Dziś, gdy chcemy zieloną bluzę, po prostu kupujemy zieloną. W dawnych czasach osoba chętna do paradowania w zieleni musiała najpierw materiał zafarbować. I bez gwarancji, że akurat wyjdzie właściwy odcień. Jak to zrobić, opowiadała Urszula Skrzypek-Krupa na kolejnym spotkaniu z cyklu „Zielone lato w bibliotece”. Zobacz więcej zdjęć.
Sztuka naturalnego farbowania zaginęła wraz z postępem. Dziś już tylko miłośnicy farbują materiały naturalnymi metodami. Bo sztuka to trudna i nie dająca pewności, że przyniesie efekty.
- Jeszcze moja babcia farbowała naturalnie. Wiedziała co i jak, w jakich proporcjach. Niestety wraz z jej śmiercią wiedza przepadła – mówi Urszula Skrzypek-Krupa, zajmująca się odtwórstwem historycznym. - Dziś nie ma problemu z zakupem ubrania w dowolnym kolorze. A ewentualny nabywca może się jedynie zastawiać, czy lepiej mu będzie w brązach czy w czerni. Tymczasem we wczesnym średniowieczu: - Czarny barwnik był bardzo trudny do uzyskania – informuje Urszula Skrzypek-Krupa. W związku z tym był bardzo drogi i tylko bogaci mogli sobie pozwolić na takie kolory jak czarny, czerwony czy niebieski. Biedota chodziła w żółci, brązie lub zieleni – czyli w barwnikach, które udawało się stosunkowo łatwo uzyskać.
Jak uzyskać kolor? Żółty z kwiatu nawłoci. Zielony? Też z kwiatu nawłoci, przy czym farbowanie musi być wykonane w garnku miedzianym lub z użyciem siarczanu miedzi. Okazuje się, że niebagatelną rolę odgrywają szczegóły. Inny kolor wyjdzie, gdy do farbowania użyjemy wody z kranu, a inny, gdy roślinę zalejemy deszczówką. Barwa będzie się różnić w zależności od garnka, w jakim będziemy farbować.
- Gdy użyjemy garnka emaliowanego, a gdzieś w naczyniu emalia zejdzie i dostanie się żelazo, to kolor ściemnieje – zdradza odtwórczyni historii.
Na dowód Urszula Skrzypek-Krupa pokazywała zainteresowanym ufarbowane przez siebie kłębki wełny. Akurat wełny, gdyż niebielona najlepiej przyjmuje barwnik. A popularny len?
- Barwi się bardzo nierówno – zdradza Urszula Skrzypek-Krupa.
Trzeba jednak pamiętać, że wełny barwione naturalnie nie mają przyjemnego zapachu. Żeby zachować kolor, nie można też płukać wełny w popularnych płynach do płukania, gdyż barwa będzie mniej nasycona. Farbowanie nawłocią jest stosunkowo proste.
- Kwiaty nawłoci zagotowujemy w garze, odstawiamy na dwa – trzy dni i uzyskujemy piękny żółty kolor. Potem warto odcedzić płyn, aby nie wyczesywać z wełny kwiatów i wkładamy wełnę – instruuje odtwórczyni historii.
Proporcje: na dwieście gramów wełny dajemy czterysta gramów rośliny barwiącej (najlepiej świeżo zerwanej). Przedtem trzeba jednak wełnę zamoczyć w zaprawie ałunowej, aby wyciągnąć resztę tłuszczu. Po takim zabiegu wełna lepiej przyjmuje barwnik i jest jednolicie zafarbowana. Na koniec warto wypłukać kolorową wełnę w wodzie z octem. Ten zabieg zamyka włókna i kolor jest bardziej trwały.
Farbować można za pomocą liści brzozy (na żółto), po dodaniu siarczanu miedzi uzyskamy kolor zielony. Przy pomocy sfermentowanego urzetu można uzyskać barwnik indygo.
- Ta roślina brzydko pachnie. Królowa Anglii Elżbieta I zakazała uprawy urzetu właśnie ze względu na zapach - zdradziła jedną z wielu ciekawostek Urszula Skrzypek-Krupa.
W dawnych czasach do utrwalenia koloru uzyskanego za pomocą tej rośliny wykorzystywano sfermentowany mocz. Zapach był więc mało zachęcający. A na ubrania w kolorze niebieskim mogli pozwolić sobie bogaci klienci.
Farbowanie naturalne ma w sobie wiele z eksperymentu. Mimo stosowania się do przepisów efekt końcowy jest czasami zupełnie inny niż ten, jaki założył farbiarz.
- Czasami wystarczy inny garnek – mówi odtwórczyni historii.
Z czarnego bzu wychodzi błękit, albo fiolet. Kolor zależy też od ilości czasu, w jakim wełna jest namaczana w barwniku. Z popularnej kurkumy (do kupienia w sklepach spożywczych) może wyjść pomarańczowy albo żółty, a po dodaniu siarczanu żelaza – khaki. Aronia da kolor różowy. Na brązowo zabarwimy wełnę, rzucając ją do wywaru z łupin cebuli. Czerwony uzyskamy z marzanny barwierskiej. Farbować można również przy pomocy kory, jarzębiny, igieł modrzewia, szyszek, paproci, odpowiednich robaczków i innych darów przyrody.
- Warto wiedzieć, że przy farbowaniu z roślin, które wykorzystują chlorofil [na zielono – przyp. SM] nie należy zagotowywać wywaru, tylko gotować go w temperaturze do 60 stopni – mówi odtwórczyni historii.
Tkaniny barwione naturalne są też bardzo wrażliwe na słońce. Po suszeniu w promieniach słońca barwnik traci kolor. A potem z naturalnie barwionej wełny można utkać krajki i kilimy, a wełnę, której kolor się nie udał, przeznaczyć na skarpety.
- Ale nie robione na drutach, tylko na igłach tak jak w średniowieczu – mówi Urszula Skrzypek-Krupa.
- Jeszcze moja babcia farbowała naturalnie. Wiedziała co i jak, w jakich proporcjach. Niestety wraz z jej śmiercią wiedza przepadła – mówi Urszula Skrzypek-Krupa, zajmująca się odtwórstwem historycznym. - Dziś nie ma problemu z zakupem ubrania w dowolnym kolorze. A ewentualny nabywca może się jedynie zastawiać, czy lepiej mu będzie w brązach czy w czerni. Tymczasem we wczesnym średniowieczu: - Czarny barwnik był bardzo trudny do uzyskania – informuje Urszula Skrzypek-Krupa. W związku z tym był bardzo drogi i tylko bogaci mogli sobie pozwolić na takie kolory jak czarny, czerwony czy niebieski. Biedota chodziła w żółci, brązie lub zieleni – czyli w barwnikach, które udawało się stosunkowo łatwo uzyskać.
Jak uzyskać kolor? Żółty z kwiatu nawłoci. Zielony? Też z kwiatu nawłoci, przy czym farbowanie musi być wykonane w garnku miedzianym lub z użyciem siarczanu miedzi. Okazuje się, że niebagatelną rolę odgrywają szczegóły. Inny kolor wyjdzie, gdy do farbowania użyjemy wody z kranu, a inny, gdy roślinę zalejemy deszczówką. Barwa będzie się różnić w zależności od garnka, w jakim będziemy farbować.
- Gdy użyjemy garnka emaliowanego, a gdzieś w naczyniu emalia zejdzie i dostanie się żelazo, to kolor ściemnieje – zdradza odtwórczyni historii.
Na dowód Urszula Skrzypek-Krupa pokazywała zainteresowanym ufarbowane przez siebie kłębki wełny. Akurat wełny, gdyż niebielona najlepiej przyjmuje barwnik. A popularny len?
- Barwi się bardzo nierówno – zdradza Urszula Skrzypek-Krupa.
Trzeba jednak pamiętać, że wełny barwione naturalnie nie mają przyjemnego zapachu. Żeby zachować kolor, nie można też płukać wełny w popularnych płynach do płukania, gdyż barwa będzie mniej nasycona. Farbowanie nawłocią jest stosunkowo proste.
- Kwiaty nawłoci zagotowujemy w garze, odstawiamy na dwa – trzy dni i uzyskujemy piękny żółty kolor. Potem warto odcedzić płyn, aby nie wyczesywać z wełny kwiatów i wkładamy wełnę – instruuje odtwórczyni historii.
Proporcje: na dwieście gramów wełny dajemy czterysta gramów rośliny barwiącej (najlepiej świeżo zerwanej). Przedtem trzeba jednak wełnę zamoczyć w zaprawie ałunowej, aby wyciągnąć resztę tłuszczu. Po takim zabiegu wełna lepiej przyjmuje barwnik i jest jednolicie zafarbowana. Na koniec warto wypłukać kolorową wełnę w wodzie z octem. Ten zabieg zamyka włókna i kolor jest bardziej trwały.
Farbować można za pomocą liści brzozy (na żółto), po dodaniu siarczanu miedzi uzyskamy kolor zielony. Przy pomocy sfermentowanego urzetu można uzyskać barwnik indygo.
- Ta roślina brzydko pachnie. Królowa Anglii Elżbieta I zakazała uprawy urzetu właśnie ze względu na zapach - zdradziła jedną z wielu ciekawostek Urszula Skrzypek-Krupa.
W dawnych czasach do utrwalenia koloru uzyskanego za pomocą tej rośliny wykorzystywano sfermentowany mocz. Zapach był więc mało zachęcający. A na ubrania w kolorze niebieskim mogli pozwolić sobie bogaci klienci.
Farbowanie naturalne ma w sobie wiele z eksperymentu. Mimo stosowania się do przepisów efekt końcowy jest czasami zupełnie inny niż ten, jaki założył farbiarz.
- Czasami wystarczy inny garnek – mówi odtwórczyni historii.
Z czarnego bzu wychodzi błękit, albo fiolet. Kolor zależy też od ilości czasu, w jakim wełna jest namaczana w barwniku. Z popularnej kurkumy (do kupienia w sklepach spożywczych) może wyjść pomarańczowy albo żółty, a po dodaniu siarczanu żelaza – khaki. Aronia da kolor różowy. Na brązowo zabarwimy wełnę, rzucając ją do wywaru z łupin cebuli. Czerwony uzyskamy z marzanny barwierskiej. Farbować można również przy pomocy kory, jarzębiny, igieł modrzewia, szyszek, paproci, odpowiednich robaczków i innych darów przyrody.
- Warto wiedzieć, że przy farbowaniu z roślin, które wykorzystują chlorofil [na zielono – przyp. SM] nie należy zagotowywać wywaru, tylko gotować go w temperaturze do 60 stopni – mówi odtwórczyni historii.
Tkaniny barwione naturalne są też bardzo wrażliwe na słońce. Po suszeniu w promieniach słońca barwnik traci kolor. A potem z naturalnie barwionej wełny można utkać krajki i kilimy, a wełnę, której kolor się nie udał, przeznaczyć na skarpety.
- Ale nie robione na drutach, tylko na igłach tak jak w średniowieczu – mówi Urszula Skrzypek-Krupa.
Sebastian Malicki