UWAGA!

„Mała, teraz ty dowodzisz” (Młodzi zdolni, odcinek 15)

 Elbląg, Moją pierwszą sukienkę uszyłam w jeden dzień. Wystarczy wykroić kształty, głównie prostokąty i trójkąty, a potem je poszywać. Nie trzeba nic dopasowywać - mówi Emilia Żeglińska
Moją pierwszą sukienkę uszyłam w jeden dzień. Wystarczy wykroić kształty, głównie prostokąty i trójkąty, a potem je poszywać. Nie trzeba nic dopasowywać - mówi Emilia Żeglińska (fot. Anna Dembińska)

16-letnia Emilia woli obecność lasów i pól niż betonu i bloków. Ostatnio zbudowała krosno, na którym tka własne materiały. Z nich robi sukienki, motanki i żadanice…-  Zamiast sprawić sobie bajkową suknię, uszyłam skromną, którą w średniowieczu nosiły raczej biedniejsze panie. Strój jest wygodny, czuję się w nim swobodnie. Wszystko szyję ręcznie - mówi Emilia.

Anna Kaniewska: - Czym się zajmujesz na co dzień?
       Emilia Żeglińska: - Ogólnie działam w rekonstrukcji historycznej. Zajmuję się organizacją targów historycznych. Rekonstrukcja historyczna to dosyć niszowy produkt do pokazania. Jakiś czas temu organizowałam również koncerty. Zajmuję się również fire show, ale robię to raczej, aby wspomóc akcje charytatywne. Jestem także animatorką.
      
       - Od jak dawna interesujesz się rekonstrukcją historyczną?
       - Jest to moje hobby od koło trzech lat. Od małego interesowałam się sztuką. Brałam udział w konkursach plastycznych, wiedzy o historii sztuki. Szkoła mnie nudziła i chciałam też mieć jakąś odskocznię, w gimnazjum przypadkiem trafiłam na rekonstrukcję historyczną. Było to oblężenie Fromborka. Jechałam tam jako kuglarz, miałam pożyczony strój historyczny i zbierałam strzały, które wystrzelali łucznicy. Bardzo spodobał mi się klimat imprezy, zaangażowanie organizatorów, ich energia. Sam Elbląg jest miastem, które ma tradycję historyczną. Niedaleko znajduje się Malbork. Okoliczność sprawiają, że człowiek ma ochotę interesować się historią.
      
       - I do tego sama robisz swoje stroje...
       - Każda dziewczynka marzyła, aby zostać księżniczką. Ja zawsze marzyłam, żeby mieć ładną sukienkę a'la księżniczka. Zaczęłam czytać o dawnych strojach, o tym jak, kiedyś ubierały się kobiety. Zamiast sprawić sobie bajkową suknię, uszyłam sobie skromną sukienkę, którą raczej nosiły biedniejsze panie. Strój jest wygodny, czuję się w nim swobodnie. Wszystko szyję ręcznie. Razem z tatą zbudowałam krosno i staram się tkać własne materiały. Nie jest to lekka praca (śmiech). Ostatnio samo osnuwanie trwało trzy dni. Gdy się złapie wprawę, jest całkiem prosto. To działa podobnie jak programowanie, raz wgrany program działa przez cały czas. Trzeba tylko podnosić nicielnice, przekładać wątek, opuszczać nicielnicę. Ten mechanizm trzeba powtarzać. Jest to dla mnie świetne odprężenie po dniu spędzonym w szkole. Moja koleżanka, która dłużej ode mnie zajmuje się tkactwem, pozwoliła mi spróbować na swoim sprzęcie. Dała mi również wskazówki do zbudowania krosna, do używania go. Moją pierwszą sukienkę uszyłam w jeden dzień. Wystarczy wykroić kształty, głównie prostokąty i trójkąty, a potem je poszywać. Nie trzeba nic dopasowywać.
      
       - Uważasz, że historia, której uczą młodzież w szkołach, potrafi zaciekawić?
       - Wszystko zależy od nauczyciela. Moi poprzedni nauczyciele historii prowadzili zajęcia w sposób nieciekawy i sami nie wydawali się zainteresowani swoją dziedziną. Moja aktualna nauczycielka w tak wspaniały sposób przekazuje wiedzę, że nawet najbardziej nudne i nieciekawe okresy w historii Polski przypominają fabułę dobrej powieści. Sama wiedza historyczna to jest bardzo szeroki zakres. Polityczne wydarzenia mnie nie interesują. Ciągle się powtarzają podobne schematy. Mnie interesują materiały, kultura, obyczajowość. Dlatego kocham rekonstrukcję kultury materialnej średniowiecza.
      
       - Jesteś animatorką, pracujesz z dziećmi. Lubisz to robić?
       - Uwielbiam pracę z dziećmi. Pomagam również mojej koleżance, która jest druhną w harcerstwie. Wiadomo, że nie jest to łatwa sprawa, czasem jest trudno zachować spokój, gdy dzieci są niegrzeczne, hałasują, biegają, ale to daje mi dużo satysfakcję. Gdy przychodzę i widzę grupę dzieci, które na powitanie przytulają się i widać, że są szczęśliwe. Czasem razem z dziećmi robię lalki. Interesuje mnie tworzenie lalek w kontekście magiczno-historycznym. Robię motanki i żadanice białoruskie.
      
       - Zastanawiałaś się, co chciałabyś robić po skończeniu szkoły średniej?
       - Do końca jeszcze nie wiem. Z jednej strony myślałam o archeologii czy etnografii, a z drugiej strony wiem, że jestem dobra z przedmiotów ścisłych. Niestety matematyka i fizyka nie interesują mnie tak bardzo, że chciałabym się nimi zajmować przez całe życie.
       Póki co wysłałam zgłoszenie na warsztaty śpiewu białego. Mam nadzieję, że się dostanę. Planuję z koleżanką zrobić rekonstrukcję kuglarzy średniowiecznych. Będzie żonglerka, tańce, śpiewy. Szczerze mówiąc nie mam jakiegoś jednego wielkiego celu. Mam swoje małe cele i je realizuje. Wyznaczając nowe cele, odnoszę wrażenie, że są ambitniejsze od tych poprzednich. A to oznacza, że się rozwijam.
      
       - Gdybyś miała przenieść się w jeden okres historyczny, to który byś wybrała?
       - Zdecydowanie średniowiecze. Wiem, że kobietom nie żyło się wówczas najlepiej, jednak doceniam to, że ówcześni ludzie bardziej szanowali przyrodę. Ja wolę obecność lasów i pól, niż betonu i bloków. Rozwiązania, które proponowano kiedyś, czasem są lepsze niż te nowe, oświecone pomysły. Mówi się, że jesteśmy najinteligentniejszym pokoleniem, bo im dalej, tym więcej wiemy. Ja uważam, że im dalej rozwija się technologia, tym skraca się nasze myślenie.
      
       - Jakbyś zachęciła inne młode osoby do tego, aby zaczęły spędzać aktywnie czas?
       - Lepiej coś zrobić niż potem żałować, że się czegoś nie zrobiło. Można zwiedzić niesamowite miejsca. Poznać cudowne osoby. Mam dużo znajomych z Rosji, z Węgier. Utrzymuję kontakt z jednym Węgrem, którego poznałam przez Internet tylko dlatego, że znam połowę jego drużyny rekonstrukcyjnej. Kiedyś byłam osobą bardzo nieśmiałą. Gdy zaczęłam się angażować, działać, otworzyłam się na nowe osoby, na drugiego człowieka. Dziś nie mam oporów, aby normalnie porozmawiać z drugim człowiekiem. Przeżywam takie historie, które będę mogła opowiedzieć swoim wnukom (śmiech).
      
       - To może opowiedz chociaż jedną taką historię…
       - Dwa lata temu brałam udział w oblężeniu Malborka. Miałam być gońcem Polaków. Ganiliśmy z radyjkami i przekazywaliśmy rozkazy obu stronom. Scenarzysta miał inny tekst, inny tekst był wywieszony na polu bitwy, a jeszcze inny miał król Jagiełło i dowódca Krzyżaków. W końcu król Polski stwierdził, że on się tym nie będzie zajmował, że ma tego dość i powiedział: „Mała, teraz Ty dowodzisz”. I stałam sobie tam, taka mała dziewczynka w rudej sukience, za mną tłum rycerzy, konnica, artyleria i dowodziłam (śmiech)...
      
Rozmawiała Anna Kaniewska

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Bardzo popieram ktoś normalny a nie jak inni tylko internet blokowiska i używki.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    32
    0
    marcin40(2015-11-21)
  • Super! Popieram całym sercem. :)
  • Mega dziewczyna!!! Świetna pasja, oby więcej takich ludzi :)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    27
    0
    Paweł Elbląg(2015-11-21)
  • Ekstra!!! Bardzo lubię jak ludzie mają pasję!!
  • Pozdrawiam krasną dziewoję i winszuję zainteresowań dawnymi czasami, które poniekąd sam podzielam. Mam jednocześnie nadzieję, że wynikają one nie z pospolitego "hipsterstwa" lub zafascynowania "rycerzykami na białych koniach", ale przede wszystkim z patriotyzmu lokalnego, chęci zgłębiania lokalnej kultury i odkłamywania naszej historii (która jest zakłamywana i przemilczana na różne sposoby, bo państwu polskiemu nie w smak opowiadać prawdziwą historię tych terenów - jeszcze wyszłaby niewygodna prawda, że z "warszawką" tak naprawdę nic nas nie łączy, poza wolą wujka Józwa. Na lekcjach historii uczy nas się o Grecji, Rzymie, Frankach, a w kontekście historii "lokalnej" rozpatrujemy tylko kolejne warszawsko-krakowskie perypetie, co kolejne powstania itp. , a historię naszego regionu ograniczamy do tego, jak to "elblążanie nienawidzili Krzyżaków" i jak to bohaterski i na wskroś polski Piekarczyk zatrzaskiwał co kolejne bramy. .. ). Za dużo ludzi, którzy, jak to sami deklarują, "interesują się średniowieczem" ogranicza się do jakiegoś bezcelowego festyniarstwa - okładania się mieczykami, tudzież strzelania z kuszy, wżerania jakichś podpłomyków itp. Ot taka zabawa dla rodzin z dziećmi. ..
  • (Druga część): Nie ma w tym żadnego "tu i teraz", żadnego elementu lokalnego - wprost przeciwnie, zwyczaje, które rekonstruują tacy ludzie wywodzą się najczęściej z jakiejś Francji czy Anglii, jakbyśmy nie mieli własnej historii. Jest to wszystko oderwane od rzeczywistości, od kultury, tożsamości. .. Nie wnosi to absolutnie nic do naszej świadomości, a mogłoby być pożyteczne (gdyby było zrobione inaczej), zwłaszcza dla regionu takiego jak my - gdzie sami nie do końca wiemy, kim jesteśmy. Oburzamy się, kiedy nazywają nas "przesiedleńcami", ale z naszym podejściem do własnej historii przyznajemy im rację. Mam nadzieję, że pani Emilka wie, o czym mówię i nie podąża "tą drogą". Że oprócz przepięknych opowiastek o królu Arturze, interesują ją też losy Prusów, ich zwyczaje, to że nie "wyginęli jak dinozaury", jak to nam się wmawia, że zna też dobrze historię krzyżactwa na tych ziemiach itp. Mam nadzieję, że wyrośnie z tej młodej osoby ktoś świadomy swojej tożsamości, kto potrafi spojrzeć na to wszystko z innej strony, bo tacy ludzie są nam potrzebni - tylko oni mogą zmieniać otaczającą nas szarą rzeczywistość. Że ta chęć zgłębiania tajników przeszłości to coś więcej niż "hobby", porównywalne do zbierania znaczków czy czytania harlekinów. W przeciwnym razie, byłaby szkoda.
  • Znamy się z Emilią od początku zabawy w odtwórstwo, jeszcze przed tamtą pamiętną imprezą we Fromborku. Kawał drogi i przygód za nami. Co do tej anegdotki z Malborka. .. zdrowy rozsądek podpowiadałby że wypuszczenie z odpowiedzialną funkcją inspicjenta na dużej inscenizacji wówczas czternastolatki to szaleństwo, nikt nie miał jednak wątpliwości że ona da radę. I dała! A w scenariuszu kompletnie nic się nie zgadzało, co innego każdy z nas miał na papierze, zupełnie inna sytuacja była na polu bitwy. Dzisiaj ma lat szesnaście i pracuje w zespole znacznie starszych od siebie osób przy sporych projektach, na równych zasadach. Na to zaufanie i partnerskie traktowanie ciężko pracowała przez ostatnie lata. Żelazna konsekwencja i górna półka profesjonalizmu :) Jesteś najlepsza!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    10
    6
    SzymonKlein(2015-11-21)
  • Śliczna dziewczyna :D
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    7
    0
    ładnie(2015-11-21)
  • Brawo dla mądrej i pięknej Emilii.Emilka to wspaniała i energiczna osoba.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    7
    0
    Marcin Wiloch h Polentz(2015-11-22)
  • Brawo ! A to prawda . Prusowie przetrwali wspoltworząc żywioł mazurski i warmiński. Pozdrawiam . Ebka?limai . Pozdraziama;)
  • Emilka TAK TRZYMAJ !!!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    5
    0
    WojciechŁawrynowicz(2015-11-22)
  • WE MNIE TEŻ PŁYNIE KREW PRUSKA, choć czuję sie Polakiem, bo pochodzę ze Szczepkowa Borowego, które było izolowane od Polski i od Prus właściwych. Poczytajcie Pamiętnik Scholastyki Szczepkowskiej - Poborze. Krzysztof Szczepkowski.
Reklama