Dwóch mężczyzn zginęło dzisiaj po południu na Zalewie Wiślanym.
Trzech młodych mężczyzn naprawiało łódkę. Postanowili wypłynąć na Zalew Wiślany, by ją sprawdzić. Z ustaleń prokuratury wynika, że płynęli najprawdopodobniej poza szlakiem żeglugowym. Ich łódź zaplątała się w rybackie sieci i zaczęła nabierać wody. Wówczas nałożyli kapoki i usiłowali dopłynąć do brzegu. Udało się to tylko jednemu z nich - 18-letniemu Sławomirowi A. Pozostali dwaj: 18-letni Tomasz K. i 27-letni Michał J. zmarli wskutek wyziębienia organizmu. Przewróconą łódź zauważył patrol wodny.
- Zobaczyliśmy tylko dziób tej łódki, nawet nie potrafiliśmy jej rozpoznać, wówczas powiadomiliśmy kapitanat - powiedział Edward Wielgoszyński.
Zdaniem Komendanta Ośrodka Wodnego Bryza Stefana Walasa, mężczyźni nie powinni w ogóle wypływać przy tak złej i wietrznej pogodzie.
- Oni w ogóle nie powinni wypływać i nie rozumiem, dlaczego to zrobili; przecież zapowiadano, że będzie wiatr w porywach do czterech w skali Beauforta, a jak okazało się, wieje "szóstka"- mówił komendant Walas.
Bryza to ośrodek, w którym wszyscy się znają i przyjaźnią. Osoby, które spotkaliśmy tam, nie chciały rozmawiać o tragedii.
- Ja nie chciałbym o tym rozmawiać, jeden z nich był moim kolegą, pozostałych znałem z widzenia - mówił jeden ze spotkanych tam mężczyzn.
Policja pod nadzorem prokuratury będzie prowadzić postępowanie w tej sprawie, próbując wyjaśnić m.in. czy mężczyźni mieli wymagane do pływania po Zalewie zezwolenie i uprawnienia oraz dlaczego w ogóle wypłynęli na wzburzony akwen.
- Zobaczyliśmy tylko dziób tej łódki, nawet nie potrafiliśmy jej rozpoznać, wówczas powiadomiliśmy kapitanat - powiedział Edward Wielgoszyński.
Zdaniem Komendanta Ośrodka Wodnego Bryza Stefana Walasa, mężczyźni nie powinni w ogóle wypływać przy tak złej i wietrznej pogodzie.
- Oni w ogóle nie powinni wypływać i nie rozumiem, dlaczego to zrobili; przecież zapowiadano, że będzie wiatr w porywach do czterech w skali Beauforta, a jak okazało się, wieje "szóstka"- mówił komendant Walas.
Bryza to ośrodek, w którym wszyscy się znają i przyjaźnią. Osoby, które spotkaliśmy tam, nie chciały rozmawiać o tragedii.
- Ja nie chciałbym o tym rozmawiać, jeden z nich był moim kolegą, pozostałych znałem z widzenia - mówił jeden ze spotkanych tam mężczyzn.
Policja pod nadzorem prokuratury będzie prowadzić postępowanie w tej sprawie, próbując wyjaśnić m.in. czy mężczyźni mieli wymagane do pływania po Zalewie zezwolenie i uprawnienia oraz dlaczego w ogóle wypłynęli na wzburzony akwen.
J, P