
- Nie chciałam skrzywdzić mojego dziecka... nie chciałam jej skrzywdzić – mówiła z płaczem 21-letnia Katarzyna W. Kobieta twierdzi, że o ciąży wspominała ówczesnemu partnerowi, ale ten miał reagować agresją. Nie czuła wsparcia ze strony najbliższych, była osamotniona i dlatego doszło do tragedii. Dziecko urodziła w domu. Myślała, że jest martwe, ciało zawinęła w bluzę i porzuciła na plaży w Nowej Pasłęce. Wersję Katarzyny W. podważa jej były partner: - Moja była dziewczyna zabiła mi dziecko – stwierdził dziś (5 września) przed sądem. Zobacz zdjęcia.
Proces Katarzyny W. ruszył od początku, bo odwołanie od poprzedniego wyroku z 2017 r. (rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za nieumyślne spowodowanie śmierci swojego dziecka) złożył były partner kobiety, Norbert. Apelacja została rozpatrzona, a Sąd Okręgowy w Elblągu w uzasadnieniu wskazał, iż "są dowody, wskazujące na to, że oskarżona mogła dopuścić się zbrodni zabójstwa z zamiarem ewentualnym".
Dziś Katarzyna W. ma 21 lat i wychowuje z nowym partnerem 8-miesięczne dziecko. W czasie tragicznych wydarzeń miała lat 18. Mieszkała z Norbertem, chodziła do szkoły. Kobieta twierdzi, że gdy zorientowała się, że jest w ciąży, poinformowała o tym partnera.
- On kazał mi iść do lekarza, ale sam nie chciał ze mną pójść. Był agresywny. Bałam się, że zostanę sama, że on mnie zostawi – opowiadała. - Do mamy nie miałam po co iść, bo zapowiedziała, że jeśli będę w ciąży to już nie będę jej córką [wcześniej Katarzyna W. urodziła martwe dziecko]. Pierwszej ciąży nie ukrywałam, bo miałam na kogo liczyć, nie czułam się odrzucona. Teraz najbardziej liczyłam na Norberta, bo był mi najbliższy, ale on nie wykazał żadnego zainteresowania.
- Moja była dziewczyna zabiła mi dziecko – zaczął były partner Katarzyny W. - Gdy domyśliłem się, że może być w ciąży i pytałem o to, reagowała płaczem. Nie chciała pójść ze mną do lekarza, twierdziła, że pójdzie z mamą - nie miała wtedy jeszcze 18 lat. Jednak tego nie zrobiła. Rozmawiałem z jej mamą, ale ona tez zaprzeczała, że Katarzyna jest w ciąży. Odpuściłem.
Mężczyzna twierdzi również, że przez dziewięć miesięcy nie zauważył oznak ciąży.
- Myślałem, że przytyła, bo – jak mówiła – brała tabletki na tarczycę – zeznawał w sądzie. - Za szybko przytyła, nie dawała się dotykać, dziwnie to wyglądało – przyznał.
Katarzyna W. zaczęła rodzić, gdy para przebywała u rodziców Norberta. Chłopaka nie było w domu, gdy zaczęły się bóle.
- Myślałam, że to zwykły ból brzucha, że coś mi zaszkodziło – przyznała Katarzyna W. - Wzięłam tabletkę i się położyłam. Gdy Norbert wrócił nad ranem z kursu do Rosji i położył się do łóżka, wiedziałam, że zaczyna się poród.
Kobieta urodziła dziewczynkę. Twierdzi, że nawet na nią nie spojrzała, przykryła tylko kołdrą. Twierdzi, że dziecko się nie ruszało, sądziła więc, że jest martwe.
Gdy jej partner poszedł wraz z ojcem wyładować drewno, Katarzyna przez trzy godziny sprzątała pokój. Drzwi zamknęła na klucz.
- Nie wydawało mi się to dziwne, bo wcześniej też tak robiła – mówił mężczyzna. - Gdy otworzyła drzwi była blada, na podłodze widać było starte ślady krwi. Plamę na kanapie sam czyściłem. Powiedziała, że dostała okres, którego nie miała od kilku miesięcy.
Mężczyzna twierdzi, że nie skojarzył faktów. Uwierzył, że to krew menstruacyjna, bo przecież kobieta wielokrotnie zapewniała, że w ciąży nie jest. Mówiła, że kupuje sobie nawet środki higieniczne, gdy ma miesiączkę.
Dziś Norbert przyznał, że nie wie, dlaczego, gdy zobaczył krew nie skojarzył tego widoku z informacjami o aborcji, których kilka dni wcześniej Katarzyna W. miała szukać w internecie.
- Wiem, że to był mój błąd, że nie zabrałem jej i matki do lekarza – mówił przed sądem. - Miałem podejrzenia, że jest w ciąży.
Biegli powołani do pierwszej sprawy wskazali, że córka Katarzyny i Norberta urodziła się żywa, jednak w stanie zamartwicy okołoporodowej spowodowanej przedwczesnym odklejeniem się łożyska, była też niedotleniona i żyła maksymalnie 30 minut. Zmarła na skutek uduszenia. Matka nie udzieliła jej pomocy. Docisnęła kołdrą, a następnie ciało zawinęła w prześcieradło i bluzę i włożyła do reklamówki. Torbę porzuciła na plaży w Nowej Pasłęce, gdzie znalazła ją przypadkowa kobieta.
- Nie skrzywdziłam jej, ja nie mogłam jej pomóc – mówiła dziś z płaczem Katarzyna W. - To był szok, paraliż. Z perspektywy czasu, po leczeniu, rozmowach z psychologiem, pamiętam krew, nie jestem jednak w stanie przypomnieć sobie szczegółów – zapewniała.
Prokuratura podtrzymuje zarzut, który był stawiany oskarżonej podczas pierwszego procesu, czyli nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka.
- Zobaczymy, jak sytuacja procesowa się rozwinie podczas procesu, który zaczyna się na nowo – mówił zastępca prokuratora rejonowego w Braniewie Łukasz Iskrzyński. - Jeśli Sąd Okręgowy w Elblągu dojdzie do przekonania, ze trzeba zakwalifikować ten czyn inaczej, jeśli uzna, że trzeba zakwalifikować go jako zabójstwo to kara się zwiększy.
Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na 6 września.
Dziś Katarzyna W. ma 21 lat i wychowuje z nowym partnerem 8-miesięczne dziecko. W czasie tragicznych wydarzeń miała lat 18. Mieszkała z Norbertem, chodziła do szkoły. Kobieta twierdzi, że gdy zorientowała się, że jest w ciąży, poinformowała o tym partnera.
- On kazał mi iść do lekarza, ale sam nie chciał ze mną pójść. Był agresywny. Bałam się, że zostanę sama, że on mnie zostawi – opowiadała. - Do mamy nie miałam po co iść, bo zapowiedziała, że jeśli będę w ciąży to już nie będę jej córką [wcześniej Katarzyna W. urodziła martwe dziecko]. Pierwszej ciąży nie ukrywałam, bo miałam na kogo liczyć, nie czułam się odrzucona. Teraz najbardziej liczyłam na Norberta, bo był mi najbliższy, ale on nie wykazał żadnego zainteresowania.
- Moja była dziewczyna zabiła mi dziecko – zaczął były partner Katarzyny W. - Gdy domyśliłem się, że może być w ciąży i pytałem o to, reagowała płaczem. Nie chciała pójść ze mną do lekarza, twierdziła, że pójdzie z mamą - nie miała wtedy jeszcze 18 lat. Jednak tego nie zrobiła. Rozmawiałem z jej mamą, ale ona tez zaprzeczała, że Katarzyna jest w ciąży. Odpuściłem.
Mężczyzna twierdzi również, że przez dziewięć miesięcy nie zauważył oznak ciąży.
- Myślałem, że przytyła, bo – jak mówiła – brała tabletki na tarczycę – zeznawał w sądzie. - Za szybko przytyła, nie dawała się dotykać, dziwnie to wyglądało – przyznał.
Katarzyna W. zaczęła rodzić, gdy para przebywała u rodziców Norberta. Chłopaka nie było w domu, gdy zaczęły się bóle.
- Myślałam, że to zwykły ból brzucha, że coś mi zaszkodziło – przyznała Katarzyna W. - Wzięłam tabletkę i się położyłam. Gdy Norbert wrócił nad ranem z kursu do Rosji i położył się do łóżka, wiedziałam, że zaczyna się poród.
Kobieta urodziła dziewczynkę. Twierdzi, że nawet na nią nie spojrzała, przykryła tylko kołdrą. Twierdzi, że dziecko się nie ruszało, sądziła więc, że jest martwe.
Gdy jej partner poszedł wraz z ojcem wyładować drewno, Katarzyna przez trzy godziny sprzątała pokój. Drzwi zamknęła na klucz.
- Nie wydawało mi się to dziwne, bo wcześniej też tak robiła – mówił mężczyzna. - Gdy otworzyła drzwi była blada, na podłodze widać było starte ślady krwi. Plamę na kanapie sam czyściłem. Powiedziała, że dostała okres, którego nie miała od kilku miesięcy.
Mężczyzna twierdzi, że nie skojarzył faktów. Uwierzył, że to krew menstruacyjna, bo przecież kobieta wielokrotnie zapewniała, że w ciąży nie jest. Mówiła, że kupuje sobie nawet środki higieniczne, gdy ma miesiączkę.
Dziś Norbert przyznał, że nie wie, dlaczego, gdy zobaczył krew nie skojarzył tego widoku z informacjami o aborcji, których kilka dni wcześniej Katarzyna W. miała szukać w internecie.
- Wiem, że to był mój błąd, że nie zabrałem jej i matki do lekarza – mówił przed sądem. - Miałem podejrzenia, że jest w ciąży.
Biegli powołani do pierwszej sprawy wskazali, że córka Katarzyny i Norberta urodziła się żywa, jednak w stanie zamartwicy okołoporodowej spowodowanej przedwczesnym odklejeniem się łożyska, była też niedotleniona i żyła maksymalnie 30 minut. Zmarła na skutek uduszenia. Matka nie udzieliła jej pomocy. Docisnęła kołdrą, a następnie ciało zawinęła w prześcieradło i bluzę i włożyła do reklamówki. Torbę porzuciła na plaży w Nowej Pasłęce, gdzie znalazła ją przypadkowa kobieta.
- Nie skrzywdziłam jej, ja nie mogłam jej pomóc – mówiła dziś z płaczem Katarzyna W. - To był szok, paraliż. Z perspektywy czasu, po leczeniu, rozmowach z psychologiem, pamiętam krew, nie jestem jednak w stanie przypomnieć sobie szczegółów – zapewniała.
Prokuratura podtrzymuje zarzut, który był stawiany oskarżonej podczas pierwszego procesu, czyli nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka.
- Zobaczymy, jak sytuacja procesowa się rozwinie podczas procesu, który zaczyna się na nowo – mówił zastępca prokuratora rejonowego w Braniewie Łukasz Iskrzyński. - Jeśli Sąd Okręgowy w Elblągu dojdzie do przekonania, ze trzeba zakwalifikować ten czyn inaczej, jeśli uzna, że trzeba zakwalifikować go jako zabójstwo to kara się zwiększy.
Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na 6 września.
A