Od kilku dni docierają o nas informacje od rodziców o domniemanej likwidacji Przedszkola nr 8 w związku ze wstrzymaniem tam rekrutacji. Po dzisiejszym (14 lutego) spotkaniu wiceprezydenta i dyrektorek departamentów z rodzicami można z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że placówka zniknie z mapy Elbląga. Zobacz zdjęcia.
Miasto
O sygnałach od rodziców zaniepokojonych losami przedszkola pisaliśmy tutaj. Dziś w przedszkolu przy ul. Bema zorganizowano spotkanie, na którym przedstawiono rodzicom stan zabytkowego budynku i przyznano, że prawdopodobnie "ósemki" w tym miejscu nie będzie. Miasto reprezentowali wiceprezydent Janusz Nowak, dyrektor departamentu edukacji Małgorzata Sowicka i dyrektor departamentu inwestycji Elżbieta Gieda. Powód likwidacji? Oczywiście pieniądze. Jednak po kolei...
- Jeżeli chodzi o to przedszkole, to już od dłuższego czasu zastanawialiśmy się, co z nim zrobić, bo ono nie spełnia tak naprawdę żadnych standardów – mówił wiceprezydent Nowak. Stwierdził, że od początku Sanepid czy strażacy mieli do budynku zastrzeżenia, do tego w miarę upływu lat zmieniły się standardy jeśli chodzi m. in. ochronę przeciwpożarową czy wymogi sanitarne. - W tej chwili po prostu nie jesteśmy w stanie w żaden sposób doprowadzić ten budynek do tych wymogów, które są nam narzucone – stwierdził Janusz Nowak. Powołał się na ekspertyzę techniczną, według której potrzebne są ogromne nakłady finansowe, by pozostawić przedszkole. Argumentował m. in. koniecznością zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa, zwiększonymi nakładami remontu związanymi z tym, że obiekt podlega ochronie konserwatora zabytków. Zapewniał, że wszystkim dzieciom miasto zorganizuje miejsca w przedszkolach, podobnie, że pracownicy będą mieli nadal zatrudnienie.
Jakie alternatywy mają rodzice?
- Jeśli cała grupa przeszłaby do innego przedszkola, to mamy możliwość utworzenia całego oddziału w nowo wybudowanym przedszkolu na Mielczarskiego – mówiła Małgorzata Sowicka. A bliżej? - W takiej sytuacji proponujemy oddział przy Szkole Podstawowej nr 23, to jest ulica Słoneczna – podkreśliła. Jest też możliwość, przy podzieleniu grup, by niektóre dzieci uczęszczały do najbliższych przedszkoli, 3 i 26. Dyrektor zaznaczyła, że jej zdaniem najlepszą opcją jest jednak Słoneczna.
- Jesteśmy w budynku, który liczy sobie 140 lat – mówiła Elżbieta Gieda. Podkreśliła, że najtrudniejsza i najkosztowniejsza kwestia dotyczy zabezpieczenia pożarowego, zwłaszcza od zmiany przepisów w 2015 roku. Zabezpieczenia p.poż. miałyby mieć koszt ok. 1 mln zł. - Jakie będą ceny i jakie będą jeszcze wymagania, gdybyśmy rzeczywiście do tego podchodzili, i tak jeszcze 30 proc. trzeba by dołożyć – mówiła dyrektor. Według niej nadal nie miałby to być wtedy obiekt spełniający wszelkie standardy. Elżbieta Gieda mówiła też m. in. o konieczności remontu kuchni.
- Inne przedszkola też będą zamykane, też będą przenoszone, chyba, że nie będą to obiekty zabytkowe, nie będą wymagały aż tak wielu nakładów, to będziemy je remontować – komentował Janusz Nowak w odniesieniu do stanu innych placówek. - Nie jest tajemnicą, że mamy mniej uczniów – dodał. Według niego docelowo miasto chce budować nowe przedszkola, jak na Mielczarskiego.
Rodzice
Co na to rodzice dzieci z "ósemki"?
- Chcemy wydrzeć dzieci na rok do innego środowiska. Ok, z opiekunami czy bez, ale to jest nowe środowisko, nowe osoby. Wygaszanie byłoby wg mnie wtedy, gdyby starszaki odeszły, średniaki mogły tu jeszcze pobyć ten roczek. Dlaczego nie mamy takiej możliwości, kiedy państwo mówią, że to przedszkole się od 2015 r. do niczego nie nadaje? - pytała jedna z mam.
- Co miasto zrobiło przez tyle lat z tym przedszkolem? - dopytywała kolejna.
Rodzice argumentowali, że gdyby wcześniej było wiadomo, że nie będzie rekrutacji, mogliby inaczej organizować edukację swoich dzieci. Wskazywali, że wcześniej pojawiały się informacje o możliwym remoncie, pojawiały się też informacje o tym, że remontu nie będzie, ale przedszkole będzie jednak działać etc. Powołali się na pismo od dyrektor Sowickiej do jednego z nich, w którym wskazuje ona, że przedszkole wymaga remontu (jednocześnie zapowiada, w miarę zaistnienia takiej potrzeby, przenosiny dzieci na Słoneczną czy Mielczarskiego). Padały również odwołania do interpelacji obecnej na spotkaniu radnej Lisewskiej (PiS) dotyczące wcześniejszego wstrzymania rekrutacji dzieci 3-letnich. Rodzice w czasie spotkania wzięli nawet od dyrektor departamentu inwestycji dokumenty z ekspertyzą straży pożarnej, w których rzeczywiście stwierdza się, że przedszkole nie spełnia różnego rodzaju wymogów (tę kwestię komentował później jeden z rodziców: "gdyby było zagrożenie według straży pożarnej, to od razu by zamknęła przedszkole"). Rodzice porównywali też stan "ósemki" ze stanem innych przedszkoli, zgłaszali zastrzeżenia wobec perspektywy przenosin na Słoneczną, gdzie funkcjonuje przede wszystkim podstawówka.
- W tamtym przedszkolu jest tak to zorganizowane, że jest wielki dzwonek, piętro wyżej jest wtedy szuranie krzesłami, bo klasa wyżej biegnie na przerwie – opisywał jeden tata. - Dodatkowo, żeby dziecko wyszło na śniadanko, obiad, podwieczorek, na coś, to nie jest tak, jak tu, że pani wjeżdża z tacą z jedzeniem, tylko dzieci muszą wyjść z tego sztucznie wydzielonego przedszkola, zejść piętro niżej, gdzie mają kontakt z tymi dziećmi z podstawówki, nie tylko takimi małymi "chrupeczkami", tylko "koniami" z ósmej klasy – opisywał. Dodatkowo według niektórych rodziców do tego budynku "każdy może wejść", znajduje się tam też poradnia psychologiczno-pedagogiczna. - To jest przechowalnia dzieci, jest jeden wielki rumor – mówił tata.
- Dziecko chodzi tutaj od samego początku – mówiła znów o "ósemce" kolejna mama. - Chodzi o to, że dzieci, czy są starsze czy młodsze, kochają te panie, kochają ten budynek – stwierdziła. Podkreślała, że dzieci w "ósemce" czują się jak w domu. - Gdyby państwo porozmawiali z dziećmi, to one mówią o swoich paniach w superlatywach, uwielbiają tu przychodzić – podkreślała. - Na rok, czy pół roku, czy ile, zabierzemy to tym dzieciom, a one będą miały cały rok, może słowo trauma jest za duże, ale część dzieci będzie miała naprawdę problem, żeby się wdrożyć.
Na ten argument Małgorzata Sowicka odpowiadała, że dzieci, które zostaną w przedszkolu po tym roku, będzie niewiele.
- Zostanie tutaj 7 dzieci 5-letnich, które w przyszłym roku będą 6-letnie? - pytała retorycznie dyrektor.
- A ja jestem zdania, że właśnie dlatego wstrzymano rekrutację! - stwierdziła jedna z mam.
Janusz Nowak wracał wiele razy do kwestii bezpieczeństwa.
- Od 2015 roku czekamy, od wtedy jest informacja, że tu jest źle! - odpowiadała na to następna mama.
- Ma pani rację, powinniśmy to zrobić w 2015 r., nie zrobiliśmy tego i dalej mamy siedzieć? - odpowiadał wiceprezydent.
Urzędnicy co i rusz powoływali się na stan budynku (np. na fakt, że w zeszłym roku sypała się elewacja). Mówili też, że w którymś momencie jednak trzeba było zdecydować o wygaszaniu przedszkola. Odnosili się do kosztów takich jak ogrzewanie ("państwo płacicie tylko za wyżywienie")
- Tu jest za gorąco, trzeba zmniejszyć grzanie – odpowiadali rodzice.
- Najlepiej, to do prywatnego przenieśmy – ironizowała jedna z mam.
- Do Malborka może dajmy – komentował później kolejny rodzic.
- Moje dziecko się nie dostało do przedszkola nr 3, nie dostało się, nie wiem, do 26. Do żadnego na ul. Bema – relacjonowała jedna z uczestniczek spotkania. - Jestem bez samochodu, udało się nam dostać tutaj, bo zwolniło się miejsce. Pracuję od 7 rano. I w tym momencie pani mi mówi, że ja mam przenieść dziecko, o godz. 5:30, wychodzić z córką tam, z drugą do szkoły tutaj, potem lecieć na 7 do pracy? Po to szukałam miejsca blisko, żeby mieć ten komfort - zwróciła się do Małgorzaty Sowickiej.
- Nikt nie każe pani prowadzić dziecka na Mielczarskiego – odpowiadała dyrektor. Przypomniała o zaprezentowanych wcześniej opcjach i o tym, że w przedszkolach na Bema zapewne zwolnią się miejsca, ale na Bema nie będzie miejsca dla całej grupy.
- Dokładnie ta sama dyskusja byłaby cztery lata temu – powiedział w pewnym momencie o wygaszaniu "ósemki" Janusz Nowak. Stwierdził, że z utrzymywania przedszkola przy tak dużych kosztach, ktoś kiedyś władze rozliczy. - Myśmy naprawdę chcieli remontować ten obiekt i dostosować go do wymogów, niestety, rachunek ekonomiczny mówi, że to jest po prostu nieopłacalne – mówił podczas spotkania. Wskazywał na wzrastające ceny materiałów budowlanych etc. Małgorzata Sowicka podkreślała z kolei, że od lat samorządy tracą pieniądze w związku z rządowymi decyzjami, stąd spięcie budżetu jest coraz trudniejsze.
- Ja na cały rok na wszystkie obiekty oświatowe, żłobki, przedszkola i szkoły mam 500 tys. zł. - mówił Janusz Nowak.
- Te okna tutaj są za kapselki, które dzieci przynosiły przez kilka lat. Bardzo dużo zebraliśmy. Zbieraliśmy osobiście. Ja się w tym przedszkolu wychowałam, moje rodzeństwo i moje dzieci – mówiła kolejna mama. - Miasto nic nie dało – podsumowała swoją dłuższą, emocjonalną wypowiedź.
Ciąg dalszy nastąpi
Warto podkreślić, że na terenie, na którym jest "ósemka", nie ma planu zagospodarowania przestrzennego. Z sąsiedztwa wyprowadziła się straż pożarna, niedługo zniknie też Sanepid. Podczas spotkania padło oskarżenie, że na to miejsce jest już chętny kupiec, ktoś z sali rzucił nawet nazwę firmy.
- Co się będzie działo z tym budynkiem? Zostanie sprzedany i będzie co? Już nawet kupiec z tego, co wiemy, jest! - krzyczała jedna z mam. Od takich pogłosek druga strona sporu się odcięła.
Janusz Nowak podkreślał, że zostanie przeprowadzona kolejna analiza budynku, jednak na 99 proc. decyzji o remoncie nie będzie, bo koszty będą za duże. Przyznał, że jeżeli okaże się, że nie będzie można w budynku realizować funkcji społecznych, to z pewnością będzie sprzedany.
Jest jeszcze jeden wątek. O zapewnienie (pisemne) o zachowaniu zatrudnienia zwrócili się też niektórzy pracownicy przedszkola. ("Czy my dostaniemy umowy na takich samych zasadach?"). Tu powtórzyły się zapewnienia o tym, że nikt nie zostanie bez pracy.
- Bardzo ciężka robota była z wprowadzeniem reformy, były likwidowane placówki, robiliśmy wszystko, żeby ludzie nie tracili pracy... i nie tracili. Wprowadzony został program emertytalny dla tych, którzy mają uprawnienia. Dostawali 10 tys. więcej ci, którzy chcieli przejść na emeryturę, żeby inni, ci młodzi, pracy nie tracili. To jest nieuczciwe, jeżeli pani (o to - red.) pyta i chce na piśmie. Staramy się o każdego pracownika, chociaż tak naprawdę, to szukamy na siłę tej pracy, więc proszę takich pytań nie zadawać, nigdy nie było tym mowy i nie stwarzać takiego wrażenia – mówiła Małgorzata Sowicka o perspektywie utraty pracy przez załogę "óśemki". Podkreśliła, że takiego zagrożenia nie ma.
- Na pewno wszyscy dostaną zatrudnienie na tych samych zasadach. Na pewno nie będzie tak, że dostaniecie odprawy 6-miesięczne i zatrudnienie na czas nieokreślony. Na pewno tego nie będzie. Będziecie chcieli odprawę, dostaniecie i pójdziecie sobie gdzie indziej. Albo przejdziecie za porozumieniem do następnej placówki – odpowiadał na wątpliwości pracowników wiceprezydent Nowak. Tu odnotujmy jeszcze, w dużym skrócie, że rodzice mocno walczyli o zachowanie tych samych nauczycielek dla grup po ewentualnym przejściu dzieci w inne miejsce.
Dyskusję (a przez znaczną część spotkania raczej: kłótnię) między dwiema stronami zbliżył do końca radny Paweł Kowszyński (PiS), który zaproponował, by spotkać się ponownie, tak, by przed rozpoczęciem rekrutacji (1 marca) urzędnicy zaproponowali rodzicom konkretniejsze rozwiązania i możliwości, sprawdzili dokładniej, jakie przedszkola byłyby dostępne etc. (takich konkretów, co do liczby miejsc, na ten moment nie ma - m.in. przez brak informacji, ile dzieci powtórzy rok na tym samym etapie).
- Za tydzień kolejne spotkanie z konkretną propozycją dla konkretnych grup – proponował radny. - Być może wtedy urodzi się też pomysł przeanalizowania efektywności finansowej tego budynku, czy jeszcze faktycznie nie warto byłoby na rok zostawić tę grupę do ukończenia tego etapu edukacyjnego – mówił.
- Wstępną informację jestem państwu w stanie przekazać jutro, ale też trzeba się zastanowić, co będzie, jeśli tych miejsc będzie kilka, kilkanaście – mówiła o możliwościach przyjęcia dzieci dyrektor Sowicka.
Na rozwiązanie radnego ostatecznie przystano i obie strony sporu spotkają się ponownie w środę (22 lutego).
- A co jak znajdziemy sponsora na remont, zbierzemy całą kwotę? - spytał jeden z rodziców.
- Jeżeli będzie sponsor, to przedszkole zostanie tu tak, jak było, tak jak jest, a ja się podam do dymisji – odpowiedział, chyba nie do końca serio, Janusz Nowak. Nawet jeśli znalezienie finansów wygląda na trudne zadanie, to patrząc na determinację rodziców podczas dzisiejszego spotkania, trudno wiceprezydentowi odmówić odwagi.