Jak może się spełnić wizja otwarcia wód Zalewu poprzez przekopanie kanału przez Mierzeję i odwiedziny turystów i jachtów ze Skandynawii, rozwój sportów wodnych, rekreacji w uroczych miejscowościach, jeżeli od lat nie robi się nic w sprawie poprawy jakości wód tej bałtyckiej laguny? Dziś głos w sprawie Zalewu Wiślanego zabierają naukowcy.
Dość regularnie pojawiają się w prasie informacje z Zalewem Wiślanym w roli głównej. Dominuje w nich kontekst sporu z Rosją o swobodę żeglugi oraz powiązane z tym konfliktem plany przekopania kanału przez Mierzeję Wiślaną. Obraz Zalewu Wiślanego, jaki wyłania się z tych publikacji, jest zdominowany przez techniczne i logistyczne zagadnienia związane ze wspomnianą inwestycją i torem wodnym przecinającym Zalew. Dla równowagi pojawiają się również opinie mniej lub bardziej samozwańczych „ekologów” patrzących na to estuarium przede wszystkim jako na nietykalny obszar Natura 2000, na którym szczególnym przedmiotem troski są ptaki, ale również „unikalny ekosystem”. Cóż takiego „unikalnego” jest w wodach Zalewu Wiślanego, Czytelnik dowie się w następnym rozdziale.
W licznych tekstach prasowych nie znalazłem ani jednego zdania na temat roli Zalewu Wiślanego w zrównoważonym rozwoju gospodarczym społeczności lokalnych, a zagadnieniem niemal zupełnie uchodzącym uwagi wypowiadających się specjalistów jest ściśle związany z dobrobytem regionu problem jakości wód. Moim zdaniem, jeżeli nie rozwiąże się problemu zanieczyszczenia Zalewu Wiślanego, ani inwestycje transportowe nie wpłyną na ożywienie ekonomiczne regionu, ani ochrona przyrody nie będzie miała pełnego wymiaru, a tworzyć będzie stałe pole konfliktu z potrzebami bytowymi ludności, np. gospodarką rybacką. W zgiełku różnych politycznych interesów warto przywrócić właściwą hierarchię celów i zadań związanych z tym pięknym, lecz zaniedbanym regionem Polski.
To nie perfumeria…
Gdy pływa się kutrem i wykonuje badania hydrobiologiczne na Zalewie Wiślanym, do głowy przychodzą, niestety, mało romantyczne porównania. Widzialność w toni wodnej w lecie sięga zaledwie 30 cm, od maja-czerwca rozpoczyna się zakwit toksycznych sinic i z zieloną „zupą” żywych i martwych glonów mamy do czynienia do późnej jesieni. Sanepid corocznie, regularnie zamyka plaże nad Zalewem ze względu na przekroczone wskaźniki bakteriologiczne. Obrazu dopełniają pływające „do góry brzuchem” ryby i coraz mniej liczne watahy wygłodniałych kormoranów. Półpłynne osady denne przez kilkadziesiąt lat odprowadzania ścieków z Elbląga, Tolkmicka, Fromborka i innych miejscowości stały się regularnym źródłem substancji biogennych dla glonów, a przecież i dziś gospodarka ściekowa gmin nadzalewowych nie jest uporządkowana, oczyszczalnię Elbląga stale nękają awarie, a rzeki, m.in. Pasłęka i Nogat, konsekwentnie dodają nowe ładunki fosforu i azotu do wód i osadów. Żeby tylko te „pierwiastki życia” tam się gromadziły! W Zatoce Elbląskiej, pogłębianej w celu utrzymania toru wodnego, przez lata akumulowane były metale toksyczne, jak rtęć i ołów. Również II Wojna Światowa pozostawiła tam niebezpieczne do dzisiaj pamiątki.
Obok regularnych pomiarów kilku podstawowych parametrów jakości wody w Zalewie Wiślanym prowadzonych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, co kilka lat akwen ten jest przedmiotem bardziej ukierunkowanych i zaawansowanych badań ekologicznych. Ostatnio, w latach 2006-2007 przeprowadzono badania jakości wód Zalewu, posługując się innowacyjną metodą przetwarzania wielospektralnych obrazów satelitarnych. Postęp techniczny w badaniach zróżnicowanych obszarowo zbiorników wodnych jest w ostatnich latach bardzo znaczny, a monitoring wód przybrzeżnych ma istotne znaczenie dla prognozowania zmian globalnych związanych z działalnością człowieka i perturbacjami klimatycznymi. Badania były prowadzone w ramach projektu „MONTRANSAT” Programu Funduszy Strukturalnych Interreg IIIa przez zespół złożony z badaczy Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu, Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Politechniki Warszawskiej i Politechniki w Kaliningradzie. W wyniku kojarzenia za pomocą narzędzi matematycznych danych uzyskiwanych na podstawie tradycyjnych badań jakości wód z obrazem spektralnym ze spektrometrów satelitarnych, uzyskano pierwsze, unikalne i bliskie rzeczywistości obrazy rozkładu przestrzennego wskaźników hydrochemicznych i biologicznych. Mówiąc w wielkim skrócie, okazało się, że stan trofii (przeżyźnienia) wód Zalewu w miesiącach maj-wrzesień z reguły sięga stanu wysokiej trofii i hipertrofii (wg ogólnie przyjętej klasyfikacji Carlsona). Podstawowym mankamentem są znacznie podwyższone stężenia fosforu. Pierwiastek ten uruchamia żywiołowy wzrost fitoplanktonu, a przede wszystkim niepożądanych sinic, które dzięki możliwości wiązania azotu bezpośrednio z powietrza wygrywają konkurencję z innymi grupami glonów. Stan zanieczyszczenia, szczególnie zachodniej części akwenu, sąsiadującej z Żuławami, wynika z nagromadzenia na tym obszarze zawiesiny „wpychanej” tam w efekcie dynamiki pływów. Jest to zgodne z kilkoma ogólnie przyjętymi modelami hydrodynamicznymi dla Zalewu Wiślanego. Innym czynnikiem powodującym pasmowe, wzdłuż Zalewu, zmiany stężeń chlorofilu a (wskaźnika produktywności glonów), zawiesiny, azotu i fosforu, jest wiatr. Dla rejonu Zalewu Wiślanego charakterystyczne są wiatry prostopadłe do linii brzegowej i w związku z tym, często można zaobserwować strefowe nagromadzenia zawiesiny, fosforu i azotu wzdłuż Mierzei Wiślanej. Szczegóły omawianych badań monitoringowych umieszczone są na stronie projektu: www.zalew-wislany.pl .
Warto, aby jakiś odważny ekonomista wyszkolony w ekonomice środowiska policzył, ile region i Polska traci rokrocznie złotówek na zaniechaniu działań zmierzających do poprawy jakości wód w Zalewie Wiślanym. Ile kosztuje kilkukrotne, z ok. 4700 ton w latach 70-tych do ok. 1800 ton ostatnio, zmniejszenie połowów rybackich, w tym jakie są koszty przekwalifikowania i zasiłków dla rybaków i zatrudnionych w przetwórstwie ryb? Ile traci gospodarka rybacka z powodu niemożliwości prowadzenia intensywnej hodowli, tzw. akwakultury? Jakich sum społeczeństwo lokalne jest pozbawione z powodu braku sanitarnych warunków do rozwoju turystyki i sportów wodnych? Do rekreacji i związanych z pobytem wczasowiczów rozwoju dziesiątków form działalności gospodarczej?
Problem lokalny czy centralny?
Odnosi się wrażenie, że istnieje w środowisku samorządowym Elbląga i gmin nadzalewowych tendencja do spychania w swoistą społeczną „podświadomość” potrzeby podjęcia prawdziwej debaty i wypracowania spójnej koncepcji programu poprawy jakości wód Zalewu Wiślanego. Oczywiście, zrozumiałe są uwarunkowania administracyjno-polityczne, takie jak skomplikowane relacje z Federacją Rosyjską, podział akwenu na dwa województwa - warmińsko-mazurskie i pomorskie, jego marginalne znaczenie dla obu jednostek, inercja inicjatyw społeczności lokalnej, brak związania się od pokoleń miejscowej ludności z Zalewem itp. To wszystko prawda i te uwarunkowania mogą być tematem ciekawego eseju socjologicznego. Jednakże liderzy lokalnych społeczności, władze powiatowe i wreszcie elity wojewódzkie i centralne powinny zdawać sobie sprawę z konsekwencji pozostawiania „na później” problemu jakości wód, a szerzej zrównoważonego gospodarowania na Zalewie Wiślanym. Polska przyjęła bowiem Dyrektywę Wodną Unii Europejskiej, a konsekwencją jej przyjęcia jest zobowiązanie do doprowadzenia do dobrego stanu jakości wód akwenów śródlądowych i przybrzeżnych, szczególnie na obszarach chronionych, do roku 2015. Nie trzeba być specjalistą, aby wyobrazić sobie ogrom pracy, jaki potrzebny jest, by temu zadaniu sprostać w odniesieniu do 328 km2 polskiej części Zalewu Wiślanego.
Czasu jest naprawdę mało. Polska może być narażona na kary i międzynarodową kompromitację, jeżeli nie podejmie konsekwentnych kroków zmierzających do poprawy jakości wód tego przymorskiego obszaru. Polska i region pozbawi się dopływu inwestycji i zwiększenia dobrobytu lokalnej społeczności. Jak może spełnić się wizja otwarcia wód Zalewu poprzez przekopanie kanału przez Mierzeję i odwiedziny turystów i jachtów ze Skandynawii, rozwój sportów wodnych, rekreacji w uroczych miejscowościach, jeżeli od lat nie robi się nic w sprawie poprawy jakości wód tej bałtyckiej laguny?
Jestem zdania, że bez zaangażowania znaczących środków unijnych z centralnych programów środowiskowych, a więc przyjęcia do wiadomości, że sprawa jakości wód Zalewu Wiślanego nie jest jedynie marginalnym problemem dla dwóch województw, ale sprawą o znaczeniu narodowym i centralnym, obecny stan inercji będzie trwał do roku 2015 i później. Konieczna jest tu również współpraca z władzami Obwodu Kaliningradzkiego, najlepiej „pod parasolem” unijnym.
Od czego zacząć już dziś
Co zrobić, aby w perspektywie kilku lat uzyskać realny postęp w poprawie jakości wód Zalewu Wiślanego? Postęp, który z jednej strony wypełni zobowiązania prawne Polski, a z drugiej uruchomi wzrost dobrobytu Regionu. Jestem zdania, że trzeba zacząć równolegle od dwóch spraw.
Pierwsza, to doprowadzenie w możliwie najkrótszym czasie do radykalnego zmniejszenia ładunku ścieków i zanieczyszczeń dopływających do Zalewu. Trzeba tu bardzo poważne środki unijne (np. z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko) skierować na modyfikację oczyszczalni w Elblągu oraz budowę nowoczesnych i sprawnych oczyszczalni w miejscowościach nadzalewowych. Można również pomyśleć o utworzeniu sieci kanalizacyjnej wzdłuż Zalewu odprowadzającej ścieki do jednej czy dwóch dużych i efektywnych oczyszczalni. W tym samym czasie i najlepiej w ramach jednego projektu powinny powstać wydajne oczyszczalnie w miejscowościach położonych w zlewniach rzek uchodzących do Zalewu, a przede wszystkim w zlewniach Pasłęki i Nogatu. Jest tu również pole do przeciwdziałania spływom obszarowym związków biogennych z terenów rolniczych. Stworzenie systemu barier przeciweutrofizacyjnych w zlewniach tych i innych cieków zasilających Zalew Wiślany mogłoby być ciekawym przedsięwzięciem połączonych sił rolników, ekologów i planistów. To zablokowanie dopływu zanieczyszczeń do akwenu jest absolutnie koniecznym warunkiem dla jakichkolwiek planów poprawy jego jakości. Holenderscy inżynierowie, którzy są „mistrzami świata” w rekultywacji zbiorników wodnych, nie przystępują do działania, jeżeli nie upewnią się, że wszelkie zewnętrzne źródła substancji biogennych nie zostały zminimalizowane. W innym przypadku ich wysiłek nie ma sensu.
Kolejna ważna, podstawowa sprawa, bez której nie można wyobrazić sobie racjonalnego gospodarowania tak obszernym akwenem wodnym, jest utworzenie instytucji badawczej, najlepiej ze względu na potencjał ludzki i komunikację w Elblągu, dla której podstawowym, statutowym celem działalności byłoby rozpoznawanie, ocena i kontrola procesów kształtujących jakość wód i, szerzej, całego środowiska, a także koordynacja i realizacja innowacyjnych projektów związanych z rekultywacją i rewitalizacją ekosystemu Zalewu Wiślanego i jego otoczenia. Nie umniejszając roli, jaką odgrywają w tym zakresie instytucje naukowe Trójmiasta, jak Morski Instytut Rybactwa czy Instytut Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, badawcza jednostka zlokalizowana „na miejscu”, specjalnie ukierunkowana na specyficzne problemy badawcze Zalewu, mogłaby odegrać ważną rolę integrującą dość rozproszone środowisko naukowe zainteresowane Zalewem, a dla społeczności Elbląga stać się w przyszłości wyróżniającym to miasto ośrodkiem myśli naukowej i innowacji.
Taki ośrodek mógłby prowadzić „na co dzień” obserwacje specyficznych zmian środowiskowych (a nie jak do tej pory przy okazji 2-3 letnich grantów) i na zasadzie integracji specjalistów z innych instytucji naukowych, proponować i realizować inżynierskie, nowatorskie projekty rekultywacyjne i praktyczne pomysły na wykorzystanie środowiska wodnego Zalewu, takie jak akwakultura czy eksploatacja zasobów z osadów. Mógłby również prowadzić i koordynować prace związane z zaawansowaną oceną oddziaływania na środowisko przez tego typu inwestycje jak przekop przez Mierzeję, pogłębianie toru wodnego, zagospodarowywanie wybrzeży. Nawiasem mówiąc, jest nieporozumieniem, jak to jest jeszcze cały czas w praktyce, opierać oceny środowiskowe na podstawie istniejących opracowań w przypadku tak dynamicznego i skomplikowanego ekosystemu, jakim jest zbiornik przymorski. Bez specjalistycznych badań dotyczących tych składników środowiska, na które inwestycja bezpośrednio działa, wszelkie ustalenia oparte na starych mapach i publikacjach mogą rodzić bardzo niebezpieczne ekologiczne i społeczne skutki, o czym wszyscy mogli się przekonać przy okazji sprawy Rospudy. Zalew Wiślany i Mierzeja należą przecież do obszarów Natura 2000.
To są oczywiście plany daleko wychodzące w przyszłość, ale żeby mogły być realizowane, prace przygotowawcze powinny być rozpoczęte już dziś. I trzeba powiedzieć z satysfakcją, że rysuje się w Elblągu taka możliwość związana z powstaniem Parku Technologicznego na Modrzewinie (w bliskim sąsiedztwie Zatoki Elbląskiej). Częścią tej inwestycji ma zostać Centrum Jakości Środowiska, które w oparciu o miejscową kadrę związaną z Państwową Wyższą Szkołą Zawodową i zachęconych do współpracy specjalistów z innych instytucji naukowych może stać się m.in. rozwijającym się ośrodkiem badań i innowacji związanych z wodnymi ekosystemami przymorskimi. Jest to idea zbieżna z postawą Prezydenta Elbląga i Prezesa Polskiej Akademii Nauk wyrażoną w czasie wizyty tego ostatniego w lipcu 2007 roku w Elblągu, a także z opinią przynajmniej części środowiska samorządowych działaczy. Pojawia się zatem nadzieja, że zawiesina niekompetencji i toksycznych nieporozumień zalegająca wokół Zalewu Wiślanego powoli będzie ustępować.
Autorami tekstu są dr hab. Marek Kruk, prof. Uniwersytetu Warmńsko-Mazurskiego w Olsztynie i Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu oraz dr Agata Rychter, dyrektor Instytutu Politechnicznego PWSZ w Elblągu, kierownicy projektu Programu UE Interreg IIIa „Monitoring jakości wód Zalewu Wiślanego w oparciu o teledetekcję satelitarną”.
W licznych tekstach prasowych nie znalazłem ani jednego zdania na temat roli Zalewu Wiślanego w zrównoważonym rozwoju gospodarczym społeczności lokalnych, a zagadnieniem niemal zupełnie uchodzącym uwagi wypowiadających się specjalistów jest ściśle związany z dobrobytem regionu problem jakości wód. Moim zdaniem, jeżeli nie rozwiąże się problemu zanieczyszczenia Zalewu Wiślanego, ani inwestycje transportowe nie wpłyną na ożywienie ekonomiczne regionu, ani ochrona przyrody nie będzie miała pełnego wymiaru, a tworzyć będzie stałe pole konfliktu z potrzebami bytowymi ludności, np. gospodarką rybacką. W zgiełku różnych politycznych interesów warto przywrócić właściwą hierarchię celów i zadań związanych z tym pięknym, lecz zaniedbanym regionem Polski.
To nie perfumeria…
Gdy pływa się kutrem i wykonuje badania hydrobiologiczne na Zalewie Wiślanym, do głowy przychodzą, niestety, mało romantyczne porównania. Widzialność w toni wodnej w lecie sięga zaledwie 30 cm, od maja-czerwca rozpoczyna się zakwit toksycznych sinic i z zieloną „zupą” żywych i martwych glonów mamy do czynienia do późnej jesieni. Sanepid corocznie, regularnie zamyka plaże nad Zalewem ze względu na przekroczone wskaźniki bakteriologiczne. Obrazu dopełniają pływające „do góry brzuchem” ryby i coraz mniej liczne watahy wygłodniałych kormoranów. Półpłynne osady denne przez kilkadziesiąt lat odprowadzania ścieków z Elbląga, Tolkmicka, Fromborka i innych miejscowości stały się regularnym źródłem substancji biogennych dla glonów, a przecież i dziś gospodarka ściekowa gmin nadzalewowych nie jest uporządkowana, oczyszczalnię Elbląga stale nękają awarie, a rzeki, m.in. Pasłęka i Nogat, konsekwentnie dodają nowe ładunki fosforu i azotu do wód i osadów. Żeby tylko te „pierwiastki życia” tam się gromadziły! W Zatoce Elbląskiej, pogłębianej w celu utrzymania toru wodnego, przez lata akumulowane były metale toksyczne, jak rtęć i ołów. Również II Wojna Światowa pozostawiła tam niebezpieczne do dzisiaj pamiątki.
Obok regularnych pomiarów kilku podstawowych parametrów jakości wody w Zalewie Wiślanym prowadzonych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, co kilka lat akwen ten jest przedmiotem bardziej ukierunkowanych i zaawansowanych badań ekologicznych. Ostatnio, w latach 2006-2007 przeprowadzono badania jakości wód Zalewu, posługując się innowacyjną metodą przetwarzania wielospektralnych obrazów satelitarnych. Postęp techniczny w badaniach zróżnicowanych obszarowo zbiorników wodnych jest w ostatnich latach bardzo znaczny, a monitoring wód przybrzeżnych ma istotne znaczenie dla prognozowania zmian globalnych związanych z działalnością człowieka i perturbacjami klimatycznymi. Badania były prowadzone w ramach projektu „MONTRANSAT” Programu Funduszy Strukturalnych Interreg IIIa przez zespół złożony z badaczy Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu, Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Politechniki Warszawskiej i Politechniki w Kaliningradzie. W wyniku kojarzenia za pomocą narzędzi matematycznych danych uzyskiwanych na podstawie tradycyjnych badań jakości wód z obrazem spektralnym ze spektrometrów satelitarnych, uzyskano pierwsze, unikalne i bliskie rzeczywistości obrazy rozkładu przestrzennego wskaźników hydrochemicznych i biologicznych. Mówiąc w wielkim skrócie, okazało się, że stan trofii (przeżyźnienia) wód Zalewu w miesiącach maj-wrzesień z reguły sięga stanu wysokiej trofii i hipertrofii (wg ogólnie przyjętej klasyfikacji Carlsona). Podstawowym mankamentem są znacznie podwyższone stężenia fosforu. Pierwiastek ten uruchamia żywiołowy wzrost fitoplanktonu, a przede wszystkim niepożądanych sinic, które dzięki możliwości wiązania azotu bezpośrednio z powietrza wygrywają konkurencję z innymi grupami glonów. Stan zanieczyszczenia, szczególnie zachodniej części akwenu, sąsiadującej z Żuławami, wynika z nagromadzenia na tym obszarze zawiesiny „wpychanej” tam w efekcie dynamiki pływów. Jest to zgodne z kilkoma ogólnie przyjętymi modelami hydrodynamicznymi dla Zalewu Wiślanego. Innym czynnikiem powodującym pasmowe, wzdłuż Zalewu, zmiany stężeń chlorofilu a (wskaźnika produktywności glonów), zawiesiny, azotu i fosforu, jest wiatr. Dla rejonu Zalewu Wiślanego charakterystyczne są wiatry prostopadłe do linii brzegowej i w związku z tym, często można zaobserwować strefowe nagromadzenia zawiesiny, fosforu i azotu wzdłuż Mierzei Wiślanej. Szczegóły omawianych badań monitoringowych umieszczone są na stronie projektu: www.zalew-wislany.pl .
Warto, aby jakiś odważny ekonomista wyszkolony w ekonomice środowiska policzył, ile region i Polska traci rokrocznie złotówek na zaniechaniu działań zmierzających do poprawy jakości wód w Zalewie Wiślanym. Ile kosztuje kilkukrotne, z ok. 4700 ton w latach 70-tych do ok. 1800 ton ostatnio, zmniejszenie połowów rybackich, w tym jakie są koszty przekwalifikowania i zasiłków dla rybaków i zatrudnionych w przetwórstwie ryb? Ile traci gospodarka rybacka z powodu niemożliwości prowadzenia intensywnej hodowli, tzw. akwakultury? Jakich sum społeczeństwo lokalne jest pozbawione z powodu braku sanitarnych warunków do rozwoju turystyki i sportów wodnych? Do rekreacji i związanych z pobytem wczasowiczów rozwoju dziesiątków form działalności gospodarczej?
Problem lokalny czy centralny?
Odnosi się wrażenie, że istnieje w środowisku samorządowym Elbląga i gmin nadzalewowych tendencja do spychania w swoistą społeczną „podświadomość” potrzeby podjęcia prawdziwej debaty i wypracowania spójnej koncepcji programu poprawy jakości wód Zalewu Wiślanego. Oczywiście, zrozumiałe są uwarunkowania administracyjno-polityczne, takie jak skomplikowane relacje z Federacją Rosyjską, podział akwenu na dwa województwa - warmińsko-mazurskie i pomorskie, jego marginalne znaczenie dla obu jednostek, inercja inicjatyw społeczności lokalnej, brak związania się od pokoleń miejscowej ludności z Zalewem itp. To wszystko prawda i te uwarunkowania mogą być tematem ciekawego eseju socjologicznego. Jednakże liderzy lokalnych społeczności, władze powiatowe i wreszcie elity wojewódzkie i centralne powinny zdawać sobie sprawę z konsekwencji pozostawiania „na później” problemu jakości wód, a szerzej zrównoważonego gospodarowania na Zalewie Wiślanym. Polska przyjęła bowiem Dyrektywę Wodną Unii Europejskiej, a konsekwencją jej przyjęcia jest zobowiązanie do doprowadzenia do dobrego stanu jakości wód akwenów śródlądowych i przybrzeżnych, szczególnie na obszarach chronionych, do roku 2015. Nie trzeba być specjalistą, aby wyobrazić sobie ogrom pracy, jaki potrzebny jest, by temu zadaniu sprostać w odniesieniu do 328 km2 polskiej części Zalewu Wiślanego.
Czasu jest naprawdę mało. Polska może być narażona na kary i międzynarodową kompromitację, jeżeli nie podejmie konsekwentnych kroków zmierzających do poprawy jakości wód tego przymorskiego obszaru. Polska i region pozbawi się dopływu inwestycji i zwiększenia dobrobytu lokalnej społeczności. Jak może spełnić się wizja otwarcia wód Zalewu poprzez przekopanie kanału przez Mierzeję i odwiedziny turystów i jachtów ze Skandynawii, rozwój sportów wodnych, rekreacji w uroczych miejscowościach, jeżeli od lat nie robi się nic w sprawie poprawy jakości wód tej bałtyckiej laguny?
Jestem zdania, że bez zaangażowania znaczących środków unijnych z centralnych programów środowiskowych, a więc przyjęcia do wiadomości, że sprawa jakości wód Zalewu Wiślanego nie jest jedynie marginalnym problemem dla dwóch województw, ale sprawą o znaczeniu narodowym i centralnym, obecny stan inercji będzie trwał do roku 2015 i później. Konieczna jest tu również współpraca z władzami Obwodu Kaliningradzkiego, najlepiej „pod parasolem” unijnym.
Od czego zacząć już dziś
Co zrobić, aby w perspektywie kilku lat uzyskać realny postęp w poprawie jakości wód Zalewu Wiślanego? Postęp, który z jednej strony wypełni zobowiązania prawne Polski, a z drugiej uruchomi wzrost dobrobytu Regionu. Jestem zdania, że trzeba zacząć równolegle od dwóch spraw.
Pierwsza, to doprowadzenie w możliwie najkrótszym czasie do radykalnego zmniejszenia ładunku ścieków i zanieczyszczeń dopływających do Zalewu. Trzeba tu bardzo poważne środki unijne (np. z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko) skierować na modyfikację oczyszczalni w Elblągu oraz budowę nowoczesnych i sprawnych oczyszczalni w miejscowościach nadzalewowych. Można również pomyśleć o utworzeniu sieci kanalizacyjnej wzdłuż Zalewu odprowadzającej ścieki do jednej czy dwóch dużych i efektywnych oczyszczalni. W tym samym czasie i najlepiej w ramach jednego projektu powinny powstać wydajne oczyszczalnie w miejscowościach położonych w zlewniach rzek uchodzących do Zalewu, a przede wszystkim w zlewniach Pasłęki i Nogatu. Jest tu również pole do przeciwdziałania spływom obszarowym związków biogennych z terenów rolniczych. Stworzenie systemu barier przeciweutrofizacyjnych w zlewniach tych i innych cieków zasilających Zalew Wiślany mogłoby być ciekawym przedsięwzięciem połączonych sił rolników, ekologów i planistów. To zablokowanie dopływu zanieczyszczeń do akwenu jest absolutnie koniecznym warunkiem dla jakichkolwiek planów poprawy jego jakości. Holenderscy inżynierowie, którzy są „mistrzami świata” w rekultywacji zbiorników wodnych, nie przystępują do działania, jeżeli nie upewnią się, że wszelkie zewnętrzne źródła substancji biogennych nie zostały zminimalizowane. W innym przypadku ich wysiłek nie ma sensu.
Kolejna ważna, podstawowa sprawa, bez której nie można wyobrazić sobie racjonalnego gospodarowania tak obszernym akwenem wodnym, jest utworzenie instytucji badawczej, najlepiej ze względu na potencjał ludzki i komunikację w Elblągu, dla której podstawowym, statutowym celem działalności byłoby rozpoznawanie, ocena i kontrola procesów kształtujących jakość wód i, szerzej, całego środowiska, a także koordynacja i realizacja innowacyjnych projektów związanych z rekultywacją i rewitalizacją ekosystemu Zalewu Wiślanego i jego otoczenia. Nie umniejszając roli, jaką odgrywają w tym zakresie instytucje naukowe Trójmiasta, jak Morski Instytut Rybactwa czy Instytut Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, badawcza jednostka zlokalizowana „na miejscu”, specjalnie ukierunkowana na specyficzne problemy badawcze Zalewu, mogłaby odegrać ważną rolę integrującą dość rozproszone środowisko naukowe zainteresowane Zalewem, a dla społeczności Elbląga stać się w przyszłości wyróżniającym to miasto ośrodkiem myśli naukowej i innowacji.
Taki ośrodek mógłby prowadzić „na co dzień” obserwacje specyficznych zmian środowiskowych (a nie jak do tej pory przy okazji 2-3 letnich grantów) i na zasadzie integracji specjalistów z innych instytucji naukowych, proponować i realizować inżynierskie, nowatorskie projekty rekultywacyjne i praktyczne pomysły na wykorzystanie środowiska wodnego Zalewu, takie jak akwakultura czy eksploatacja zasobów z osadów. Mógłby również prowadzić i koordynować prace związane z zaawansowaną oceną oddziaływania na środowisko przez tego typu inwestycje jak przekop przez Mierzeję, pogłębianie toru wodnego, zagospodarowywanie wybrzeży. Nawiasem mówiąc, jest nieporozumieniem, jak to jest jeszcze cały czas w praktyce, opierać oceny środowiskowe na podstawie istniejących opracowań w przypadku tak dynamicznego i skomplikowanego ekosystemu, jakim jest zbiornik przymorski. Bez specjalistycznych badań dotyczących tych składników środowiska, na które inwestycja bezpośrednio działa, wszelkie ustalenia oparte na starych mapach i publikacjach mogą rodzić bardzo niebezpieczne ekologiczne i społeczne skutki, o czym wszyscy mogli się przekonać przy okazji sprawy Rospudy. Zalew Wiślany i Mierzeja należą przecież do obszarów Natura 2000.
To są oczywiście plany daleko wychodzące w przyszłość, ale żeby mogły być realizowane, prace przygotowawcze powinny być rozpoczęte już dziś. I trzeba powiedzieć z satysfakcją, że rysuje się w Elblągu taka możliwość związana z powstaniem Parku Technologicznego na Modrzewinie (w bliskim sąsiedztwie Zatoki Elbląskiej). Częścią tej inwestycji ma zostać Centrum Jakości Środowiska, które w oparciu o miejscową kadrę związaną z Państwową Wyższą Szkołą Zawodową i zachęconych do współpracy specjalistów z innych instytucji naukowych może stać się m.in. rozwijającym się ośrodkiem badań i innowacji związanych z wodnymi ekosystemami przymorskimi. Jest to idea zbieżna z postawą Prezydenta Elbląga i Prezesa Polskiej Akademii Nauk wyrażoną w czasie wizyty tego ostatniego w lipcu 2007 roku w Elblągu, a także z opinią przynajmniej części środowiska samorządowych działaczy. Pojawia się zatem nadzieja, że zawiesina niekompetencji i toksycznych nieporozumień zalegająca wokół Zalewu Wiślanego powoli będzie ustępować.
Autorami tekstu są dr hab. Marek Kruk, prof. Uniwersytetu Warmńsko-Mazurskiego w Olsztynie i Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu oraz dr Agata Rychter, dyrektor Instytutu Politechnicznego PWSZ w Elblągu, kierownicy projektu Programu UE Interreg IIIa „Monitoring jakości wód Zalewu Wiślanego w oparciu o teledetekcję satelitarną”.