Po dwóch kadencjach, czyli ośmiu latach z kierowania Elbląską Orkiestrą Kameralną rezygnuje Bożena Sielewicz. - Myślę, że zostawiam instytucję w dobrej kondycji i wierzę, że kolejne lata będą służyć rozwojowi EOK - twierdzi. W rozmowie z nami mówi o tym, czego nie udało się zrealizować, czego żałuje, a także o pieniądzach na kulturę, z którymi krucho.
To druga w tym roku rezygnacja dyrektora miejskiej instytucji kultury. Przed wakacjami z Muzeum Archeologiczno-Historycznego odeszła Maria Kasprzycka, teraz z Elbląską Orkiestrą Kameralna żegna się Bożena Sielewicz. Obie instytucje cieszą się sympatią zarówno elblążan, jak i publiczności/odwiedzających w całym kraju.
- Dlaczego, gdy Elbląska Orkiestra Kameralna jest już marką, gdy chcą grać z nią najlepsi muzycy, zdecydowała się Pani opuścić ten statek?
Bożena Sielewicz: - Zawsze nadchodzi taki czas, gdy następuje zmiana kapitana prowadzącego statek. Przychodząc do Elbląskiej Orkiestry Kameralnej, postawiłam przed sobą zadanie do wykonania – wzniesienie Orkiestry na wyższy poziom organizacyjno-wykonawczy. Tak rozumiem funkcję dyrektora i cieszę się, że dzięki wysiłkowi całej instytucji udało się sprawić, iż EOK jest rozpoznawalna w skali całego kraju. 8 lat temu wkraczałam na nieznany sobie teren, nie mam przecież wykształcenia muzycznego, ale bez wątpienia było warto. Dziękuję Pani za miłe słowa i jestem przekonana, że konkurs wyłoni dyrektora dysponującego doświadczeniem menadżerskim, o uznanej pozycji w świecie muzycznym. Wierzę, że kolejny dyrektor dołoży wszelkich starań na rzecz rozwoju EOK – jeśli przyrównać obecny zespół do tego z 2011 roku, to widać, że Orkiestra jest w zupełnie innym miejscu!
- Czy Pani odejście oznacza zawieszenie projektów dotychczas realizowanych? Czy będzie np. kolejna edycja festiwalu Muzyka Polska na Żuławach czy koncert bożonarodzeniowy w Pelplinie?
- Orkiestra stara się popularyzować muzykę na wszelkie możliwe sposoby i wspomniane przez Panią projekty stanowią integralną część naszej działalności. „Muzyka Polska na Warmii i Żuławach” to mój autorski pomysł, niemniej gdyby nie zaangażowanie współpracowników, pozostałby w sferze marzeń. Skoro przyrównała Pani Orkiestrę do statku, to odpowiem, że zasada „wszystkie ręce na pokład” obowiązuje u nas nie przez tydzień czy miesiąc, ale przez cały czas. W każdy projekt angażujemy się bez reszty – nie inaczej jest z Festiwalem.
Sukces frekwencyjny Festiwalu sprawił, że ze strony starosty malborskiego, Mirosława Czapli, wyszła inicjatywa zorganizowania cyklu koncertów w mniejszych miejscowościach, stanowiącego niejako preludium „Muzyki Polskiej na Warmii i Żuławach”. W tym roku koncertowaliśmy w Krzyżanowie, Malborku i Nowym Stawie i mam nadzieję, że sezon artystyczny 2019/2020 rozwinie tę ideę. Jeśli chodzi o Koncert Bożonarodzeniowy w Pelplinie, to dotychczas graliśmy go czterokrotnie i życzyłabym sobie, aby organizator Koncertu zaprosił nas do negocjacji w sprawie współtworzenia tego niezwykłego przedsięwzięcia. Zapewniam, że muzycy z największą przyjemnością wezmą w nim udział.
- Elbląska Orkiestra Kameralna jest bardzo ceniona w środowisku, o czym świadczą prawykonania m. in. w 2018 r. utworu Nikoli Kołodziejczyka, płyty – ta nagrana z Krzysztofem Herdzinem zdobyła dwie nominacje do Fryderyków 2019. To zasługa talentu muzyków, promocji orkiestry, a może złożyły się na to inne czynniki? A czy podobne realizacje są w planach?
- Miarą poziomu Orkiestry są soliści i dyrygenci, z którymi koncertujemy i mogę jedynie wyrazić dumę, że zaproszenie do współpracy z nami przyjmują najwybitniejsi z nich. EOK ma bowiem w dorobku prawykonania utworów takich twórców, jak Leszek Możdżer, Jerzy Maksymiuk, Mikołaj Majkusiak, Ghenadie Ciobanu czy Cezary Duchnowski. Droga do tego momentu nie była prosta – najtrudniejszy był pierwszy krok, potem nastąpiły lata intensywnej, czasami wyczerpującej pracy. Obecnie jesteśmy na etapie, gdy to my otrzymujemy propozycje nagrań i niejednokrotnie zdarzało nam się odmawiać artystom. Nie chodzi przecież o to, aby Orkiestra co roku nagrywała płytę, ale o wartościowy materiał wykonawczy. O to, aby do albumu z udziałem EOK melomani chcieli wracać za 10, 20 i 50 lat.
- Współpracę z jakim artystą wspomina Pani najmilej, z uznaniem, z sympatią?
- Współpracowałam z dziesiątkami uznanych artystów, ale gdybym miała wskazać jedną osobę, byłby to Jerzy Maksymiuk. To nie tylko jeden z najwybitniejszych polskich dyrygentów, ale także wspaniały człowiek. Słowami nie oddam jego perfekcjonizmu, zaangażowania – można o tym opowiadać godzinami, ale najlepiej usiąść w sali koncertowej i wsłuchać się w jego muzykę. To osoba, która cała jest przepełniona muzyką, wyraża ją każdym ruchem, każdym gestem i tę pasję, wręcz namiętność, przenosi na muzyków. A wizjonerstwo Jerzego Maksymiuka, jego kreatywność, powinna stanowić temat na osobną rozmowę.
- W wywiadzie z okazji 10. urodzin Orkiestry powiedziała Pani: ”Najlepszym prezentem byłaby własna siedziba, bo to nasz największy problem”. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. A zmieni się?
- Nie widzę dobrych perspektyw dla Orkiestry w tym zakresie. Korzystanie z użyczonej sali to dla nas poważny dyskomfort - nie możemy dysponować nią według własnego uznania, musimy dostosować się do harmonogramu szkoły muzycznej. Pociąga to za sobą dalekosiężne skutki i nie mam na myśli tylko tego, że zdarzało nam się np. przesuwać datę koncertu o kilka tygodni czy miesięcy. Gdyby Orkiestra posiadała swoją siedzibę, możliwa stałaby się organizacja wielu przedsięwzięć impresaryjnych, zapewniających EOK realny dochód. Niestety, nic nie wskazuje na to, aby nasza sytuacja lokalowa uległa pozytywnej zmianie.
- Elbląska Orkiestra Kameralna promuje Elbląg podczas zagranicznych występów. Czy jest to kierunek na 100 procent wykorzystany? Co może zrobić miasto, by Orkiestra była jeszcze lepszym ambasadorem?
- Sukcesywnie realizujemy tę aktywność i mam nadzieję, że kolejny dyrektor będzie nie tylko ją kontynuował, ale i rozwijał. Udział w międzynarodowych festiwalach - dotychczas gościliśmy m.in. w Hiszpanii, Niemczech, Estonii, Islandii, Mołdawii, Gruzji i Słowacji – to z jednej strony zaszczyt, a z drugiej wyzwanie dla Orkiestry. Zaszczyt, bo stanowi świadectwo uznania EOK na arenie międzynarodowej; wyzwanie, bo spotykamy się z inną publicznością, mającą swoje doświadczenia i swoje wymagania.
To najlepszy sposób promocji Orkiestry, a tym samym Elbląga, na świecie i w tym kontekście rezygnacja z występów w Rzymie i Watykanie jest dla mnie niezmiernie przykra. W ramach programu „Promocja polskiej kultury za granicą” otrzymaliśmy 68 000 zł dofinansowania. Kwota ta pozwoliłaby pokryć 75% kosztów projektu, zabrakło nam więc 25%...Odmówiono nam wkładu własnego nie tylko na ten, ale i wszystkie inne programy, takie jak „Zamówienia kompozytorskie”, „Kultura Dostępna”, „Moniuszko 2019 – Promesa”, „Infrastruktura kultury”. Nie potrafię zrozumieć decyzji Pana Prezydenta, tym bardziej że oficjalnie podaje się, że na projekty miękkie nie ma wkładów własnych – tymczasem w praktyce dostaje je ten, kto aktualnie jest „na fali”. To porażka, zarówno moja osobista, jak i całej instytucji.
- Jak mawiają: pieniądze szczęścia nie dają, ale warto je mieć, by realizować swoje plany i marzenia. Czy Orkiestra - bez projektów zewnętrznych, które stanowią źródła dofinansowania - jest zabezpieczona finansowo? Jako miejska instytucja kultury jaką kwotę otrzymuje na bieżącą działalność rocznie i na co tak naprawdę ona wystarcza?
- Odpowiem na przykładzie 2018 roku. Otrzymaliśmy wówczas dotację w wysokości 1 700 000 zł, z czego 90% zostało przeznaczone na pensje, media i pochodne – koszty stałe. Natomiast koszty bezpośrednie, czyli honoraria dyrygentów, solistów i muzyków doangażowanych, musimy zabezpieczyć z przychodów. Dzięki ministerialnym dofinansowaniom Orkiestra nie tylko może stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej i realizować interdyscyplinarne projekty, ale zyskuje ich finansowe zabezpieczenie. Niemniej, do realizacji projektów są też niezbędne środki na wkład własny, których od 3 lat nie otrzymujemy…
- Jakie są najbliższe plany artystyczne elbląskich kameralistów?
- Na nasze pierwsze koncerty przychodziło kilka, w porywach kilkanaście osób; dziś niemal na każdy koncert musimy dostawiać krzesła. Myślę, że zostawiam instytucję w dobrej kondycji i wierzę, że kolejne lata będą służyć rozwojowi EOK. Chciałabym, aby Orkiestra w dalszym ciągu realizowała ambitne plany, a jej aktywność była doceniana przez środowisko muzyczne. Naszą mocną stroną jest bogaty i różnorodny program, ale ostateczny „werdykt” wydaje elbląska publiczność – jeśli przyszły repertuar przypadnie jej do gustu, jestem spokojna o los Orkiestry.
- Czego nie udało się zrealizować w czasie Pani kadencji na stanowisku dyrektora EOK, a byłoby to potrzebne? I czego Pani żal najbardziej...
- Wspomniałam już o braku własnej siedziby – wieloletnie starania o jej pozyskanie nie przyniosły dotychczas dobrego rezultatu. Gdyby ten problem udało się rozwiązać, zniknęłoby wiele innych trudności, z którymi musimy się na co dzień borykać. Pozytywem w tej sytuacji jest fakt, że udało się doprowadzić do końca, w znacznej mierze z moim udziałem, modernizację sali koncertowej Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych. Nie żałuję natomiast niczego, 8 lat spędzonych w EOK będę wspominać jako jeden z najprzyjemniejszych okresów swojej kariery zawodowej.
- Czego życzy Pani Orkiestrze, której poświęciła Pani 8 lat życia?
- Poświęciłam dwie kadencje, aby stworzyć Orkiestrze jak najlepsze warunki działania i umożliwić jej współpracę z najwybitniejszymi artystami. To się chyba udało, ale bez publiczności na nic zdadzą się nawet najbardziej kreatywne wizje rozwoju EOK. W związku z tym życzę muzykom, aby nie tylko utrzymali przy sobie dotychczasowych sympatyków, ale systematyczne poszerzali krąg odbiorców. Gramy dla ludzi i jeśli oni wyrażają swoje zdanie salą wypełnioną po brzegi, to nie ma dla mnie większej radości. Życzę także wsparcia licznych mecenasów – ich zaangażowanie finansowe jest nieodzowne dla stabilnego funkcjonowania instytucji.
P.S. Miasto nie chce podać nazwiska nowego dyrektora EOK ani mówić o tym, kiedy i czy w ogóle zostanie ogłoszony konkurs na to stanowisko.
- Dlaczego, gdy Elbląska Orkiestra Kameralna jest już marką, gdy chcą grać z nią najlepsi muzycy, zdecydowała się Pani opuścić ten statek?
Bożena Sielewicz: - Zawsze nadchodzi taki czas, gdy następuje zmiana kapitana prowadzącego statek. Przychodząc do Elbląskiej Orkiestry Kameralnej, postawiłam przed sobą zadanie do wykonania – wzniesienie Orkiestry na wyższy poziom organizacyjno-wykonawczy. Tak rozumiem funkcję dyrektora i cieszę się, że dzięki wysiłkowi całej instytucji udało się sprawić, iż EOK jest rozpoznawalna w skali całego kraju. 8 lat temu wkraczałam na nieznany sobie teren, nie mam przecież wykształcenia muzycznego, ale bez wątpienia było warto. Dziękuję Pani za miłe słowa i jestem przekonana, że konkurs wyłoni dyrektora dysponującego doświadczeniem menadżerskim, o uznanej pozycji w świecie muzycznym. Wierzę, że kolejny dyrektor dołoży wszelkich starań na rzecz rozwoju EOK – jeśli przyrównać obecny zespół do tego z 2011 roku, to widać, że Orkiestra jest w zupełnie innym miejscu!
- Czy Pani odejście oznacza zawieszenie projektów dotychczas realizowanych? Czy będzie np. kolejna edycja festiwalu Muzyka Polska na Żuławach czy koncert bożonarodzeniowy w Pelplinie?
- Orkiestra stara się popularyzować muzykę na wszelkie możliwe sposoby i wspomniane przez Panią projekty stanowią integralną część naszej działalności. „Muzyka Polska na Warmii i Żuławach” to mój autorski pomysł, niemniej gdyby nie zaangażowanie współpracowników, pozostałby w sferze marzeń. Skoro przyrównała Pani Orkiestrę do statku, to odpowiem, że zasada „wszystkie ręce na pokład” obowiązuje u nas nie przez tydzień czy miesiąc, ale przez cały czas. W każdy projekt angażujemy się bez reszty – nie inaczej jest z Festiwalem.
Sukces frekwencyjny Festiwalu sprawił, że ze strony starosty malborskiego, Mirosława Czapli, wyszła inicjatywa zorganizowania cyklu koncertów w mniejszych miejscowościach, stanowiącego niejako preludium „Muzyki Polskiej na Warmii i Żuławach”. W tym roku koncertowaliśmy w Krzyżanowie, Malborku i Nowym Stawie i mam nadzieję, że sezon artystyczny 2019/2020 rozwinie tę ideę. Jeśli chodzi o Koncert Bożonarodzeniowy w Pelplinie, to dotychczas graliśmy go czterokrotnie i życzyłabym sobie, aby organizator Koncertu zaprosił nas do negocjacji w sprawie współtworzenia tego niezwykłego przedsięwzięcia. Zapewniam, że muzycy z największą przyjemnością wezmą w nim udział.
- Elbląska Orkiestra Kameralna jest bardzo ceniona w środowisku, o czym świadczą prawykonania m. in. w 2018 r. utworu Nikoli Kołodziejczyka, płyty – ta nagrana z Krzysztofem Herdzinem zdobyła dwie nominacje do Fryderyków 2019. To zasługa talentu muzyków, promocji orkiestry, a może złożyły się na to inne czynniki? A czy podobne realizacje są w planach?
- Miarą poziomu Orkiestry są soliści i dyrygenci, z którymi koncertujemy i mogę jedynie wyrazić dumę, że zaproszenie do współpracy z nami przyjmują najwybitniejsi z nich. EOK ma bowiem w dorobku prawykonania utworów takich twórców, jak Leszek Możdżer, Jerzy Maksymiuk, Mikołaj Majkusiak, Ghenadie Ciobanu czy Cezary Duchnowski. Droga do tego momentu nie była prosta – najtrudniejszy był pierwszy krok, potem nastąpiły lata intensywnej, czasami wyczerpującej pracy. Obecnie jesteśmy na etapie, gdy to my otrzymujemy propozycje nagrań i niejednokrotnie zdarzało nam się odmawiać artystom. Nie chodzi przecież o to, aby Orkiestra co roku nagrywała płytę, ale o wartościowy materiał wykonawczy. O to, aby do albumu z udziałem EOK melomani chcieli wracać za 10, 20 i 50 lat.
- Współpracę z jakim artystą wspomina Pani najmilej, z uznaniem, z sympatią?
- Współpracowałam z dziesiątkami uznanych artystów, ale gdybym miała wskazać jedną osobę, byłby to Jerzy Maksymiuk. To nie tylko jeden z najwybitniejszych polskich dyrygentów, ale także wspaniały człowiek. Słowami nie oddam jego perfekcjonizmu, zaangażowania – można o tym opowiadać godzinami, ale najlepiej usiąść w sali koncertowej i wsłuchać się w jego muzykę. To osoba, która cała jest przepełniona muzyką, wyraża ją każdym ruchem, każdym gestem i tę pasję, wręcz namiętność, przenosi na muzyków. A wizjonerstwo Jerzego Maksymiuka, jego kreatywność, powinna stanowić temat na osobną rozmowę.
- W wywiadzie z okazji 10. urodzin Orkiestry powiedziała Pani: ”Najlepszym prezentem byłaby własna siedziba, bo to nasz największy problem”. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. A zmieni się?
- Nie widzę dobrych perspektyw dla Orkiestry w tym zakresie. Korzystanie z użyczonej sali to dla nas poważny dyskomfort - nie możemy dysponować nią według własnego uznania, musimy dostosować się do harmonogramu szkoły muzycznej. Pociąga to za sobą dalekosiężne skutki i nie mam na myśli tylko tego, że zdarzało nam się np. przesuwać datę koncertu o kilka tygodni czy miesięcy. Gdyby Orkiestra posiadała swoją siedzibę, możliwa stałaby się organizacja wielu przedsięwzięć impresaryjnych, zapewniających EOK realny dochód. Niestety, nic nie wskazuje na to, aby nasza sytuacja lokalowa uległa pozytywnej zmianie.
- Elbląska Orkiestra Kameralna promuje Elbląg podczas zagranicznych występów. Czy jest to kierunek na 100 procent wykorzystany? Co może zrobić miasto, by Orkiestra była jeszcze lepszym ambasadorem?
- Sukcesywnie realizujemy tę aktywność i mam nadzieję, że kolejny dyrektor będzie nie tylko ją kontynuował, ale i rozwijał. Udział w międzynarodowych festiwalach - dotychczas gościliśmy m.in. w Hiszpanii, Niemczech, Estonii, Islandii, Mołdawii, Gruzji i Słowacji – to z jednej strony zaszczyt, a z drugiej wyzwanie dla Orkiestry. Zaszczyt, bo stanowi świadectwo uznania EOK na arenie międzynarodowej; wyzwanie, bo spotykamy się z inną publicznością, mającą swoje doświadczenia i swoje wymagania.
To najlepszy sposób promocji Orkiestry, a tym samym Elbląga, na świecie i w tym kontekście rezygnacja z występów w Rzymie i Watykanie jest dla mnie niezmiernie przykra. W ramach programu „Promocja polskiej kultury za granicą” otrzymaliśmy 68 000 zł dofinansowania. Kwota ta pozwoliłaby pokryć 75% kosztów projektu, zabrakło nam więc 25%...Odmówiono nam wkładu własnego nie tylko na ten, ale i wszystkie inne programy, takie jak „Zamówienia kompozytorskie”, „Kultura Dostępna”, „Moniuszko 2019 – Promesa”, „Infrastruktura kultury”. Nie potrafię zrozumieć decyzji Pana Prezydenta, tym bardziej że oficjalnie podaje się, że na projekty miękkie nie ma wkładów własnych – tymczasem w praktyce dostaje je ten, kto aktualnie jest „na fali”. To porażka, zarówno moja osobista, jak i całej instytucji.
- Jak mawiają: pieniądze szczęścia nie dają, ale warto je mieć, by realizować swoje plany i marzenia. Czy Orkiestra - bez projektów zewnętrznych, które stanowią źródła dofinansowania - jest zabezpieczona finansowo? Jako miejska instytucja kultury jaką kwotę otrzymuje na bieżącą działalność rocznie i na co tak naprawdę ona wystarcza?
- Odpowiem na przykładzie 2018 roku. Otrzymaliśmy wówczas dotację w wysokości 1 700 000 zł, z czego 90% zostało przeznaczone na pensje, media i pochodne – koszty stałe. Natomiast koszty bezpośrednie, czyli honoraria dyrygentów, solistów i muzyków doangażowanych, musimy zabezpieczyć z przychodów. Dzięki ministerialnym dofinansowaniom Orkiestra nie tylko może stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej i realizować interdyscyplinarne projekty, ale zyskuje ich finansowe zabezpieczenie. Niemniej, do realizacji projektów są też niezbędne środki na wkład własny, których od 3 lat nie otrzymujemy…
- Jakie są najbliższe plany artystyczne elbląskich kameralistów?
- Na nasze pierwsze koncerty przychodziło kilka, w porywach kilkanaście osób; dziś niemal na każdy koncert musimy dostawiać krzesła. Myślę, że zostawiam instytucję w dobrej kondycji i wierzę, że kolejne lata będą służyć rozwojowi EOK. Chciałabym, aby Orkiestra w dalszym ciągu realizowała ambitne plany, a jej aktywność była doceniana przez środowisko muzyczne. Naszą mocną stroną jest bogaty i różnorodny program, ale ostateczny „werdykt” wydaje elbląska publiczność – jeśli przyszły repertuar przypadnie jej do gustu, jestem spokojna o los Orkiestry.
- Czego nie udało się zrealizować w czasie Pani kadencji na stanowisku dyrektora EOK, a byłoby to potrzebne? I czego Pani żal najbardziej...
- Wspomniałam już o braku własnej siedziby – wieloletnie starania o jej pozyskanie nie przyniosły dotychczas dobrego rezultatu. Gdyby ten problem udało się rozwiązać, zniknęłoby wiele innych trudności, z którymi musimy się na co dzień borykać. Pozytywem w tej sytuacji jest fakt, że udało się doprowadzić do końca, w znacznej mierze z moim udziałem, modernizację sali koncertowej Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych. Nie żałuję natomiast niczego, 8 lat spędzonych w EOK będę wspominać jako jeden z najprzyjemniejszych okresów swojej kariery zawodowej.
- Czego życzy Pani Orkiestrze, której poświęciła Pani 8 lat życia?
- Poświęciłam dwie kadencje, aby stworzyć Orkiestrze jak najlepsze warunki działania i umożliwić jej współpracę z najwybitniejszymi artystami. To się chyba udało, ale bez publiczności na nic zdadzą się nawet najbardziej kreatywne wizje rozwoju EOK. W związku z tym życzę muzykom, aby nie tylko utrzymali przy sobie dotychczasowych sympatyków, ale systematyczne poszerzali krąg odbiorców. Gramy dla ludzi i jeśli oni wyrażają swoje zdanie salą wypełnioną po brzegi, to nie ma dla mnie większej radości. Życzę także wsparcia licznych mecenasów – ich zaangażowanie finansowe jest nieodzowne dla stabilnego funkcjonowania instytucji.
P.S. Miasto nie chce podać nazwiska nowego dyrektora EOK ani mówić o tym, kiedy i czy w ogóle zostanie ogłoszony konkurs na to stanowisko.
not. Agata Janik