Jan R. ps. "Kulawy", szef grupy przestępczej o charakterze zbrojnym, która zajmowała się przemytem papierosów, alkoholu oraz narkotyków na dużą skalę, a także wyłudzeniami odszkodowań za fikcyjne stłuczki, włamania i kradzieże aut został skazany dziś (31 maja) na karę 25 lat więzienia. To mniej niż żądał prokurator, ale sędzia podkreślał, że o ile te zarzuty mają pokrycie w dowodach to już stawiany zarzut zabójstwa dwóch mężczyzn ze Szczecina opiera się jedynie na poszlakach. Niższe wyroki usłyszeli również pozostali oskarżeni w sprawie gangu z Kisielic.
Prokurator Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku Andrzej Litwińczuk w mowie końcowej zażądał dożywocia dla aż pięciu oskarżonych. Ci bowiem, zdaniem prokuratury, mieli na swoim koncie - oprócz wielu innych zarzutów - również zabójstwo dwóch mężczyzn ze Szczecina, z którymi "Kulawy" prowadził interesy. Na podstawie ustaleń ślad po mężczyznach urwał się 14 lat temu w Kisielicach. Ich ciał nie odnaleziono.
Ogłoszony dziś (31 maja) wyrok jest łagodniejszy od tego, który zapadł w 2011 r. Najwyższą karę sąd wymierzył Janowi R. - 25 lat więzienia (poprzednio dożywocie). Sąd potraktował łagodniej niż podczas pierwszego procesu: Marcina K. ps. "Kacper", Radosława H, i Marcina G. - oskarżonych o współudział w zabójstwie dwóch mężczyzn ze Szczecina. Wówczas było to 15 lat więzienia (prokurator chciał dożywocia), a dziś kolejno: 10 lat, 6 lat i 6 miesięcy, 8 lat pozbawienia wolności.
Pozostałym oskarżonym wymierzono kary: Dariusz L. - 8 lat więzienia, Zbigniew R. - 4 lata więzienia, Tomasz W. - 5 lat więzienia, Leszek W. - 5 lat więzienia, Arkadiusz J. ma zapłacić grzywnę w wysokości 20 tys. zł.
- Zdaniem sądu, te osoby [dwaj mężczyźni ze Szczecina - red.] zostały pozbawione życia, ale wnioski takie płyną z poszlak układających się w łańcuch logicznych zdarzeń, a nie ma dowodów na zabójstwo - wyjaśniał sędzia Tomasz Piechowiak. - W takich przypadkach wątpliwości są interpretowane na korzyść oskarżonych.
Sędzia przypomniał, że z jednej strony Jan R. prowadził w Kisielicach legalną działalność - gospodarstwo rolne, tartak, dawał zatrudnienie, wspomagał miejscową parafię, był też radnym.
- Jednak z drugiej strony, wszyscy wiedzieli, co robi faktycznie, wiedzieli o przemycie papierosów, narkotyków, o fikcyjnych kolizjach i wyłudzeniu odszkodowań - kontynuował sędzia Piechowiak. - Niektórzy obawiają się Jana R. do tej pory. Jednak nie ma dowodów na to, ze Jan R. z "Kacprami" planowali zabójstwo dwóch mężczyzn ze Szczecina - zauważył. - Jan R. miał motyw, bo podejrzewał, że został przez ich okradziony, ale może chciał im tylko dać nauczkę? Może chodziło o więzienie zakładników, a nie o ich zabójstwo? Na poparcie zarzutów są tylko poszlaki: dowody na logowanie się telefonów w określonych miejscach, na połączenia, ale już treści rozmów np. między Janem R. a Marcinem K. (ps. "Kacper") można się tylko domyślać. Oprócz "Kacpra" nie ma też dowodów na to, kto 30 maja 2003 r. był widziany na posesji Jana R. w Kisielicach. To wszystko szereg poszlak.
Adwokat Paweł Łabul, obrońca Jana R., wielokrotnie podkreślał, że nie ma dowodów winy jego klienta. Dziś nie wyklucza apelacji, ale będzie to jeszcze konsultował z Janem R. Z kolei oskarżycielki posiłkowe, czyli żony dwóch biznesmenów ze Szczecina, stwierdziły, że wyrok nie jest sprawiedliwy, ale rozumieją, że takie są przepisy.
Decyzją sądu adwokaci z urzędu - a takiego miał m.in. "Kulawy" - otrzymają wynagrodzenie w sumie w wysokości ok. 70 tys. zł. Najwyższe, ponad 16 tys. zł, obrońcy Jana R. i Marcina G.
Wyrok nie jest prawomocny. Strony mogą się od niego dowołać.