Do Elbląga trafił ponad 100-letni śrutownik, wyprodukowany przez zakłady Franza Komnicka. - Pierwszy eksponat do Elbląskiego Muzeum Techniki uważam za zdobyty – pisze Dariusz Babojć, który od lat szuka urządzeń i maszyn wyprodukowanych w przedwojennym Elblągu.
O idei Elbląskiego Muzeum Techniki Dariusz Babojć pisał na portElu już 10 lat temu. Dzisiaj wraca do niej, publikując informację o zakupionym przez mieszkańca Elbląga ponad 100-letnim śrutowniku, urządzeniu do rozdrabiania ziarna.
Śrutownik wyprodukowany ponad 100 lat temu przez Komnicka był wystawiony na jednej z aukcji. Po negocjacjach właściciel zgodził się sprzedać urządzenie, które służyło w rodzinie pana Rafała od roku 1945 do końca lat 90. Dzięki bratu ojca pana Rafała poznać możemy historię urządzenia, które po ponad 100 latach powróciło do miasta, gdzie zostało zbudowane w zakładzie Franza Komnicka.
„…Śrutownik pochodzi z miejscowości Junoszyno koło Stegny. Stryj opowiadał, że słyszał to od swoich rodziców, którzy podczas wojny byli przymusowymi pracownikami rolnymi na Żuławach. Zaraz po wojnie moi dziadkowie, Roman i Stanisława, wprowadzili się do niemieckiego gospodarstwa w Junckeracker (późniejsze Junoszyno). Dawni niemieccy właściciele mieszkali przez krótki czas wspólnie z nimi i opowiadali, że całe gospodarstwo przed wojną zbudowali od podstaw dzięki kredytom i środkom własnym. Śrutownik i jeszcze sporo innych maszyn zakupili jako nowe. Budynki z białej cegły stoją do dziś. Stodoła została rozebrana. W tym gospodarstwie śrutownik marki Komnick pracował do wiosny 1963 roku. Potem jeszcze z paroma maszynami przewieziony został do Mikołajek koło Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie dziadkowie kupili gospodarstwo, a swoje stare przekazali najstarszej córce. Dziadek pochodził z tamtych terenów i zawsze chciał wrócić w rodzinne strony. Babcia nie była z tego zadowolona, tym bardziej ,że tamte tereny nie miały elektryfikacji. W Junoszynie prąd po wojnie był stosunkowo szybko (1946 lub 1947). Istniała przedwojenna infrastruktura, co znacznie przyspieszyło powrót elektryczności. W Mikołajkach śrutownik musiał pracować w kieracie konnym jako jego napęd. Dziadek musiał pożyczać drugiego konia od sąsiada, żeby śrutownik mógł mielić zboże. Prąd w tej miejscowości założyli około 1973 i dopiero od tamtej pory śrutownik był napędzany silnikiem elektrycznym.
Na początku lat osiemdziesiątych śrutownik trafił do gospodarstwa moich rodziców Ryszarda i Marii do miejscowości Stegienka, gmina Stegna. Stary drewniany kamienny śrutownik pochodzący z Tiegenhof wymagał regeneracji kamienia. Miejscowy majster rozebrał go i wybruzdował ręczne bruzdy w kamieniach młyńskich. Kazał je zawieźć do wyważenia do Elbląga. Nigdy tam nie trafiły, bo rodzice mieli sprawny drugi śrutownik Komnicka. Po kilku latach pracy do Elbląga do Zakładów Młynarskich trafiły walce Komnicka, aby dokonać ich frezowania. Walce uległy starciu i ciężko było ojcu śrutować zboże. Zawiózł je do regeneracji pod koniec lat osiemdziesiątych wujek. Po tej naprawie można powiedzieć, że śrutownik sprawny był do końca jego pracy…”
Transport zakupionego na aukcji 300-kilogramowego śrutownika do Elbląga (sierpień 2021) nie był łatwy, szczególnie jego załadunek do busa. Zaangażowanych było kilka osób. Co ciekawe, w komplecie były również pasy transmisyjne. Przy okazji serdeczne podziękowania dla mojego sąsiada Darka, który poświęcił swój czas i za darmo przewiózł śrutownik do Elbląga.
Tak więc pierwszy eksponat do Elbląskiego Muzeum Techniki uważam za zdobyty…Postarajmy się wspólnie, aby przy MA-H powstał dział z techniką.
Dariusz Babojć