W czasie mrozów kierowcy muszą niekiedy czuwać po nocach, aby kilka razy wstawać po to, by bodej na chwilę uruchomić i „rozgrzać” silnik. Inaczej rano nie mogłoby być mowy o wyjeździe, informował Dziennik Bałtycki z 8 stycznia 1963 r.
Przed kilkoma dniami w artykule pt.: „Uwaga, mróz!” pisaliśmy m. in. o tym, że PKS ma wiele „zimowych” kłopotów, wynikających z tego, że po dłuższych postojach samochodów są trudności z ich rozruchem. Przyczyna: zamarzająca benzyna. Obiecaliśmy wyjaśnić bliżej na czym owo zjawisko polega. Czynimy to poniżej:
Jak nas poinformowali wczoraj przedstawiciele elbląskiej PKS rzecz polega na tym, że w benzynie znajduje się zawsze niewielka ilość wody, która przy silnych mrozach zamarza w niewielkie „sopelki”. Niewielkie, ale dostatecznie duże, by po przedostaniu się do gaźnika, zamykały przepływ paliwa.
Stąd owe nieprzewidziane zabiegi nad usuwaniem tych sopelków, stąd opóźnienia w pierwszych kursach autobusów.
Ale przy okazji dowiedzieliśmy się, że PKS do chwili obecnej nie otrzymała z CPN zimowych olejów napędowych, jeździ się więc wprawdzie na „specjalnych”, „awaryjnych”, ale letnich olejach, które nawet przy niewielkim mrozie krzepną trzeba więc dużego wysiłku ze strony kierowców, by uruchomić silnik samochodu...
I jeszcze jedna informacja: około 80 proc. taboru PKS „nocuje” nie w bazie, ale na wsiach, po prostu na gospodarskich podwórkach.
W czasie mrozów kierowcy muszą niekiedy czuwać po nocach, aby kilka razy wstawać po to, by bodej na chwilę uruchomić i „rozgrzać” silnik. Inaczej rano nie mogłoby być mowy o wyjeździe. A przecież na wszystkich przystankach czekają pasażerowie, którzy może nawet i nie wile wysiłku potrzeba na to, by autobus wyjechał na trasę...
Jak nas poinformowali wczoraj przedstawiciele elbląskiej PKS rzecz polega na tym, że w benzynie znajduje się zawsze niewielka ilość wody, która przy silnych mrozach zamarza w niewielkie „sopelki”. Niewielkie, ale dostatecznie duże, by po przedostaniu się do gaźnika, zamykały przepływ paliwa.
Stąd owe nieprzewidziane zabiegi nad usuwaniem tych sopelków, stąd opóźnienia w pierwszych kursach autobusów.
Ale przy okazji dowiedzieliśmy się, że PKS do chwili obecnej nie otrzymała z CPN zimowych olejów napędowych, jeździ się więc wprawdzie na „specjalnych”, „awaryjnych”, ale letnich olejach, które nawet przy niewielkim mrozie krzepną trzeba więc dużego wysiłku ze strony kierowców, by uruchomić silnik samochodu...
I jeszcze jedna informacja: około 80 proc. taboru PKS „nocuje” nie w bazie, ale na wsiach, po prostu na gospodarskich podwórkach.
W czasie mrozów kierowcy muszą niekiedy czuwać po nocach, aby kilka razy wstawać po to, by bodej na chwilę uruchomić i „rozgrzać” silnik. Inaczej rano nie mogłoby być mowy o wyjeździe. A przecież na wszystkich przystankach czekają pasażerowie, którzy może nawet i nie wile wysiłku potrzeba na to, by autobus wyjechał na trasę...
oprac. Olaf B.