Obrońcom grzadek i szopek pod rozwagę przytoczę moją historię. Wiele lat temu przybyłem do pewnego budynku komunalnego celem adaptacji części strychu na mieszkanie i mając wszystkie dokumenty i zgody tygodnie trwało zanim udało mi się wejść na rzeczony strych. Piwnicy nie dostałem chociaż starzy lokatorzy mieli po dwie. Przed domem były ogródki kwiatki szopki etc. Gdy zwróciłem się o skrawek dla siebie przyjęto to że świętym oburzeniem. Czyli że jest tak że akceptujemy pod własne potrzeby i tylko własne A inni choćby nowy sąsiad to precz. Aż przyszedł taki czas że zajechał duży słuchacz i już nie było wybrańców i pozostałych tylko plac pod budowę nowego budynku. ale niesmak z tego doświadczenia pozostał