Zamieszkali razem, bo Teresie zrobiło się żal młodego chłopaka, który nie miał dachu nad głową. W zamian on pomagał jej w pracach domowych, mówił do niej "babciu". Razem też pili, a jedno z takich spotkań zakończyło się tragicznie. - W sylwestra Teresa nie chciała przestać pić, więc wylałem wódkę do wiadra. Wtedy ona uderzyła mnie krzesłem, a ja chwyciłem za nóż - wyjaśniał 27-letni Adrian D., oskarżony o zabójstwo 79-letniej kobiety. Ciało zawinął w dywan i wyniósł do sadu. - Nie planowałem tego zabójstwa, stało się to pod wpływem alkoholu i emocji - zapewniał. Do winy się nie przyznaje, ale: - Mam świadomość, że przeze mnie Teresa nie żyje - mówił dziś (12 września) w sądzie.
W noworoczne popołudnie w Rychlikach przechodzeń dokonał makabrycznego odkrycia. W pobliżu zabudowań mieszkalnych, w sadzie, leżało zawinięte w dywan ciało 79-letniej kobiety. Policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy - jak wówczas zakładano - mogą mieć coś wspólnego ze śmiercią staruszki. Prokurator zdecydowało o przeprowadzeniu sekcji zwłok, która wykazała, że kobieta zmarła na skutek ciosów zadanych nożem. Prokuratura Rejonowa w Elblągu postawiła zarzut zabójstwa 27-letniemu Adrianowi D., który mieszkał ze starszą panią od dwóch lat. Nie płacił za pokój, w zamian pomagał jej w pracach domowych. Mówił do niej "babciu"...
Dziś (12 września) przed elbląskim sądem ruszył proces Adriana D. Mężczyzna na pytanie, czy przyznaje się do winy, odpowiedział: - Nie, ale mam świadomość, że przeze mnie Teresa nie żyje.
Odmówił składania wyjaśnień, choć podczas wcześniejszych przesłuchań na policji, w prokuraturze, a nawet w sądzie potwierdził, że w sylwestra pił razem z Teresą i sąsiadem. Około godziny 14 zadzwonił do córki swojej gospodyni i poinformował ją, że matka pije i się awanturuje. Adrian D. zapewniał, że pod wieczór nie chciał już pić i namawiał Teresę, by również przestała. Gdy to nie poskutkowało, wylał butelkę wódki do wiadra, co zdenerwowało starszą panią.
- Uderzyła mnie krzesłem w plecy - wspominał 27-latek. - Wtedy ja uderzyłem ją ręką tak, że przewróciła się i uderzyła głową o blat stołu. Chwyciłem za nóż i zadałem jej dwa ciosy w plecy. Wystraszyłem się - kontynuował - i wyszedłem do sąsiadów. Tam wypiłem kilka kieliszków i wróciłem do domu. Ciało Teresy zawinąłem w dywan i wyniosłem do sadu. Następnego dnia rano zacząłem pić, bo miałem zamiar wezwać policję. Przyszedł do mnie znajomy i to on został później razem ze mną zatrzymany.
Tej wersji Adrian D. trzymał się przez kilka miesięcy, aż w końcu powiedział, że ... zabójstwa dokonała sąsiadka, z którą Teresa piła.
- Ja bym tej kobiety [to o Teresie] nie skrzywdził - zapewniał wówczas. - Postanowiłem jednak, ze wezmę winę na siebie, bo było mi żal sąsiadki. Przyznał jednak, że na zmianę jego zeznań wpływ miały rozmowy z kolegami z aresztu.
Adrian D. trafił na obserwację psychiatryczną do szpitala w Starogardzie Gdańskim. Biegli stwierdzili u mężczyzny "mieszane zaburzenia osobowości z przewagą cech osobowości schizoidalnej". Oznacza to, że ma on trudności we wchodzeniu w bliższe relacje z innymi ludźmi, nie odczuwa przyjemności z pasji czy hobby, jego emocje są płytkie. Wpływ na jego osobowość miały zapewne traumatyczne przeżycia z dzieciństwa (rodzina obwiniała go o śmierć ojca, a matka zostawiła go z czwórką rodzeństwa i wyjechała do Niemiec) i patologiczne środowisko. Do tego dochodzi nadużywanie alkoholu. Jednak mimo wszystko biegli orzekli, że w chwili popełnienia czynu Adrian D. wiedział, co robi, był poczytalny.
Dziś w sądzie zeznawała również córka zamordowanej Teresy. Zapewniała, że matka nigdy nie skarżyła się na Adriana. - Nie miała zastrzeżeń, zawsze mówiła, że jej pomaga - zapewniała kobieta. Dodała też, że nic nie wskazywało na to, że jej matka ma problemy z alkoholem.
- O tym, że mama pije, dowiadywałam się od Adriana, który do mnie dzwonił - twierdziła.
Adrianowi D. grozi kara od 8 lat do dożywocia. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na październik.
Dziś (12 września) przed elbląskim sądem ruszył proces Adriana D. Mężczyzna na pytanie, czy przyznaje się do winy, odpowiedział: - Nie, ale mam świadomość, że przeze mnie Teresa nie żyje.
Odmówił składania wyjaśnień, choć podczas wcześniejszych przesłuchań na policji, w prokuraturze, a nawet w sądzie potwierdził, że w sylwestra pił razem z Teresą i sąsiadem. Około godziny 14 zadzwonił do córki swojej gospodyni i poinformował ją, że matka pije i się awanturuje. Adrian D. zapewniał, że pod wieczór nie chciał już pić i namawiał Teresę, by również przestała. Gdy to nie poskutkowało, wylał butelkę wódki do wiadra, co zdenerwowało starszą panią.
- Uderzyła mnie krzesłem w plecy - wspominał 27-latek. - Wtedy ja uderzyłem ją ręką tak, że przewróciła się i uderzyła głową o blat stołu. Chwyciłem za nóż i zadałem jej dwa ciosy w plecy. Wystraszyłem się - kontynuował - i wyszedłem do sąsiadów. Tam wypiłem kilka kieliszków i wróciłem do domu. Ciało Teresy zawinąłem w dywan i wyniosłem do sadu. Następnego dnia rano zacząłem pić, bo miałem zamiar wezwać policję. Przyszedł do mnie znajomy i to on został później razem ze mną zatrzymany.
Tej wersji Adrian D. trzymał się przez kilka miesięcy, aż w końcu powiedział, że ... zabójstwa dokonała sąsiadka, z którą Teresa piła.
- Ja bym tej kobiety [to o Teresie] nie skrzywdził - zapewniał wówczas. - Postanowiłem jednak, ze wezmę winę na siebie, bo było mi żal sąsiadki. Przyznał jednak, że na zmianę jego zeznań wpływ miały rozmowy z kolegami z aresztu.
Adrian D. trafił na obserwację psychiatryczną do szpitala w Starogardzie Gdańskim. Biegli stwierdzili u mężczyzny "mieszane zaburzenia osobowości z przewagą cech osobowości schizoidalnej". Oznacza to, że ma on trudności we wchodzeniu w bliższe relacje z innymi ludźmi, nie odczuwa przyjemności z pasji czy hobby, jego emocje są płytkie. Wpływ na jego osobowość miały zapewne traumatyczne przeżycia z dzieciństwa (rodzina obwiniała go o śmierć ojca, a matka zostawiła go z czwórką rodzeństwa i wyjechała do Niemiec) i patologiczne środowisko. Do tego dochodzi nadużywanie alkoholu. Jednak mimo wszystko biegli orzekli, że w chwili popełnienia czynu Adrian D. wiedział, co robi, był poczytalny.
Dziś w sądzie zeznawała również córka zamordowanej Teresy. Zapewniała, że matka nigdy nie skarżyła się na Adriana. - Nie miała zastrzeżeń, zawsze mówiła, że jej pomaga - zapewniała kobieta. Dodała też, że nic nie wskazywało na to, że jej matka ma problemy z alkoholem.
- O tym, że mama pije, dowiadywałam się od Adriana, który do mnie dzwonił - twierdziła.
Adrianowi D. grozi kara od 8 lat do dożywocia. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na październik.
A