Zagłosować i chwilę porozmawiać z mieszkańcami o głosowaniu do europarlamentu – taki był plan na ten tekst i popołudnie. Co mówią o "święcie demokracji" elblążanie, którzy wrzucali dziś karty do urn wyborczych? Zobacz zdjęcia.
Po głosowaniu, przy wejściu do komisji wyborczej, zagaduję jedną z jej przedstawicielek i dzielę się wrażeniami, pamiętając jeszcze ostatnie wybory samorządowe i parlamentarne, kiedy chwilę trzeba było zaczekać na oddanie głosu (mniej więcej o tych samych porach). "Jakoś tak pusto i smutniej niż ostatnio, prawda?" - zagajam. I mile się zaskakuję, bo jak się okazuje "w mojej" komisji frekwencja jest wyższa niż w poprzednich wyborach, a to na ten moment raczej wbrew ogólnopolskiemu trendowi. Mimo to w porze "okołoobiadowej" chwilę muszę poczekać na kolejnych rozmówców.
- Głosowanie to obowiązek. W tych wyborach to jest tak, że chyba za kasą oni idą, ale ja nie mam pojęcia – mówi przed wejściem do lokalu wyborczego pan Kazik.
- Mimo wszystko kogoś trzeba wybrać. Uczestniczymy we wszystkich wyborach – dodaje pani Halina.
- Dlaczego przyszliśmy dzisiaj brać udział w wyborach? Bo jest na to tylko jeden dzień, jak by były dwa dni, to pewnie byśmy poszli w sobotę – śmieje się pan Marek. - Te wybory nas dotyczą - dodaje już poważniej.
- Zawsze przychodzimy na wybory – dodaje towarzysząca mu pani Mariola. Podkreśla, że jesteśmy Polakami i trzeba wybrać swoją reprezentację w UE.
Przy lokalu wyborczym spotykamy też panią Olę i pana Bartka z dziećmi.
- Przyszliśmy żeby zagłosować, bo wszystkie wybory są ważne. W tych też chodzi o Polaków i o nasze życie w Polsce. Głosowaliśmy w poprzednich, parlamentarnych i samorządowych, na prezydenckie też się wybierzemy. Zachęcamy do głosowania wszystkich mieszkańców – podkreślają nasi rozmówcy.
Nie każdy jednak jest przekonany do głosowania.
- Ja nie jestem stąd, nie wiem czy dojadę do swojej miejscowości. Po co głosować? Myślę, że nie warto. Pan myśli, że te wybory coś zmieniają? - pyta mnie spotkany niedaleko lokalu wyborczego pan Robert. Pyta też, czy ja głosowałem i na kogo, odpowiadam, że tak, ale ze względu na mój charakter pracy (i ciszę wyborczą) zostawię nazwisko dla siebie. - A, bo Pan pewnie ma jakiegoś "swojego"! - zarzuca mi mój rozmówca.
- No pewnie, że mam "swojego" kandydata, przecież jestem obywatelem z prawem głosu – odpieram. Do głosowania mojego rozmówcy jednak pewnie nie zachęciłem.
Zachęcamy jednak do niego naszych Czytelników. Frekwencja w Elblągu na godzinę 12 wynosi 12,60 proc., pięć lat temu wynosiła 14,49 proc. Warto zawalczyć wspólnie o to, by była wyższa niż w 2019, bo, przypomnijmy raz jeszcze słowa pana Marka, te wybory nas dotyczą.