4 maja to święto wszystkich fanów „Gwiezdnych wojen”, niezwykłego uniwersum stworzonego przez George'a Lucasa. Z tej okazji zapraszamy na drugą część naszego spotkania z członkami grupy Yavin, do której należą także elblążanie. Zobacz zdjęcia Michała Skroboszewskiego i fotografie z konwentów z archiwum ekipy Yavin.
Zobacz też: „Dawno, dawno temu, poszliśmy do kina...”
„Złom da radę”
Kontynuujemy naszą rozmowę, oglądamy rekwizyty, przeglądamy albumy z grafikami, zdjęcia z filmów, plakaty. I oczywiście prace grupy Yavin. Te powstają w zasadzie ze wszystkiego, co może się nadać. Odpady, naklejki, kartony... Według Adama Kuleszy, „Gwiezdne wojny” charakteryzują się technicznym rysem i stąd wszystko, co techniczne, jak właśnie tonery z drukarek, śruby, elementy zabawek, „działają” na modelarzy, a potem na osoby oglądające ich prace.
- Warto zaznaczyć, że istotą tej naszej pracy jest fakt, że my te modele robimy ze śmieci – mówi Marek Kulesza. - Kawałek zapalniczki, toner od drukarki, kawałek zabawki, słomka, płytka PCV... Gdybym miał pokazać już gotowy model, nie byłbym już często w stanie powiedzieć, z czego jest zrobiony jego poszczególny element... Czasem jedna rzecz, niewiele znacząca część, okazuje się integralnym składnikiem całego modelu... Jeremy Bulloch, Boba Fett, powiedział nam kiedyś, że gdy się na to patrzy, to nie można się wyzbyć zaskoczenia... Gdy chodziliśmy do kina, zawsze wydawało się nam, że to jest za krótki moment, by coś dokładnie obejrzeć. Stąd modele.
- Większość konwentów odbywa się w Europie – opowiada Adam Kulesza. - Jest siedem potęg na świecie, jeśli chodzi o „Gwiezdne wojny”: Stany Zjednoczone, Anglia, Kanada, Szwecja, Norwegia, Francja i Polska. To wiodące podczas wydarzeń kraje, za nimi są jeszcze Czechy i Litwa. A w takich np. Chinach „Star Wars” jakby nie istniały – tłumaczy.
- Tu z tyłu stoi wizja artystyczna łodzi z „Zemsty Sithów” - kontynuuje Adam Kulesza. - Ten film miał mieć 3,5 godziny. Szkoda, że tyle nie zrobili – zaznacza. - Mam tu do niej przygotowany specjalny stelaż, dzięki czemu model będzie sprawiał wrażenie, że lewituje. Muszę jeszcze trochę ten model odchudzić, powycinać pewne elementy. Będą tu dwie działające turbiny i żagiel, muszę jeszcze zdecydować, czy użyć piór gołębi, czy zaimpregnowanych liści... Mam jeszcze problem, jakie dobrać kolory... - opowiada z pasją. Po chwili nasz gospodarz daje nam do ręki replikę broni. - To strzelba jeźdźców pustyni z Tatooine. Najbardziej pożądany przedmiot przez wszystkich fanów, kiedy jeździmy na konwenty, zawsze bardzo go pilnuję – uśmiecha się. W międzyczasie do naszych rąk trafia replika miecza świetlnego. - Uważajcie, filmowy generał Grevious chciał go zabrać do swojej kolekcji – przestrzega nas Adam Kulesza, nawiązując do zwyczaju zabierania mieczy pokonanym Jedi przez wojennego dowódcę. Podkreśla też, że budowa modeli to wyzwanie polegające najpierw na znalezieniu dobrego materiału źródłowego.
- Gdybym budował z tego, to bym się nieźle przewiózł – mówi, wskazując na grafikę w jednym z albumów. - To nie ma nic wspólnego z gotowym modelem, wszystko musiało być przeskalowane – opowiada o gwiezdnym niszczycielu, czyli potężnym statku należącym do Imperium. - Zobaczcie, to działo musi mieć zupełnie inny rozmiar, niż widzimy na tym schemacie w książce – tłumaczy z zapałem. Cóż, fani są dociekliwi...
- Była taka wystawa w Chicago z pojazdami z „Gwiezdnych wojen”, chyba w 1996 r., trwała kilka miesięcy – mówi Adam Kulesza. - Wpadli na nią fani i robili zdjęcia, żeby mieć materiał źródłowy – tłumaczy. - Tu np. jest baza Rebelii, Echo, z „Imperium kontratakuje” - pokazuje schemat w albumie. - Ale nigdy nie dadzą prawdziwych wymiarów, stąd fani radzą sobie na podstawie zdjęć z takich wystaw. Duże wyczucie do takich rzeczy ma mój brat Marek, który „rozwalił system”, jeśli chodzi o fregatę Nebulon. To największy model statku w Europie, nie wiem, czy jest większy na świecie...
W pokoju, w którym rozmawiamy z Adamem Kuleszą, stoi też model innego większego statku. To Tantive IV, znany jako „łamacz blokad”.
- Zaniechałem skończenie go przez ileś lat, powinienem dawno mieć to gotowe, ale jest tu też kilka błędów do poprawienia – mówi. - Do tego statku jest pilot, można włączyć nim silniki, będą świecić na pomarańczowo. Tu trzeba podłączyć zasilacz, tu są przewody, będzie świecił w 126 tys. kolorów... - tłumaczy konstruktor, a my staramy się nadążyć za pasjonatem. - Mostek statku jest ściągany, ale tu jest trochę do poprawy, źle wyliczyłem wielkość jednego elementu, brakuje mi tu centymetra. Zobaczyłem to niedawno, niestety... - stwierdza z wyczuwalnym żalem.
"To statek, który pokonał trasę na Kessel w mniej niż 12 parseków"
Podczas wystaw ekipie z Yavin zdarza się natknąć na Polaków, a to niekiedy prowadzi do zabawnych sytuacji, bo ci zwyczajnie nie wierzą, że oglądają modele powstałe w ich ojczyźnie.
- Słyszę, jak mówią „zobacz, jaka jakość, to chyba ze Stanów”. Odpowiadam np.: „Panowie, witam, Adam Kulesza, jestem jednym z twórców tych modeli” - mówi konstruktor. A potem na dowód musi pokazać, że wie, że w jednym miejscu jest umieszczony taki czy inny autograf, w innym są klocki Lego, a w kolejnym da się ściągnąć pokład statku itd... - Raz takie niedowiarki względem „polskości” modeli przyznały mi się, że są z Częstochowy. Odpowiedziałem: „No, rzeczywiście, z Częstochowy, a niewierzący” - śmieje się modelarz. Zaznacza, że w zakresie budowania modeli ekipa z Yavin może czuć się swego rodzaju prekursorami w kraju. - My zaczęliśmy budowę dużych modeli – podkreśla.
- Modele to coś innego, coś bogatszego niż obraz w kinie – mówi Marek Kulesza. - Kino to rozrywka, a tu mamy pewien element poznania, edukacji... Mali brzdące po zobaczeniu naszych prac potrafili nam przynosić swoje pierwsze projekty. Zainspirowaliśmy ich. Spośród wykonanych do tej pory modeli najbliższy jest mi duży Sokół Millenium, który powstał w 2000 r. Myślę, że to był przełomowy model dla mnie. Człowiek patrzy na swoje dzieła i nigdy nie jest do końca zadowolony, zawsze można coś zrobić lepiej... Myślę jednak, że Sokół jest na pierwszym miejscu. Na świecie powstało niewiele modeli w takiej skali, w takiej wielkości... Modelarze mówią, że kto przeskoczy ten statek, to zrobi wszystko. Może to trochę górnolotne podejście, wydaje mi się, że najlepsze przed nami... - stwierdza.
Bernard Szukiel również ma największy sentyment do swojego modelu Sokoła Millenium.
- Przymierzałem się do tego wiele lat, zbierałem materiały przez rok, żeby jak najlepiej go odwzorować, wtedy nie było za wiele pomocy w internecie. Sokół zdobył wiele nagród na konkursach modelarskich. Było to swego czasu coś nowego w stosunku do czołgów, samolotów, okrętów, pisał o tym modelu Lucasfilm w „Star Wars Insider”, model trafił też do TVN... Gdy poznałem Marka i Adama na jednym z konwentów, zobaczyłem, że ludzie robią sobie zdjęcia z modelami, było to dla mnie motywacją, żeby to wszystko kontynuować i mieć z tego frajdę. Przygotowując modele przeszukuję m. in. zdjęcia w internecie. Buduję z papieru, konstruuję elementy właśnie na podstawie zdjęć. Gdy lata temu budowałem Sokoła Millenium, było tylko kilka fotografii, wiele elementów nie było widocznych... Zresztą X-wingi, statki Rebelii z „Przebudzenia Mocy” budowałem ze stopklatki z trailera, więc wiele szczegółów będzie się różnić w stosunku do filmu. Teraz pracuję nad statkiem z filmu „Han Solo. Gwiezdne wojny - historie”, mam jedno dobre zdjęcie z przewodnika, więc potrzeba tu użyć też dużo wyobraźni. Staram się oddawać moje statki jak najwierniej, choć czasami, z różnych względów, trzeba iść na kompromisy – podkreśla.
"Rób, albo nie rób. Nie ma próbowania"
- Każdy z nas ma swój punkt widzenia na „Gwiezdne wojny” - mówi Adam Kulesza. Obok „Nowej nadziei” dużą sympatię żywi wobec „Imperium kontratakuje”. Nieco inaczej patrzy na tzw. trylogię sequeli przygotowaną przez Disneya. - Dla mnie obecnie ta cała historia kończy się, gdy Rey w „Przebudzeniu Mocy” odlatuje z planety Jakku – mówi Adam Kulesza. - Później spodziewałem się czegoś innego... - przyznaje. - Myślimy z bratem, żeby narysować zakończenie tej historii, jak widzielibyśmy ją „po naszemu”. Mam wrażenie, że tak odeszli w ostatniej trylogii od tego, co było wcześniej, że się w tym wszystkim pogubili. Są tam dobre pomysły, jak choćby postać znajomej Hana Solo, Maz Kanaty, ale... Dawniej myśleliśmy, że „Mroczne widmo”, „Atak Klonów” i „Zemsta Sithów” to słabe filmy. Dziś wydaje się, że to arcydzieła. Te pierwsze sześć części były naprawdę mega... - mówi. A co z Łotrem 1? - Pierwszy, prawdziwie wojenny film o „Gwiezdnych wojnach” - tu Adam Kulesza wyraża uznanie dla produkcji oklaskami. Przyznaje, że film „Solo...” też bardzo mu się podoba i jest zachwycony serialem „Mandalorianin”. O „Skywalker. Odrodzenie” postanawiamy nie rozmawiać. Ulubione elementy uniwersum Adama Kuleszy? Statek Tantive IV, gwiezdne niszczyciele i Obi-Wan Kenobi.
Marek Kulesza na pierwszym miejscu stawia z kolei „Imperium kontratakuje”.
- Ono nie powstałoby bez pierwszej części, ale to, krótko mówiąc, mój numer jeden. W „Imperium kontratakuje” nie ma błędu – mówi z przekonaniem. Jako ulubioną postać wskazuje Boba Fetta. Cieszy się, że łowca nagród powraca w nowych produkcjach Disneya. - To jest fantastyczna robota, niech dalej robią to na takim poziomie. Zresztą „Łotr 1”, „Solo...” i „Mandalorianin” też są zrobione naprawdę fajnie. Nie mamy się tu o co przyczepić. Jak ktoś się uprze, to można, ale te produkcje mają siłę, poziom... Mi one odpowiadają. Oficjalnie nie krytykuje się nowej trylogii, ale pewnie prywatnie powiedziałbym inaczej...
Ulubioną postacią Bernarda Szukiela jest Han Solo.
- Miał Sokoła Millenium, jako dzieciak zawsze chciałem mieć taki statek jak on – mówi. - W Sokole można było mieszkać, można go traktować jako dom... Takie fantazje dzieciństwa. Poza tym lubię Harrisona Forda.
„Niech Moc będzie z wami”
Członkowie grupy Yavin często podkreślają, że najwięcej satysfakcji daje im uśmiech osób, które oglądają ich modele. Chętnie wykorzystują też swoją pasję, by pomagać innym.
- Zrobiliśmy parę akcji charytatywnych – przyznaje Adam Kulesza. - Tu mamy zbroję szturmowca (wskazuje ręką replikę), chcemy pójść z nią do szpitala, do przedszkoli, zrobić coś dla dzieciaków. Trzeba się nieźle napocić, żeby ją złożyć... A tu mamy szaty Jedi, w które mogą się ubrać dzieciaki, brązowa i dwie czarne, jedną z nich podpisał nam sam imperator Palpatine, Ian McDiarmid, na konwencie w Brukseli – wskazuje ręką na wieszak. - To jednak temat do zrealizowania po pandemii. Ten czas koronawirusa na szczęście też można wykorzystać, Marek coś buduje, Bernard, w Ostrołęce, również... A gdy ta sprawa z koronawirusem się skończy, będziemy musieli wybierać, które zaproszenia na imprezy i wystawy przyjmować...
- Może emocjonalnie podchodzimy do tego wszystkiego... - mówi o „Star Wars” Marek Kulesza. - Stare chłopy mogłyby wziąć kapcie, usiąść w fotelu i oglądać telewizję... Ale to nie dla nas. To dla nas za mało. Chcemy pokazać, że można inaczej, mimo siwych głów.
Nie sposób zawrzeć tu wszystkich naszych rozmów z członkami grupy Yavin o „Gwiezdnych wojnach”: o zachwytach, o tym, co chcielibyśmy zrealizować inaczej, gdybyśmy mogli, o tym, który bohater, który statek, która planeta i która historia robi na nas największe wrażenie... O muzyce Johna Williamsa, książkach, serialach, oczekiwaniach, albo o tym, jak powstał dźwięk miecza świetlnego czy myśliwców TIE... W tym miejscu postawmy więc kropkę.
- Napiszcie w tym artykule do fanów, żeby Moc była z nimi – żegna się z nami Adam Kulesza.
O grupie Yavin dowiemy się więcej na jej stronie i na Facebooku. Być może usłyszymy o nich także w samym Elblągu, bo – kto wie – może i tu powstanie wystawa ich prac? To jednak temat na inną opowieść...