UWAGA!

Pierwszy dzień Ogrodów, czyli jak smakuje zupa z muchomorów

 Elbląg, Pierwszy dzień Ogrodów, czyli jak smakuje zupa z muchomorów

Było ulewnie i ponownie. Było lekko i długooczekiwanie. Kolorowo i ciemno zarazem… Pierwszy dzień ogrodów otworzyła para pań - jedna z czubem na głowie, druga ze wzrokiem wbitym w kałużę. I choć każda z nich przepłynęła przez miasto inną płytą - Maria „Manią…” a Kasia „Osiecką” - to te dwie rara avis połączył w podróży jeden istotny parametr: wodoodporność elbląskiej membrany. Owe zjawisko trafnie definiują słowa wypowiedziane przez jednego z muzyków w garderobie: „…w innym mieście, jak chociażby Warszawie, w taką pogodę nie byłoby nikogo”. A że ściany mają uszy… Zobacz fotoreportaż.

„Dżdżu krople padają i tłuką w me okno”… Leopold Staff trafnie ocenił coś, co sam później nazwałem jazdą kawałkiem szmaty po obiektywie. Jak na zamówienie, o godzinie 20.30 czasu polskiego podzamcze padło ofiarą zjawiska, którego liczba adwersarzy wprowadziłaby w zdumienie samego Mieczysława Rakowskiego. Wśród nich można wymienić chociażby babę handlującą kalafiorem na rynku oraz parę wkrótce młodą. Jedna po drugiej zaczęły się pojawiać różnobarwne parasolki i ten, który wiedział, po co przyszedł, ostał się pod jedną z nich, a ten, co nie wiedział - zasilił mieszek elbląskiej mikro-gospodarki w jednym z pobliskich pubów. I w ten oto sposób historia zaserwowała nam powtórkę z lekcji: „Rozwój dziejowy interpretatywizmu atmosferycznego i wpływ warunków pogodowych na pragmatyczne wykorzystanie zamierzeń ludzkich”.
       Jak fajnie działać w strugach deszczu, przekonali się już Mongołowie w roku 1274 oraz Eisenhower, który planował poszerzyć kulturę Wrigley’s Spearmint o kontynent europejski w roku 1944. W roku 2009 przekonali się o tym również przybyli na VI edycję Letnich Ogrodów Polityki fani muzyki… innej.
       Pani Maria Peszek wytargała na scenę swoje wiadro muchomorów o godzinie 21.10. Jakieś piętnaście minut wcześniej dobiegły do mnie na bekstejdżu jej kapeli teksty typu: „elbląski surfing” czy „Maria - elbląska awaria”. Jednak pomimo przeciwności losowych, które przez czytelników magazynu „Wróżka” lub wielbicieli kapeli Blind Guardian mogą być interpretowane jako wynik niezbyt zaawansowanych zabiegów szamańskich elblążan, artystka pojawiła się na scenie i odśpiewała pierwszy utwór, co się nazywa „Reks” i ma niecałe pół minuty. Po nim zgrabnie, znanym z płyty „Maria Awaria” kiełbasianym fortelem zespół przeszedł do „Hujawiaka”. Po wykonaniu tego utworu artystka wyraziła publice swoją wdzięczność za obecność słowami: „…że wy w ogóle nie poszliście precz!”. Dalej mieliśmy między innymi: „Czarny Wtorek”, „Kobiety Pistolety”, „Miłość w Dolby Surround” oraz „Misia”, po którym właścicielka żelowego czuba zatrzymała się na chwilę, by przywdziać indiański pióropusz i wymazgrolić się w linie, zygzaki oraz nierówne sutki na ciele i odzieniu. Z ciekawych akcentów występu można wymienić jeszcze rzut niedźwiedziem w publiczność po kawałku „Superglue” oraz samego bisa, którego kapela odegrała pięć minut po godzinie 22.00, a który to także misia dotyczył. Artystka spełniła swój sceniczny obowiązek i umieściła w repertuarze kower - tym razem wyśpiewany przez tubę szlagier z OST do Misia Uszatka.
       Żegnana brawami Maria Peszek nasunęła pomysł dyrektorowi Biblioteki Elbląskiej, żeby wraz z kompanem wedrzeć się na scenę, zrugać delikwenta, który gwizdał pod sceną, i zapowiedzieć kolejnego wykonawcę wieczoru - Katarzynę Nosowską. Wspomniana przed chwilą i powtarzana od 16 lat wokalistka nieznana może być chyba tylko skrajnie zapalonym członkom grupy rekonstrukcji historycznej bitwy pod Megiddo (1469 p.n.e.), którzy poukrywani po jaskiniach czekają, aż zawyje im surma dająca i znak do wyjścia w bój o długowieczność Totmesa III. Reszta co nieco o Pani Katarzynie wie, i zdaje sobie sprawę, że każde jej publiczne pojawienie się na scenie to pisk tych młodszych i lekki osłup tych starszych. Oczywiście, mówię o personach otwartych koncepcjonalnie, a nie tych, którzy zarośnięci jak Bory Tucholskie siedzą po domach, kontemplując nad płytami Vital Remains i mówią do Witolda Lutosławskiego: Won mnie panie z tym pianinem!
      

 


       Występ Kasi Nosowskiej rozpoczął się o godzinie 22.40. Poleciał pierwszy pakiet utworów, wśród których znalazły się „Makro” czy „UniSexBlues”. Następnie, po około pół godzinie artystka zapowiedziała kolejny etap rejsu po kałużach, którego nawigacyjnym Astrolabium miało być pióro Agnieszki Osieckiej. Znane z najnowszej solowej płyty Kasi utwory zostały przedstawione przez kapelę zgrabnie, dzięki zmianom temp i wprowadzaniu akustycznych dygresji skazujących nas na taniec światła i transowe harce gitarowych delayów. Usłyszeliśmy kawałki: „Na Całych Jeziorach Ty”, „Nim Wstanie Dzień”, „Jeszcze Zima”, „Zielono Mi” czy „Uciekaj Moje Serce”. Równo o północy wybił bisik: „Jeśli Wiesz, Co Chcę Powiedzieć” i pozostała przy życiu garstka przemoczonych mieszczan udała się w kierunku bramy wylotowej.
       Podsumowując, muszę szczerze przyznać, że występ Marii Peszek bardziej mnie przekonał. Nie ulega wątpliwości, że Kasia wraz ze swoją świtą wykonała cały set bardzo poprawnie i na wysokim poziomie instrumentalno-wokalnym, według mnie jednak, muzyka ta lepiej wkomponowałaby się w domowy pielesz, lampkę wina, ściany domu kultury lub Noce Teatru i Poezji”. Maria Awaria nakarmiła nas zupą z muchomorów i wyprowadziła energicznie z terenów miejskich na bieg alejkami duszy i ciała. Zmysłowa, agresywna i krnąbrna - podparta aktorskim kunsztem sztuka sprawiła, że nie chcieliśmy zwalniać i zamulać, nawet przy tak dobrych dźwiękach, jakie oferuje nam band Katarzyny. Potwierdzeniem tych słów może być frekwencja pod koniec imprezy.
       Pierwszy dzień Ogrodów, pomimo nieprzychylności nieba, uważam za udany. Wątki organizacyjne i techniczne pozostawiam tytułom prasowym takim jak Ogrodnik.pl lub Murator, gdyż to, co powinno nas najbardziej interesować tego dnia, to rzeczy, których nie da się ręką namacać ani piwem z nalewaka oblać. To rzeczy wieczne, wyryte głęboko. Defensor Artis - czekamy na drugi dzień Letnich Ogrodów!
      
       Set artystów
      

       Maria Peszek: „Reks”, „Hujawiak”, „Czarny Wtorek”, „Marznę Bez Ciebie”, „Kobiety Pistolety”, „Rosół”, „Miłośc w Dolby Surround”, „Muchomory”, „Miś”, „Ciało”, „Maria Awaria”, „Superglue”, „Rospuda”, „Hedonia”, bis - „Pora na dobranoc”.
      
       Kasia Nosowska: „Makro”, „Sub Rosa”, „Karatetyka”, „UniSexBlues”, „Uroda (Prolog)”, „Na Całych Jeziorach Ty”, „Kokaina”, „Nim Wstanie Dzień”, „Jeszcze zima”, „Uroda”, „Kto Tam u Ciebie Jest?”, „Zielono Mi”, „Uciekaj Moje Serce”, „Na Kulawej Naszej Barce”, bis - „Jeśli Wiesz, Co Chce powiedzieć”.
      
      

orzeu

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • Koncert opóżniony był o 45 minut!!! Dlaczego? Nie wie nikt, chociaż o 20.30 na scenę weszli dwaj żenujący panowie i zapowiedzieli Marię Peszek. Po czym po 45 minutach zapowiedzieli ją znowu. .. Żenułaaa. .. Ani przeprosin, ani wyjaśnień, ani zachęty dla publiczności, aby została dłużej. Żadnego wsparcia. Nic. Tylko jakaś baba wyszła z mopem na scenę, żeby sobie konferansjerzy i artyści butów nie zamoczyli. .. A publika w strugach deszczu. Totalny brak przygotowania do przeprowadzenia imprezy plenerowej. Byle deszcz, a już coś się psuje.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Tandra(2009-06-11)
  • A teraz komentarz do dnia dzisiejszego - czyli drugiego. Po dyskusji panelowej (nie skomentuję) miała odbyć się projekcja filmu. Miała, ale nie odbyła się. Jednak nikt z organizatorów nawet o tym nie napomknął, nie przeprosił. NIC! Więc gdy zapytałam jednego z nich, co i jak, okazało się, że nie ma filmu, bo film nie dojechał. Ale jaki to film miał być? (pytam) Nie wiem. (odpowiada mi jeden z organizatorów). Tak to świetnie zorganizowana impreza. Ale żeby tego było mało, jak mówi prawo wszystkim znane, pana M. jak coś ma się nie udać, to z pewnością się nie uda (zepsuje itp. ). No i się nie udało. Wczoraj opóźnienie 45 minut, ale koncert był. Dziś. .. Po godzinie wyszedł jeden żałosny pan i wytłumaczył garsce, która się ostała, że prawie już przygotowali sprzęt, ale żabyśmy (my, publiczność) poczekali, bo za kilka minut, dosłownie pare minutek (tak powiedział) koncert się odbędzie. .. Po kolejnych 35 minutach. .. wyszedł ten sam pan i powiedział, że koncertu jednak nie będzie, bo im mikser zalało. .. Jestem wkurzona. .. godzina 20 czekania i mam sobie iść do domu, bo ktoś nie zabezpieczył sprzętu tak, jak trzeba. .. Chyba wiedzieli, że może padać i pewnie będzie, skoro już wczoraj padało?!?!?! To ma być przygotowanie do imprezy masowej na powietrzu? Jest to żenujące. cdn. ..
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Tandra(2009-06-11)
  • CD - Organizatorzy powinni zdjąć swoje zacne plakietki, zostawić herbatki w ciepłych garderobach artystów i wczuć się nieco w publiczność. Postać z nami na deszczu, przemoknąć i przemarznąć na kość. Może wtedy w przyszłośli lepiej zorganizowaliby jakąś imprezę, albo przynajmniej nie braliby się za coś, czemu nie są w stanie podołać. .. Zwrot kasy za bilety to trochę za mało. ..
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Tandra(2009-06-11)
  • bardzo ciekawa relacja. .. może czasami za wykwintna:) ale coś nowego-ciekawego tak jak ranking Pani Olgi zdjęcia dobre, ale te pierwsze zepsute przez złą pogodę
  • Pogoda marna na koncertowanie. .. ale na to akurat nie mamy wpływu. Zraził mnie długi czas oczekiwania na artystów, słaba organizacja i ten przeklinający pan prezenter. .. (który upomniał jednego z widzów grzecznym - "kto to qrwa gwiżdże. .. " I oświetlenie do bani. Po kiego grzyba ktoś dawał te oślepiające reflektory na publiczność??
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    tutejsza(2009-06-11)
  • genialna relacja! zachwycona sposobem pisania; ) pozdrowienia dla autora a same wystepy-mimo deszczu i niedogodnosci-jestem pod wrazeniem. ogromnym.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    lalalola(2009-06-11)
  • Tak to jest gdy Biblioteka zajmuję sie tym czym nie powinna, marnuje czas, energie i pieniądze na rzeczy którymi powinny się zajmować innego rodzaju instytucje. Co to q. .. .. ma wspólnego z upowszechnieniem czytelnictwa?
  • Kozak relacja. Już żałuję że nie byłam. .. Pozdrawiam :)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Alabama(2009-06-12)
  • Napisane z jajem Daniel. Choć jak powiedział nieodżałowany Frank Zappa: pisanie na temat muzyki to jak tańczenie na temat architektury. Pozdrawiam
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Tomaszha(2009-06-12)
  • dobrze znow "Cie" czytac Panie Orzeu po tak dlugiej ciszy:) wejscie z impetem, relacja jak zwykle kapitalna:)))
  • uczta dla zmysłów, i koncert i relacja po.
  • A mnie się relacja nie podoba. Forma przerosła treść. Pozdro. :)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Svenix(2009-06-12)
Reklama