W szpitalu miejskim protestują związkowcy. Przedstawiciele OPZZ pielęgniarek i położnych, Solidarności oraz Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia żądają, aby prezydent zrezygnował z powołania nowej dyrektorki. Wiesławę Jastrząb zaakceptowała wczoraj rada społeczna szpitala.
Przypomnijmy, placówka przy Żeromskiego ma około 20 milionów złotych długu i od 1 stycznia działa jako niesamodzielny zakład budżetowy podległy Urzędowi Miejskiemu. Decyzję o przekształceniu, na wniosek prezydenta, pod koniec grudnia podjęła Rada Miejska. Ma ono uchronić szpital przed upadłością i pozwolić na przeczekanie w ten sposób do uchwalenia przez Sejm przepisów o oddłużeniu placówek ochrony zdrowia. W czasie głosowania Wiesława Jastrząb zdobyła 4 głosy w 6-osobowej, zdominowanej przez przedstawicieli SLD radzie społecznej szpitala. Ostatnio pracowała w szpitalu wojewódzkim. Jest także przewodniczącą jednego z kół SLD w Elblągu.
- Byłem przeciwny tej kandydaturze, bo dyrektor powinien obejmować stanowisko w dobrej atmosferze, jeśli jest inaczej, źle wróży to i nowej dyrektorce, i pracownikom - mówi radny Jerzy Wilk, jeden z członków społecznej rady.
Dyrektor na pół roku
Protestujący związkowcy uważają, że nowa osoba w szpitalu w ogóle nie jest potrzebna.
- Skoro Rada Miejska zapowiedziała, że do końca czerwca zapadnie decyzja co do dalszych losów naszego szpitala, to ta nominacja jest zbędna – mówi Barbara Siwakowska ze Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia. - Pół roku to zbyt krótki okres, aby taka osoba mogła cokolwiek dla naszej placówki zrobić, wystarczy jedynie na zapoznanie się z dokumentami.
Związkowcy proponują, aby do czerwca na stanowisku pozostawić dotychczasowego dyrektora dr Jacka Perlińskiego lub też aby został on wicedyrektorem do spraw medycznych.
- Pan Perliński dyrektor zna szpital od podszewki, dał się poznać jako dobry organizator i wspaniały człowiek, który chce i potrafi rozmawiać z pracownikami - mówią związkowcy.
Wśród ich postulatów jest także odwołanie dotychczasowej wicedyrektorki do spraw medycznych - Alicji Boczar.
Wymiana stanowisk
- Choć uważamy, że niektóre decyzje pani Boczar wprowadziły chaos, to nasze zastrzeżenia nie mają charakteru personalnego - zapewnia Barbara Siwakowska. - Nie zgadzamy się jednak z tym, że z powodu oszczędności na emerytury lub zasiłki przedemerytalne musiały przejść pielęgniarki po 50 roku życia, a nie może tego zrobić 64-letnia protegowana władz miasta. To poważny zarzut, ale jesteśmy to winne wszystkim koleżankom, które musiały ze szpitala odejść. Niestety też wszystkie pisma, jakie w tej sprawie kierowaliśmy do pana prezydenta, zostały bez odpowiedzi. Poza tym, chcemy na tym stanowisku kompetentnej osoby.
Z Wiesławą Jastrząb nie udało nam się wczoraj skontaktować. Swojej opinii na temat postulatów związkowców nie chciała także zdradzić Alicja Boczar. Również wczoraj, tuż przed zakończeniem godzin urzędowania rzeczniczka Urzędu Miejskiego Agnieszka Staszewska powiedziała, że przynajmniej na razie prezydent nie podpisał nominacji Wiesławy Jastrząb. Jednak późnym popołudniem otrzymaliśmy oficjalne stanowisko Henryka Słoniny.
Bez decyzji
"Związkowcy w nieuprawniony sposób ingerują w kompetencje samorządu" - napisał prezydent i poprosił o wsparcie "wszystkich konstruktywnych kroków, których celem jest utrzymanie szpitala i redukcja zadłużenia. (...). Nie pozwólmy, aby partykularne interesy grupki osób zniweczyły te działania i zniszczyły szpital". W piśmie zabrakło jednak jednoznacznej odpowiedzi na postulaty protestujących.
- Uważamy, że mamy prawo wiedzieć i interesować się tym, co dzieje się w naszym zakładzie - odpowiadają przedstawiciele załogi. - Dotąd nas o tym informowano, a kiedy próbowaliśmy pytać, wychodziliśmy z takich spotkań upokorzeni.
Na liście postulatów znalazło się także żądanie, aby Urząd Miejski publicznie przedstawił wyniki ostatnich kontroli w szpitalu.
Barbara Siwakowska mówi: - Pierwsza kontrola odbyła się pod nieobecność dyrektora Perlińskiego i po tym, kiedy media poinformowano, jakie to jest zadłużenie i jak źle pracujemy. Tymczasem trzy kolejne kontrole nie wykazały żadnych nadużyć, bo od dawna było wiadomo, skąd wzięły się długi. Uważamy, że po prostu publicznie oczerniono dyrektora i dotąd nikt nie powiedział "przepraszam". Nie boimy się żadnych kontroli, bo tu nie ma nic do ukrycia.
Akcja bez końca?
Tymczasem pracownicy, którzy wczoraj oflagowali budynek szpitala i poinformowali o proteście pacjentów grożą, że jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione, rozpoczną bezterminową akcję protestacyjną. Decyzja w tej sprawie może zapaść już dziś.
- Zgodnie z przepisami, w czasie takiego protestu nie mogą zapadać żadne decyzje co do dyrekcji, a zatem jakkolwiek nie potoczą się rozmowy z Urzędem Miejskim i tak dotychczasowy dyrektor pozostanie na stanowisku, nawet jeśli protest miałby trwać pół roku – usłyszeliśmy.
Sam dr Jacek Perliński powiedział nam wczoraj, że czeka na rozwój wypadków:
- Gdybym miał zostać w szpitalu jako wicedyrektor do spraw medycznych, musiałbym się porozumieć z urzędującym dyrektorem - mówi dr Perliński. - Z jednej strony szkoda mi trochę szpitala i na pewno chciałbym tu zostać i mieć jakiś wpływ na to, co się dzieje, ale z drugiej - nie chciałbym przeszkadzać...
- Byłem przeciwny tej kandydaturze, bo dyrektor powinien obejmować stanowisko w dobrej atmosferze, jeśli jest inaczej, źle wróży to i nowej dyrektorce, i pracownikom - mówi radny Jerzy Wilk, jeden z członków społecznej rady.
Dyrektor na pół roku
Protestujący związkowcy uważają, że nowa osoba w szpitalu w ogóle nie jest potrzebna.
- Skoro Rada Miejska zapowiedziała, że do końca czerwca zapadnie decyzja co do dalszych losów naszego szpitala, to ta nominacja jest zbędna – mówi Barbara Siwakowska ze Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia. - Pół roku to zbyt krótki okres, aby taka osoba mogła cokolwiek dla naszej placówki zrobić, wystarczy jedynie na zapoznanie się z dokumentami.
Związkowcy proponują, aby do czerwca na stanowisku pozostawić dotychczasowego dyrektora dr Jacka Perlińskiego lub też aby został on wicedyrektorem do spraw medycznych.
- Pan Perliński dyrektor zna szpital od podszewki, dał się poznać jako dobry organizator i wspaniały człowiek, który chce i potrafi rozmawiać z pracownikami - mówią związkowcy.
Wśród ich postulatów jest także odwołanie dotychczasowej wicedyrektorki do spraw medycznych - Alicji Boczar.
Wymiana stanowisk
- Choć uważamy, że niektóre decyzje pani Boczar wprowadziły chaos, to nasze zastrzeżenia nie mają charakteru personalnego - zapewnia Barbara Siwakowska. - Nie zgadzamy się jednak z tym, że z powodu oszczędności na emerytury lub zasiłki przedemerytalne musiały przejść pielęgniarki po 50 roku życia, a nie może tego zrobić 64-letnia protegowana władz miasta. To poważny zarzut, ale jesteśmy to winne wszystkim koleżankom, które musiały ze szpitala odejść. Niestety też wszystkie pisma, jakie w tej sprawie kierowaliśmy do pana prezydenta, zostały bez odpowiedzi. Poza tym, chcemy na tym stanowisku kompetentnej osoby.
Z Wiesławą Jastrząb nie udało nam się wczoraj skontaktować. Swojej opinii na temat postulatów związkowców nie chciała także zdradzić Alicja Boczar. Również wczoraj, tuż przed zakończeniem godzin urzędowania rzeczniczka Urzędu Miejskiego Agnieszka Staszewska powiedziała, że przynajmniej na razie prezydent nie podpisał nominacji Wiesławy Jastrząb. Jednak późnym popołudniem otrzymaliśmy oficjalne stanowisko Henryka Słoniny.
Bez decyzji
"Związkowcy w nieuprawniony sposób ingerują w kompetencje samorządu" - napisał prezydent i poprosił o wsparcie "wszystkich konstruktywnych kroków, których celem jest utrzymanie szpitala i redukcja zadłużenia. (...). Nie pozwólmy, aby partykularne interesy grupki osób zniweczyły te działania i zniszczyły szpital". W piśmie zabrakło jednak jednoznacznej odpowiedzi na postulaty protestujących.
- Uważamy, że mamy prawo wiedzieć i interesować się tym, co dzieje się w naszym zakładzie - odpowiadają przedstawiciele załogi. - Dotąd nas o tym informowano, a kiedy próbowaliśmy pytać, wychodziliśmy z takich spotkań upokorzeni.
Na liście postulatów znalazło się także żądanie, aby Urząd Miejski publicznie przedstawił wyniki ostatnich kontroli w szpitalu.
Barbara Siwakowska mówi: - Pierwsza kontrola odbyła się pod nieobecność dyrektora Perlińskiego i po tym, kiedy media poinformowano, jakie to jest zadłużenie i jak źle pracujemy. Tymczasem trzy kolejne kontrole nie wykazały żadnych nadużyć, bo od dawna było wiadomo, skąd wzięły się długi. Uważamy, że po prostu publicznie oczerniono dyrektora i dotąd nikt nie powiedział "przepraszam". Nie boimy się żadnych kontroli, bo tu nie ma nic do ukrycia.
Akcja bez końca?
Tymczasem pracownicy, którzy wczoraj oflagowali budynek szpitala i poinformowali o proteście pacjentów grożą, że jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione, rozpoczną bezterminową akcję protestacyjną. Decyzja w tej sprawie może zapaść już dziś.
- Zgodnie z przepisami, w czasie takiego protestu nie mogą zapadać żadne decyzje co do dyrekcji, a zatem jakkolwiek nie potoczą się rozmowy z Urzędem Miejskim i tak dotychczasowy dyrektor pozostanie na stanowisku, nawet jeśli protest miałby trwać pół roku – usłyszeliśmy.
Sam dr Jacek Perliński powiedział nam wczoraj, że czeka na rozwój wypadków:
- Gdybym miał zostać w szpitalu jako wicedyrektor do spraw medycznych, musiałbym się porozumieć z urzędującym dyrektorem - mówi dr Perliński. - Z jednej strony szkoda mi trochę szpitala i na pewno chciałbym tu zostać i mieć jakiś wpływ na to, co się dzieje, ale z drugiej - nie chciałbym przeszkadzać...
SZ