- Gdyby to ode mnie zależało, to byłoby jak najszybciej. Myślę, że moglibyśmy cały proces domknąć w tym roku – tak mówi Andrzej Śliwka, wiceminister aktywów państwowych, o przejęciu przez Skarb Państwa większościowych udziałów w Zarządzie Portu Morskiego w Elblągu w zamian za inwestycje w port.
Przypomnijmy, że Ministerstwo Aktywów Państwowych zaproponowało samorządowi Elbląga przejęcie pakietu kontrolnego w dotychczas komunalnej spółce Zarząd Portu Morskiego w zamian za jej dokapitalizowanie kwotą 100 milionów złotych z przeznaczeniem na inwestycje w porcie. O przebieg rozmów na ten temat i polityczną „kuchnię” pytamy Andrzej Śliwkę, wiceministra aktywów państwowych.
- Na jakim etapie są obecnie rozmowy między ministerstwem a władzami Elbląga w sprawie przyszłości elbląskiego portu?
- Spotkaliśmy się z panem prezydentem na przełomie lipca i sierpnia. Ustaliliśmy, że pan prezydent skonsultuje to politycznie ze swoim zapleczem. Zwróciłem się do pana prezydenta, by wskazał osoby do zespołu roboczego, wskazał trzy osoby. Ja też wystąpiłem do ministra infrastruktury oraz do szefa kancelarii Prezesa Rady Ministrów o to, żeby również wskazał osoby do tego zespołu. Dlaczego tak? Bo KPRM ma fundusz inwestycji kapitałowych, który dysponuje pieniędzmi, minister infrastruktury jest tym, który nadzoruje kwestie portów. Odbyło się pierwsze spotkanie robocze, ustaliliśmy harmonogram działań. Pan dyrektor Zarządu Portu Morskiego Arkadiusz Zgliński zobowiązał się do przedłożenia listy inwestycji, które potrzebne są w porcie. Jeszcze jej nie dostaliśmy, mamy ją otrzymać w tym tygodniu.
Przygotowaliśmy list intencyjny. Mam nadzieję, że zostanie w gronie wszystkich interesariuszy podpisany i będziemy mogli realizować harmonogram działań. Były to dobre, merytoryczne spotkania, duża wola współpracy z każdej strony.
- Jak Pan przewiduje, ile ten proces dotyczący zawarcia porozumienia między Skarbem Państwa a samorządem i Zarządem Portu Morskiego potrwa?
- Gdyby to ode mnie zależało, to byłoby jak najszybciej. Myślę, że moglibyśmy cały proces domknąć w tym roku. Ale w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało naraz, jak mówił Boy-Żeleński. Musi być taka sama determinacja z jednej jak i z drugiej strony.
- Zmieńmy temat. Docierają do nas nieoficjalne informacje, że jest Pan brany pod uwagę jako potencjalny kandydat PiS wyborach na prezydenta Elbląga. Będzie Pan kandydował w jakichkolwiek wyborach z Elbląga?
- Do wyborów parlamentarnych czy samorządowych jest bardzo dużo czasu. W ramach swojej działalności politycznej staram się wspierać mój rodzimy teren, czyli ziemię elbląską, Pasłęk. Jestem z tymi miastami bardzo związany. W Pasłęku się urodziłem, w Elblągu mieszkam. Bycie ministrem jest czasowe i planuję również wrócić do Elbląga na stałe. W związku z powyższym zależy mi na tym, by tu się jak najwięcej działo, jak najwięcej inwestycji trafiało do Elbląga.
A co do wyborów, to nie jest moja decyzja. To jest decyzja pana prezesa Kaczyńskiego, pana posła Krasulskiego, w związku z powyższym tyle mogę w tym temacie powiedzieć.
- A chciałby Pan kandydować?
- Jak widać, angażuję się społecznie, politycznie. Zależy mi na tym, by w różnej formule działać na rzecz dobra Elbląga i elblążan.
- Ale jako kandydat na prezydenta czy jako kandydat na posła?
- To za daleko idące pytanie w tej chwili.