Miałem okazję odwiedzić w ciągu jednego dnia publiczne przychodnie naszego miasta. Co zastałem ? Jedne pozamykane (Bażyńskiego), u drzwi stoi jakiś harcerz w mundurku, który posługuje się danymi pacjentów chronionymi prawem (RODO). Jego zajecie to wyczytywanie nazwisk i wpuszczanie do przychodni pacjentów na określone godziny. Panie wewnątrz siedzą przy kawce, telefony brzęczą. W innych przychodniach wchodzi się normalnie, podchodzi do okienka i załatwię sprawę jak człowiek. Nie ma żandarmów, WOT-ów i innych paramilitarnych dwójek młodzieżowych, czyli cisza i spokój. W szpitalu wojskowym warta z termometrem i próby bezprawnego pomiaru temperatury ciała wraz z podsuwaniem jakichś oświadczeń z klauzulą prawną o odpowiedzialności, powoływanie się na regulaminy, które napisane są wbrew ustawie o chorobach zakaźnych, więc cytowanie rozporządzenia o covid mija się z z celem. W prywatnych gabinetach - INNY Świat : proszę, dziękuję, miła obsługa, bliski kontakt bezpośredni z lekarzem (oczywiście w prywatnym gabinecie nie ma najmniejszych oznak tzw. pandemii), ile płacę ? tyle a tyle. .. widzimy się za 2 tygodnie na kontroli. Gdzie jest ta niewidzialna granica zdrowia i choroby ??? Może czegoś nie wiem ? Może w Elblagu są przychodnie czerwone, zielone ?
Hajsiwo musi się zgadzać. Praktyka w przychodni to tylko jak darmowa reklama dla wizyt prywatnych. Gabinety prywatne to prosta matematyka wizyta = 130/150 x ilość pacjentów x ilość dni roboczych. W zapyziałej służbie zdrowia taki lekarz ma parasol ochronny czytaj przepisy pozwalające działać i jakby nie działać. A urzędy to niby lepsze. Twierdze warowne a kasa leci.