Gdy potrzeba aborcji to taka "nowoczesna wyzwolona Polka"twierdzi, że "to jej decyzja, bo to jej dziecko"i nie musi pytać ojca o zgodę. A gdyby ta sama "Polka"się rozwiodła to nagle sobie przypomina, że dziecko jednak ma ojca i wyciąga łapę po alimenty. To, jak to jest - dziecko jest wspólne czy nie? :)Wygodne prawda? I one ubolewają nad odbieraniem prawa głosu w sprawach aborcji absolutnie nie pytając o zgodę ojca. Szczyt zakłamania.
@Stoicki Obserwator - Gdy potrzeba aborcji w takim przypadku jak ciężka choroba genetyczna, to ta wyzwolona Polka nie ma co pytać ojca, ponieważ doskonale wie, że niejednokrotnie ten ojciec i tak nie będzie chciał wychowywać takiego dziecka i to na nią spadnie ciężar opieki nad dzieckiem. Druga sprawa jest taka, że w przeważającej części ojciec bierze jednak udział w podejmowaniu decyzji i nie ma znaczenia jej wyzwolenie.