- Prezydent Wróblewski nie patrzy na to, że to jest jedyna szkoła, która pracuje od godz.6 do godz. 22. Są u nas najmy, z których miasto ma bardzo duże pieniądze. Czasami już teraz nie dajemy sobie rady, a co dopiero po redukcji etatów o 5,5 - piszą w liście do naszej redakcji pracownicy Szkoły Podstawowej nr 11 w Elblągu i proszą o interwencję w „obronie swoich miejsc pracy”.
- We wszystkich szkołach światła gasną o godzinie 18 czy 19, a nasza dalej tętni życiem, nawet do godz. 22. Nikt tego nie bierze pod uwagę. Mamy rozległy teren, który same musimy uporządkować. Mamy Orlika, którego ktoś musi uporządkować, ale przy redukcji liczy się tylko metraż i ilość dzieci. Są najmy w sobotę i niedzielę, a czy ktoś na to patrzy? Nie. Jesteśmy porównywani do innych szkół przy redukcji etatów i te cięcia najbardziej nas dotyczą, pracowników SP 11. Czy któraś szkoła pracuje tyle co my? Nie – pisze jedna z pracownic Szkoły Podstawowej nr 11 w Elblągu w liście do naszej redakcji, prosząc o interwencję w „obronie miejsc pracy”.
W tej szkole redukcja etatów dotyczących obsługi szkoły w ramach tzw. standaryzacji zatrudnienia ma wynieść 5,5 etatu.
- Mówiąc wprost oznacza to zwolnienie pięciu osób, które pracują na cały etat i jednej, która pracuje na pół etatu. To oznacza nic innego, jak po prostu zwolnienia i to w tych trudnych czasach, gdzie o nową pracę nie jest łatwo. Jeszcze nie wiemy, kogo personalnie będą te zwolnienia dotyczyły, boi się każdy. Pan dyrektor, gdy dostał maila z urzędu, to od razu zwołał zebranie i nas o tym poinformował. Będziemy walczyli o nasze miejsca pracy. Wysłaliśmy już pisma do każdego radnego, wyślemy je też mailem po to, aby przed najbliższą sesją na pewno do nich dotarły. Wysłaliśmy też do prezydenta Elbląga – mówi jedna z osób zatrudnionych w SP nr 11.
Jej zdaniem powinno się brać pod uwagę nie tylko ilość uczniów i metraż szkoły, ale także ilość pracy, jaka jest do wykonania w danej placówce.
- Mamy przecież Orlika, jest też bardzo dużo najmów: dla karate, dla szkoły tańca. To czasami jest praca do godz. 22, także w soboty, czy niedziele, jeśli są jakieś mecze. Wówczas też ktoś musi być i to obsłużyć, potem posprzątać. Wiemy, jak miasto to wszystko tłumaczy: ilością dzieci w szkole i jej metrażem. Tu jednak nie było wzięte pod uwagę, że mamy bardzo dużo pracy. Myślę, że pan dyrektor ma tego świadomość, jednak wydaje nam się, że on niewiele w tej sprawie może już zrobić. Ma to narzucone odgórnie – mówi kobieta.
Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Elblągu Bogusław Milusz zwrócił się do Urzędu Miejskiego o „głębszą analizę dotyczącą poziomu zwolnień” w tej placówce.
- Dyrektor każdej elbląskiej szkoły otrzymał od UM wytyczne dotyczące organizacji pracy pracowników obsługi, ja również 14 maja taką informację otrzymałem. Wynika z niej w przypadku naszej szkoły redukcja 5,5 etatu wśród pracowników obsługi. Zorganizowałem spotkanie z pracownikami obsługi, gdzie poinformowałem o tej sytuacji - mówi Bogusław Milusz. - Zwróciłem się pisemnie do UM z prośbą o dokonanie głębszej analizy dotyczącej poziomu zwolnień w SP 11 Elbląg.
Do Urzędu Miejskiego w Elblągu wysłaliśmy pytania w sprawie redukcji etatów w SP 11.
- Dotychczas w placówkach było duże zróżnicowanie, które narosło w ciągu 10 lat i dotyczyło to placówek o bliźniaczej budowie i powierzchni. Np. SP 11 - 23,5 etatów obsługi, w SP 9- 19 etatów, I LO -10 etatów I V LO - przy większej powierzchni - 8,75 etatów. 18 etatów obsługi to bardzo wysoka liczba, biorąc pod uwagę inne szkoły. Uczniowie nie uczą się w szkole od godziny 6 do 22. Maksymalny czas to 16.15 Co do wynajmów: ceny wynajmów powinny pokryć koszty zatrudnienia przy wynajmach. Co do zasady, sprzątanie po najemcach jest odrębnym zadaniem, które powinno wchodzić w koszty najmu. Nie godzimy się na wykorzystywanie pracowników samorządowych do wykonywania prac, które nie leżą w ich obowiązkach - poinformował nas Departament Edukacji Urzędu Miejskiego w Elblągu.
Przypomnijmy, że podczas konferencji prasowej zorganizowanej 22 maja władze miasta mówiły również m.in.:
- Przeprowadziliśmy wcześniej racjonalizację zatrudnienia nauczycieli i dzisiaj możliwości oszczędzania w tej kwestii już nie ma, bo inaczej nie będziemy realizować podstawy programowej. Trzeba przyznać szczerze, że od wielu lat nie była robiona racjonalizacja wydatków wśród tzw. obsługi w placówkach oświatowych i dlatego zdecydowaliśmy się na standaryzację po to, by w jednostkach podobnych była zatrudniona taka sama liczba osób obsługi – stwierdził wiceprezydent Janusz Nowak, odpowiedzialny za oświatę. - Przeliczyliśmy liczbę uczniów, powierzchnię, zrobiliśmy standaryzację, ustaliliśmy zatrudnienie niezbędne w obsłudze, by jednostka mogła działać prawidłowo i te dane podaliśmy do wiadomości wszystkim dyrektorom. Wiedzieli, ile mają etatów, muszą się do tego dostosować. Nikt oczywiście nie jest zadowolony, gdy zmniejsza mu się etaty, ale mamy też takie przypadki, na przykład w przedszkolach, gdzie dodajemy po pół etatu, bo taka była potrzeba. Nie zmniejszamy wynagrodzeń, to dyrektor będzie decydował, czy będzie potrzebował woźnych czy pań do sprzątania, czy konserwatorów. Czy zatrudni więcej pracowników w mniejszym wymiarze czy też zgodnie z zasadą jeden etat - jeden pracownik.
Pisaliśmy o tym w tym artykule.