1 kwietnia wejdą w życie zmiany dotyczące szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców.
Rozporządzenie ministra infrastruktury z 24 grudnia ubiegłego roku wprowadza więcej obowiązkowych godzin na kursach dla przyszłych kierowców. W przypadku ubiegania się np. o kategorię B i B1 szkolenie będzie dłuższe o 10 godzin, zaś w przypadku kategorii D - o 20 godzin. Z początkiem kwietnia obowiązywać będzie też zapis o tym, że instruktor może jednocześnie szkolić tylko jedną osobę, zaś sam kursant będzie musiał obowiązkowo zdać w szkole jazdy egzamin wewnętrzny.
- Więcej godzin to szansa na to, że instruktorzy więcej czasu poświęcą na praktykę i teorię poruszania się po drogach - uważa Henryk Biedulski, nadzorujący pracę egzaminatorów w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Elblągu. - Dotąd różnie traktowano także sprawę egzaminu wewnętrznego. Zdarzało się, że na egzamin przychodziły do nas osoby daleko odbiegające od przyzwoitego poziomu przygotowania, bo decyzję o przystąpieniu do egzaminu podejmowały na zasadzie „może się uda”. Teraz, po zdaniu egzaminu wewnętrznego taka osoba będzie miała wiedzę, że coś jeszcze należy poprawić.
Nowy dokument nie wprowadza jednak nowości w przebiegu samego egzaminu państwowego, który przeprowadzają wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego. Dziś sporo osób oblewa egzamin na placu manewrowym. Tymczasem w krajach Unii Europejskiej to, co w Polsce kandydat na kierowcę musi pokazać na placu, dzieje się w prawdziwym ruchu drogowym.
- Są projekty uproszczenia zadań na placu i złagodzenia ich oceniania – mówi Henryk Biedulski. - Wskazane byłoby zmniejszenie roli zadań wykonywanych na placu i przeniesienie ich do ruchu drogowego, bo większość zachowań, które mają istotny wpływ na bezpieczeństwo odbywa się właśnie na drodze.
Wśród propozycji zmian jest też obowiązek zdania dodatkowego egzaminu potwierdzającego umiejętności młodego kierowcy w różnych warunkach pogodowych. Tak, jak na zachodzie Europy, mają w tym celu powstawać szkoły doskonalenia techniki jazdy.
W opinii Henryka Biedulskiego, na zmiany te poczekać trzeba jeszcze około dwóch lat.
* * *
Doniesienia mediów o fatalnym stanie szkolenia kierowców w Polsce potwierdził półtora roku temu raport Najwyższej Izby Kontroli. NIK sprawdzał m.in. prawidłowość szkolenia i egzaminowania przyszłych kierowców. Zdaniem Izby, szkolenie i egzaminowanie przyszłych kierowców w obecnej formie "nie przygotowuje ich do bezpiecznego poruszania się po drogach publicznych". Świadczą o tym dane dotyczące wypadków – 35 proc. sprawców (1999) stanowią młodzi stażem i wiekiem kierowcy; 8 na 10 wypadków miało związek z niewystarczającymi umiejętnościami kierujących.
Najgorzej w ocenie NIK-u wypadły ośrodki szkolenia. W 32 z 44 placówek brakowało odpowiednich pomieszczeń do nauki, a nawet pojazdów. Zdarzało się, że dopuszczano kursantów do udziału w praktycznej części szkolenia przed ukończeniem części teoretycznej m.in. znajomości przepisów ruchu drogowego.
O słabym przygotowaniu kandydatów świadczą - według autorów raportu - wyniki państwowych egzaminów: w pierwszym terminie egzamin zdaje tylko co trzeci kursant. W anonimowych ankietach, kursanci skarżyli się też na Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego, m.in. na dowolne interpretowanie przez egzaminatorów wymogów stawianych kandydatom na kierowców czy brak możliwości odwołania się osoby egzaminowanej "nawet wtedy, gdy ma rację".
Przyszli kierowcy narzekali też na pedagogiczne kompetencje egzaminatorów - uzależnianie wyników egzaminu od tego, "na jakiego się trafi egzaminatora oraz od jego humoru" (cytat z ankiety – red.), nieudzielanie odpowiedzi na "jakiekolwiek pytania zadawane w trakcie egzaminu i niechęć do współpracy z osobą egzaminowaną", lekceważenie kursantów, arogancję i brak kultury.
W uwagach pokontrolnych NIK stwierdził m.in., że w egzaminie państwowym powinna brać udział nie tylko - jak jest obecnie - osoba egzaminowana i egzaminator, a dochody WORD powinny być uniezależnione od wpłat kandydatów na kierowców. Dłużej powinien trwać kurs i więcej powinno na nim być godzin jazdy, zaś sami egzaminatorzy powinni być zatrudnieni wyłącznie w WORD - ach, aby zmuszeni do dorabiania nie musieli jednocześnie np. być pracownikami szkół jazdy.
- Więcej godzin to szansa na to, że instruktorzy więcej czasu poświęcą na praktykę i teorię poruszania się po drogach - uważa Henryk Biedulski, nadzorujący pracę egzaminatorów w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Elblągu. - Dotąd różnie traktowano także sprawę egzaminu wewnętrznego. Zdarzało się, że na egzamin przychodziły do nas osoby daleko odbiegające od przyzwoitego poziomu przygotowania, bo decyzję o przystąpieniu do egzaminu podejmowały na zasadzie „może się uda”. Teraz, po zdaniu egzaminu wewnętrznego taka osoba będzie miała wiedzę, że coś jeszcze należy poprawić.
Nowy dokument nie wprowadza jednak nowości w przebiegu samego egzaminu państwowego, który przeprowadzają wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego. Dziś sporo osób oblewa egzamin na placu manewrowym. Tymczasem w krajach Unii Europejskiej to, co w Polsce kandydat na kierowcę musi pokazać na placu, dzieje się w prawdziwym ruchu drogowym.
- Są projekty uproszczenia zadań na placu i złagodzenia ich oceniania – mówi Henryk Biedulski. - Wskazane byłoby zmniejszenie roli zadań wykonywanych na placu i przeniesienie ich do ruchu drogowego, bo większość zachowań, które mają istotny wpływ na bezpieczeństwo odbywa się właśnie na drodze.
Wśród propozycji zmian jest też obowiązek zdania dodatkowego egzaminu potwierdzającego umiejętności młodego kierowcy w różnych warunkach pogodowych. Tak, jak na zachodzie Europy, mają w tym celu powstawać szkoły doskonalenia techniki jazdy.
W opinii Henryka Biedulskiego, na zmiany te poczekać trzeba jeszcze około dwóch lat.
* * *
Doniesienia mediów o fatalnym stanie szkolenia kierowców w Polsce potwierdził półtora roku temu raport Najwyższej Izby Kontroli. NIK sprawdzał m.in. prawidłowość szkolenia i egzaminowania przyszłych kierowców. Zdaniem Izby, szkolenie i egzaminowanie przyszłych kierowców w obecnej formie "nie przygotowuje ich do bezpiecznego poruszania się po drogach publicznych". Świadczą o tym dane dotyczące wypadków – 35 proc. sprawców (1999) stanowią młodzi stażem i wiekiem kierowcy; 8 na 10 wypadków miało związek z niewystarczającymi umiejętnościami kierujących.
Najgorzej w ocenie NIK-u wypadły ośrodki szkolenia. W 32 z 44 placówek brakowało odpowiednich pomieszczeń do nauki, a nawet pojazdów. Zdarzało się, że dopuszczano kursantów do udziału w praktycznej części szkolenia przed ukończeniem części teoretycznej m.in. znajomości przepisów ruchu drogowego.
O słabym przygotowaniu kandydatów świadczą - według autorów raportu - wyniki państwowych egzaminów: w pierwszym terminie egzamin zdaje tylko co trzeci kursant. W anonimowych ankietach, kursanci skarżyli się też na Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego, m.in. na dowolne interpretowanie przez egzaminatorów wymogów stawianych kandydatom na kierowców czy brak możliwości odwołania się osoby egzaminowanej "nawet wtedy, gdy ma rację".
Przyszli kierowcy narzekali też na pedagogiczne kompetencje egzaminatorów - uzależnianie wyników egzaminu od tego, "na jakiego się trafi egzaminatora oraz od jego humoru" (cytat z ankiety – red.), nieudzielanie odpowiedzi na "jakiekolwiek pytania zadawane w trakcie egzaminu i niechęć do współpracy z osobą egzaminowaną", lekceważenie kursantów, arogancję i brak kultury.
W uwagach pokontrolnych NIK stwierdził m.in., że w egzaminie państwowym powinna brać udział nie tylko - jak jest obecnie - osoba egzaminowana i egzaminator, a dochody WORD powinny być uniezależnione od wpłat kandydatów na kierowców. Dłużej powinien trwać kurs i więcej powinno na nim być godzin jazdy, zaś sami egzaminatorzy powinni być zatrudnieni wyłącznie w WORD - ach, aby zmuszeni do dorabiania nie musieli jednocześnie np. być pracownikami szkół jazdy.
AJ