53.008,95 złotych - taką kwotę ma oddać parafia św. Jerzego elblążaninowi Witoldowi Z., który w 1993 roku pożyczył na inwestycje kościelne 23,5 tysiąca dolarów. Umowę pożyczki podpisał ówczesny proboszcz parafii św. Jerzego, jednocześnie dyrektor gospodarczy kurii biskupiej ksiądz Jan H.
Kiedy proces zaczynał się ponad rok temu, Witold Z. pozwał do sądu tylko proboszcza, ponieważ uznał, że to jemu pożyczał pieniądze i nie interesowało go, na jaki cel zostaną one przeznaczone. Witold Z. mówił podczas pierwszej rozprawy:
- Miałem do księdza ogromne zaufanie, ponieważ gdy pierwszy raz pożyczałem, to ksiądz oddał mi pieniądze jeszcze przed terminem.
Później, już w trakcie procesu, pozwał dodatkowo parafię św. Jerzego.
Sąd uznał dzisiaj, że umowa pożyczki była zawarta w imieniu parafii, a więc to parafia odpowiada za dług. Ksiądz Jan H. natomiast był tylko jej przedstawicielem i nie ponosi za to odpowiedzialności. W opinii sądu, nie przekroczył on - co podnosiła strona reprezentująca parafię - swoich uprawnień, bo w czasie zawierania umowy pożyczki nie było w diecezji żadnych dokumentów na ten temat ani dekretów diecezjalnych, które np. określałyby wysokość zobowiązań, jakie może zaciągać proboszcz. Nie było też wówczas żadnych w tej sprawie postanowień Episkopatu Polski.
- Strona pozwana, czyli parafia nie przedstawiła żadnych dowodów, a same twierdzenia, to za mało - stwierdziła w uzasadnieniu orzeczenia sędzina Dorota Twardowska.
Zdaniem sądu zwierzchnicy ówczesnego proboszcza parafii wiedzieli o jego działalności i o prowadzonych inwestycjach, a - jak się wyraziła sędzina - kwestie finansowe były dla nich na dalszym planie i były pozostawione własnej inwencji księdza.
- Władze kościelne, chociażby poprzez uczestnictwo w uroczystościach z okazji oddawania do użytku kolejnych inwestycji, wiedziały o wszystkim, więc i pośrednio akceptowały tę formę zdobywania pieniędzy - dodała sędzina Twardowska.
Witold Z. dzisiaj wygrał proces, ale wątpi, czy uda mu się odzyskać pieniądze.
- Byłbym zadowolony, gdyby była możliwość odzyskania tych pieniędzy, a tak, z tego co wiem, ich ściągnięcie będzie bardzo trudne. Będę walczył dalej, bo jest rzeczą niemożliwą, by w demokratycznym państwie nie było sprawiedliwości. Jest dla mnie niezrozumiałe, by takim podstępem wyłudzić pieniądze i obciążyć tylko parafię. Parafia ma już wiele długów, a wiadomo przecież, że pieniądze były przeznaczane również na cele diecezji, więc diecezja też powinna odpowiadać - komentował Witold Z.
To już trzeci wyrok korzystny dla wierzycieli parafii. 26 tysięcy dolarów parafia św. Jerzego jest winna innemu elblążaninowi Adolfowi S., a 650 tysięcy zł bankowi PeKaO SA w Sopocie.
- Miałem do księdza ogromne zaufanie, ponieważ gdy pierwszy raz pożyczałem, to ksiądz oddał mi pieniądze jeszcze przed terminem.
Później, już w trakcie procesu, pozwał dodatkowo parafię św. Jerzego.
Sąd uznał dzisiaj, że umowa pożyczki była zawarta w imieniu parafii, a więc to parafia odpowiada za dług. Ksiądz Jan H. natomiast był tylko jej przedstawicielem i nie ponosi za to odpowiedzialności. W opinii sądu, nie przekroczył on - co podnosiła strona reprezentująca parafię - swoich uprawnień, bo w czasie zawierania umowy pożyczki nie było w diecezji żadnych dokumentów na ten temat ani dekretów diecezjalnych, które np. określałyby wysokość zobowiązań, jakie może zaciągać proboszcz. Nie było też wówczas żadnych w tej sprawie postanowień Episkopatu Polski.
- Strona pozwana, czyli parafia nie przedstawiła żadnych dowodów, a same twierdzenia, to za mało - stwierdziła w uzasadnieniu orzeczenia sędzina Dorota Twardowska.
Zdaniem sądu zwierzchnicy ówczesnego proboszcza parafii wiedzieli o jego działalności i o prowadzonych inwestycjach, a - jak się wyraziła sędzina - kwestie finansowe były dla nich na dalszym planie i były pozostawione własnej inwencji księdza.
- Władze kościelne, chociażby poprzez uczestnictwo w uroczystościach z okazji oddawania do użytku kolejnych inwestycji, wiedziały o wszystkim, więc i pośrednio akceptowały tę formę zdobywania pieniędzy - dodała sędzina Twardowska.
Witold Z. dzisiaj wygrał proces, ale wątpi, czy uda mu się odzyskać pieniądze.
- Byłbym zadowolony, gdyby była możliwość odzyskania tych pieniędzy, a tak, z tego co wiem, ich ściągnięcie będzie bardzo trudne. Będę walczył dalej, bo jest rzeczą niemożliwą, by w demokratycznym państwie nie było sprawiedliwości. Jest dla mnie niezrozumiałe, by takim podstępem wyłudzić pieniądze i obciążyć tylko parafię. Parafia ma już wiele długów, a wiadomo przecież, że pieniądze były przeznaczane również na cele diecezji, więc diecezja też powinna odpowiadać - komentował Witold Z.
To już trzeci wyrok korzystny dla wierzycieli parafii. 26 tysięcy dolarów parafia św. Jerzego jest winna innemu elblążaninowi Adolfowi S., a 650 tysięcy zł bankowi PeKaO SA w Sopocie.
J