
Niebawem minie rok od oficjalnego przekazania przez Agencję Nieruchomości Rolnych rezerwatu Jezioro Drużno w dzierżawę Zarządowi Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Elblągu. Określając czas dzierżawy na 30 lat, zobligowano wędkarzy do otoczenia rezerwatu troską. Z dyrektorem ZO PZW Markiem Kaliszem rozmawia Andrzej Minkiewicz.
Andrzej Minkiewicz: Wygraliście przetarg i przejęliście jezioro 1 stycznia tego roku. W umowie uzyskaliście wyłączność na korzystanie z prawa rybacko-wędkarskiego, ale nie mogliście z tego zapisu od razu korzystać. Jak to jest dzisiaj?
Marek Kalisz: 16 lutego br. wojewoda warmińsko-mazurski wydał decyzję, na mocy której mogliśmy rozpocząć działalność gospodarczą na jeziorze. Ograniczają nas w tym przepisy, bo jezioro posiada międzynarodową formę ochrony, jest bowiem rezerwatem przyrody włączonym do europejskiej sieci pod nazwą „Natura 2000”. Środki uzyskane z gospodarowania na tym akwenie wykorzystywane są na opłacenie czynszu dzierżawnego, na zarybianie i opłacanie zatrudnionych pracowników. Za te pieniądze wymieniliśmy już instalację elektryczną w bazie we wsi Węgle, a także zakupiliśmy 9 łodzi, z których korzystają wędkarze z wykupionymi licencjami. To początek działań gospodarczych, bo w przyszłym roku chcemy pokryć płytami teren wokół bazy i zbudować parking dla samochodów.
Przed przyjęciem dzierżawy jezioro nie miało formalnej opieki. Wędkujący elblążanie nie mogli korzystać z jego rybnych zasobów, ale wszyscy podkreślali, że na tych wodach grasują całe brygady kłusowników.
Mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że tę plagę udało się nam już w znacznym stopniu ograniczyć. Nie ma możliwości, by to zjawisko wyeliminować, ale nie ma już tego, że w biały dzień kilometrami stały siatki, a ryba w nich się psuła. Cały czas z kłusownictwem walczy Społeczna Straż Rybacka wspierana przez policję z Elbląga i funkcjonariuszy Państwowej Straży Rybackiej. Wspierają nas w tym wędkarze, dla których mamy, zgodnie z decyzją wojewody, 500 zezwoleń na wędkowanie z brzegu w ciągu całego roku i 500 zezwoleń na łowienie spod lodu. W przypadkach dostrzeżenia nieprawidłowości sygnalizują oni z telefonów komórkowych o miejscach, gdzie grasują kłusownicy. Zakupione łódki pomalowaliśmy na niebieski, nietypowy kolor, tak że łatwo odróżnić je od łodzi kłusowników. Nie prowadzimy statystyk, ale ilości nakładanych mandatów i spraw kierowanych do sądów za kłusownictwo świadczą o skuteczności podjętych działań.
Długi okres dzierżawy pozwala na odpowiednie planowanie działań w rejonie jeziora. Zapowiadano udostępnienie rezerwatu na cele edukacji ekologicznej dla młodzieży, a także turystyczno-rekreacyjne wykorzystanie unikatowych, nieznanych w Europie terenów.
Nie ma jeszcze roku od przyjęcia w dzierżawę rezerwatu. Są jednak konkretne zamierzenia, ale ich urealnienie wymaga dużych środków finansowych, wielu uzgodnień na szczeblach województwa i władz centralnych. Problemem, jaki odczuwamy, jest biurokracja przy załatwianiu środków z funduszy Unii Europejskiej. We wszystkim musimy zachować umiar i rozsądek, bo to jest przecież rezerwat. W przyszłości chcemy utworzyć drugą bazę wędkarską na rozlewisku w Stankowie, wybudować pokoje gościnne i niezbędne do obsługi specjalistycznej turystyki zaplecze. Z pewnością jezioro nie będzie otwartym akwenem wodnym dla wszystkich chętnych. Do tego zobowiązują nas przyjęte w czasie zawierania umowy dzierżawnej dodatkowe pisemne załączniki. Moim zdaniem, mijający rok potwierdził jednak zasadność powierzenia pieczy nad rezerwatem naszemu okręgowi.
Marek Kalisz: 16 lutego br. wojewoda warmińsko-mazurski wydał decyzję, na mocy której mogliśmy rozpocząć działalność gospodarczą na jeziorze. Ograniczają nas w tym przepisy, bo jezioro posiada międzynarodową formę ochrony, jest bowiem rezerwatem przyrody włączonym do europejskiej sieci pod nazwą „Natura 2000”. Środki uzyskane z gospodarowania na tym akwenie wykorzystywane są na opłacenie czynszu dzierżawnego, na zarybianie i opłacanie zatrudnionych pracowników. Za te pieniądze wymieniliśmy już instalację elektryczną w bazie we wsi Węgle, a także zakupiliśmy 9 łodzi, z których korzystają wędkarze z wykupionymi licencjami. To początek działań gospodarczych, bo w przyszłym roku chcemy pokryć płytami teren wokół bazy i zbudować parking dla samochodów.
Przed przyjęciem dzierżawy jezioro nie miało formalnej opieki. Wędkujący elblążanie nie mogli korzystać z jego rybnych zasobów, ale wszyscy podkreślali, że na tych wodach grasują całe brygady kłusowników.
Mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że tę plagę udało się nam już w znacznym stopniu ograniczyć. Nie ma możliwości, by to zjawisko wyeliminować, ale nie ma już tego, że w biały dzień kilometrami stały siatki, a ryba w nich się psuła. Cały czas z kłusownictwem walczy Społeczna Straż Rybacka wspierana przez policję z Elbląga i funkcjonariuszy Państwowej Straży Rybackiej. Wspierają nas w tym wędkarze, dla których mamy, zgodnie z decyzją wojewody, 500 zezwoleń na wędkowanie z brzegu w ciągu całego roku i 500 zezwoleń na łowienie spod lodu. W przypadkach dostrzeżenia nieprawidłowości sygnalizują oni z telefonów komórkowych o miejscach, gdzie grasują kłusownicy. Zakupione łódki pomalowaliśmy na niebieski, nietypowy kolor, tak że łatwo odróżnić je od łodzi kłusowników. Nie prowadzimy statystyk, ale ilości nakładanych mandatów i spraw kierowanych do sądów za kłusownictwo świadczą o skuteczności podjętych działań.
Długi okres dzierżawy pozwala na odpowiednie planowanie działań w rejonie jeziora. Zapowiadano udostępnienie rezerwatu na cele edukacji ekologicznej dla młodzieży, a także turystyczno-rekreacyjne wykorzystanie unikatowych, nieznanych w Europie terenów.
Nie ma jeszcze roku od przyjęcia w dzierżawę rezerwatu. Są jednak konkretne zamierzenia, ale ich urealnienie wymaga dużych środków finansowych, wielu uzgodnień na szczeblach województwa i władz centralnych. Problemem, jaki odczuwamy, jest biurokracja przy załatwianiu środków z funduszy Unii Europejskiej. We wszystkim musimy zachować umiar i rozsądek, bo to jest przecież rezerwat. W przyszłości chcemy utworzyć drugą bazę wędkarską na rozlewisku w Stankowie, wybudować pokoje gościnne i niezbędne do obsługi specjalistycznej turystyki zaplecze. Z pewnością jezioro nie będzie otwartym akwenem wodnym dla wszystkich chętnych. Do tego zobowiązują nas przyjęte w czasie zawierania umowy dzierżawnej dodatkowe pisemne załączniki. Moim zdaniem, mijający rok potwierdził jednak zasadność powierzenia pieczy nad rezerwatem naszemu okręgowi.
Andrzej Minkiewicz - Telewizja Elbląska