Już wkrótce ostatni dzwonek szkolny wieszczący rozpoczęcie wakacji. Jak co roku rozjedziemy się po kraju i świecie, no może z mniejszym rozmachem niż wcześniej, bo przecież kryzys i inflacja. Dzisiejsza oferta wakacyjna oraz standardy wypoczynku są nieporównywalnie wyższe niż te sprzed 1990 roku. Ale czy przypadkiem czasami nie tęsknimy troszeczkę w głębi serca za tamtymi minionymi czasami, kiedy byliśmy młodsi? Chciałbym dziś przypomnieć, jak wyglądał wypoczynek letni organizowany przez Zakłady Mechaniczne Zamech dla dzieci, młodzieży i całych rodzin.
W latach 50. XX w. pracownicy Zamechu korzystali z Funduszu Wczasów Pracowniczych. Była to podporządkowana organom państwowym instytucja zajmująca się organizacją ośrodków wczasowych i urlopów pracowniczych. Współpracowała ściśle ze związkami zawodowymi, które rozdzielały skierowania na wczasy. Trafiały one w pierwszej kolejności do przodowników pracy oraz zasłużonych działaczy partyjnych. Wybrani pracownicy wyjeżdżali wraz z rodzinami na wczasy do administrowanych przez Fundusz Wczasów Pracowniczych ośrodków wczasowych położonych w atrakcyjnych miejscach Polski.
Pod koniec lat 50. XX w. Zamech zaczął organizować swoje własne ośrodki wczasowe dla rodzin pracowników oraz ośrodki kolonijne dla ich dzieci. Zostały one udostępnione pracownikom na początku lat 60. XX w. Zwykle turnusy wczasowe i kolonijne były dwutygodniowe. Na wiele tygodni przed rozpoczęciem sezonu wypoczynkowego „Głos Zamechu” informował o dostępności poszczególnych ośrodków i o nowych atrakcjach w nich dostępnych, a w czasie sezonu i krótko po nim zamieszczała całkiem obszerne relacje ze spędzonych tam wczasów. Wiele w tych artykułach było utyskiwania na kiepskie warunki bytowe i obsługę gastronomiczną – szczególnie na początku funkcjonowania ośrodków. Krytyka przybierała czasami prześmiewczy ton i wytykała bezlitośnie wszystkie niedostatki, takie jak cieknące dachy, ciasnotę, ogólny brak wygody, brak rozrywki, słabe warunki sanitarne, słabą opiekę medyczną, kiepskie zaopatrzenie sklepów, nieregularne i niesmaczne wyżywienie. Co roku przed sezonem letnim Zamech wysyłał do tych ośrodków swoje ekipy stolarzy, elektryków i malarzy dla dokonania koniecznych napraw i odświeżenia po okresie zimowym. Wyjeżdżały tam również spontanicznie grupy pracowników-wolontariuszy, by w czynie społecznym najpierw budować, następnie sprzątać i doposażać, a potem naprawiać infrastrukturę ośrodków. Mimo ogromnej determinacji i wysiłku efekty nie zawsze były takie, jak oczekiwano. Pomimo tych mankamentów zamechowcy chętnie korzystali z wypoczynku w zakładowych ośrodkach wczasowych, które oferowały różne formy i standardy wypoczynku nad morzem lub jeziorem.
Krynica Morska
Sztandarowym ośrodkiem wypoczynkowym Zamechu był ośrodek w Krynicy Morskiej, oferujący – ze względu na swoje atrakcyjne położenie na Mierzei Wiślanej – wypoczynek zarówno nad Bałtykiem, jak i Zalewem Wiślanym. Podróż wczasowiczów do ośrodka wypoczynkowego w Krynicy Morskiej najczęściej odbywała się autobusami zakładowymi, a w pewnym okresie nawet wynajmowanymi przez Zamech statkami, które odpływały z zakładowego nadbrzeża.
Na początku swojej działalności ośrodek wczasowy w Krynicy Morskiej zorganizowany był jako kemping i pole biwakowe. Wkrótce jednak przybrał formę najpierw drewnianych, a potem murowanych domków letniskowych. Było ich 38 i mogły pomieścić 150 osób. Ośrodek posiadał własną kuchnię i stołówkę prowadzoną była przez pracowników i uczennice elbląskiego Technikum Gospodarczego oraz młodzież z OHP.
W prasie zachowały się relacje, że w zamechowskim ośrodku obowiązywał system numerowanych stolików, co oznaczało, że wczasowicze mieli wyznaczony stolik, przy którym zasiadali do posiłków podczas całego turnusu. W efekcie jednak coraz głośniejszych narzekań na pogarszający się standard domków zwanych powszechnie „budkami” pod koniec lat 60. XX w. podjęto decyzję o budowie nowoczesnych pawilonów dla wczasowiczów. Już wcześniej zdecydował się na to w swoim ośrodku wakacyjnym elbląski browar, co zamechowcy przyjęli z nieukrywaną zazdrością. Ostatecznie nowoczesne i bardzo komfortowe jak na tamte czasy pawilony oddano do użytku w 1972 roku. Wyróżniały się zgrabną architekturą, a charakterystyczny wielokrotnie łamany dach stał się najbardziej rozpoznawalnym jej elementem.
Pod koniec działalności Zamechu ośrodek składał się z trzech takich przeszklonych pawilonów, jedno- i dwupiętrowych. Dysponowały one dobrze wyposażonymi pokojami 2-osobowymi oraz pokojami typu studio 2+2 lub 2+3. Wczasy w zamechowskim ośrodku podlegały wszystkim znanym z przeszłości formalnym standardom. Był więc na nich kierownik kulturalno-oświatowy (tzw. „kaowiec”), który uatrakcyjniał wczasowiczom życie towarzyskie, co miało szczególne znaczenie podczas złej pogody. Organizował więc m.in. wybory starosty turnusu, wieczorki zapoznawcze i pożegnalne, różne formy rywalizacji indywidualnej i zespołowej, wycieczki, pogadanki etc
Ośrodek był wyposażony w dość bogate zaplecze sportowo-rekreacyjne oraz gastronomiczne. Oprócz stołówki była tam sala dyskotekowa, kawiarnia, świetlica. Był również miejscem organizacji zimowisk dla dzieci i młodzieży. W sezonie letnim wypoczywało w nim na wszystkich turnusach w sumie około 2000 osób. Poza sezonem letnim organizowano tu również wczasy rehabilitacyjne dla pracowników i ich rodzin. Zachował się nakręcony we wrześniu 1985 r. krótki materiał filmowy z takiego turnusu (4min 13 s). Dziękuję Piotrowi Kozłowowi za jego cyfrowe opracowanie.
Od początku lat 90. XX w. zamechowski ośrodek zaczął funkcjonować w ramach Elzamu jako całoroczne Centrum Wypoczynkowo-Konferencyjne „Elzam-Krynica”, oferując wszystkim zainteresowanym klientom pokoje oraz zaplecze konferencyjno-szkoleniowe.
Bogaczewo
Zamech był też właścicielem ośrodka wczasowego w Bogaczewie, niedaleko Morąga, nad jeziorem Narie. Od początku była to doskonała baza dla amatorów wędkowania, grzybobrania, żeglowania, plażowania lub pieszych wędrówek w otoczeniu pięknych jezior.
Ośrodek zorganizowano najpierw jako pole namiotowe, a w latach 70. XX w. pobudowano na jego terenie 30 domków kempingowych oraz pawilon ze stołówką, świetlicą i zapleczem gastronomicznym, basen, pomieszczenia sanitarne oraz pomosty i strzeżoną plażę.
Ośrodek mógł pomieścić do 200 osób. Do końca swojej działalności nie posiadał samodzielnej kuchni - obiady dowożono z restauracji „Kormoran” w Morągu. Od początku lat 90. XX w. funkcjonuje jako Ośrodek Wypoczynkowy „Elzam-Mazury”.
Bukowiec
Kolejnym ośrodkiem wczasowym, z którego korzystali pracownicy Zamechu, było i nadal pozostaje pole namiotowo-kempingowe na wyspie Bukowiec na jeziorze Jeziorak, niedaleko miejscowości Wieprz. Ze wszystkich ośrodków oferowało ono najbardziej surowe, bo bliskie natury i oddalone od cywilizacyjnego zgiełku, miejsce wypoczynku letniego.
Wyspa Bukowiec ma powierzchnię 61 ha i jest połączona z lądem zbudowaną jeszcze przez przedwojennych niemieckich właścicieli groblą o długości około 400 m. Na zalesionej wyspie było wielkie pole namiotowe z możliwością ustawienia przyczep kempingowych. W sezonie letnim wypoczywało na niej jednocześnie do 600 osób. Można powiedzieć, że Bukowiec jest miejscem kultowym, miejscem spotkań ludzi, którzy cenią wypoczynek jak najbliżej przyrody, z dala od miejskiego hałasu, spalin i blokowisk. W latach 80. XX w. odbywały się na niej organizowane przez Zamech słynne Ogólnopolskie Zloty Karawaningowo-Namiotowe.
Właścicielem wyspy Bukowiec od roku 1988 jest i nadal pozostaje Międzyzakładowy Związek Zawodowy Pracowników Zamechu. Wyspą zarządza Zarząd Koordynacyjny Wyspy Bukowiec składający się z sześciu przedstawicieli związków zawodowych przy GE Power w Elblągu. Tylko ten ośrodek – jako jedyny ze wszystkich dawnych ośrodków zamechowskich – utrzymuje związek z macierzystym zakładem pracy
Borkowo
Równolegle do organizacji ośrodków wczasowych Zamech czynił duże wysiłki dla zapewnienia wypoczynku dla dzieci swoich pracowników. Celowi temu służył ośrodek kolonijny w Borkowie na Kaszubach, niedaleko Kartuz. Malowniczo położony wśród lasów i jezior dysponował terenem o powierzchni 10 ha. Ośrodek miał własne kąpielisko i plażę. W czasie trwającego dwa tygodnie turnusu mógł przyjąć do 300 dzieci, które zakwaterowane były w pawilonach i częściowo w namiotach. Warunki w nich były dość spartańskie, może nawet niekiedy prymitywne, ale pobyt w Borkowie stał się synonimem zazwyczaj udanych wakacji, które zawsze miały ciekawy program. Wiele dorosłych już dziś osób do dziś ma w pamięci wakacje w Borkowie oraz miłe z reguły wspomnienia grupowego oglądania telewizji na świetlicy, zabaw, śpiewu i tańców przy ognisku w kolonijnym amfiteatrze, porannych i wieczornych apelów, posiłków na stołówce, sprawdzania czystości, ciszy poobiedniej, kolonijnych turniejów i olimpiad, wycieczek, gier w ping-ponga lub piłkarzyki oraz nocnych podchodów. Kolonia letnia w Borkowie przez pewien czas nazywała się „Walterówka” na cześć patrona Zamechu.
Swego czasu trafiła do mnie dzięki Robertowi Halickiemu pisana w latach 60 XX w. kronika z kolonii w Borkowie. Przeglądając jej karty czuję coś w rodzaju nostalgii, a może nawet wzruszenia. Tyle tam ujmujących historii, szczerego entuzjazmu i spontaniczności. Zresztą oceńcie sami .
Bałtyk, Mazury, a dlaczego nie góry?
W „Głosie Zamechu” z maja 1966 r. zachowała się notatka, że dyrekcja Zamechu czyni starania o zakup nowego ośrodka wypoczynkowego w polskich górach. Znaleziono nawet taki obiekt w Żegiestowie, położonym 30 km od Krynicy Górskiej.
Budowany w latach 1934-35 budynek o nazwie „Irena” o powierzchni całkowitej 560 m2 mógłby pomieścić 130 osób zarówno latem i jak i zimą. Byłaby to doskonała baza wypadowa do Wierchomli, Piwnicznej Zdrój, szlaków turystycznych Doliny Popradu. Niestety ostatecznie, ze względu na niewystarczające środki finansowe, nie doszło do zakupy tego obiektu. Szkoda.
Zagraniczne wojaże
W późnych latach 60., a szczególnie w latach 70. XX w. oprócz wypoczynku krajowego pojawiła się również możliwość wyjazdów zagranicznych. W Zamechu wykorzystano tę okoliczność do stworzenia bezdewizowej wymiany wczasowiczów w ramach przyjaznych stosunków z zakładami produkującymi turbiny z innych „bratnich krajów socjalistycznych”. Były to przede wszystkim zakłady Bergmann-Borsig z Berlina, Jugoturbina z Karlovaca i Pierwsza-Brneńska a Brna.
W wyjeździe brało zwyczajowo udział 20–30 wczasowiczów. W ramach wymiany do Polski przyjeżdżali obcokrajowcy, którym proponowano wypoczynek w zamechowskim ośrodku w Krynicy Morskiej, oferujący najwyższy standard, który można było pokazać zagranicznym gościom.
W ramach wymiany letniej z Bergmann-Borsig pracownicy Zamechu mieli okazję jeździć na wczasy do niemieckiego ośrodka wypoczynkowego w miejscowości Biesenthal, położonego 30 km na północ od Berlina. Jak należy się domyślać, z takiej wymiany korzystać mogli tylko nieliczni, wytypowani na podstawie swoich zasług pracownicy Zamechu. No i oczywiście tylko tacy, którzy posługiwali się językiem niemieckim.
Relacje z pobytu w tym ośrodku są pełne zachwytu nad oferowanym przez niego wysokim standardem oraz panującym tam ładem i porządkiem. Wszyscy potwierdzali, że ośrodek w Krynicy blednie w porównaniu do Biesenthal, choć położenie tego ostatniego nad brzegiem jezior nie jest tak atrakcyjne jak w przypadku ośrodka w Krynicy. No i dyscyplina w ośrodku w Biesenthal była zdecydowanie wyższa, bo punktualność oraz uczestnictwo w zbiorowych imprezach (jak apele, wieczorki zapoznawcze itd.) były obowiązkowe. Podobnie było w ramach współpracy Zamechu z jugosłowiańską Jugoturbiną. I w tym przypadku pracownicy Zamechu wyjeżdżali na niezwykle atrakcyjne wczasy nad Adriatykiem (np. na wyspę Krk), a zatrudnieni w Jugoturbinie przyjeżdżali do ośrodków zamechowskich. W pewnym okresie dostępne były również wczasy w Bułgarii w miejscowości Bałczik.
Tamte czasy już odeszły, ale pozostały wspomnienia oraz zdjęcia w rodzinnych albumach. Są one nierzadko wdzięcznym tematem niejednego spotkania towarzyskiego.
Daniel Lewandowski
PS. Dziękuję za mnóstwo materiałów jakie do mnie dotarły w ślad za wcześniejszym apelem. Będą one inspiracją do kolejnych artykułów o Zamechu i jego sukcesorach. Nadal zapraszam do współpracy i kontaktu pod adresem daniel.lewandowski1967@gmail.com