Przed Sądem Okręgowym w Elblągu rozpoczęła się w środę (4 marca) sprawa z powództwa córki Tadeusza Mariana Sawicza, którego zastrzelono na elbląskiej ulicy 18 grudnia 1970 roku. Wioletta Sawicz pozywa państwo polskie o odszkodowanie za śmierć ojca. Zobacz zdjęcia.
18 grudnia 1970 roku Marian Sawicz, pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Elblągu, wychodząc z baru mlecznego przy ul. 1 Maja w Elblągu został postrzelony w głowę przez funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej. Zginął na miejscu. W środę (4 marca) przed Sądem Okręgowym w Elblągu rozpoczął się proces z powództwa córki Mariana Sawicza, pani Wioletty Sawicz, która pozwała państwo polskie o 500 tysięcy odszkodowania za śmierć ojca.
- Zamordowali mi ojca. Walczę o sprawiedliwość, która powinna być od początku. Dlaczego dopiero po tylu latach? Dorastałam, byłam więc na to za mała. Potem próbowaliśmy coś robić, ale każdy nam mówił, że to nie ma sensu. Mówili mi: siedź cicho i nie podskakuj - powiedziałam tuż przed rozprawą Wioletta Sawicz.
Kobieta podkreśla, że odszkodowanie, którego się domaga jest jedynie „efektem ubocznym” procesu.
- Nikt mi nie zwróci dzieciństwa, straconych lat, normalnego życia - mówi pani Wioletta.
Poprzednio rozprawa toczyła się przed Sądem Rejonowym Warszawa Mokotów. Cztery posiedzenia nie doprowadziły do ugody.
- Sąd wykazał ogromną cierpliwość i wielką empatię dla pani Wioletty, żeby doprowadzić do ugody. Usłyszeliśmy, że roszczenia są przedawnione, że nie mamy racji. Grudzień 1970 roku pamiętam jako dziecko, ale dopiero po poznaniu sytuacji pani Wioletty, zdałem sobie sprawę, jak to jest, gdy ktoś nie poznał ojca - mówi adwokat pani Wioletty Roman Nowosielski.
Podkreśla on również, że brak ojca odcisnął negatywne piętno na całym życiu Wioletty Sawicz, również na jej zdrowiu.
Dlaczego pozwanym jest państwo polskie?
- Państwo odpowiada za swoich funkcjonariuszy, mamy przecież jego ciągłość. Chcę podkreślić, że nikogo z dzisiejszej władzy nie oskarżamy, to nie o to chodzi. Ale mamy przecież przykłady dzieci Żołnierzy Wyklętych, które otrzymują zadośćuczynienia za to, że zamordowano im rodziców. Pani Wioletta jest jeszcze w gorszej sytuacji: nawet nie poznała ojca – mówi mecenas Nowosielski
W środę sąd wysłuchał zeznań między innymi Alicji Milczarskiej, matki Wioletty Sawicz, a ówczesnej narzeczonej Mariana Sawicza. Gdy zginął, była z córką w ciąży.
- Byliśmy pięć dni przed ślubem, poszłyśmy wówczas wraz z mamą mierzyć sukienkę. Usłyszeliśmy strzały. Syn krawcowej krzyczał: zabili młodego chłopaka przy barze. Coś nas tknęło i szybko tam pobiegłyśmy. Zobaczyłyśmy wielką kałużę krwi. Ja zaczęłam krzyczeć i zabrano nas do szpitala, dostałam tam zastrzyk na uspokojenie, cała się trzęsłam. Odwieziono nas do domu i zapewniono, że on (Marian - red.) żyje. Następnego dnia wszystkiego się dowiedziałam – wspominała przed sądem wydarzenia z 18 grudnia 1970 roku Alicja Milczarska.
Sędzia nie wyznaczył kolejnego terminu rozprawy.
- Termin ten zostanie podany po pozyskaniu niezbędnych dokumentów, dotyczących możliwego sprawcy zastrzelenia ojca powódki, jak i stanu jej zdrowia - poinformował nas Tomasz Koronowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.