To nie była debata z gatunku tych rozstrzygających. O ile podczas pamiętnego starcia Kaczyński – Tusk wiadomo było, kto kogo zapędził do narożnika, to w przypadku naszych lokalnych pretendentów do prezydenckiego urzędu każdy z nich miał prawo zejść z ringu z poczuciem odniesionego zwycięstwa.
Zwolennicy każdego z kandydatów utwierdzili się w przekonaniu, że to ich faworyt jest lepszy, a ten drugi to samo zło i katastrofa dla miasta. O wyniku starcia nie mógł przesądzić także performance w wykonaniu posła Wilka z koniczynką PSL-u. Numer to nieco już ograny podczas debaty Komorowski – Duda, a do tego przypomnienie wyborcom, że ostatnimi laty prezydent Wróblewski związany jest z ludowcami raczej nie zrobi na nikim szczególnego wrażenia. PSL to nie jest partia, która budzi emocje. Panowie próbowali się nawzajem podgryzać, ale nie były to raczej jadowite ukąszenia. Zasadność ich wzajemnych oskarżeń o oszczędne gospodarowanie prawdą każdy może sobie sprawdzić z pomocą niezastąpionego wujka Google.
W zasadzie tylko jedna wypowiedź mogła zaintrygować mieszkańców Elbląga. Mianowicie aluzja Jerzego Wilka o możliwości przeniesienia za sprawą jego układów na najwyższych szczeblach jakichś bliżej nieokreślonych urzędów z Olsztyna do Elbląga. Jak powszechnie wiadomo szeregowy poseł Prawa i Sprawiedliwości może więcej niż premier i prezydent razem wzięci. Ale czy ta zasada dotyczy też posła Wilka?! Tu pojawiają się znaki zapytania, tym większe, że w Olsztynie też jest paru szeregowych posłów PiS-u i oni będą z pewnością tych urzędów bronić jak niepodległości. Rezultat tego starcia wydaje się być przesądzony. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby pan Jerzy Wilk zrealizował swoją obietnicę niezależnie od niedzielnego wyniku. O tak, dla dobra miasta. Za przeniesienie do Elbląga Urzędu Marszałkowskiego będzie miał dozgonną wdzięczność elblążan, a ja z przyjemnością publicznie posypię głowę popiołem.
Wyniki naszego sondażu wskazują na ogromną przewagę jednego z kandydatów. Osobiście jednak nie przywiązywałbym się bardzo do tych wskazań. Suweren nie raz, także w ostatnich wyborach do sejmików, udowodnił, że uwielbia oszukiwać sondażownie. Na ten ostateczny, wyjęty z urn wynik ma wpływ wiele nieprzewidywalnych czynników. Wyborca klikający na jedną z opcji w internecie, to nie jest ten sam człowiek, który w poczuciu obywatelskiego obowiązku pójdzie w niedzielę do lokalu wyborczego. Do tego dochodzi pogoda, stopień mobilizacji lub demobilizacji elektoratu. Wszystko to sprawia, że wynik głosowania zawsze jest wielką niespodzianką.
Z reguły jakieś znaczenie ma też wskazanie kandydata, który odpadł w pierwszej turze. W przypadku kandydata Platformy Obywatelskiej to znaczenie jest minimalne, ponieważ partia zupełnie się pogubiła. Najpierw kandydat Missan ogłasza, że go ta zabawa już nie interesuje i nikogo nie popiera, po czym z Warszawy zjeżdża senator Wcisła i oświadcza, że dla dobra elblążan należy jednak poprzeć urzędującego prezydenta, a wypowiedź jego kolegi wynikała z braku politycznego doświadczenia. No błagam, panowie, to nie piaskownica. Traktujcie swoich wyborców z należytą powagą!
W zasadzie tylko jedna wypowiedź mogła zaintrygować mieszkańców Elbląga. Mianowicie aluzja Jerzego Wilka o możliwości przeniesienia za sprawą jego układów na najwyższych szczeblach jakichś bliżej nieokreślonych urzędów z Olsztyna do Elbląga. Jak powszechnie wiadomo szeregowy poseł Prawa i Sprawiedliwości może więcej niż premier i prezydent razem wzięci. Ale czy ta zasada dotyczy też posła Wilka?! Tu pojawiają się znaki zapytania, tym większe, że w Olsztynie też jest paru szeregowych posłów PiS-u i oni będą z pewnością tych urzędów bronić jak niepodległości. Rezultat tego starcia wydaje się być przesądzony. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby pan Jerzy Wilk zrealizował swoją obietnicę niezależnie od niedzielnego wyniku. O tak, dla dobra miasta. Za przeniesienie do Elbląga Urzędu Marszałkowskiego będzie miał dozgonną wdzięczność elblążan, a ja z przyjemnością publicznie posypię głowę popiołem.
Wyniki naszego sondażu wskazują na ogromną przewagę jednego z kandydatów. Osobiście jednak nie przywiązywałbym się bardzo do tych wskazań. Suweren nie raz, także w ostatnich wyborach do sejmików, udowodnił, że uwielbia oszukiwać sondażownie. Na ten ostateczny, wyjęty z urn wynik ma wpływ wiele nieprzewidywalnych czynników. Wyborca klikający na jedną z opcji w internecie, to nie jest ten sam człowiek, który w poczuciu obywatelskiego obowiązku pójdzie w niedzielę do lokalu wyborczego. Do tego dochodzi pogoda, stopień mobilizacji lub demobilizacji elektoratu. Wszystko to sprawia, że wynik głosowania zawsze jest wielką niespodzianką.
Z reguły jakieś znaczenie ma też wskazanie kandydata, który odpadł w pierwszej turze. W przypadku kandydata Platformy Obywatelskiej to znaczenie jest minimalne, ponieważ partia zupełnie się pogubiła. Najpierw kandydat Missan ogłasza, że go ta zabawa już nie interesuje i nikogo nie popiera, po czym z Warszawy zjeżdża senator Wcisła i oświadcza, że dla dobra elblążan należy jednak poprzeć urzędującego prezydenta, a wypowiedź jego kolegi wynikała z braku politycznego doświadczenia. No błagam, panowie, to nie piaskownica. Traktujcie swoich wyborców z należytą powagą!