Solidarność chce mieć swoją reprezentację w parlamencie i w radach miejskich, a jej członkowie zamierzają wystartować w wyborach - poinformował na konferencji prasowej szef elbląskiej Solidarności Mirosław Kozłowski.
Takie zaskakujące stanowisko reprezentuje Konwent Przewodniczących Zarządów Regionu w kraju. To zupełnie inne stanowisko, niż związek reprezentował do tej pory. Przez kilka lat po rządach AWS związek zawodowy w ogóle odcinał się od polityki.
- Teraz przyszedł czas, by związek miał swoją reprezentację w radach i w parlamencie, bo nieobecni głosu nie mają. Zdaję sobie sprawę, że usłyszeliśmy wiele gorzkich słów o naszych przedstawicielach z Akcji Wyborczej Solidarność i słusznie, ale podam przykład: zebraliśmy 650 tysięcy podpisów pod inicjatywą pozostawienia zasiłków przedemerytalnych i niestety, nic nie udało się z tym zrobić - powiedział na konferencji Kozłowski.
Sam przewodniczący Solidarności w Elblągu nie wyklucza, że i on wystartowałby w wyborach:
- Dopóki jestem potrzebny w związku, to nie zrezygnuję z pracy tutaj, chyba że zarząd związku powie, że widziałby moją kandydaturę gdzie indziej. Niczego nie wykluczam, bo „nigdy się nie mówi nigdy”, ale widziałbym siebie bardziej jako radnego. Moje kandydowanie jest jednak uzależnione od tego, jak to potraktują to moi koledzy z zarządu regionu.
- Teraz przyszedł czas, by związek miał swoją reprezentację w radach i w parlamencie, bo nieobecni głosu nie mają. Zdaję sobie sprawę, że usłyszeliśmy wiele gorzkich słów o naszych przedstawicielach z Akcji Wyborczej Solidarność i słusznie, ale podam przykład: zebraliśmy 650 tysięcy podpisów pod inicjatywą pozostawienia zasiłków przedemerytalnych i niestety, nic nie udało się z tym zrobić - powiedział na konferencji Kozłowski.
Sam przewodniczący Solidarności w Elblągu nie wyklucza, że i on wystartowałby w wyborach:
- Dopóki jestem potrzebny w związku, to nie zrezygnuję z pracy tutaj, chyba że zarząd związku powie, że widziałby moją kandydaturę gdzie indziej. Niczego nie wykluczam, bo „nigdy się nie mówi nigdy”, ale widziałbym siebie bardziej jako radnego. Moje kandydowanie jest jednak uzależnione od tego, jak to potraktują to moi koledzy z zarządu regionu.
J