Było ulewnie i ponownie. Było lekko i długooczekiwanie. Kolorowo i ciemno zarazem… Pierwszy dzień ogrodów otworzyła para pań - jedna z czubem na głowie, druga ze wzrokiem wbitym w kałużę. I choć każda z nich przepłynęła przez miasto inną płytą - Maria „Manią…” a Kasia „Osiecką” - to te dwie rara avis połączył w podróży jeden istotny parametr: wodoodporność elbląskiej membrany. Owe zjawisko trafnie definiują słowa wypowiedziane przez jednego z muzyków w garderobie: „…w innym mieście, jak chociażby Warszawie, w taką pogodę nie byłoby nikogo”. A że ściany mają uszy… Zobacz fotoreportaż.
Jak fajnie działać w strugach deszczu, przekonali się już Mongołowie w roku 1274 oraz Eisenhower, który planował poszerzyć kulturę Wrigley’s Spearmint o kontynent europejski w roku 1944. W roku 2009 przekonali się o tym również przybyli na VI edycję Letnich Ogrodów Polityki fani muzyki… innej.
Pani Maria Peszek wytargała na scenę swoje wiadro muchomorów o godzinie 21.10. Jakieś piętnaście minut wcześniej dobiegły do mnie na bekstejdżu jej kapeli teksty typu: „elbląski surfing” czy „Maria - elbląska awaria”. Jednak pomimo przeciwności losowych, które przez czytelników magazynu „Wróżka” lub wielbicieli kapeli Blind Guardian mogą być interpretowane jako wynik niezbyt zaawansowanych zabiegów szamańskich elblążan, artystka pojawiła się na scenie i odśpiewała pierwszy utwór, co się nazywa „Reks” i ma niecałe pół minuty. Po nim zgrabnie, znanym z płyty „Maria Awaria” kiełbasianym fortelem zespół przeszedł do „Hujawiaka”. Po wykonaniu tego utworu artystka wyraziła publice swoją wdzięczność za obecność słowami: „…że wy w ogóle nie poszliście precz!”. Dalej mieliśmy między innymi: „Czarny Wtorek”, „Kobiety Pistolety”, „Miłość w Dolby Surround” oraz „Misia”, po którym właścicielka żelowego czuba zatrzymała się na chwilę, by przywdziać indiański pióropusz i wymazgrolić się w linie, zygzaki oraz nierówne sutki na ciele i odzieniu. Z ciekawych akcentów występu można wymienić jeszcze rzut niedźwiedziem w publiczność po kawałku „Superglue” oraz samego bisa, którego kapela odegrała pięć minut po godzinie 22.00, a który to także misia dotyczył. Artystka spełniła swój sceniczny obowiązek i umieściła w repertuarze kower - tym razem wyśpiewany przez tubę szlagier z OST do Misia Uszatka.
Żegnana brawami Maria Peszek nasunęła pomysł dyrektorowi Biblioteki Elbląskiej, żeby wraz z kompanem wedrzeć się na scenę, zrugać delikwenta, który gwizdał pod sceną, i zapowiedzieć kolejnego wykonawcę wieczoru - Katarzynę Nosowską. Wspomniana przed chwilą i powtarzana od 16 lat wokalistka nieznana może być chyba tylko skrajnie zapalonym członkom grupy rekonstrukcji historycznej bitwy pod Megiddo (1469 p.n.e.), którzy poukrywani po jaskiniach czekają, aż zawyje im surma dająca i znak do wyjścia w bój o długowieczność Totmesa III. Reszta co nieco o Pani Katarzynie wie, i zdaje sobie sprawę, że każde jej publiczne pojawienie się na scenie to pisk tych młodszych i lekki osłup tych starszych. Oczywiście, mówię o personach otwartych koncepcjonalnie, a nie tych, którzy zarośnięci jak Bory Tucholskie siedzą po domach, kontemplując nad płytami Vital Remains i mówią do Witolda Lutosławskiego: Won mnie panie z tym pianinem!
Występ Kasi Nosowskiej rozpoczął się o godzinie 22.40. Poleciał pierwszy pakiet utworów, wśród których znalazły się „Makro” czy „UniSexBlues”. Następnie, po około pół godzinie artystka zapowiedziała kolejny etap rejsu po kałużach, którego nawigacyjnym Astrolabium miało być pióro Agnieszki Osieckiej. Znane z najnowszej solowej płyty Kasi utwory zostały przedstawione przez kapelę zgrabnie, dzięki zmianom temp i wprowadzaniu akustycznych dygresji skazujących nas na taniec światła i transowe harce gitarowych delayów. Usłyszeliśmy kawałki: „Na Całych Jeziorach Ty”, „Nim Wstanie Dzień”, „Jeszcze Zima”, „Zielono Mi” czy „Uciekaj Moje Serce”. Równo o północy wybił bisik: „Jeśli Wiesz, Co Chcę Powiedzieć” i pozostała przy życiu garstka przemoczonych mieszczan udała się w kierunku bramy wylotowej.
Podsumowując, muszę szczerze przyznać, że występ Marii Peszek bardziej mnie przekonał. Nie ulega wątpliwości, że Kasia wraz ze swoją świtą wykonała cały set bardzo poprawnie i na wysokim poziomie instrumentalno-wokalnym, według mnie jednak, muzyka ta lepiej wkomponowałaby się w domowy pielesz, lampkę wina, ściany domu kultury lub Noce Teatru i Poezji”. Maria Awaria nakarmiła nas zupą z muchomorów i wyprowadziła energicznie z terenów miejskich na bieg alejkami duszy i ciała. Zmysłowa, agresywna i krnąbrna - podparta aktorskim kunsztem sztuka sprawiła, że nie chcieliśmy zwalniać i zamulać, nawet przy tak dobrych dźwiękach, jakie oferuje nam band Katarzyny. Potwierdzeniem tych słów może być frekwencja pod koniec imprezy.
Pierwszy dzień Ogrodów, pomimo nieprzychylności nieba, uważam za udany. Wątki organizacyjne i techniczne pozostawiam tytułom prasowym takim jak Ogrodnik.pl lub Murator, gdyż to, co powinno nas najbardziej interesować tego dnia, to rzeczy, których nie da się ręką namacać ani piwem z nalewaka oblać. To rzeczy wieczne, wyryte głęboko. Defensor Artis - czekamy na drugi dzień Letnich Ogrodów!
Set artystów
Maria Peszek: „Reks”, „Hujawiak”, „Czarny Wtorek”, „Marznę Bez Ciebie”, „Kobiety Pistolety”, „Rosół”, „Miłośc w Dolby Surround”, „Muchomory”, „Miś”, „Ciało”, „Maria Awaria”, „Superglue”, „Rospuda”, „Hedonia”, bis - „Pora na dobranoc”.
Kasia Nosowska: „Makro”, „Sub Rosa”, „Karatetyka”, „UniSexBlues”, „Uroda (Prolog)”, „Na Całych Jeziorach Ty”, „Kokaina”, „Nim Wstanie Dzień”, „Jeszcze zima”, „Uroda”, „Kto Tam u Ciebie Jest?”, „Zielono Mi”, „Uciekaj Moje Serce”, „Na Kulawej Naszej Barce”, bis - „Jeśli Wiesz, Co Chce powiedzieć”.