Ich posiadanie groziło np. pobiciem, za kolportaż można było iść do więzienia. "Szacuje się, że w konspiracji, w wydawnictwach drugiego obiegu wyprodukowano nawet 35 tysięcy znaczków i bloków" – czytamy w opisie najnowszej wystawy w elbląskim Muzeum Archeologiczno – Historycznym, na której pokazano znaczki poczty podziemnej Solidarności z okresu stanu wojennego 1981-1983. Zobacz więcej zdjęć. Pochodzą one z prywatnego zbioru Grzegorza Wołoszczaka.
- Byłem kolporterem znaczków w okresie stanu wojennego, po tym, jak wyrzucono mnie ze studiów. Z każdej serii zostawiłem sobie po jednym, miałem taką nadzieję, że kiedyś będę mógł pokazać swoje zbiory – mówił Grzegorz Wołoszczak podczas środowego (18 grudnia) wernisażu wystawy. - Znaczki te drukowano po to, aby uzyskać fundusze na pomoc rodzinom osób internowanych i tym, którzy stracili pracę. Ponadto pełniły one rolę edukacyjną, np. opowiadały o powstaniach, historii drugiej wojny światowej.
Przedstawiano na nich m.in. wizerunki ludzi, którzy byli więźniami politycznymi PRL-u, prześladowanych przez Służbę Bezpieczeństwa, pojawiały się hasła "Solidarność żyje!!!", "DTV łże", "Uwolnić politycznych".
- Treść tych znaczków jest świadectwem epoki. Teraz mamy dostęp do Internetu i wielu różnych źródeł, w tamtych czasach część tej wiedzy była zakazana, a książki były niedostępne, informacje były przekazywane w obiegu niejawnym – mówił Lech Trawicki, dyrektor Muzeum.
Grzegorz Wołoszczak w swojej kolekcji ma ok. 3,5 tys. znaczków, część przekazał do gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Będą one włączone do katalogu, który jest w trakcie przygotowywania. Na wystawie w elbląskim Muzeum znajduje się około 600 znaczków, jeden z nich jest dla kolekcjonera szczególny.
- Odkryłem go w zbiorach mojego przyjaciela dwa miesiące temu. To znaczek wydrukowany przez studentów z Niezależnego Zrzeszenia Studentów w Elblągu, w jednostce wojskowej. Przypuszczam, że zrobiono to w szkole im. Nalazków [Podoficerskiej Szkole Zawodowej im. Rodziny Nalazków, która znajdowała się przy ul. Królewieckiej – red.], bo tam przymusowo wcielano studentów - opowiadał Grzegorz Wołoszczak.
Każdy, kto miał na to ochotę mógł wzór tego znaczka odbić na małym kartoniku, za pomocą specjalnej maszynki, i wziąć na pamiątkę. Wystawę można oglądać w budynku Gimnazjum do końca stycznia.