Pogoda iście primaaprilisowa, ale wynik daleki od próby żartu. Fatalny początek żółto-biało-niebieskich naznaczył scenariusz na mecz i mimo licznych prób w poszukiwaniu przynajmniej remisu, Olimpia ostatecznie musi się pogodzić z porażką. Lech II wyjeżdża z Elbląga z kompletem punktów. Zobacz zdjęcia.
Mecz na dobre się nie rozpoczął i pierwsze zaskoczenie. Byliśmy świadkami jeszcze większego szoku niż w meczu reprezentacji Polski z Czechami. Wówczas nasza kadra straciła bramkę już w 28. sekundzie, ale Olimpia jak w popularnych memie wykrzyczała: "potrzymaj mi piwo" i postanowiła stracić bramkę jeszcze wcześniej. Wszelcy kronikarze i historycy mogą szukać, czy kiedykolwiek Olimpia przegrywała szybciej. W 14. sekundzie piłka poszybowała za plecy obrońców, Filip Wilak przelobował Andrzeja Witana, futbolówkę rozpaczliwie próbował wybić Michał Kuczałek, ale po chwili Lech II cieszył się z prowadzenia. Konsternacja to łagodne określenie towarzyszące elbląskim piłkarzom i kibicom.
Sytuacja przypominała nieco historie z dzieciństwa, kiedy słabsze drużyny rozpoczynały spotkania od jakiegoś prowadzenia, ale tutaj mowa o zawodach mistrzowskich. Stracony gol zadziałał jednak jak płachta na byka, Olimpia ruszyła w celu odrobienia strat. Aktywna była prawa strona, na której ustawiono Łukasza Sarnowskiego, dawno niewidzianego w roli wahadłowego. Taka decyzja była spowodowana pozostawieniem w pierwszym składzie Dawida Wierzbę, który po dwóch meczach w roli "strażaka", przekonał trenera Gomułkę na kolejną szansę. W każdym razie Sarnowski kilka razy mocno i celnie dośrodkowywał w pole karne. Po jednym z takich zagrań piłka trafiła pod nogi Braneckiego, ale jego strzał zatrzymał Adam Stachowiak, bramkarz Lecha II.
Najdogodniejszą okazję do wyrównania oglądaliśmy w 33. minucie. Wspomniany wyżej Dawid Wierzba stał na trzecim metrze od bramki Lecha II, po idealnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykonywanego przez Yana Senkevicha powinien wyrównać, ale strzelił źle, piłka poszybowała nad poprzeczką.
Ogólnie był to moment, w którym Olimpia rzuciła się na przeciwnika, goście szukali okazji w kontratakach. Po jednym z nich piłkę rozprowadził Filip Wilak, wystawił Szymonowi Pawłowskiemu, który strzelił mocno, ale fenomenalną paradą popisał się Witan. W końcowych fragmentach pierwszej połowy groźnie strzelał jeszcze Yan Senkevich bezpośrednio z rzutu wolnego, ale ostatecznie więcej bramek nie oglądaliśmy. Do przerwy 0:1.
Druga część meczu to poszukiwanie impulsu w postaci podwójnej zmiany. Na boisku pojawili się Jakubczak i Famulak. Już na początku była znakomita okazja do wyrównania. Marcin Czernis wyszedł na pozycję sam na sam, ale bramki nie strzelił. Nieco na usprawiedliwienie można zaznaczyć, że był absorbowany przez rywala. Chciałoby się napisać, że bramka jednak wisiała w powietrzu, ale minuty uciekały, okazji było jak na lekarstwo. Główne zagrożenie wynikało ze stałych fragmentów gry, szczególnie po dośrodkowaniach z rzutów rożnych.
Golem zapachniało w 68. minucie. Z 20. metra pięknie strzelał Marcin Czernis, ale ratunkiem dla Lecha II okazała się poprzeczka. Olimpia jednak podkręciła tempo, na boisku pojawili się kolejni świeży piłkarze, ale czas nieubłaganie mijał. Dziesięć minut przed końcem soczysty strzał Famulaka, interwencja niepewna, już wydawało się, że piłka wtoczy się do bramki, ale odbiła się od słupka, po chwili dobijał Gabrych, jednak Stachowiak uchronił przed remisem.
Ostatecznie w statystyce goli nic się nie zmieniło i Lech II wygrał 1:0 po bramce strzelonej w 14. sekundzie autorstwa Filipa Wilaka, którego było to już dwunaste trafienie w tym sezonie. Tym samym zakończyła się seria meczów Olimpii bez przegranej. Licznik zatrzymał się na dziewięciu spotkaniach.
- Uważam, że ten mecz trzeba podzielić na dwie części. W pierwszej Olimpia Elbląg zaspała, oddawała piłki w szczególności w środku pola i były kontry, z których Lech mógł podwyższyć na 2:0. Druga połowa to permanentne ataki na bramkę Lecha Poznań. Było to takie 45 minut, jakich oczekiwaliśmy od początku. Nie da się jednak wygrać meczu grając tylko 45 minut. Może z przebiegu w meczu zasłużyliśmy na punkt, ale uważam, że taki zimny prysznic może dobrze na naszą drużynę zadziałać, bo jeśli wychodzimy na pierwszą połowę tak jak to dzisiaj wyglądało, to nie zasługujemy na punkty. Jeśli chce się bić o tę pierwszą szóstkę, to nie możemy w jednej połowie zagrać dobrze, a w drugiej nie wystąpić. Mamy nadzieję, że w następnym tygodniu się zbierzemy i pokażemy, na co nas stać. Nie ma co się załamywać lub spuszczać głowy, bo ostatni raz przegraliśmy 15 października i teraz klata do przodu i następnym razem musimy pokazać przez 90 minut to co potrafimy, bo jesteśmy dobrą drużyną. - powiedział po meczu trener Przemysław Gomułka.
Olimpia Elbląg - Lech II Poznań 0:1 (0:1)
0:1 - Filip Wilak (1. min.)
Olimpia: Witan - Sarnowski, Wierzba (46' Jakubczyk), Piekarski, Kuczałek, Stefaniak (90' Szczudliński), Czernis, Danilczyk (46' Famulak), Senkevich (73' Rajch), Branecki (73' Jóźwicki), Gabrych
Patronem medialnym ZKS Olimpii Elbląg jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl