Miłośnicy motoryzacji spotkali się dziś (20 września) na „Klasycznym blokowaniu McDonald's.”. Impreza zgromadziła miłośników klasycznych samochodów z naszego miasta i nie tylko. Zobacz zdjęcia.
Plastikowe, a jeździ
- To trabant 1.1 z marca 1991 r. – mówi o swoim aucie Przemysław Urzędowski. - To taka końcówka produkcji i pożegnanie z historią trabantów. Te auta to element naszej rodzinnej tradycji, trabanty zawsze u nas były, takie auto ma też mój ojciec i brat. Czy takie auto wymaga dużo pracy? Właściwie bawię się przy nim już 2 lata. On wygląda fajnie, trzeba było go jednak „dopieścić” do aktualnego stanu. Mechanicznie? Wiadomo, jak to trabant, tu trzeba było włożyć sporo wysiłku, żeby był sprawny i bezpieczny. Gdy zabrałem go na stację diagnostyczną, od pracownika usłyszałem: „Panie, bierz pan zeszyt i chodź notować” - mówi właściciel auta. Dodaje, że sam dojazd na stację łatwym zadaniem nie był, mechanik był przekonany, że na miejsce dotarło ono na lawecie. - Było full roboty, żeby to ogarnąć. Dziś czasem jeżdżę nim na weekendowe wyprawy z żoną, czasem pobujam się w nim po mieście, gdy jest ładna pogoda. Po dzisiejszym zlocie pewnie też wieczorem zabierzemy się nim nad jakieś jeziorko – mówi. Kierowca zaznacza, że w jego garażu czekają jeszcze dwa stare auta, ale musi upłynąć jeszcze nieco czasu, zanim się za nie zabierze. Skąd u niego zainteresowanie motoryzacją? - Zawsze się interesowałem modelarstwem, kleiłem plastikowe modele samolotów. Teraz mam plastikowe auto, które jeździ – śmieje się.
- Ten pojazd to GAZ69 M cabrio, produkcji rumuńskiej – pokazuje swoje terenowe auto Maciej Naspiński. - Rok produkcji 1971, kupiłem go od starszego pana. Auto jest przerobione, proszę zobaczyć, ma silnik mercedesa – podnosi maskę. - Skrzynia biegów i pedały są przerobione, bo oryginalnie były w podłodze, jak w żukach. Tu wszystko, łącznie ze wspomaganiem hamulca, jest od mercedesa. Takie auto wymaga dużo pracy, nie jeżdżę nim na co dzień, może czasami, gdy jest dobra pogoda, zabieramy się nim nad jezioro – zaznacza.
O takich autach trzeba ludziom przypominać
Podobnie sprawę przedstawiają właściciele skody.
- Mieszkamy w Braniewie i gdy pogoda jest ładna, to zabieramy się nią do Fromborka na takie niedzielne przejażdżki. Z drugiej strony zjeździliśmy nią w tym roku całą Mierzeję Wiślaną, byliśmy w Lidzbarku Warmińskim... - wymienia Bartłomiej Marzjan, który autem podróżuje z żoną Justyną, córką Inką i psem Tafim. - To samochód mojego dziadka, który kupił w 1973 r. Wtedy dziadek sprzedawał dom i przenosił się do mieszkania. Auto z dołączonym motocyklem marki iż kosztowało go połowę domu. Nakręcił nim 60 tys. km, a skoro jako jedyny w rodzinie wykazywałem chęć posiadania klasyka i zawsze lubiłem taką motoryzację, to dwa lata temu sprowadziliśmy je z małej miejscowości Hajnówka, 400 km stąd. W tym roku była lekko odnawiana powłoka lakiernicza – zaznacza kierowca. Skąd jego zainteresowanie klasykami? - Niech pan mi pokaże nowy samochód, który jest ładny i będzie wyglądał ładnie za 20-30 lat. Ten ma 48 i uważam, że dalej wygląda pięknie. Miło jest zobaczyć uśmiech ludzi, szczególnie starszych, kiedy widzą taką przejeżdżającą skodę, one przez wiele lat były na polskich drogach, a nagle zniknęły. Zastąpiła je słaba, niemiecka motoryzacja spod znaku audi czy bmw. Te samochody poszły w zapomnienie, a trzeba ludziom przypominać, że to jeździ i że takie samochody były.
Wymaga dużo pracy, ale się odwdzięcza
W kwestii niemieckiej motoryzacji z panem Bartłomiejem nie zgodziłby się zapewne Szymon Kowalczyk, który również brał udział w „Klasycznym blokowaniu”. Inaczej podchodzi też do kwestii eksploatacji pojazdu.
- Staram się nim jeździć dużo – mówi właściciel audi coupe quattro B2. - Auto jest z 1986 r., więc wciąż będzie wymagać nakładów finansowych, przed tym nie da się uciec. Samochód jednak „odwdzięcza się” za włożoną w niego pracę, uśmiechami moim i innych. Świetnie, że na co dzień można jechać takim autem, a nie tylko oglądać je w muzeum czy wiedzieć, że ktoś coś takiego kiedyś wyprodukował i nic więcej. Świetna jest cała otoczka związana z klasykami: ilość pracy, czas poświęcony na szukanie części niezbędnych do naprawy teraz i na zapas – mówi pasjonat motoryzacji. - Takich leciwych samochodów mam kilka, to wymaga ciągłego poszukiwania. To wszystko samochody z lat mojego dzieciństwa, kiedy były nowymi autami, niespotykanymi w PRL-u poza obrazkami z gumy Turbo. Z nowymi autami mam sporo do czynienia na co dzień, żyję jednak wspomnieniami motoryzacyjnymi z dawnych lat. Czemu audi? Rodzice mieli audi, można powiedzieć, pierwsze takie „cywilizowane” auto i dlatego moje zainteresowania rozwinęły się w tym kierunku.
Zjazd z Komnickiem w tle
Po spotkaniu na parkingu za lokalem, samochodowe klasyki przejechały do Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu.
- Dziś gościmy na placu zabytkowe pojazdy, które brały udział w „Klasycznym blokowaniu” - mówi Lech Trawicki, dyrektor elbląskiego muzeum. - Staje się to powoli tradycją, bo to kolejna taka motoryzacyjna impreza z naszym udziałem – zaznacza.
Pod muzeum nie zabrakło typowej dla Elbląga historycznej ciekawostki, bo chętni uczestnicy blokowania mogli, korzystając z przygotowanego sprzętu, na przyniesionych przez siebie koszulkach odbić sobie reklamę fabryki samochodów Komnicka. Przypomnijmy, że ich właściciel był związanym z naszym miastem przedsiębiorcą i konstruktorem, żyjącym na przełomie XIX i XX w.
Partnerami imprezy są: Elbląskie Klasyki, Automobilklub Morski, Północna.TV, www.strefahistorii.pl. Patronat medialny nad imprezą sprawuje Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl