UWAGA!

Ekologia w drobnostkach

 Elbląg, Dorota Kujawa-Weinke,
Dorota Kujawa-Weinke, fot. Mikołaj Sobczak

- Nie chodzi o forsowanie na siłę bycia ekologicznym, ale o wprowadzanie stopniowo drobnych rzeczy, które wpływają na nasze życie - mówi Dorota Kujawa-Weinke, elblążanka, której od lat bliskie jest promowanie dbania o środowisko naturalne, m. in. w edukacji. Jeszcze zanim spotykamy się na rozmowę o ekologii w naszej redakcji, jestem pewien, że dotrze na nią rowerem. Bez roweru „na mieście” właściwie jej nie widuję.

Ekorower

Z Dorotą znamy się od kilku lat, a to, co nieodmiennie mi się z nią kojarzy, to przemieszczanie się po Elblągu rowerem,

- Jeździsz na nim niezależnie od pory roku. Czasem pewnie byłoby wygodniej wybrać coś innego. Dlaczego rower? - pytam na początku naszego spotkania.

- Po pierwsze, ważna jest dla mnie ekologia, a to jest ekologiczne rozwiązanie, ale liczy się też aspekt ekonomiczny. Kupuję rower raz i potem mogę z niego korzystać bez dodatkowych opłat, poza rocznym serwisowaniem, które kosztuje mnie 150 zł. Poza tym rower „czyści mi głowę”. Gdy dołożę sobie jakąś rowerową aktywność do planu dnia, zwłaszcza, gdy mam nagromadzenie jakichś napięć, emocji, to po prostu czuję się lepiej. Pracuję z ludźmi i nie zawsze z tej pracy wraca się z promiennym uśmiechem - zaznacza.

Zwróćmy nieco bardziej uwagę na ekologiczny aspekt transportowych wyborów Doroty. Jest dość oczywisty, bo w przeciwieństwie do jazdy autem jazda rowerem nie pozostawia śladu węglowego. "Ślad węglowy to całkowita suma emisji gazów cieplarnianych, wywołanych przez daną osobę, organizację, wydarzenie lub produkt. Gaz cieplarniany przyczynia się do globalnego ocieplenia, czyli do podnoszenia się średniej temperatury atmosfery przy powierzchni ziemi i oceanów" - podaje Carbon Footprint Foundation.

"Gdyby każdy człowiek na świecie zamiast auta wybierał rower, moglibyśmy znacząco zredukować emisje gazów cieplarnianych. 2,6 km jazdy dziennie przełożyłoby się na zmniejszenie emisji o 686 mln ton dwutlenku węgla" - pisze Joanna Spiller dla teraz-srodowisko.pl. Powołuje się na publikację Communications Earth & Environment. Połowa emisji gazów cieplarnianych w sektorze transportu pochodzi z samochodów osobowych.

Wybór roweru to więc ogromne korzyści dla klimatu, ale też szereg osobistych "usprawnień życia" dla rowerzysty, zaczynając od samej aktywności fizycznej. Wcześniej Dorota pracowała jako nauczycielka języka polskiego w elbląskich podstawówkach. Dziś prowadzi szkolenia dla nauczycieli. Podkreśla, że zawodowo w zasadzie nie pracuje fizycznie.

- Dlatego tym bardziej potrzebuję aktywności fizycznej. Funkcjonuję tak od trzech lat, jeżdżę właściwie w każdych warunkach, nie przeszkadza mi minus 20 stopni czy deszcz. Odpuszczam w sytuacjach, gdy jazda rowerem może być niebezpieczna. Miałam raz sytuację, gdy zjeżdżałam z góry w lesie, gdy padał śnieg, miałam przymknięte oczy, w ostatniej chwili wyłonił mi się człowiek z wózkiem z drewnem. Jednak w takich warunkach lepiej przejść się piechotą – podkreśla.

- Ile kilometrów dziennie przejeżdżasz? Lubisz to sprawdzać, bić swoje rekordy? - pytam.

- Nie! Dla mnie jest ważne to, by nie ścigać się nawet ze sobą. Bywa, że przejadę 2 km do sklepu. Bywa, że zrobię 120 km w ramach wycieczki.

Poza wspomnianymi pogodowymi sytuacjami, Dorota niemal nie rezygnuje z roweru. Jak podkreśla, w tym roku raz jechała tramwajem, bo musiała... zawieźć do kogoś psa.

- Piechotą bym nie zdążyła, a nie mam zwyczaju ciągnąć czworonoga za rowerem. Poza tym lało, co było jakimś dodatkowym argumentem - zaznacza.

W naszej rozmowie co chwilę wraca wątek psychologiczny związany z jazdą rowerem. Dorota znów nazywa to „czyszczeniem głowy”.

- Długa wyprawa pozwala mi się nad czymś porządnie zastanowić, ale zwykle, przy krótszych dystansach, to jest po prostu jazda na rowerze, w tych konkretnych okolicznościach przyrody. Czerpię radość z tego, że mogę popedałować i przez godzinę, dwie, po prostu się odciąć, a potem nie zabierać balastu myśli do domu.

- Raczej rowerowe samotnictwo niż jazda z innymi? - dopytuję.

- Wolę jeździć sama, nie ma kogoś, kto mnie pogania, stopuje. Czasem jeżdżę z ludźmi. W tym roku miałam wybrać się z kolegą w trasę z Suwałk do Tallina, ale faktycznie, przez pracę przy komputerze dawały mi się znać stawy, musiałam odpuścić to 700 km. Mieliśmy przejechać je w tydzień, co normalnie nie jest wielkim wyczynem, ale przy problemach zdrowotnych trzeba trochę rozsądku – podkreśla elblążanka. Przyznaje też, że ceni sobie niezależność, a niezależność może zapewnić właśnie rower.

- Chociaż samochód też ją daje, ale chyba już kwestią mojego przyzwyczajenia jest korzystanie z takiej rowerowej „niezależności z ograniczeniami”. Z drugiej strony, cena niezależności dawanej przez samochód jest wyższa od strony finansowej.

Jak się w ogóle jeździ rowerem po Elblągu? Jak wyglądają interakcje z innymi użytkownikami ścieżek, dróg, chodników?

- Ulica jest dla mnie ostatecznością, jeżeli poruszam się po mieście rowerem. Staram się nie używać dzwonka, bo on w ludziach wzbudza agresję i padają teksty: „ulicy nie masz”, „jedź na ścieżkę”... chociaż nie ma ścieżki w promieniu kilku kilometrów. Generalnie nauczyłam się, że jeżeli chcę kogoś ominąć, to mówię „przepraszam”, „uwaga”, „idzie pani po ścieżce rowerowej” itd. Wspólnie musimy jakoś funkcjonować na tej przestrzeni, na szczęście nie spotykam się często z jakąś agresją.

 

Eko-edukacja

Dorota Kujawa-Weinke od lat jest związana z edukacją, najpierw ten związek miał klasyczną formę, czyli pracy nauczycielki. Obecnie elblążanka prowadzi szkolenia dla tych, którzy uczą w szkołach. Czy w polskiej edukacji te ekologiczne tematy są obecne? Jak wyjaśnia moja rozmówczyni, wiele tej ekologii przemyciła nie wprost, a po prostu swoim podejściem do życia.

- Przenosiłaś swoje ekologiczne podejście na pracę z uczniami? - pytam.

- Pokazywałam to na lekcjach choćby przez to, że do wykonania różnych prac przynosiłam im kartki już z jednej strony zapisane, zadrukowane, żeby wykorzystać drugą stronę. Uczniowie to podpatrują, bo sami z domu przynosili potem takie kartki, chociaż wcześniej pewnie wylądowałyby w koszu. Zachęcałam też do tego, żeby wyjść z klasy z jakimiś śmieciami, jeśli w klasie nie było koszy na segregację odpadów. Uświadamiałam też uczniom, że np. Coca-Cola jest największym producentem opakowań bezzwrotnych, natomiast szef firmy największe pieniądze wydaje na recykling. Któregoś razu na lekcji grupa chłopców skończyła szybciej jedno z zadań, a gdy spytałam, co teraz robią, odpowiedzieli, że piszą list do szefa Coca-Coli żeby przemyślał swoje działania, bo po co wykłada pieniądze na recykling, samemu produkując najwięcej śmieci. To nie było moje działanie, ja im tego nie zleciłam, ale doszliśmy do takiego pułapu wspólnej pracy, że okazało się, że dla nich ta ekologia faktycznie jest ważna i sami przejmowali inicjatywę.

Nasza bohaterka ponownie akcentuje, że ważne są systematyczne, nawet mało widoczne zmiany, dużo korzystniejsze niż jednorazowe akcje, jak organizowane w szkołach sprzątanie świata itd.

- Współuczestniczyłam w nich jako nauczycielka, chociaż osobiście nie jestem fanką takich dużych, jednorazowych zrywów. Uważam, że drobne, ale codzienne, systematyczne działania są skuteczniejsze. Kiedy moi uczniowie dowiedzieli się, że koale w Australii ucierpiały w wyniku pożarów, to zaproponowali zorganizowanie kawiarenki, żeby wspomóc ich ratowanie. Rozmawiałam z nimi o tym w czwartek, żeby coś takiego zorganizować w poniedziałek. W piątek zamierzałam dać im pieniądze, żeby coś kupili do tej kawiarenki, tylko w piątek rano oni już przynieśli do szkoły torby z zakupami. Poprosili rodziców o „zaliczki” na uruchomienie kawiarenki, a rodzice stwierdzili, że to fajna inicjatywa, więc chętnie ją wsparli. Kompletnie zorganizowali wszystko bez mojej pomocy, przygotowali cennik, reklamę itd. Nie zakładałam, że dla wszystkich moich uczniów ekologia stanie się ważna, myślałam, że jak pięcioro, dziesięcioro się nią zainteresuje, to będę się cieszyć. Jednak jak młodych ludzi traktuje się poważnie, jak dzieli się z nimi tym, co jest dla nas ważne, to prowadzi do uczenia ich sprawczości. Skoro chcą zmieniać świat, to pytałam ich, jak oni zamierzają to robić. Proponowali nagłaśnianie na osiedlach akcji recyklingowych, pisanie przemówień dotyczących ekologii do różnych odbiorców, organizację warsztatów dla przedszkolaków itd. I robili to.

Ekologia często jest traktowana z lekceważeniem, np. jako wymysł jakichś skrajnych środowisk, działania inspirowane potrzebami politycznymi etc. Dorota Kujawa-Weinke podkreśla, że w szkole nie miała nigdy tego rodzaju zarzutów.

- Nie było takich problemów. Jedyna sytuacja, kiedy była jakaś niechęć do pojedynczego działania, to gdy wychowawczyni jednej z klas nie zgodziła się na postulat uczniów, by zorganizować w szkole Wigilię bez plastiku, bo wszystko było już na nią kupione. To jednak drobna sytuacja – zaznacza.

Uczniowie Doroty ekologicznego bakcyla łapali w dość naturalny sposób. A jak jest z tymi, z którymi elblążanka pracuje dzisiaj – nauczycielami?

- Tu też staram się pokazywać drobne rzeczy. Czasami szkolenie jest w jasnej sali, świeci słońce, a lampy i tak są zapalone. Pytam wtedy uczestników, czy światło na pewno jest nam potrzebne? Na różnych konferencjach, gdy wezmę rano jeden kubek do kawy, to już z nim zostaję na cały dzień, nie zużywam kolejnych. Jeśli chodzi natomiast o samą treść szkoleń, to ekologia nie jest czymś, co się sprzedaje. Ona jest ważna dla pojedynczych ludzi, ale nie będzie szerszego zainteresowania szkoleniami z tego zakresu. Może jakaś konferencja czy pojedyncze wystąpienie, ale nic bardziej rozbudowanego. Od nauczycieli słyszę sporo zachwytów, gdy pokazuje zdjęcia z mojej wcześniejszej pracy w szkole. Z uczniami często np. wychodziliśmy na zewnątrz, nazywaliśmy to „lekcjami w zgodzie z naturą”, nauczyciele uczestniczący w szkoleniach takie rozwiązania podpatrują, chwalą.

 

Eko-dom i podróże

Było co nieco o ekologii związanej z aktywnościami „na zewnątrz”. A jak to wygląda życiu domowym naszej bohaterki?

- W domu segregujemy śmieci od lat, tematy ochrony środowiska są ważne dla mojej córki. Dzieciaki zgniatają śmieci, ale oddzielnego wyrzucania nakrętek pilnuję u nas już raczej ja. Staramy się niepotrzebnie nie zużywać energii, nie palić niepotrzebnie świateł. Unikamy kupowania ubrań w sieciówkach. Czasem kupujemy w second handach, czasem jakieś droższe ubrania ze względu na jakość, po to, by na dłużej starczyły – relacjonuje Dorota.

Dodaje za chwilę, że czasem dbanie o bardziej ekologiczne podejście do życia jest kwestią rozmowy, upominania się o pewne rzeczy.

- Gdy w osiedlowym sklepie kupuję wędlinę, to już nikt mi jej do foliowego worka nie włoży, bo znajome panie wiedzą, że dla mnie to ważne, by po prostu zapakować to w sam papier. Mam też zawsze swoją płócienną siatkę do ziemniaków itp. itd. To kolejne takie małe, drobne, codzienne rzeczy, które czasem zwracają uwagę innych.

Ze względu na charakter wykonywanej pracy wiele godzin tygodniowo Dorota Kujawa-Weinke spędza w pociągach.

- Na ekranach w pociągach często pojawiają się komunikaty o tym, jaki jest ślad węglowy, że korzystniejsze jest podróżowanie wielu osób tym jednym środkiem transportu niż np. wieloma samochodami. To daje mi takiego „powera”, że dokładam do tego taką swoją cegiełkę. Pociąg to już mój styl życia. Często podróżuję, a w czasie podróży śpię, czytam, uczę się, rozmawiam, oglądam coś, jem i jestem we wspólnocie z ludźmi, co też jest dla mnie ważne. Ta wspólnota jest wymuszona sytuacją, ale to rodzi wiele historii, rozmów z innymi itp. Dawniej byłam osobą wycofaną, stroniącą od ludzi, obecna otwartość na te osoby w podróży to efekt mojej ciężkiej pracy nad sobą. Jednocześnie umiem postawić granice, jeżeli już jakiejś rozmowy mam dość, potrafię to powiedzieć.

Tylko tyle i aż tyle. Dorota Kujawa-Weinke nie działa na rzecz ekologii systemowo. Nie jest zaangażowana w ruchy, organizacje akcji na rzecz ochrony środowiska. Po prostu na co dzień zwraca uwagę na to, co jest dobre dla środowiska, ale też... dla niej samej.

- Zachęcam do praktykowania takich codziennych drobnostek, do uważności w tych tematach. Choćby do tego, żeby przygotować sobie siatki na zakupy, a nie kupować kolejne plastikowe ze sklepu. Nie chodzi o forsowanie na siłę bycia ekologicznym, ale o wprowadzanie stopniowo drobnych rzeczy, które wpływają na nasze życie. Często takie zmiany będą dobre dla naszego samopoczucia i dla portfela – przekonuje elblążanka.

Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Ja będę tak robić a inni będą latać samolotem do sklepu :/ ale mi ekologia
  • Dorotka powiedz to bogaczom, którzy latają samolotami i próbują nas zmusić do eko szaleństw
  • Otóż to. Trafnie zauważone. I to ci latają tymi samolotami, którzy nam właśnie wmawiają co powinniśmy zrobić i jakie ograniczenia nam wprowadzić!!! O ironio i hipokryzjo!!!
  • Kiedyś ludzie jedli i nikt nie słyszał o Eco i żyli po 90 lat a dziś niby Eco a choruje nie w tym problem. Nie tej jakości mąka i wędlin bo już tej jakości nie kupi się bo wszystko jest skażone nawet woda deszczowa, więc niech Pani nie opowiada bzdur, Proszę Pani... kupuje Pani.. Eco żywność a tak naprawdę podlewana jest woda z ujęć albo sieci miejskiej albo z wód gruntowych, które są i już skażone bo nie ma już hodowców, którzy nie używają płynów przeciw chwastom bo nikt ręcznie ich nie usuwa a tylko opryskami a to idzie do wód. Wiec Eco to tylko moda nic wiecej myśli Pani ze je zdrowo a coraz więcej ludzi umiera lat 50 czy wcześniej Znam pewną grupę ludzi, którzy na rynku sprzedają Eco a kupuje na Giełdzie owoce w Trójmieście i przywożą niby Eco
  • „Gdyby każdy człowiek na świecie zamiast auta wybierał rower, moglibyśmy znacząco zredukować emisje gazów cieplarnianych„ I co powie pani eko ludziom, firmom które dzięki tej produkcji mają pracę, i mają środki do życia. Może żeby jedli trawę i zbierali chrust. A pani to przy świeczce czy jednak ten prąd, a produkcja komputerów to eko jest? Ja też segreguję śmieci mam torbę materiałową jak idę do sklepu, ale też mam świadomość tego co tworzy rozwój gospodarczy i do czego przyczynia się. Ekologia to taki modny temat, tylko nie zawsze zrozumiały.
  • @arek12 - Kiedy to ludzie żyli po 90 lat? Nieliczni. Same bzdury wypisujesz. Średnia długość życia cały czas wzrasta, ale nie będę tłumaczyć, bo z taką mentalnością nic nie dotrze. Nie będę "eko" bo bogatszy poleciał samolotem do Kanady, zatem ja odpalę do sklepu swojego 20-to letniego diesla, taka to mentalność.
  • @Zalesie - Powiedz to pisiorom którym wódz pozwolił palić wszystkim w związku ze sprowadzeniem do kraju węgla ognioodpornego
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz Pokaż ten wątek
    12
    12
    Smutna prawda o tym kraju(2023-11-15)
  • zdrowy styl życia nikomu niezaszkodzi
  • @Smutna prawda o tym kraju - Ulżyło gdy wtrąciło się politykę ? Fajnie. A teraz wróć do pracy i nie marnuj mojego czasu
  • nie zaszkodzi oczywiście
  • Rowerem może też szafę przewieźć przy przeprowadzce, albo wodę do pożaru wozić. Auta są niezbędne.
  • Pracowałam z kobietą, która codziennie do pracy przyjeżdżała rowerem. Cuchnęło od Niej potem na dużą odległość. Miała bardzo silny, nieprzyjemny zapach potu. Gdy się weszło do pomieszczenia z którego już wyszła, wiadomo było, że tam była. Znaczyła teren. Tak od Niej śmierdziało, że innym zbierało się na wymioty. Z niczym innym nie kojarzę tej osoby. Na same wspomnienie robi mi się niedobrze. Kiedyś powiedziałam Jej, że śmierdzi. Powiedziała, że się poci jadąc rowerem. Powiedziałam, że w toalecie może się umyć. Dlatego jazda na rowerze do pracy, kojarzy mi się z tamtą osobą i skazaniem innych na wąchanie śmierdzącego potu. Rower nadaje się do jazdy rekreacyjnej.
Reklama