UWAGA!

Pielgrzymim szlakiem (Muzeum, jakiego nie znacie odc. 4.)

 Elbląg, Michał Kozłowski z Muzeum Archeologiczno-Historycznego
Michał Kozłowski z Muzeum Archeologiczno-Historycznego (fot. Mikołaj Sobczak)

7 tysięcy lat odpustu mogli uzyskać pielgrzymi, którzy dotarli do sanktuarium. Na „rynku” pielgrzymkowym panowała konkurencja i inne sanktuaria oferowały np. 9 tysięcy lat odpustu. Dla pobożnych mieszkańców średniowiecza taki „bonus” był nie do pogardzenia. Dzisiaj w cyklu "Muzeum, jakiego nie znacie" opowiadamy m.in. o eksponatach związanych z pielgrzymowaniem, które można podziwiać w Elblągu.

Pielgrzyma najłatwiej można było poznać po znakach pielgrzymich. Kiedy na średniowiecznej drodze spotykaliśmy postać z muszlą na kapeluszu (albo muszlą przytwierdzoną do pasa; w każdym razie musiała być w „widocznym“ miejscu), można było z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że podróżnik zmierza do Santiago de Compostela w Hiszpanii.

- Sylwetkę św. Serwacego przywozili ze sobą pielgrzymujący do Maastricht, gdzie było sanktuarium poświęcone temu świętemu. Znak pielgrzymi w formie muszli z gatunku Pecten Maximus - związany z kultem św. Jakuba i pielgrzymkami do Santiago de Compostela oraz cynowo - ołowianą plakietkę z postacią św. Serwacego walczącego ze smokiem (symbolizującym herezje arianizmu) mamy w zbiorach naszego muzeum – mówi Michał Kozłowski, adiunkt ds. sztuki i rzemiosła w elbląskim Muzeum Archeologiczno-Historycznym. - Mamy też dwa znaki, które trudno dopasować do konkretnego ośrodka kultu. Pierwszym z nich jest przedstawienie Matki Bożej z Dzieciątkiem. Sanktuariów maryjnych było stosunkowo dużo. Ten znak równie dobrze może pochodzić z popularnego wśród średniowiecznych pielgrzymów Einsiedeln w Szwajcarii, jak i choćby z Góry Chełmskiej pod Koszalinem. Drugi... Nie jesteśmy do końca pewni, czy to na pewno znak pielgrzymi. Ma jego formę, ale przedstawia Adama i Ewę, zrywających jabłko z Drzewa Poznania, a przynajmniej tak interpretuje się tę scenę. Jest to zupełnie unikatowe przedstawienie, nie ma odpowiedników nigdzie w Europie, stąd trudność w powiązaniu go z konkretnym celem pielgrzymkowym. „Nasze” znaki pochodzą z przełomu XIV i XV wieku. Znaleziono je podczas prac wykopaliskowych na Starym Mieście w Elblągu.

Rzym, Jerozolima oraz Santiago de Compostela tworzyły tzw. peregrinationes maiores - trzy najważniejsze miejsca pielgrzymek w średniowiecznym świecie dla rzymskich katolików. Mieszkańcy Elbląga pielgrzymowali też m.in. do Kolonii, Akwizgranu, Wilsnack w Brandenburgii czy wspomnianego Einsiedeln. Często podczas jednej pielgrzymki odwiedzano kilka sanktuariów. Z testamentu elbląskiego mieszczanina Piotra Rewmelandta wiemy, że trasa do Rzymu mogła wieść przez Górę Chełmską pod Koszalinem, Wilsnack w Meklemburgii oraz Einsideln w Szwajcarii.

 

Iść, ciągle iść (albo jechać...)

Korzenie idei chrześcijańskiego pielgrzymowania sięgają IV wieku naszej ery, kiedy to przetłumaczona na łacinę Biblia zaczęła szerzej oddziaływać na wyobraźnię wierzących. Szybko znaleźli się śmiałkowie, którzy na własne oczy chcieli się przekonać, jak wyglądają miejsca, po których chodził sam Jezus Chrystus. Pierwsze pielgrzymki miały charakter bardziej poznawczy, mniej religijny. Trasa opierała się o zwyczajne, świeckie zajazdy i stajnie. A miejsca te bynajmniej nie sprzyjały pobożności: powszechna była prostytucja, hazard i pijaństwo.

- Stąd też Ojcowie Kościoła, m.in. św. Benedykt z Nursji, przez długi czas dość krytycznie podchodzili do tej formy religijności, widząc, że pielgrzymi nie zachowują się tak, jak powinni przykładni chrześcijanie – mówi Michał Kozłowski. - W kolejnych dekadach i stuleciach rozwinęła się już gęsta sieć schronisk i noclegowni pod egidą Kościoła, co znacznie usprawniło ruch pątniczy, jednocześnie pomagając podróżnym zachować czyste sumienie.

W średniowieczu pielgrzymowanie stało się zjawiskiem masowym. W Monachium próbowano liczyć pielgrzymów, nakazując każdemu z nich wrzucenie ziarnka grochu do dzbana. Jednego dnia uzbierano nawet 40 tys. ziaren. „O skali takich wypraw może świadczyć fakt, że w średniowieczu liczbę pielgrzymów odwiedzających Compostelę szacowano na od 200 tys. do 500 tys. rocznie, zaś Einsiedeln na 130 tys. (1466 r.). W Rzymie w 1450 r. każdego dnia było jakoby 40 tys. pątników, a w Akwizgranie w 1496 r. – w niektóre dni – doliczano się nawet 42 tys. osób, chociaż dane te mogą budzić wątpliwości.” - możemy przeczytać w artykule Janusza Tandeckiego „Pielgrzymki mieszczan z dużych miast pruskich w średniowieczu i na progu czasów nowożytnych”.

– Z drugiej strony znajdujemy stosunkowo mało znaków pielgrzymich, jak na taką ilość osób, które miały pielgrzymować – uzupełnia muzealnik. - Jeżeli do Akwizgranu jednego dnia miało przyjść 140 tysięcy ludzi, to można sobie wyobrazić, że szlaki powinny być „zalane” pielgrzymami.

(fot. Mikołaj Sobczak)

.

W drogę...

Teoretycznie na pielgrzymkę mógł wybrać się każdy. Wśród elity istniała pewna presja społeczna, by dać świadectwo swej pobożności w ten właśnie sposób. Trzeba jednak pamiętać, że wiązało się to z opuszczeniem swojego miejsca zamieszkania i pracy na stosunkowo długi okres. Źródła historyczne informują, że piesza pielgrzymka z Krakowa do Rzymu trwała około 50 dni, do Santiago de Compostela – 90 dni (pielgrzym dziennie pokonywał około 25-30 kilometrów). Z Elbląga szło się kilka, kilkanaście dni dłużej. Na miejscu spędzano również trochę czasu przed powrotem do domu, niekiedy nawet kilka miesięcy. Pielgrzymki były bardzo dochodową gałęzią gospodarki – Pielgrzymi napędzali koniunkturę. Znaki pielgrzymie trzeba było wyprodukować, kwitnął handel relikwiami. „Z pielgrzymów” żyły karczmy, miejsca noclegowe itd. - mówi Michał Kozłowski.

„Na podstawie testamentów mieszczan elbląskich z lat 1425-1515 wiemy, że w tym okresie zrealizowało lub planowało pielgrzymki 55 osób, w tym do Rzymu 23, m.in.: Herman Rowber (1453 r.), Symon Hollandt (1454 r.), syn burmistrza Michel Brugkmans (1459 r.), Petir Rwemelandt (1472), Jacob Lubbeke (1474 r.), Clement Reynike (1500 r).; czworo z nich dodatkowo chciało też przy tej okazji odwiedzić inne sanktuaria pielgrzymkowe, np. Akwizgran, Wilsnack, Einsiedeln i Sternenberg. Nie wiemy, które z tych zaplanowanych przedsięwzięć doszły do skutku” - czytamy w ww. artykule Janusza Tandeckiego. - „Z terenu Elbląga wybrał się do Composteli w 1467 r. Paweł Scholtcze, a w 1498 r. Cristoffer Thauwer. W sumie z lat 1477-1511 zachowało się w testamentach elbląskich 5 wzmianek o pielgrzymkach do tego ośrodka.”

– Powodów do pielgrzymowania było bez liku. Polityczne, choć to był margines: podróżowano m.in. do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie, do klasztoru św. Idziego na Węgrzech udał się Bolesław Krzywousty, a niemieccy władcy po koronacji pielgrzymowali do relikwii Trzech Króli w Kolonii. Głównie po to, aby umocnić swój wizerunek oraz poczucie tożsamości. Ale nie były to „topowe” kierunki – informuje muzealnik. - Pielgrzymki były często formą pokuty: dobrowolnej albo przymusowej. Nakaz pielgrzymki był formą kary (nakładanej zarówno przez instytucje świeckie jak i kościelne); bywały też elementem ugody w sporach. Skazani pątnicy musieli znosić szczególne niewygody w drodze, często pokonując ją w kajdanach. Szlak pielgrzymi wybierały często również osoby ciekawe świata dla których był to doskonały pretekst, aby wyrwać się z rodzinnej miejscowości.

„Do świętych miejsc wędrowano w intencji błagalnej i dziękczynnej. Zdarzały się również pielgrzymki będące konsekwencją ślubów - i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że śluby te mogły obciążać obowiązkiem odbycia podróży religijnej kogoś innego. Mogło mieć to miejsce, kiedy narzucająca obowiązek peregrynacji na krewnego lub spowinowaconego osoba była chora lub bliska śmierci. Śluby składano często w sytuacjach zagrożenia życia - osoba obawiająca się o siebie mogła zadeklarować na głos, że jeżeli wyjdzie cało z opresji, odwiedzi konkretnego świętego. Odbycie takiej pielgrzymki było więc kwestią honorową.” - możemy przeczytać w artykule Marty Przybylak „Pielgrzymki - średniowieczna turystyka opublikowanym na portalu histmag.org

Jednym z podstawowych powodów popularności pielgrzymek była możliwość uzyskania odpustów. Musimy pamiętać, że ludzie żyjący w średniowieczu ogromną wagę przykładali do życia wiecznego. Uzyskanie odpuszczenia kary za grzechy po śmierci było dla nich nie lada gratką.

- Sanktuaria „konkurowały” ze sobą wysokością odpustów, dzięki którym mogły nakłonić pielgrzymów do odwiedzin właśnie u nich. W jednym można było uzyskać 7 tysięcy lat odpustu, w innych oferowali 9 tysięcy lat, a nawet więcej – opowiada muzealnik.

(fot. Mikołaj Sobczak)

.

Ile kosztowała pielgrzymka?

To zależy, kto podróżował. Teoretycznie była możliwość odbycia pielgrzymki ponosząc minimalne nakłady finansowe. Po drodze można było prosić o jałmużnę, korzystać z bezpłatnych noclegowni dla pątników itp. Przeważnie jednak pielgrzymi mieli określone zasoby finansowe przeznaczone na pokrycie swoich potrzeb. Im więcej, tym standard pielgrzymki był wyższy. Najbiedniejsi pielgrzymowali pieszo (czasem nawet boso), bogatsi konno, najbardziej majętni karetą lub statkiem. „Pielgrzymki do Akwizgranu kosztowały wówczas, jak się przyjmuje, przynajmniej dwa razy mniej niż do Hiszpanii. Zapisy elblążan na pąć do tego ośrodka w połowie XV w. wynosiły około 15 dobrych grzywien” - napisał Janusz Tandecki w cytowanym tekście.

Stosunkowo częstym sposobem finansowania pielgrzymki były zapisy testamentowe, w których zobowiązywano określone osoby do odbycia podróży do określonego sanktuarium i przeznaczano na to określoną kwotę.

- Nie spotkaliśmy się z taką sytuacją, że warunkiem otrzymania spadku było odbycie pielgrzymki. Raczej było to zobowiązanie honorowe. Nie mniej dla ludzi średniowiecza taki zobowiązanie miało ogromną wagę – wyjaśnia muzealnik. - W gdańskim archiwum mamy kilkadziesiąt świetnie zachowanych testamentów elbląskich mieszczan. Stąd wiemy, gdzie i kiedy pielgrzymowali. Najczęściej do Rzymu, potem do Akwizgranu, Santiago de Compostela, na Górę Chełmską pod Koszalinem, do Einsiedeln, czy do Vadsteny w Szwecji, związanej z kultem św. Bygidy.

Na miejscu trzeba było... kupić dowód na to, że się dotarło do celu. Generalnie panował zakaz handlu tzw. relikwiami pierwszego stopnia: np. ciałem zmarłego. Pielgrzymi musieli radzić sobie w inny sposób.

- Pielgrzymi dotykali relikwiarza kawałkiem tkaniny i w ten sposób ona sama stawała się relikwią. Z czasem pielgrzymów było na tyle dużo, że i ten sposób przestał być możliwy. Wymyślono wtedy tzw. „plakietki z lusterkiem”. Kiedy relikwia pierwszego stopnia odbiła się w lusterku, zostawała symbolicznie „złapana”, a plakietka zyskiwała nadprzyrodzoną moc. Istnieje mnóstwo legend i ciekawych opowieści, związanych ze średniowieczną religijnością i relikwiami - na przykład w Rzymie podobno na stałe pracował kapłan, który na życzenie pielgrzymów za pomocą piły wydobywał opiłki metalu z kajdan św. Pawła. Uzyskanie ich było jednak możliwe tylko wtedy, gdy prosił o nie rzeczywiście pobożny człowiek, w przeciwnym razie kajdany „nie dawały się” uszkodzić. – opowiada Michał Kozłowski.

W zbiorach elbląskiego muzeum znajduje się również kościany różaniec, niezbędny element wyposażenia wielu pielgrzymów oraz ampułka z veraiconem - odbiciem twarzy Jezusa Chrystusa na chuście św. Weroniki. Do takich buteleczek pielgrzymi zbierali m. in. tzw. „św. pyłek“, olejki święte czy grudki ziemi.

- Przedmioty z veraiconem najczęściej były przywożone z Rzymu. To jest jakiś trop, ale nie jesteśmy do końca pewni czy „nasza“ ampułka pochodzi właśnie stamtąd - mówi muzealnik.

Znaki pielgrzymie miały dawać noszącym je osobom poczucie bezpieczeństwa w niespokojnych czasach. Stanowiły rodzaj paszportu, czy glejtu. Pielgrzymi byli prawnie chronieni na szlakach Europy, często nie pobierano od nich również opłat na mostach i przeprawach. Osoba, która legitymowała się znakiem pielgrzymim, zyskiwała dodatkowy komfort w podróży, a po powrocie do domu - szacunek współmieszkańców.

SM

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama