Frombork, Tolkmicko, Kadyny i okoliczne plenery zostały w tym tygodniu oblężone przez... filmowców. W naszej okolicy kręcone są zdjęcia do filmu "Zupa nic" w reżyserii Kingi Dębskiej. Dziś (25 sierpnia) odwiedziliśmy filmowców we Fromborku, udało nam się też porozmawiać z reżyserką. Zobacz zdjęcia.
Lata o smaku gumy balonówy
We Fromborku na filmowym planie dało się dziś zaobserwować spore poruszenie. Ogrodzona na potrzeby zdjęć przestrzeń stanowiła jasny znak, że fabuła filmu będzie rozgrywać się w przeszłości. Aktorzy i ekipa realizująca produkcję wytrwale pracowali nad kolejną sceną, czemu z zainteresowaniem przyglądali się z daleka mieszkańcy i turyści. Sami filmowcy przyznają, że okoliczne tereny są z ich punktu widzenia bardzo atrakcyjne do przeprowadzenia zdjęć. Co konkretnie nagrywano nad Zalewem Wiślanym?
- Frombork jest dziś węgierską miejscowością, jest to granica czesko-węgierska – tłumaczy Kinga Dębska. - Będzie również plażą nad Balatonem – zaznacza. - Kręciliśmy tutaj też targowisko, na którym Polacy w latach 80' sprzedawali Węgrom różne rzeczy, które wywozili na sprzedaż. Troszkę się tego wstydzimy: to jest część naszej historii, którą niektórzy woleliby wyprzeć, ale ona była – uśmiecha się reżyserka. - O tym trochę opowiada film „Zupa nic”: o dzieciństwie w PRL-u, o wyjazdach turystyczno-handlowych, o potrzebie wolności, wyjazdu gdzieś, co wtedy było jakby solą naszego życia.
Kinga Dębska przyznaje, że w obrazie nie brakuje jej osobistych odniesień do tamtych czasów.
- Bardzo chcieliśmy się wyrwać z tej komuny, ja byłam wtedy dzieckiem i tak to widzę. Ten mój PRL ma smak gumy balonówy i kolorów ORWO, nie jest czarno-biały.
Reżyserka podkreśla też, że nakręcenie prequelu w latach 80' wymaga zupełnie innego podejścia niż praca nad filmem „Moje córki krowy”, którego wydarzenia rozgrywały się współcześnie
- Jest to dużo trudniejsze, dużo bardziej skomplikowane, bo wszystko trzeba stworzyć. Nasz czas jest pełen technologii, anten, to wszystko musimy „wymazywać”. Inne są samochody, okna są inne, wszystko trzeba stworzyć. Stąd filmy, które dzieją się w przeszłości, muszą być z natury rzeczy droższe.
Teleport do przeszłości
Na planie filmowym nie brakuje w tych dniach wyzwań, o kilku z nich opowiedziała sama reżyserka.
- Teraz zepsuł nam się „grający” maluch, jest tu dziesięciu panów naokoło, z których każdy jeździł maluchem i wie, jak go naprawić, a ja czekam, aż to się zdarzy – śmieje się Kinga Dębska. Zaznacza też, że film będzie dla wielu okazją do przypomnienia sobie dawnych lat. Z kolei dla tych, którzy w tych czasach jeszcze nie żyli, będzie to szansa do poznania realiów lat 80'.
- On będzie sentymentalną podróżą do dzieciństwa - mówi o filmie reżyserka. Określa go jako szansę, by „teleportować” się do czasu, kiedy wielu widzów siedziało na tylnych siedzeniach samochodu i było zawożonych na wakacje.
Kinga Dębska zaznacza też, że w czasie kręcenia filmu w naszym regionie duże znaczenie odgrywa pogoda.
- Poproszę o węgierską pogodę znad Balatonu – mówi z uśmiechem. - Poproszę też o mniejszy wiatr i mniejsze fale – żartuje.
Pogoda, awaria auta i inne czynniki mogą stanowić dla filmowców wyzwanie. Dodatkowym utrudnieniem jest też bez wątpienia trwająca pandemia. Lata 80' miały swoje ograniczenia, dziś wszelkie obostrzenia narzuca... koronawirus.
- To jest bardzo ciekawe, bo dziewczynkom, które grają w głównych rolach, próbowałam opowiedzieć o PRL-u. Mówię im: „słuchajcie, nigdzie nie można wyjechać”, a one: „to tak jak teraz” - zaznacza. Podobnie młode aktorki zareagowały zresztą na relacje o kolejkach w sklepach. - Było to bardzo śmieszne, bo one zrównały tę sytuację pandemii z PRL-em – mówi Kinga Dębska. - Bardzo bym chciała, żeby ten film był radosny, pozytywny – dodaje. - Myślę, że już na poziomie scenariusza on jest najweselszym z moich filmów. Premiera w marcu przyszłego roku – podkreśla.
Prócz Fromborka na trasie filmowców znajduje się też Tolkmicko i Kadyny, reszta materiału powstanie w okolicach Warszawy i w samej stolicy.
Zaglądanie na plan
Przypomnijmy, że „Zupa nic” to prequel filmu „Moje córki krowy”, w którym główne role zagrały Agata Kulesza i Gabriela Muskała. W nowym filmie grają m. in. Adam Woronowicz, Kinga Preis, Ewa Wiśniewska, Katarzyna Kwiatkowska, Rafał Rutkowski, a także dwie młode aktorki: Barbara Papis i Alicja Warchocka. Produkcją zajmuje się Studio Filmowe Kalejdoskop, a o samym filmie pisaliśmy również tutaj.
Dzisiejszym pracom nad produkcją z ciekawością przyglądali się mieszkańcy i turyści.
- Wpatrujemy się w auta, bo jesteśmy miłośnikami starych aut – mówi jedna z obserwujących pań. Przyznaje, że oglądała "Moje córki krowy", który określiła jako film mówiący o przemijaniu. - Nie umiemy z synem powiedzieć, co przedstawia kręcona w tej chwili scena – przyznaje. - Widzimy chyba przejście graniczne, na pewno akcja dzieje się w latach 80' – mówi.
- Zainteresował nas sam fakt, że coś takiego się tutaj dzieje – przyznaje pani Aurelia, która Frombork odwiedziła w ramach swojego urlopu. - Pierwszy raz jestem świadkiem nagrywania filmu – mówi. Wraz z koleżanką z wyjazdu, panią Anią, zaznacza, że doskonale zdaje sobie sprawę, że tytuł kręconego tutaj filmu to "Zupa nic" i wyraża uznanie dla zaangażowanych w produkcję aktorów. - Adam Woronowicz, Kinga Preis? Przerewelka! Jesteśmy tym filmem bardzo zainteresowane – mówią turystki. Przyznają też, że widziały "Moje córki krowy" i film bardzo im się podobał.