Za moich czasów byli nauczyciele u których najwięksi nicponie siedzieli cichutko jak mysz kościelna, i nie zawsze nauczyciele Ci stosowali przemoc (chociaż tacy też się zdarzali i też mieli spokój), a z drugiej strony byli tacy co na lekcjach można było wszystko, dosłownie wszystko.
Chociaż z jedną osobą się tu zgadzam. Już myślałam, że jestem inna. Ja też pamiętam, że byli nauczyciele, do których czuło się respekt i nie było to związane ze używaniem przemocy przez nich, tylko odpowiednim podejściem do ucznia. Ta cała sytuacja mówi o tym, że dzisiejsi nauczyciele są porostu nieporadni i zblazowani.