Zdaniem socjologów Elbląg jest dość słabo przebadany, jeśli chodzi o „tkankę społeczną i praktyki kulturowe”. A szkoda, bo chcieliby danych na temat tego, jak miasto przeszło przez doświadczenie transformacyjne, jak zmieniała się jego demografia, czy chce do morza czy też nie, wreszcie jak kształtuje się tożsamość miejska, czyli jacy jesteśmy naprawdę. Trochę światła rzuciły badania odbiorców kultury, które pokazały, że najchętniej oglądamy telewizję, robimy zakupy, wypożyczamy książki, muzykę czy filmy. Lubimy korzystać z ofert instytucji bardziej niż Grudziądz, ale mniej niż Ostróda. Dominują tradycjonaliści, wszystkożercy są w mniejszości.
- Paradoksalnie - im dalej w przeszłość, tym więcej wiemy – podsumował prof. dr hab. Cezary Obracht-Prondzyński z Uniwersytetu Gdańskiego, jeden z gości konferencji naukowej „Stan i potrzeby badań nad problemami społecznymi Elbląga i jego najnowszą historią. W 25. rocznicę śmierci prof. Stanisława Gierszewskiego”, która odbyła się dziś (16 listopada) w Bibliotece Elbląskiej.
Terenem dziewiczym jest współczesność. Na co, zdaniem profesora, warto byłoby zwrócić uwagę, co zbadać i poddać analizie? Padło kilka sugestii.
- Po pierwsze, doświadczenie transformacyjne, czyli zmiana z miasta robotniczego w miasto o profilu usługowym – radził prof. Cezary Obracht-Prondzyński. - Podstawową kategorią społeczną w Elblągu do roku 1989 r. byli robotnicy z przybudówką inteligencką, inżynieryjną. Po '89 nastąpiła transformacja i nie jest to proces zakończony. Interesujący jest dalszy ciąg zmian demograficznych – kontynuował. - W związku ze zmianą profilu miasta pojawiła się kwestia starzenia społeczeństwa i ten proces będzie się pogłębiał. Elbląg był miastem migracji, a stał się ośrodkiem emigracji. Dalej – tzw. morskość miasta – sięgnął po punkt trzeci. - Historycznie rzecz nie ulega wątpliwości, współcześnie patrzymy na rozpoczęte – już po raz trzeci - kopanie rowu do morza. I pojawiają się pytania: jest ta morskość czy jej nie ma? Jak wyglądają szanse, zagrożenia, ryzyko? Punkt czwarty to „bóle fantomowe województwa”, czyli było coś, ale ucięli i ból został – mówił prof. Cezary Obracht-Prondzyński. - Wato zapytać, na ile miasto pełniło funkcję ośrodka regionalnego, zająć się jego profilem ekonomicznym, społecznym. Punktem najważniejszym dla mnie – podkreślał - jest ocena tożsamości miejskiej, czyli kształtowania samoopowieści przez elblążan. Na to składa się szereg toposów: Truso, Wikingowie, Krzyżacy, Menonici, konkurencja handlowa z Gdańskiem, przemysł Schichaua, ale także opowieść o roku 1945 i odbudowa Elbląga. Czy elementy niemieckie są dla nas ważne czy też nie – pytał badacz. - Jaki mamy stosunek do dziedzictwa niemieckiego, czy się z nim identyfikujemy/ lub nie? Przed laty mieszkańców podzieliła figura Hermana von Balka – dla jednych była uleganiem niemieckiej propagandzie, dla innych świetnym pomysłem na promocję miasta.
Przykładem przebadania miasta w zakresie kultury (dostępności i korzystania z niej) jest praca zespołu prof. dr hab. Tomasza Szlendaka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zaprezentował on wyniki Elbląga w zestawieniu z pięcioma podobnymi ośrodkami (m.in. Grudziądzem, Ostródą, Rawiczem).
- Badania prowadzone były w sześciu miastach dotkniętych procesami pozametropolizacji – wyjaśniał socjolog. - Na grupie 605 jednostek – reprezentatywnej pod względem statystycznym.
Czego się o sobie dowiedzieliśmy? Podobnie, jak w innych miastach: książki przeczytane w ciągu ostatnich 3 miesięcy – 1, godziny spędzane przed telewizorem: 2, wyjścia do kina w ostatnim miesiącu – 0, zakup gazet informacyjnych w ostatnim miesiącu – 0, filmy obejrzane w internecie – 0.
Co jest siłą Elbląga?
- Bardzo mocne instytucje kultury: cztery miejskie i dwie samorządu wojewódzkiego – wskazywał profesor Szlendak.- Jednak te instytucje oddziałują na niewielki odsetek mieszkańców. I tu mamy słabość - nieaktywność mieszkańców. W porównaniu z Ostródą, Elbląg jest na podium, jeśli chodzi o dostępność księgarni i sklepów z płytami czy filmami oraz dostępność instytucji, w których można wypożyczyć książki i filmy – to na osłodę, ale: - Już parametry takie, jak jakość wydarzeń w miejscowości to Ostróda Elbląg przebija. Oferta instytucji zajmujących się kulturą – Ostróda na pierwszym miejscu. To samo, jeśli chodzi o dostępność do ciekawych działań. Podobnie aktywność samych mieszkańców.
Skąd ta atrakcyjność liczącej 33 tys. mieszkańców miejscowości?
- W Ostródzie ostatnio odbudowano infrastrukturę, ważnym elementem jest amfiteatr nad jeziorem. I to napędza aktywność, co widzą też sami mieszkańcy – wyjaśniał prof. Tomasz Szlendak.
Czego dowiedzieliśmy się o elbląskich uczestnikach i nieuczestnikach kultury? Największą grupę stanowią ci, którzy nigdzie nie chodzą, nie czytają, oglądają telewizję.
- Telewizor robi statystyki w całej Polsce – zauważył socjolog z Torunia. - Elbląg nie jest więc wyjątkiem.
Kolejna grupa to uspołecznieni tradycjonaliści.
Deklarują chęć uczestnictwa w zajęciach, ale i dużo czasu spędzają na zakupach, co akurat jest elbląską specjalnością – tak wynika z badań.
Dalej na liście plasują się wirtualni konsumenci.
- Często korzystają z zasobów wirtualnych, w ten sposób oglądają filmy, czytają książki czy słuchają muzyki, ale nie można ich zobaczyć w instytucjach kultury – wyjaśniał prof. Szlendak.
Najmniej liczną, bo 7-procentową grupą są kulturalni wszystkożercy.
- Bywają na wszystkich możliwych imprezach i dobrze oceniają ofertę kulturalną miasta, bo ją znają – mówił socjolog. - Ta grupa we wszystkich miastach jest najmniejsza, w Warszawie sięga 9 proc.
Do zapoznania się z wynikami tych badań, ich analizą i chęcią zaradzenia sytuacji prof. dr hab. Tomasz Szlendak zachęcał elbląskich radnych.
Terenem dziewiczym jest współczesność. Na co, zdaniem profesora, warto byłoby zwrócić uwagę, co zbadać i poddać analizie? Padło kilka sugestii.
- Po pierwsze, doświadczenie transformacyjne, czyli zmiana z miasta robotniczego w miasto o profilu usługowym – radził prof. Cezary Obracht-Prondzyński. - Podstawową kategorią społeczną w Elblągu do roku 1989 r. byli robotnicy z przybudówką inteligencką, inżynieryjną. Po '89 nastąpiła transformacja i nie jest to proces zakończony. Interesujący jest dalszy ciąg zmian demograficznych – kontynuował. - W związku ze zmianą profilu miasta pojawiła się kwestia starzenia społeczeństwa i ten proces będzie się pogłębiał. Elbląg był miastem migracji, a stał się ośrodkiem emigracji. Dalej – tzw. morskość miasta – sięgnął po punkt trzeci. - Historycznie rzecz nie ulega wątpliwości, współcześnie patrzymy na rozpoczęte – już po raz trzeci - kopanie rowu do morza. I pojawiają się pytania: jest ta morskość czy jej nie ma? Jak wyglądają szanse, zagrożenia, ryzyko? Punkt czwarty to „bóle fantomowe województwa”, czyli było coś, ale ucięli i ból został – mówił prof. Cezary Obracht-Prondzyński. - Wato zapytać, na ile miasto pełniło funkcję ośrodka regionalnego, zająć się jego profilem ekonomicznym, społecznym. Punktem najważniejszym dla mnie – podkreślał - jest ocena tożsamości miejskiej, czyli kształtowania samoopowieści przez elblążan. Na to składa się szereg toposów: Truso, Wikingowie, Krzyżacy, Menonici, konkurencja handlowa z Gdańskiem, przemysł Schichaua, ale także opowieść o roku 1945 i odbudowa Elbląga. Czy elementy niemieckie są dla nas ważne czy też nie – pytał badacz. - Jaki mamy stosunek do dziedzictwa niemieckiego, czy się z nim identyfikujemy/ lub nie? Przed laty mieszkańców podzieliła figura Hermana von Balka – dla jednych była uleganiem niemieckiej propagandzie, dla innych świetnym pomysłem na promocję miasta.
Przykładem przebadania miasta w zakresie kultury (dostępności i korzystania z niej) jest praca zespołu prof. dr hab. Tomasza Szlendaka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zaprezentował on wyniki Elbląga w zestawieniu z pięcioma podobnymi ośrodkami (m.in. Grudziądzem, Ostródą, Rawiczem).
- Badania prowadzone były w sześciu miastach dotkniętych procesami pozametropolizacji – wyjaśniał socjolog. - Na grupie 605 jednostek – reprezentatywnej pod względem statystycznym.
Czego się o sobie dowiedzieliśmy? Podobnie, jak w innych miastach: książki przeczytane w ciągu ostatnich 3 miesięcy – 1, godziny spędzane przed telewizorem: 2, wyjścia do kina w ostatnim miesiącu – 0, zakup gazet informacyjnych w ostatnim miesiącu – 0, filmy obejrzane w internecie – 0.
Co jest siłą Elbląga?
- Bardzo mocne instytucje kultury: cztery miejskie i dwie samorządu wojewódzkiego – wskazywał profesor Szlendak.- Jednak te instytucje oddziałują na niewielki odsetek mieszkańców. I tu mamy słabość - nieaktywność mieszkańców. W porównaniu z Ostródą, Elbląg jest na podium, jeśli chodzi o dostępność księgarni i sklepów z płytami czy filmami oraz dostępność instytucji, w których można wypożyczyć książki i filmy – to na osłodę, ale: - Już parametry takie, jak jakość wydarzeń w miejscowości to Ostróda Elbląg przebija. Oferta instytucji zajmujących się kulturą – Ostróda na pierwszym miejscu. To samo, jeśli chodzi o dostępność do ciekawych działań. Podobnie aktywność samych mieszkańców.
Skąd ta atrakcyjność liczącej 33 tys. mieszkańców miejscowości?
- W Ostródzie ostatnio odbudowano infrastrukturę, ważnym elementem jest amfiteatr nad jeziorem. I to napędza aktywność, co widzą też sami mieszkańcy – wyjaśniał prof. Tomasz Szlendak.
Czego dowiedzieliśmy się o elbląskich uczestnikach i nieuczestnikach kultury? Największą grupę stanowią ci, którzy nigdzie nie chodzą, nie czytają, oglądają telewizję.
- Telewizor robi statystyki w całej Polsce – zauważył socjolog z Torunia. - Elbląg nie jest więc wyjątkiem.
Kolejna grupa to uspołecznieni tradycjonaliści.
Deklarują chęć uczestnictwa w zajęciach, ale i dużo czasu spędzają na zakupach, co akurat jest elbląską specjalnością – tak wynika z badań.
Dalej na liście plasują się wirtualni konsumenci.
- Często korzystają z zasobów wirtualnych, w ten sposób oglądają filmy, czytają książki czy słuchają muzyki, ale nie można ich zobaczyć w instytucjach kultury – wyjaśniał prof. Szlendak.
Najmniej liczną, bo 7-procentową grupą są kulturalni wszystkożercy.
- Bywają na wszystkich możliwych imprezach i dobrze oceniają ofertę kulturalną miasta, bo ją znają – mówił socjolog. - Ta grupa we wszystkich miastach jest najmniejsza, w Warszawie sięga 9 proc.
Do zapoznania się z wynikami tych badań, ich analizą i chęcią zaradzenia sytuacji prof. dr hab. Tomasz Szlendak zachęcał elbląskich radnych.
A