UWAGA!

Okręty Ferdynanda Schichaua

 Elbląg, Michał Glock (z prawej), autor książki od okrętach ze stoczni Ferdynanda Schichau'a oraz Lech Trawicki, dyrektor elbląskiego muzeum, wydawca książki
Michał Glock (z prawej), autor książki od okrętach ze stoczni Ferdynanda Schichau'a oraz Lech Trawicki, dyrektor elbląskiego muzeum, wydawca książki (fot. Anna Dembińska)

To na pokładach okrętów wyprodukowanych w elbląskiej stoczni Ferdynanda Schichaua płynęli niemieccy kolonizatorzy, aby przejąć nowe kolonie w Afryce w latach 90. XIX wieku i aby ujarzmić Chiny na przełomie XIX i XX wieku. O losach okrętów wojennych „made in Elbing" opowiada książka dr Michała Glocka, która zostanie wydana po wakacjach.

Mieszkańcy Elbląga nie do końca zdają sobie sprawę, jak wielka stocznia funkcjonowała w mieście. „U Schichaua" wyprodukowano około 600 okrętów... - U nas okręty budowano, u nas je projektowano, choć oczywiście nie wszystkie. Stocznia w Gdańsku była filią elbląskiej. Powstała po to, żeby elbląska firma mogła budować większe statki i co za tym idzie więcej zarabiać - opowiada Michał Glock, autor książki o okrętach wojennych wybudowanych przez stocznie Ferdynanda Schichaua.

Przedsiębiorca miał stocznię w Elblągu, później powstała jej gdańska filia. I nawet jeżeli okręt powstawał w Gdańsku, to w naszym mieście wytwarzano wyposażenie, w tym serce czyli maszynownię. Jedną z przyczyn dla których elblążanin zdecydował się na uruchomienie filii w Gdańsku jest historia okrętu bazy torpedowców Pelikan.

- Monarchia austro-węgierska zamówiła do swojej floty zespół torpedowców. W jego skład dodatkowo wchodził okręt baza oraz mały zbiornikowiec. - opowiada Michał Glock. - Pelikan miał 89 metrów długości i okazało się, że jest za długi aby go bezpiecznie zwodować na rzece Elbląg. Okręt z wielkimi trudnościami spuszczono na wodę, ale wtedy pomyślano o nowej stoczni, bo skoro jest okazja zarobić... W Gdańsku znaleziono miejsce, podpisano umowy i rozpoczęto budowę filii elbląskiej firmy. To jest koniec XIX wieku.

Elbląska stocznia słynęła z produkcji torpedowców. - Pierwsze z nich miały około 80 ton wyporności i kosztowały około 180 tys. marek za sztukę. Uzbrojone były w działka kalibru 37 mm i 2 wyrzutnie torped... Ostatni torpedowiec S 113 z elbląskiej stoczni miał już ponad 2 500 wyporności i kosztował ponad 5 mln. Zamontowano na nim 4 armaty po 150 mm..(podobną siłę ognia miały polskie baterie ustawione prze II wojną światową na Helu). To pokazuje gigantyczny postęp i rozwój elbląskiej stoczni Pewną ciekawostką jest fakt, że na S 113 nie podniesiono bandery niemieckiej. Ukończono go w 1919 r. i jednostkę natychmiast przejęli Francuzi w ramach reparacji wojennych. We francuskiej flocie służył pod nazwą Amiral Sénès - opowiada autor - I to właśnie ten rozwój elbląskiej stoczni starałem się przedstawić w swojej książce. Chciałem pokazać jednostki, które u nas budowano i co ważne projektowano też u nas.

Takich ciekawostek o okrętach „made in Elbing" jest w książce mnóstwo. Pierwszym okrętem – kanonierką Otter elblążanie zbytnio nie chcieli się chwalić. - Miała być przeznaczona do zwalczania chińskich piratów. Niedoświadczeni elbląscy stoczniowcy zbudowali okręt, który miał tendencję do zbyt dużego przechylania się. To był chyba najgorzej zaprojektowany okręt, który wyszedł z Elbląga. Ale dziwnym biegiem znaczeń jednostka przetrwała do lat 20. ubiegłego wieku. Przez ponad 40 lat wykorzystywano ją. jako okręt pomocniczych w Kilonii i Wilhelmshaven - opowiada dr Michał Glock.

 

Naj... z Elbląga

Powiedzenie „pierwsze koty za płoty" bardzo dobrze obrazuje historię okrętów z Elbląga. Z schichauowskiej stoczni wypływały okręty, które wówczas były „naj..." w swojej kategorii.

- Mieliśmy najszybsze torpedowce zbudowane dla Chin. Do służby weszły w 1900 roku. Podczas powstania bokserów w Chinach zostały zdobyte przez ówczesne mocarstwa podczas szturmu fortu Taku. Torpedowce zdobywcy podzielili sprawiedliwie: po jednym dostali Francuzi, Anglicy, Niemcy oraz Rosjanie. Co ciekawe we flotach niemieckiej, angielskiej i francuskiej zdobyte torpedowce nosiły nazwę Taku. Rosjanie swojego przemianowani na Lejtnant Burakow. Kolejną ciekawostką jest fakt, że w tym ataku wziął udział kolejny okręt elbląskim rodowodem: kanonierka Iltis- najbardziej uhonorowany okręt w dziejach cesarskiej marynarki Niemiec. Najszybszym krążownikiem na świecie był Nowik. Jego historię można przeczytać tutaj. Okręt powstał w gdańskiej filii (na Elbląg był po prostu za długi), ale jego wyposażenie wyprodukowano w naszym mieście. - To był przełom. Od Nowika rozpoczął się trend budowy małych, szybkich krążowników dla marynarek wojennych różnych państw - mówi autor.

Największym pancernikiem niemieckim w swoim czasie był Baden - również z gdańskiej filii elbląskiej stoczni. Służbę rozpoczął w 1915 r. Warto też wspomnieć o maleńkiej rzecznej kanonierce „Vaterland". To była pierwsza nazwa okrętu. Pływała 60 lat aż pod pięcioma banderami.

- Okręt miał być przeznaczony do pływania po rzece Jangcy. Służbę zaczęła pod banderą niemiecką, potem przejęli go Chińczycy. Następnie trafiła pod banderę Mandżukuo, państwa zależnego od Japończyków. Kolejną banderą była japońska, a kanonierka zakończyła służbę we flocie radzieckiej - dodaje autor.

 

Ile kosztowały?

Pierwszy pancernik wybudowany przez stocznię Ferdynanda Schichaua „Kaiser Barbarossa", wcielony do służby w 1901 r., kosztował ponad 22 milionów ówczesnych marek. Budowane równolegle torpedowce sprzedawano za ok 1,5 mln marek. - Jest jeszcze kwestia ile faktycznie zarabiano na poszczególnych jednostkach. Podejrzewam, że produkcja torpedowców była bardziej opłacalna - uważa Michał Glock.

Głównymi odbiorcami elbląskich okrętów były Niemcy,Rosja i Włochy. - Okręty ze stoczni Schichaua sprzedano również do Szwecji, Norwegii, Austro - Węgier., Turcji... Z państw południowoamerykańskich na pewno trafiły do Brazylii, gdzie były wykorzystywane do tłumienia lokalnej rebelii. Do Argentyny sprzedano niszczyciele typu Cordoba. Najszybsze okręty przed I Wojną Światową, Kolejnym rynkami były Japonia i Włochy - opowiada Michał Glock.

Na pojedyncze jednostki można było się też natknąć w innych flotach. Także we flocie odrodzonej II Rzeczpospolitej. Mowa tu o torpedowcu A 68, który pod polską banderą służył jako Kujawiak. Jego historię opisaliśmy tutaj. Oczywiście wątków w tej książce podejmowanych jest dużo, dużo więcej.

Schichauowskie stocznie wyprodukowały około 600 okrętów wojennych. W swojej książce Michał Glock przedstawił sylwetki okrętów wyprodukowanych od początku istnienia firmy do 1945 r. Wydawcą książki jest Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu. - Nasze muzeum od pewnego czasu idzie w kierunku zabytków techniki. Wydanie takiej książki wpisałoby się w narrację o przemysłowej przeszłości Elbląga - mówi Lech Trawicki, dyrektor elbląskiego Muzeum.

Książka jest obecnie w korekcie. Wstępny plan zakłada jej wydanie po wakacjach.

SM

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Ciekawe. Że też ci Niemcy musieli większe jednostki budować w Gdańsku. Może dlatego że Zalew i rzeka Elbląg są za płytkie? Może nie było żadnego ekonomicznego sensu pogłębiać tego w nieskończoność? Może kompletnym debilizmem było robić przekop, który będzie tylko bardzo dużo kosztować?
  • A torpedowiec S 113 wyglądał tak:
  • Czy istnieją zdjęcia lub rysunki jak wyglądała ta stocznia? Bardzo mnie ten temat interesuje...
  • Kilka komentarzy do tego artykułu: 1) myślę, że elblążanie wiedza o stoczni Schichau wystarczająco dużo i nie zasługują na słowa w rodzaju "nie zdają sobie sprawę z tego czym byla stocznia Schichau... " 2) epatowanie tytułem doktora nie robi już chyba wrażenia, a wrecz przeciwnie - moze stac sie zagrozeniem. Jeśli bowiem okaże się że ksiazka jest kolejną kmpilacją faktów które elblazanie dobrze znają to będzie trochę niezręcznie. 3) do Pana Dyr. Trawickiego - elblazanie czekają na bardziej zdecydowane działania. Kibicujemy zbieraniu artefaktów w postaci kotwicy, młota, maszyny parowej, ale to za mało. Chcielibyśmy aby polozyl Pan wieksze zasługi dla muzeum i miasta - tu wskazuje jako inspiracje Pana poprzedniczki -panie Milewską i Kasprzycką. Najblizsza szansa to jubileusz 1454-1954-2024.Życze Panu aby go dobrze Pan wykorzystał
  • elbingskiej stoczni a nie elblaskiej
  • "Mieliśmy najszybsze torpedowce zbudowane dla Chin" jacy my ??? !!! Wróg mial a nie my
  • są stare pocztówki na Allegro do obejrzenia
  • I jak to EKIPA Dziewiłtowski-Słonina-Wróblewski zaprzepaścili szanse na odbudowę zakładów Schichaua-ZAMECH z tysiącami wyszkolonych fachowców z przemysłu ciężkiego. Ile to kapitały ściągnęli-pozyskali do Elbląga ? NIC ZERO. ZERO mieszkań dla młodych i pracy ale sami opływają w majątki. Tak się kręci lody a mieszkańcy jeszcze są im wdzięczni za zrobienie w bambuko SZOK
  • Jak coś pozytywnego z tamtego okresu to "my, nasze", a jak przeciwnie to "niemieckie"
  • Oj tam. Torpedowce typu Elbing budowano w Elblągu. A tu h woda do Piławy był.
  • Dzisiaj imieniny Jarosława !!! Jak tłumaczyć z tureckiego Jarek, na polski ?
  • Widzicie w jakim ciekawym mieście żyjemy, " dzięki" wujkowi" Adolfowi, że przegrał wojnę, a nie np. Trytikiszjach, Grodnie, czy Nietieszynie, gdzie teraz bylibyśmy pod obszczałem...
Reklama