Lutowy incydent zakręcenia przez rosyjski Gazprom kurka z gazem na granicy z Białorusią dotkliwie odczuli nasi kaliningradzcy sąsiedzi. Okazało się, że "gazowy atak", jak często określane jest to bezprecedensowe wydarzenie, dotknął również Rosjan.
Wicegubernator obwodu kaliningradzkiego Michaił Cykiel stwierdził, że Gazprom, zamykając gazociąg dla Białorusinów, nie wziął pod uwagę prawie miliona mieszkańców tego rosyjskiego nadbałtyckiego regionu. Cały obwód jest zaopatrywany w rosyjski gaz, dostarczany na jego terytorium systemem gazociągu przebiegającego z Białorusi przez Litwę.
Ograniczone dostawy lub brak gazu nawet przez kilkanaście dni - to katastrofa dla gospodarki i mieszkańców obwodu kaliningradzkiego. Tym bardziej, że wcześniej nie poczyniono żadnych zapasów gazu ziemnego. Zarządzono nawet przejście na alternatywne źródła energetyczne, jakim jest mazut. Jednakże z powodu zbyt dużych kosztów jest to ostateczność i władze odgórnie narzuciły, ile tego paliwa można zużyć w obwodzie. Mazutu, przy bardzo oszczędnym dozowaniu w kaliningradzkich ciepłowniach, mogło wystarczyć zaledwie na pięć dni. System energetyczno - ciepłownicz obwodu nie jest przygotowany do tak ekstremalnych sytuacji. Znowu wszystko odbyło się kosztem mieszkańców, którzy odczuli chłód w swoich i tak niedogrzanych mieszkaniach.
Władze obwodu i miasta były bezsilne i jedyne co mogły uczynić - to zwrócić się do władz w Kremlu z gorącymi prośbami o pomoc.
Gazprom już w trakcie zaistniałej sytuacji szukał rozsądnego rozwiązania. Postanowiono w trybie pilnym uruchomić stary odcinek gazociągu, który przebiega ze stolicy Łotwy - Rygi do litewskiego Poniewieża. Jednak ta wysłużona magistrala gazowa nie była używana od 14 lat. Z powodu niskiej przepustowości do Kaliningradu docierało zaledwie 30 procent dobowych potrzeb. Z 5 milionów metrów sześciennych rosyjskiego gazu, jaki tą drogą dostarczono na Litwę, jedynie milion mógł zasilić obwód kaliningradzki.
Ponowne zielone światło dla rosyjskiego gazu na rosyjsko-białoruskiej granicy zostało odebrane nad Pregołą z ogromną ulgą. Jednak problem dopiero został wywołany. Obwód kaliningradzki w niedalekiej przyszłości może przeżywać kryzys energetyczny.
I chociaż kilka tygodnie temu kierownictwo Gazpromu przekazało gubernatorowi Władimirowi Jegorowowi ustną obietnicę, że do roku 2005 region i jego mieszkańcy mają gwarancje otrzymywania dotychczasowych ilości gazu, to jednak trzeba się liczyć, że może go zabraknąć.
Według gubernatora Władimira Jegorowa właśnie zabezpieczenie całego regionu w odpowiednie ilości gazu pozostaje jednym z najważniejszych i najtrudniejszych do rozwiązania problemów. Obwód kaliningradzki obecnie w ciągu roku potrzebuje przeszło 730 milionów metrów sześciennych gazu ziemnego, a otrzymuje tylko 650 milionów. Limity muszą zostać zwiększone, ponieważ już w niedługim czasie (na początku przyszłego roku) na przedmieściach Kaliningradu zostanie ukończona budowa gigantycznej elektrociepłowni, która po uruchomieniu potrzebować będzie aż 620 milionów metrów sześciennych gazu rocznie.
Ograniczone dostawy lub brak gazu nawet przez kilkanaście dni - to katastrofa dla gospodarki i mieszkańców obwodu kaliningradzkiego. Tym bardziej, że wcześniej nie poczyniono żadnych zapasów gazu ziemnego. Zarządzono nawet przejście na alternatywne źródła energetyczne, jakim jest mazut. Jednakże z powodu zbyt dużych kosztów jest to ostateczność i władze odgórnie narzuciły, ile tego paliwa można zużyć w obwodzie. Mazutu, przy bardzo oszczędnym dozowaniu w kaliningradzkich ciepłowniach, mogło wystarczyć zaledwie na pięć dni. System energetyczno - ciepłownicz obwodu nie jest przygotowany do tak ekstremalnych sytuacji. Znowu wszystko odbyło się kosztem mieszkańców, którzy odczuli chłód w swoich i tak niedogrzanych mieszkaniach.
Władze obwodu i miasta były bezsilne i jedyne co mogły uczynić - to zwrócić się do władz w Kremlu z gorącymi prośbami o pomoc.
Gazprom już w trakcie zaistniałej sytuacji szukał rozsądnego rozwiązania. Postanowiono w trybie pilnym uruchomić stary odcinek gazociągu, który przebiega ze stolicy Łotwy - Rygi do litewskiego Poniewieża. Jednak ta wysłużona magistrala gazowa nie była używana od 14 lat. Z powodu niskiej przepustowości do Kaliningradu docierało zaledwie 30 procent dobowych potrzeb. Z 5 milionów metrów sześciennych rosyjskiego gazu, jaki tą drogą dostarczono na Litwę, jedynie milion mógł zasilić obwód kaliningradzki.
Ponowne zielone światło dla rosyjskiego gazu na rosyjsko-białoruskiej granicy zostało odebrane nad Pregołą z ogromną ulgą. Jednak problem dopiero został wywołany. Obwód kaliningradzki w niedalekiej przyszłości może przeżywać kryzys energetyczny.
I chociaż kilka tygodnie temu kierownictwo Gazpromu przekazało gubernatorowi Władimirowi Jegorowowi ustną obietnicę, że do roku 2005 region i jego mieszkańcy mają gwarancje otrzymywania dotychczasowych ilości gazu, to jednak trzeba się liczyć, że może go zabraknąć.
Według gubernatora Władimira Jegorowa właśnie zabezpieczenie całego regionu w odpowiednie ilości gazu pozostaje jednym z najważniejszych i najtrudniejszych do rozwiązania problemów. Obwód kaliningradzki obecnie w ciągu roku potrzebuje przeszło 730 milionów metrów sześciennych gazu ziemnego, a otrzymuje tylko 650 milionów. Limity muszą zostać zwiększone, ponieważ już w niedługim czasie (na początku przyszłego roku) na przedmieściach Kaliningradu zostanie ukończona budowa gigantycznej elektrociepłowni, która po uruchomieniu potrzebować będzie aż 620 milionów metrów sześciennych gazu rocznie.
MUR