma tam, gdzie obecność i interwencja strażników jest nieodzowna. Pijaczki w parkach i na skwerach (często w pobliżu bawiących się dzieci) oraz na rozbabranych i nieczynnych terenach budów (vide Apolityczny Róg 1. i 3. Maja), kierowcy rozjeżdżający trawniki swoimi "uprzywilejowanymi" autami, grupy aroganckich, wulgarnych i bardzo głośnych, zanieczyszczających bramy i klatki schodowe po wyjściu z pubów osobników, indywidua niszczący mienie miejskie (a więc nasze wspólne), bazgrzący na tynkach dopiero co wyremontowanych domów, zaśmiecający i opluwający ulice Miasta mogą się czuć bezpiecznie... Nasza straż nie czuwa! Zwłaszcza w weekendy bo wówczas nie pracuje (sic!). A skoro tak, to po co utrzymywać przy życiu (i odpowiednio finansować - z naszych w końcu pieniędzy) twór, z którego Miasto, a zwłaszcza jego mieszkańcy, nie mają żadnej korzyści? Lepiej te pieniądze przeznaczyć na wzmocnienie służby prewencyjnej policji. Będzie z nich z pewnością większy pożytek...