
Region elbląski zyskał nową atrakcję turystyczną - najniżej położone miejsce w kraju.
O tym, że w Raczkach Elbląskich na Żuławach znajduje się miejsce położone 180 centymetrów poniżej poziomu morza pamiętają najczęściej nauczyciele geografii i ich uczniowie. Od dziś będą tam także mogli trafić turyści.
Największa polska depresja to fragment żuławskiego pola, które należy do rolników - Iwony i Mieczysława Górtatowskich. Dzięki dwuletnim zabiegom miłośników okolic Elbląga z klubu PTTK Delta, na uczęszczanej przez turystów drodze z Elbląga do Malborka pojawiły się specjalne kierunkowskazy, a na samym wyznaczonym przez elbląskiego geodetę, Wojciecha Pawlaka miejscu, gdzie depresja sięga maksimum - czerwony totem. Totem pokazuje, na jakiej wysokości znajduje się poziom morza i na jakiej jesteśmy w Raczkach.
W tym roku pole, które dotąd przez większą część roku było podmokłą łąką, zostało zmeliorowane, wkrótce - dzięki pomocy gminy Elbląg najniższe miejsce w kraju zostanie w pełni uporządkowane.
Warto tam zajrzeć, choćby tylko po to, by później móc się wydostać z depresji...
Pierwszymi, którzy odwiedzili w niedzielę Raczki Elbląskie była grupa kilkudziesięciu turystów, którzy biorą udział w 34 Ogólnopolskim Rajdzie Pieszym. Na pamiątkę wizyty otrzymali odcisk okolicznościowego stempla z widokiem wylatującego z trzcin żurawia, takiego, jakie żyją kilkaset metrów od pola państwa Górtatowskich - w rezerwacie jeziora Drużno. Od dziś odcisk tego stempla będzie otrzymywał każdy turysta, który zobaczy, jak wygląda największa polska depresja. Wkrótce mają być także specjalne certyfikaty potwierdzające obecność w Raczkach i widokówki.
***
Dwa lata temu pretensje do posiadania największej depresji zgłosił wójt Gronowa Elbląskiego. Na wojskowej mapie z początku lat 80-tych nie Raczki, ale teren przy pompie we wsi Wikrowo oznaczono jako położony najniżej - aż 2,60 m poniżej poziomu morza. Okazało się jednak, że było to jedno z wyrobisk, z których w okresie międzywojennym Niemcy wybierali torf. Rozgorzał spór o to, która depresja - "naturalna" czy "sztuczna" jest rekordowa. Naukowcy mieli na ten temat odmienne zdania, podobnie jak w sprawie dokładności samych pomiarów (okazuje się, że czytając dane z jakiejkolwiek mapy, trzeba wiedzieć, ile w dniu pomiarów wynosił poziom morza, a ten - niezależnie od wywołanych pogodą wahań poziomu wody morskiej, każdego roku podnosi się o 1, 2 milimetry – przyp. aut.), podkreślali jednak, że najważniejsze to umieć wykorzystać "spór" do promocji gminy. Tablice - kierunkowskazy - są dobrym początkiem.
Największa polska depresja to fragment żuławskiego pola, które należy do rolników - Iwony i Mieczysława Górtatowskich. Dzięki dwuletnim zabiegom miłośników okolic Elbląga z klubu PTTK Delta, na uczęszczanej przez turystów drodze z Elbląga do Malborka pojawiły się specjalne kierunkowskazy, a na samym wyznaczonym przez elbląskiego geodetę, Wojciecha Pawlaka miejscu, gdzie depresja sięga maksimum - czerwony totem. Totem pokazuje, na jakiej wysokości znajduje się poziom morza i na jakiej jesteśmy w Raczkach.
W tym roku pole, które dotąd przez większą część roku było podmokłą łąką, zostało zmeliorowane, wkrótce - dzięki pomocy gminy Elbląg najniższe miejsce w kraju zostanie w pełni uporządkowane.
Warto tam zajrzeć, choćby tylko po to, by później móc się wydostać z depresji...
Pierwszymi, którzy odwiedzili w niedzielę Raczki Elbląskie była grupa kilkudziesięciu turystów, którzy biorą udział w 34 Ogólnopolskim Rajdzie Pieszym. Na pamiątkę wizyty otrzymali odcisk okolicznościowego stempla z widokiem wylatującego z trzcin żurawia, takiego, jakie żyją kilkaset metrów od pola państwa Górtatowskich - w rezerwacie jeziora Drużno. Od dziś odcisk tego stempla będzie otrzymywał każdy turysta, który zobaczy, jak wygląda największa polska depresja. Wkrótce mają być także specjalne certyfikaty potwierdzające obecność w Raczkach i widokówki.
***
Dwa lata temu pretensje do posiadania największej depresji zgłosił wójt Gronowa Elbląskiego. Na wojskowej mapie z początku lat 80-tych nie Raczki, ale teren przy pompie we wsi Wikrowo oznaczono jako położony najniżej - aż 2,60 m poniżej poziomu morza. Okazało się jednak, że było to jedno z wyrobisk, z których w okresie międzywojennym Niemcy wybierali torf. Rozgorzał spór o to, która depresja - "naturalna" czy "sztuczna" jest rekordowa. Naukowcy mieli na ten temat odmienne zdania, podobnie jak w sprawie dokładności samych pomiarów (okazuje się, że czytając dane z jakiejkolwiek mapy, trzeba wiedzieć, ile w dniu pomiarów wynosił poziom morza, a ten - niezależnie od wywołanych pogodą wahań poziomu wody morskiej, każdego roku podnosi się o 1, 2 milimetry – przyp. aut.), podkreślali jednak, że najważniejsze to umieć wykorzystać "spór" do promocji gminy. Tablice - kierunkowskazy - są dobrym początkiem.
Joanna Torsch