Aż 80 proc. odpadów, które trafiają na bramę elbląskiego Zakładu Utylizacji odpadów to odpady zmieszane. ZUO na odbiór takich odpadów pobiera opłatę w wysokości 395 zł za tonę. A to przekłada się na wysokość stawek, które muszą płacić elblążanie, którzy w przygniatającej większości deklarują... segregowanie śmieci. Zobacz zdjęcia z Zakładu Utylizacji Odpadów.
Podwyżka opłat za odbiór śmieci wywołała dużo komentarzy wśród mieszkańców Elbląga. Komisja Gospodarki Miasta swoje dzisiejsze (17 stycznia) posiedzenie zorganizowała w Zakładzie Utylizacji Odpadów, aby zorientować się, jak sprawy odbioru śmieci wyglądają z drugiej strony. Wnioski nie są optymistyczne.
Elbląskie ZUO w ubiegłym roku przyjęło ponad 84 tys. ton odpadów (o 8 proc. więcej niż w 2018 r.), sortownia umożliwia sortowanie na 14 frakcji. Zakład pracuje na granicy swoich możliwości odmawiając potencjalnym nowym dużym klientom przyjmowania dużych ilości odpadów.
- Najwięcej zapytań pochodzi z Warszawy i okolic, gdzie szukają możliwości zmniejszenia kosztów – mówił Andrzej Lemanowicz, dyrektor Zakładu Utylizacji Odpadów w Elbląga.
Na bramę ZUO trafia 80 proc. odpadów nieposegregowanych, a tylko 20 proc. posegregowanych. Taka proporcja ma swoje odbicie w opłatach. Za przyjęcie tony komunalnych odpadów nieposegregowanych zakład pobiera opłatę w wysokości 395 zł. Przyjęcie posegregowanych jest dużo tańsze. Przykładowo: szkło: 80 zł/t., papier 100 zł/t, tworzywa 120 zł/t, odpady bio 35 zł/t. Przy czym trzeba wziąć pod uwagę, że odpady nawet (teoretycznie) posegregowane są w różnym stanie. Podczas dzisiejszej wizyty w ZUO zwróciliśmy uwagę, że w posegregowanym szkle, które przyjechało z miasta, znalazły się plastikowe butelki po napojach, a nawet choinka.
W tym miejscu pierwsza dygresja: pod pojęciem szkło ZUO rozumie szkło opakowaniowe, czyli butelki i słoiki. Do pojemników na odpady szklane nie należy wrzucać np. kieliszków czy naczyń żaroodpornych.
- Mieszkaniec Elbląga ma prawo przywieźć i bezpłatnie zostawić u nas odpady posegregowane. Jest to wliczone w opłaty za śmieci. Ale, podkreślam, taki przywilej dotyczy tylko mieszkańców Elbląga i tych gmin, które podpisały z nami odpowiednią umowę – wyjaśniał Andrzej Lemanowicz.
Jak Elbląg wygląda na tle konkurencji? W Gdańsku za oddanie papieru należy zapłacić 65 zł/t, szkło – 50 zł/t, niesegregowane - 410 zł/t. W Tczewie: tworzywa sztuczne – 1000 zł/t, odpady zmieszane – 415 zł/t. Kwidzyn: odpady zmieszane – 408 zł/t; instalacja nie przyjmuje szkła, papieru, tworzyw sztucznych zbieranych selektywnie. Olsztyn: papier, tworzywo sztuczne, szkło – 1zł/t, odpady niesegregowane – 465 zł/t.
Mieszkaniec Elbląga rocznie wytwarza 462 kg odpadów (powyżej średniej krajowej). Stawki za odbiór odpadów, jak już zostało zaznaczone wcześniej, wzrastają. Dlaczego?
- Wynika to ze wzrostu opłaty za korzystanie ze środowiska, wzrost cen za zagospodarowanie frakcji wysokoenergetycznych, wzrost cen energii, paliw i usług, wzrost wynagrodzeń pracowników – wymieniał Andrzej Lemanowicz. - Jeżeli nie byłyby wprowadzone nowe stawki opłat, to mielibyśmy stratę w wysokości prawie 3,5 mln zł. Po wprowadzeniu nowego cennika powinien być zysk w granicach 475 zł.
W szczegółach liczby dotyczące opłaty środowiskowej wyglądają następująco: w 2019 r. wynosiła ona w przypadku elbląskiej firmy ok. 3 mln zł, plan na 2020 r. zakłada 5 mln zł.
Bardzo ważną sprawą jest sprzedaż posegregowanych odpadów przez ZUO odpowiednim firmom zajmującym się recyklingiem. W niektórych przypadkach ceny spadają i dochodzi do sytuacji, kiedy to ZUO musi płacić firmom zewnętrznym, aby wzięły od niego poszczególne grupy odpadów. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku frakcji wysokoenergetycznych, tzw. RDF.
- Produkcja takich odpadów, a mówimy tu o Polsce, a nawet Europie, jest dużo wyższa niż ilość np. cementowni, spalarni, które znajdują się w Polsce i są zainteresowane takimi odpadami. Czyli jest nadpodaż. A ceny dyktuje rynek. Jeszcze nie tak dawno płacono za RDF, w 2019 r. my musieliśmy zapłacić za odbiór ponad 300 zł za tonę. W tej chwili widzimy po przetargach, że te koszty kształtują się w granicach 600 zł – wyjaśniał dyrektor ZUO.
Na wysokość ceny ma też wpływ stopień „czystości” odpadów. Nie chodzi o to, aby były czyste, tylko nie zmieszane z innymi np. białe butelki plastikowe nie mogą być zmieszane z niebieskimi, czy zielonymi.
Tu kolejna dygresja: z punktu widzenia ZUO z butelkami plastikowymi nie należy nic robić przed wyrzuceniem: nie zgniatać, nie zrywać naklejki, zakręcić nakrętkę. Linia technologiczna z takim odpadem poradzi sobie lepiej niż z mocno zgniecionym.
Dużym problemem jest też niestabilność przepisów dotyczących gospodarki odpadami. Przykładem jest np. wprowadzenie nowych zasad obliczania poziomu recyklingu. Powinny obowiązywać od tego roku, a jeszcze nie zostały podane do publicznej wiadomości. W tym roku powinny być wdrożone do polskiego prawa przepisy unijne dotyczące pokrycia przez producentów opakowań kosztów ich recyklingu. Tymczasem nadal nie wiadomo, jak to będzie wyglądało i jakie skutki finansowe przyniesie dla odbiorców odpadów.