W kameralnej atmosferze pasjonaci historii naszego miasta zrzeszeni wokół grupy Zdjęcia Elbląga przekazali wczoraj (17 grudnia) elbląskiemu muzeum album z historycznymi fotografiami sprzed ponad 100 lat. Wszystko dzięki oddolnej inicjatywie, w ramach której elblążanie zebrali środki na wygranie licytacji na zagranicznym portalu aukcyjnym. Zobacz zdjęcia.
"Ja nie chciałem tego oddawać"
O wygranej przez mieszkańców licytacji pisaliśmy tutaj. Przypomnijmy, że album z fotografiami dokumentuje działalność elbląskiego klubu wioślarskiego i znajdują się w nim zdjęcia Elbląga, Krynicy Morskiej i pochylni w Buczyńcu. Muzeum wzbogaciło dziś swoje zbiory o ponad 100 historycznych zdjęć.
- Ja nie chciałem tego oddawać – śmiał się podczas wręczenia albumu Artur Jaroszewski, który w imieniu darczyńców licytował album na eBayu. W sumie w licytację, która zakończyła się na kwocie 320 euro, włączyło się ponad 70 osób i instytucji.
- Na początku po prostu kliknąłem licytuj – zaznacza Artur Jaroszewski. Pomysł na to, by zrobić zrzutkę na album, pojawił się dopiero później. Elblążanie zdawali sobie sprawę, że jedna osoba może nie dać rady zapłacić za album, jeśli ten sięgnie na licytacji wysokiej kwoty.
- Ubolewaliśmy nad taką możliwością – mówi Pamela Jaworska, która wpadła na pomysł zorganizowania internetowej zbiórki.
- Inicjatywę właściwie możemy zawdzięczać samemu sprzedającemu, który wystawił album na aukcji – mówi Bartosz Skop. - Jesteśmy, mam nadzieję, pozytywnie zakręconymi fanami historii naszego miasta, więc śledzimy takie akcje. Jako że zajmujemy się największą grupą zrzeszającą elblążan i nie tylko w ramach Zdjęć Elbląga (grupa liczy obecnie 23 tys. osób - dop. red.), to stwierdziliśmy, że próba zdobycia albumu wspólnie ma duże szanse powodzenia.
Siła w nas
Jak przebiegała licytacja?
- Emocje były dopiero w samej końcówce – mówi Artur Jaroszewski. - Przygotowałem się nawet na jakieś nieprzewidziane okoliczności, w gotowości były na wszelki wypadek laptop i komórka, bo na jednym i drugim urządzeniu mam potrzebną aplikację.
Na album byli oczywiście też inni chętni.
- Siła w nas, w ostatnich chwilach licytacji jeszcze chyba normalnie rozumowałem – żartuje Artur Jaroszewski. - Po analizie sytuacji doszedłem wtedy do wniosku, że chyba nikt nie ma z nami szans. Wiedzieliśmy, że możemy to wygrać – zaznacza.
Skąd w elblążanach determinacja, by zdobyć album?
- Najchętniej cofnęlibyśmy się w czasie – mówią z uśmiechem pasjonaci historii miasta. - Wehikułu czasu jeszcze nie mamy, pozostają nam artefakty przeszłości, które pomagają się tam przenieść.
Wśród interesujących zdjęć wchodzących w skład albumu jest choćby fotografia elbląskiego teatru sprzed 100 lat.
- W takiej odsłonie jeszcze go nie widzieliśmy. Jest on wprawdzie na wielu pocztówkach, ale tu ujęcie jest zupełnie inne – komentują pasjonaci historii.
- Obok widać słup ogłoszeniowy z plakatami, to jest taki obraz zatrzymany w czasie – mówi Pamela Jaworska.
- Trochę trudno oddać emocje towarzyszące nam przy oglądaniu tych fotografii – dodaje Bartosz Skop.
Zwycięzcy licytacji podkreślają, że to prawdopodobnie nie koniec takich inicjatyw, bo po zrzutce zostało ponad 2 tys. zł.
- Może uda się nawiązać kontakt z tym sprzedającym, może ma jeszcze jakieś fotografie, których nie wystawił na licytację – zastanawia się Artur Jaroszewski.
- Kolejne takie zakupy nie będą jednak robione na szybko, wszystko zależy od tego, co wypłynie na takich aukcjach. Można kupić dużo mało istotnych rzeczy, ale to nie o to chodzi – zaznacza Pamela Jaworska.
Oddolne działania są ważne
Organizatorzy zbiórki odnieśli się też do komentarzy, które pojawiły się w sieci po ogłoszeniu inicjatywy.
- Było dużo wypowiedzi internautów, w rodzaju "czemu miasto tego nie kupuje" albo "czemu muzeum za to samo nie zapłaci" – przyznaje Bartosz Skop. - Dało się odczuć jakieś dziwne zbulwersowanie tą kwestią. Musimy pamiętać, że muzeum to swego rodzaju świątynia historii, która zachowuje, konserwuje i prezentuje artefakty z dawnych lat, a one pochodzą z różnych źródeł. Muzeum również kupuje zbiory, wiele zabytków sprzed wojny odziedziczyło, ale wiemy, że sytuacja w mieście i w kraju nie jest łatwa. Taki ruch społeczny, który powstał oddolnie, do którego nikt nie namawiał, też jest potrzebny. Jeśli spojrzymy na inne ośrodki muzealne jak w Malborku, Gdańsku czy Olsztynie, to tak naprawdę źródła pozyskiwania obiektów są przeróżne. Uważam, że tą inicjatywą otwieramy nowy rozdział w historii muzeum i społecznej historii miasta. Rozdział, w którym być może niektórzy poczują się zachęceni do tego, by uchronić zabytki, które posiadają, przed wyrzuceniem albo sprzedaniem nie wiadomo gdzie. Zamiast tego mogłyby pozostać w muzeum dla przyszłych pokoleń. Ciągle "bijemy się" o naszą historię, o naszą tożsamość jako elblążan, a takie inicjatywy to najlepszy sposób, by tę historię poznawać. Taki album to jest historia ludzi, to nie jest zwykła kartka pocztowa – mówi historyk.
- Niektórzy mieszkańcy naszego miasta w przypadku zdjęć sprzed wojny mówią: "Po co, dlaczego, przecież to nie jest nasze". Nie jest, bo jest niemieckie? Kompletnie tego nie rozumiem. Historia miasta to historia miasta, jaka by nie była – podkreśla Artur Jaroszewski.
"Nasz własny obraz tych dawnych czasów"
Co wyróżnia zdjęcia znajdujące się w takim albumie?
- Kartki pocztowe są świetne, naprawdę, ale ich jest multum – mówi Bartosz Skop. - A przy takim albumie mamy choćby zdjęcia grupowe, jakąś konkretną sytuację, kiedy grupa ludzi ustawiła się np. na tle budynku, który nas urzeka i interesuje. Cała atmosfera tych zdjęć tworzy jakąś narrację i tworzy nasz własny obraz tych dawnych czasów.
- Dodajmy, że to zdjęcia amatorskie, prywatne – mówi Pamela Jaworska. - One pokazują członków tego klubu kajakarskiego, ludzi takich jak my, którzy się dobrze bawią, którzy są przyjaciółmi. To jest coś innego niż gdy oglądamy "wyreżyserowane" pocztówki.
- To, co zadziwia, to fakt, że to album z czasów I wojny światowej, okresu największych katastrof ludzkości, a tam nie ma ani jednego żołnierza, ani jednego odniesienia do sytuacji wojennej – mówi Lech Trawicki, dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego. - Mamy tu Elbląg, w którym trwa sielskie życie, gdzie mają miejsce spotkania towarzyskie, a klub wioślarski funkcjonuje jak gdyby nigdy nic. Album sprawia wrażenie oderwanego od globalnej historii, to opowieść, której uczestnicy w żaden sposób nie epatują doświadczeniem wojennym. To jest dość niezwykłe. Zdjęcia związane z rzeką i wodną historią Elbląga mają dla mnie szczególne znaczenie – zaznacza dyrektor Trawicki. Podkreśla też, że te fotografie dają wyobrażenie o mieście zanim zostało ono zniszczone.
Wystawa w plenerze
Jakie będą dalsze losy fotografii z 1915 roku?
- Mamy pomysł na wystawę, która mogłaby być zrealizowana w przestrzeni miejskiej – mówi dyrektor elbląskiego muzeum.
Lech Trawicki przekazał też podziękowania elblążanom zaangażowanym w licytację.
- To wydarzenie jest wyjątkowe, bo oddolny ruch społeczny skupił się wokół celu, jakim było pozyskanie takiego albumu dla muzeum. Bardzo nas cieszy, że osoby zaangażowane w internetową grupę fotograficzną z własnej inicjatywy zaplanowały taką akcję i skutecznie ją zrealizowały – podkreśla Lech Trawicki.