Radna Maria Kosecka chce jasności i przejrzystości na styku polityki i biznesu. Zaproponowała powstanie czegoś na kształt "moralnego kodeksu samorządowca", który to kodeks ujawniałby kto, gdzie i skąd czerpie finansowe korzyści. Jak podkreśla, takich danych nie można znaleźć w Biuletynie Informacji Publicznej, a sama spotkała się zarzutami, które nie mają nic wspólnego z prawdą.
- Jeśli weźmiemy nawet oświadczenia majątkowe, to nie można stamtąd wyczytać kto, w jakich radach nadzorczych zasiada. Raz spotkałam się z zarzutem, że ja zasiadam w kilku radach nadzorczych, co jest nieprawdą i właśnie chciałabym uniknąć takich sytuacji - wyjaśnia radna Kosecka.
Radny czy prezydent to funkcje zaufania publicznego. Tym bardziej więc osoby zajmujące takie stanowiska powinny mieć mocny kręgosłup moralny. O tym wiedzą chociażby prawnicy, którzy sami muszą być nieskazitelni.
- Samorządowcy są to osoby, które wykonują swój mandat czy zawód z wyboru, a więc wyborcy udzielili im pewnego kredytu zaufania i oczekują od nich, żeby wywiązywali się z tego należycie. I nie dotyczy to tylko działalności społecznej, ale ogólnie postawy, a więc i zachowania w życiu prywatnym i publicznym. Mieszkańcy oczekują, że ten wybór to misja, a nie tylko dbanie o własne interesy czy własnej grupy - stwierdziła sędzia Ewa Mazurek.
Politolog Cezary Balbuza uważa, że władza w ogóle źle się społeczeństwu kojarzy, ale z drugiej strony nie można ograniczać komuś działalności biznesowej dlatego, że został wybrany do władz właśnie przez to społeczeństwo.
-Ludzie mają wrażenie, że polityka to afery, nieuczciwość i złodziejstwo. Raczej w cieniu tych opinii pozostaje fakt, że zostali wybrani właśnie z tego społeczeństwa.
Natomiast jeżeli miałoby to się wiązać z np. ograniczeniem sprawowania funkcji publicznych dla tych, którzy prowadzą jakąś działalność lub że zajmują jakieś stanowisko, to jest to już pewne nieporozumienie, ponieważ to jest ograniczanie
demokracji. Potrzebny więc ten kodeks czy nie? Janusz Nowak , przewodniczący Rady Miejskiej uważa, że raczej każdy radny sam powinien wiedzieć, co można, a co nie.
-Żadne kodeksy nie spowodują tego, że w sposób automatyczny ludzie zaczną być uczciwi. Najlepiej żeby wszyscy byli uczciwi, więc nie sądzę, by zapisy papierowe spowodowały nagle oczyszczenie w środowiskach politycznych, ale jeżeli taka jest wola, to ja jestem za.
Radny czy prezydent to funkcje zaufania publicznego. Tym bardziej więc osoby zajmujące takie stanowiska powinny mieć mocny kręgosłup moralny. O tym wiedzą chociażby prawnicy, którzy sami muszą być nieskazitelni.
- Samorządowcy są to osoby, które wykonują swój mandat czy zawód z wyboru, a więc wyborcy udzielili im pewnego kredytu zaufania i oczekują od nich, żeby wywiązywali się z tego należycie. I nie dotyczy to tylko działalności społecznej, ale ogólnie postawy, a więc i zachowania w życiu prywatnym i publicznym. Mieszkańcy oczekują, że ten wybór to misja, a nie tylko dbanie o własne interesy czy własnej grupy - stwierdziła sędzia Ewa Mazurek.
Politolog Cezary Balbuza uważa, że władza w ogóle źle się społeczeństwu kojarzy, ale z drugiej strony nie można ograniczać komuś działalności biznesowej dlatego, że został wybrany do władz właśnie przez to społeczeństwo.
-Ludzie mają wrażenie, że polityka to afery, nieuczciwość i złodziejstwo. Raczej w cieniu tych opinii pozostaje fakt, że zostali wybrani właśnie z tego społeczeństwa.
Natomiast jeżeli miałoby to się wiązać z np. ograniczeniem sprawowania funkcji publicznych dla tych, którzy prowadzą jakąś działalność lub że zajmują jakieś stanowisko, to jest to już pewne nieporozumienie, ponieważ to jest ograniczanie
demokracji. Potrzebny więc ten kodeks czy nie? Janusz Nowak , przewodniczący Rady Miejskiej uważa, że raczej każdy radny sam powinien wiedzieć, co można, a co nie.
-Żadne kodeksy nie spowodują tego, że w sposób automatyczny ludzie zaczną być uczciwi. Najlepiej żeby wszyscy byli uczciwi, więc nie sądzę, by zapisy papierowe spowodowały nagle oczyszczenie w środowiskach politycznych, ale jeżeli taka jest wola, to ja jestem za.
J